Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Kuma_nanashi
Posty: 14
Rejestracja: 2021-10-16, 17:13

Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: Kuma_nanashi »

Witam,
Pogrywam ostatnio w War on the Sea i nasunęło mi to kilka pytań odnośnie obrony AA okrętów a zwłaszcza japońskich w WWII. Czy można się pokusić o jakieś porównanie z innymi państwami? Co mnie najbardziej uderza to jakieś takie dziwne pomysły co do uzbrojenia jakie mieli decydenci JIN (ale może one są dziwne tylko dla mnie?). Czyli np. uporczywe trzymanie się 25mm działek jako obrony małokalibrowej. W innych państwach mamy 127mm - 100 , potem jest 37mm-40mm, potem 28mm-20mm czyli takie trzy kategorie wagowe. Odrzucam pomysły pocisków AA dla dział powyżej 150mm bo to raczej jednostkowe przypadki/eksperymenty jak i poniżej 20mm bo to drobnica (km i wkm) która miała znaczenie psychologiczne.
No j jak spojrzymy na trzy kategorie wagowe obrony AA to u Japończyków coś się zadziało że brak im czegoś w okolicy 40mm. Dlaczego? Skąd ten pomysł? Zwłaszcza że 25mm mimo fajnych charakterystyk balistycznych to dzięki ładowaniu z magazynków po 15 pocisków miała słabą szybkostrzelność praktyczną.
Z kolei w kategorii 127 mm mamy 12.7 cm/50 Type 3 montowane na niszczycielach w takich fajnych super hiper wieżach, klasyfikowane jako DP ale jak doczytać to dwa minusy się pojawiają. Materiał miotający w workach (tzn jeden worek na pocisk), a żeby to załadować trzeba było obniżyć działo do poziomu czyli szybkostrzelność na wyższych kątach spadała do 4 rpm. Jak wierzyć navweap to zaczęli je montować na niszczycielach w 1926 i jakoś nigdy nie wpadli na pomysł żeby to poprawić? Bo rozumiem że konieczność opuszczenia działa do ładowania wynikała z tego worka na materiał miotający? Jak by dodać łuskę, nawet zostawiając amunicję rozdzielnego ładowania, to może dałoby się ładować przy podniesionej lufie?
Jest jeszcze 12.7 cm/40 (5") Type 89 gdzie navyweaps pisze że pocisk miał małą prędkość początkową ale czy na pewno? 700-720 mps w porównaniu do 5"/38 (12.7 cm) Mark 12 762-792mps . No jest jakaś różnica ale czy to jest dużo? Wg mnie niekoniecznie.

Zaczyna się wojna na Pacyfiku i wszystko idzie JIN pięknie i z przytupem, aż tu mamy Midway i zimny prysznic. Po Midway oficerowie JIN zaczęli narzekać na słabą jakość swojej AA , że celowniki nie były przystosowane do prędkości samolotów, i takie różne narzekania ale czy to było tak że wszystko było dobrze do Midway, a po Midway wszystko źle. Przecież musieli sobie zdawać sprawę z tego że brak im czegoś pomiędzy 25mm a 127 mm. Że 4 pociski na minutę to za mało żeby prowadzić skuteczny ostrzał przeciwlotniczy. Więc może doktryna opierała się na własnych myśliwcach? Że to one mają być główną obroną przeciwlotniczą, a jak coś się przez nie przedrze to i tak się nie da zatrzymać?
A może ignorowano głosy krytyczne co do własnej obrony plot? Albo stwierdzono, że nie jest tak źle skoro przeciwnik też dostawał bęcki np PoW i Repulse? Że tak musi być, jak samoloty dorwą okręt nawodny bez osłony myśliwców to już po nim?

Tylko że jak topili Yamato to straty samolotów USA ocenia się na 10 sztuk, to tak trochę mało? Ja rozumiem że mieli oszczędzać amunicję ale czy to była przyczyna? No nie chce mi się wierzyć że wysyłają Yamato, dumę floty do bitwy i nie wyskrobali łyżką dna magazynów w Kure żeby miał wystarczającą ilość amunicji AA. Z kolei Musashi miał lepszy wynik ale na poziomie PoW i Repulse czyli całą epokę wstecz. Czyli obrona JIN słaba i coraz gorsza z każdym rokiem wojny?

Rozumiem że takim game changerem był zapalnik amerykański VT ale przecież nie każdy go miał. Niemcy na przykład do końca wojny nie mieli ale coś tak kombinowali dla poprawy swojej obrony przeciwlotniczej. Wiem że na lądzie wprowadzali coraz cięższe działa przeciwlotnicze, SKO z radarem i przelicznikiem, który programował zapalniki pocisków automatycznie przed załadowaniem do działa dla całej baterii. Jakieś ciekawe nowe rodzaje amunicji dla dział 88 i więcej. A co u Japończyków poza pomysłami na szrapnele dla 460 mm? Wiem że SKO Type 91 nie miał zintegrowanego dalmierza, tzn dane z dalmierza podawał operator i nie było problemu w tym że były niedokładne, tylko bez sprzężenia nie do końca było wiadomo czy dalmierz patrzy na to w co celuje SKO. Poprawili to w Type 94 więc widać, że coś tam usprawniali.

Ale Yamato poszedł na dno za cenę 10 samolotów. Słabo .

No i ja tu po prostu tego nie rozumiem, czy obrona przeciwlotnicza JIN była słaba od początku? Czy coś tam nawywijali w czasie wojny? Albo każdy kto się skarżył dostawał przeniesienie do Chin? Albo nie było wyjścia bo z pustego to i Salomon nie naleje?

Pozdrawiam
greg_tank
Posty: 334
Rejestracja: 2021-05-21, 23:06

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: greg_tank »

Problem w tym że porównujesz do US Navy, która miała nieporównywalne zasoby i możliwości czerpania z doświadczeń brytyjskich.

Jak porównasz do np. Kriegsmarine, to nie wygląda to już tak tragicznie.

Generalnie, na pewno Japończycy zaniedbali temat OPL w porównaniu do np. IMHO przodującej w zakresie dalekowzroczności (zabrali się za budowę krążowników plot w połowie lat 30-tych) Royal Navy i mogli zrobić trochę więcej przed wojną. Ale, też mieli ograniczone zasoby gospodarcze i techniczne.
Wojciech Łabuć
Posty: 572
Rejestracja: 2020-04-15, 12:17

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: Wojciech Łabuć »

Na wstępie jako "grammar nazi" to używajmy raczej IJN zamiast JIN. :lol:

Odnośnie artylerii przeciwlotniczej w IJN vs US Navy to kwestia opiera się w znacznej mierze o to co napisał greg_tank. Różnica potencjału naukowo-przemysłowego. Oraz geografia i polityka.

Problem IJN to także czas, kiedy ichniejsza OPL zaczęła odstawać od czołówki i co wówczas mogli zrobić. Niewiele. Zwróćmy uwagę na to jak US Navy wybrnęła z problemu. Amerykańskie działka 28 mm nie były udane. 12.7 mm to bardziej broń do podniesienia morale niż do skutecznego zwalczania samolotów. Ale można było wykorzystać rozwiązania szwajcarskie czy szwedzkie. I rozwijać je. Zresztą to dość częsty motyw. Powstało sporo różnych modeli broni przeciwlotniczej. Sensownych był niewielka część z nich. Jednak nawet niezbyt udane rozwiązania czasem stosowano dość powszechnie. Czasem z niewiedzy zanim zorientowano się, że w ówczesnych warunkach dany model uzbrojenia mógł być praktycznie bezużyteczny. Czasem z braku lepszej alternatywy lub oporu decydentów.

Problem z tym, czy dany typ uzbrojenia był dobry czy nie nie jest też taki jednoznaczny. Przeciw jakim konkretnym celom coś było dobre lub niekoniecznie? Czy to problem z samą bronią czy podstawa, ilość luf, SKO czy nawet amunicja nie mogła być częścią problemu?

Kolejna kwestia to kalibrów używanych do zwalczania celów powietrznych było znacznie więcej. Co tylko pogłębiało podział na skuteczne i niezbyt skuteczne. Do tego kwestia okresu wojny. Pewne rozwiązania jak radar, lepsze układy kierowania ogniem czy naprowadzania dział zmieniały sytuację.

Odnośnie tego, że lufa musiała być w niektórych działach ustawiana pod określonym kierunkiem to nie jest kwestia ładunków miotających zazwyczaj. Takie rozwiązania stosowano i nadal stosuje się w niektórych czołach choćby. I to nawet jeśli amunicja nie jest rozdzielnego ładowania. Aby działo można załadować w sensownym czasie przy niektórych kątach podniesienia trzeba brać pod uwagę co jest anatomicznie możliwe dla człowieka czyli ładowniczego/ładowniczych. Oraz ile miejsca wymagałoby umożliwienie bezproblemowego ładowania w takiej sytuacji. Mechaniczne wspomaganie rozwiązuje sporo ale nie wszystko i nie zawsze.

Całkiem niezły film o tym co pytałeś:



Oraz objaśnienia weterana jak operowało stanowisko pojedyncze stanowisko 5 calowe:

Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: Maciej3 »

W grę wchodził też czas.
Amerykanie doszli do wniosku ( bazując na doświadczeniach brytyjskich ) gdzieś w 1940 roku, że ich artyleria przeciwlotnicza jest do bani.
Z dział 5" C38 i nowego dalocelownika Mk 37 byli bardzo zadowoleni ( moim zdaniem aż za bardzo ), ale z lekkiego uzbrojenia nie.
W 1940 roku zaczęli się rozglądać za nowym działkiem, które będzie bronią dla ich okrętów.
W grę wchodziło 28, 37 armijne, 40 pom pom i 40 Bofors.
Dwa pierwsze odpadły od razu, potem po długich rozważaniach, ostatecznie zdecydowali się na Boforsa.
I teraz patrzmy na timing.
Decyzja zapadłą gdzieś w 1940 roku ( nie pomnę miesiąca ). Praktycznie przez cały 1942 rok nie mieli jeszcze Boforsów na okrętach, może jakieś pojedyncze sztuki. Dopiero w 1943 roku zaczęły one być montowane w większych ilościach a realnie zapotrzebowanie zostało wypełnione coś w 1944.
Czyli 3 -4 lata przy amerykańskim przemyśle.
Japończycy przekonali się, że ich uzbrojenie jest za słabe w 1942 roku. Nieco wcześniej zdobyli Boforsa w Singapurze. Nawet próbowali go wdrożyć do produkcji, ale się nie udało.
Jakby mieli tempo Amerykanów to gdzieś w 1945 zaczęliby montować większe ilości działek na okrętach ( nowych ) a w 1946 zaspokoili zapotrzebowanie.
Ale wojna się wcześniej skończyła. I nie mieli potencjału amerykańskiego.

A do tego jeśli chodzi o straty - generalnie w drugiej części wojny, amerykańskie samoloty były cięższe, odporniejsze i lepiej opancerzone. Pojedyncze trafienie 25 mm pociskiem, niekoniecznie musiało zaraz strącić taką maszynę. Japońskie generalnie były lżejsze i zwrotniejsze i z większym zasięgiem, ale pojedynczie trafienie 40 mm Boforsem było dużo skuteczniejsze. Nawet 25 mm by było.
Do tego dochodziła ilość stanowisk kierowania ogniem itd. Nawet bardzo liczne działka 25 mm były średnio skuteczne, jak stanowisko było naprowadzane "na oko".

Added:
A jeszcze odnośnie tego, że Japończycy mogli nie zauważyć w 1939 czy 1940 roku, że potrzebują czegoś lepszego niż 25 mm. Biorąc pod uwagę odporność ich samolotów (a o innych jakie mieli dane?) to jakoś się nie dziwię.
Zresztą przed 1939 to potrzebę czegoś solidniejszego niż jakieś 20-30 mm, to odczuwali tylko Brytyjczycy. I moim zdaniem nieco za wcześnie, przez co zaimplementowali pom poma, który w II Wojnie już nieco trącił myszka.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: jogi balboa »

Kuma_nanashi pisze: 2021-10-31, 12:56 Yamato to straty samolotów USA ocenia się na 10 sztuk, to tak trochę mało?
Mało, to pojęcie względne. Jakikikolwiek artyleryjski okręt wojenny osiągnął wynik znacząco lepszy? Pomijając legendy spod Santa Cruz. Lepsza skuteczność amerykańskiej artylerii nie powinna podlegać dyskusji, ale lepsza skuteczność tej obrony nie polegała jedynie na ilości i rodzaju luf. Oni mieli coraz skuteczniejszy system wczesnego ostrzegania oparty o systemy radiolokacji, pierścienie patrolowe okrętów i lotnicze, odpowiednie szyki obronne okrętów osłony. Większość japońskich formacji była trzebiona najpierw przez myśliwce osłony zanim o ile w ogóle dotarła w pobliże zespołu okrętów. Do tego pod koniec wojny znaczenie miała też sama specyfika ataku kamikaze gdzie liczna małokolibrowa artyleria miała pełne pole do popisu. Zwłąszcza jeśli chodzi o ilość zestrzeleń. System ten z biegiem wojny stawał się coraz skuteczniejszy, coraz liczniejszy i lepiej wyszkolony, gdy japoński w tym samym czasie praktycznie przestawał istnieć przez braki kadrowe, braki sprzętowe i ogólenie przygniatającą przewagę wroga w powietrzu i na powierzchni.
Dla kontrastu taki Jamato szedł w osłonie bodajże kilku niszczycieli bez jakiejkolwiek osłony lotniczej. W tej sytuacji amerykanie mieli pełen komfort operowania. To samo było pod Leyte, gdzie też Kurita nie posiadał żadnej osłony powietrznej.
Poza tym, nie do końca prawidłowe jest wiązanie skuteczności artylerii ze strąceniami. Na początku wojny małokalibrowa broń miała relatywnie dużo zestrzeleń, ale jej skuteczny zasięg umożliwiał niemal bezproblemowe zrzucenie bomb lub torped. W efekcie łądnie wygląda to w statystykach i poprawiało nastroje ludziom, ale niezawiele pomagało okrętom w obronieniu się przed skutecznym atakiem torpedowym lub bombowym.
A pod Midway nie artyleria ich zawiodła. Tam się wydarzyło wiele rzeczy (jeszcze nawet przed bitwą), które ostatecznie doprowadziły do tej klęski.
greg_tank
Posty: 334
Rejestracja: 2021-05-21, 23:06

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: greg_tank »

Maciej3 pisze: 2021-11-01, 21:29 Zresztą przed 1939 to potrzebę czegoś solidniejszego niż jakieś 20-30 mm, to odczuwali tylko Brytyjczycy. I moim zdaniem nieco za wcześnie, przez co zaimplementowali pom poma, który w II Wojnie już nieco trącił myszka.
Potrzebę to widzieli chociażby Francuzi, ale zrobienie i wdrożenie do produkcji udanego działka automatycznego 30-40 mm było trudne, jak trudne to widać po przygodach właśnie francuskich chociażby.
Natomiast kaliber 37 mm jako taki był popularny, tylko niełatwo było o całkowicie udane konstrukcje.

Natomiast, warto też pamiętać o niszczycielach typu Akizuki, 8x100 mm - zamawianych w 1939, to świadczy o chęci jednak zwiększaniu obrony plot zespołów i obserwowaniu trendów.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4479
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: SmokEustachy »

Maciej3 pisze: 2021-11-01, 21:29 /.../
Added:
A jeszcze odnośnie tego, że Japończycy mogli nie zauważyć w 1939 czy 1940 roku, że potrzebują czegoś lepszego niż 25 mm. Biorąc pod uwagę odporność ich samolotów (a o innych jakie mieli dane?) to jakoś się nie dziwię.
Heinkla 112 mieli.
Wojciech Łabuć
Posty: 572
Rejestracja: 2020-04-15, 12:17

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: Wojciech Łabuć »

Nie bardzo wiem co ma wynikać z zakupu He-112 przez Japonię.

Co do skuteczności/nieskuteczności artylerii przeciwlotniczej to trzeba jeszcze brać pod uwagę "cele" czyli samoloty. Przecież tu jest olbrzymia rozpiętość pod względem zastosowanych materiałów i rozwiązań konstrukcyjnych. Nawet słynny "stringbag" czyli Swordfish z swoją archaiczną konstrukcją potrafił wykazać, że taka konstrukcja potrafi być odporna na uszkodzenia bo nowoczesne działka i amunicja niekoniecznie sprawdzały się o ile nie trafiły w element kluczowy dla lotu. Zapalniki nawet nie wzbudzały się przelatując przez płócienne pokrycie. Ale to nie zawsze działało i nie zawsze było na plus. Oprócz wytrzymałości konstrukcji są jeszcze parametry bojowego użycia. Czy bombardowanie z lotu nurkowego czy tradycyjne. Jak wielką różnicę robiła większa prędkość i wysokość zrzutu torpedy!

Japonia nie był gotowa do totalnego, długotrwałego konfliktu. Kompletnie zignorowano taką możliwość a później Japonia nie była w stanie nawet dotrzymać kroku technicznemu rozwojowi przeciwników. W dodatku dochodziła tu jeszcze kwestie "mistyczne". Od szkolenia, logistyki do rozwoju nowych technologii Japonia nie poradziła sobie i przez długi czas nawet nie dostrzegała problemu w tak poważnym stopniu jak powinna. Obrona przeciwlotnicza nie była wyjątkiem. Na szczęście :D
tom
Posty: 845
Rejestracja: 2011-05-07, 10:52

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: tom »

Zwróciłem uwagę na jeszcze jedno przy okazji walk japońskich okrętów z formacjami amerykańskich samolotów. Japońskie obsługi działek przeciwlotniczych o wiele łatwiej padały trupem lub odnosiły ciężkie rany od ostrzału prowadzonego z działek i kaemów samolotów. Chyba łatwiej było wyeliminować w dość krótkim czasie Amerykanom wiele japońskich stanowisk ogniowych na ich okrętach niż odwrotnie - Japończykom na okrętach amerykańskich. Taki wniosek nasuwa mi się na podstawie różnych relacji, z którymi się stykałem, np. przy ostatniej walce Musashi. Jeśli da się szybko osłabić obronę przeciwlotniczą niszczeniem wielu stanowisk działek, to i duże zapasy amunicji AA za wiele Japończykom by nie dały.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4479
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: SmokEustachy »

He 112 to przykład posiadania.przez Japonię bardziej konkretnych samolotów. Ciekawym jest
Bofors 40mm . W Szwecji opracowali a potęgi u siebie nie były w.stanie.
Wojciech Łabuć
Posty: 572
Rejestracja: 2020-04-15, 12:17

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: Wojciech Łabuć »

He 112 nie jest przykładem posiadania przez Japonię bardziej konkretnych samolotów. W jakim stopniu 12 maszyn, z uwagi na niezbyt pochlebną opinię o nich, przeznaczonych do szkolenia i gorszych od japońskich samolotów miałoby tu coś zmieniać? Heinkle nawet nie zaliczyły jakiegokolwiek udziału w walkach w przeciwieństwie do Fiatów Br.20. A gdyby szukać maszyny niejapońskiej, która odegrała jakąś znaczącą rolę w Japonii to byłaby Dakota :D

Nie zaśmiecajmy wątku jakimiś dziwnymi i niezgodnymi z historią śmieciami. Japończycy mieli świetne maszyny własnej konstrukcji. Jeśli idzie o maszyny torpedowe to w tamtym okresie do Kate nie zbliżała się jakakolwiek inna tego typu. Generalnie morskie maszyny były z tych najlepszych lub w czołówce w latach 1941-42. Do tego dochodził personel lotniczy o sporym doświadczeniu i świetnie wyszkolony. Co potem przełożyło się na problemy IJN, bo proces szkolenia był zbyt sztywny i elitarny. Ale tu kłania się to o czym pisałem, czyli pewność, że konflikt będzie krótkotrwały.

Co do tego, czy potęgi były w stanie czy nie to nie byłbym taki kategoryczny. Ponieważ pojawia się problem co z podstawami i kierowaniem ognia. Oraz modyfikacjami? Czy amunicją. To nie jest tak, że całość zasług przypada na Szwajcarów czy Szwedów. Wyprodukowane w USA Boforsy były mocno zmodernizowane w stosunku do szwedzkich dział. Generalnie w USA uważano, że oryginalne Boforsy nie były wcale tak udane jak się powszechnie uważa.

http://www.navweaps.com/Weapons/WNUS_4cm-56_mk12.php
Awatar użytkownika
esem
Posty: 342
Rejestracja: 2007-05-19, 19:10
Lokalizacja: Wrocław

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: esem »

@SmokEustachy chce zaistnieć również w tym wątku :brawo:
Awatar użytkownika
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: jogi balboa »

Wojciech Łabuć pisze: 2021-11-02, 22:22 Zapalniki nawet nie wzbudzały się przelatując przez płócienne pokrycie.
To akurat jest jakaś mitologia moim zdaniem. Niemieckie armaty 20mm nie posiadały pocisków odłamkowych a 105mm używały do ognia przeciwlotniczego zapalników czasowych. Natomiast 37mm posiadały kontaktowe, ale ich realna szybkostrzelność i "system" kierowania ogniem ograniczały ich skuteczność tak bardzo że wnikanie w "zalety" poszycia płuciennego nad metalowym jest czystą sematyką :wink:
Wojciech Łabuć
Posty: 572
Rejestracja: 2020-04-15, 12:17

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: Wojciech Łabuć »

Skąd informacja o braku amunicji odłamkowej do niemieckich działek 2 cm? To jest bzdura. Główną amunicją do tych działek były pociski odłamkowo-zapalające. Do tego czasem zwykłe odłamkowe lub ze smugaczem. Oczywiście APki też były ale zazwyczaj w ilości ok 25% vs 75% odłamkowych.

Co do "mitu Swordfisha":



Rekordzista po ataku na "Bismarcka" miał 175 dodatkowych otworów :D
Kuma_nanashi
Posty: 14
Rejestracja: 2021-10-16, 17:13

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: Kuma_nanashi »

Japończycy, Francuzi i Brytyjczycy mieli zapalniki, o których piszą air column albo adiabatic i one były właśnie do wybuchania na pokryciu płóciennym. Brytyjskie 20mm miały oznaczenia min No. 253, 254, 258 , a japońskie oznaczenia dla 20mm to był Model III i Model V. U Japończyków to były zapalniki do działek 20mm armijnych jak i marynarki. Niemcy wymyślili swoje uberhiper lepsze ale bardziej skomplikowane.
Speedy
Posty: 552
Rejestracja: 2004-07-23, 15:24
Lokalizacja: Wawa

Re: Jakość obrony przeciwlotniczej na okrętach JIN w WWII

Post autor: Speedy »

jogi balboa pisze: 2021-11-03, 08:04
Wojciech Łabuć pisze: 2021-11-02, 22:22 Zapalniki nawet nie wzbudzały się przelatując przez płócienne pokrycie.
To akurat jest jakaś mitologia moim zdaniem. Niemieckie armaty 20mm nie posiadały pocisków odłamkowych
??? Oczywiście był odłamkowy pocisk 20x138B. A nawet cała masa, zwykłe, smugowe, odł.-zapalające, z samolikwidacją i bez. Chyba że z jakichś tajemniczych powodów Kriegsmarine ich nie używała? Ale nic mi o tym nie wiadomo. Taki podstawowy ważył 134 g i zawierał 6 g pentrytu, w smugowych ładunek był mniejszy ale był i Minengranate z ładunkiem 16 czy 17 g

A z tym poszyciem to też moim zdaniem bujda. Już w czasie I wojny były zapalniki reagujące na takie rzeczy jak lotnicze płótno czy powłoka balonu. Pierwszy zapalnik Mk.1 do amerykańskiego pocisku 1,1" (28 mm) był wręcz za czuły, marynarze jojczeli że im w niektórych testach wychodziły eksplozje przy zderzeniu z kroplami deszczu, a już jak wybuchła wojna i zaczęli nawalać z nich na maxa to mieli eksplozje w lufie wywołane zderzeniem z cząstkami nagaru (osad produktów spalania prochu przywierający do ścianek lufy i hamulca wylotowego i odpryskujący losowo przy kolejnych strzałach). I musieli taki trochę mniej czuły Mk.2 wykombinować.

Jeśli chodzi o zapalniki to akurat Niemcy stali bardzo wysoko pod tym względem.
Pozdro
Speedy
ODPOWIEDZ