Ktore panstwo oprocz Rosji bedzie tak uwazalo? W oczach ktorego panstwa stracimy wizerunkowo?
Każde będzie tak uważało. W oczach każdego stracimy. Co najwyżej nie każde nam to powie wprost.
ruscy nie potrzebuja powodu zeby komus dolozyc
Bo są państwem bandyckim. Czy my też mamy takim być?
To można też przełożyć na język naszej polityki, choć nie chciałbym offtopować. PiS może dawać czadu, nadużywać władzy, robić kolejne afery, łamać prawo. Może, bo na jego wyborcach nie robi to wrażenia. Opozycja nie może tak robić. Bo na jej wyborcach to wrażenie robi. Co prawda skala problemy w tym wypadku jest nie do porównania, ale mechanizm ten sam.
U nas nikt nie napuszczał bandyterki na dyplomatów. Sprawa jest akurat prosta.
Sprawa jest prosta - masz rację. Nie zapewniliśmy bezpieczeństwa obcemu dyplomacie. Więc albo jesteśmy nieudolni (lub idioci) albo dranie nie przestrzegający zasad.
Ręce opadają, że osoba która niby piastuje jakąś polityczną funkcję jest tak oderwana od rzeczywistości.
Problemem jest to, że najwidoczniej osoby piastujące polityczne funkcje w kraju rozumują tak jak Ty. I ich sposób rozumowania wielu się podoba. To jest tragedia dla naszego kraju!
Ogólnie powinno się grzecznie i formalnie ambasadora wykopać z tego miejsca oczywiście w wielkiej trosce o jego bezpieczeństwo i majestat
Zgoda, ale i to też nie jest takie proste, bo o ile sama osoba ambasadora staje się nie do przyjęcia dla danego kraju w którym rezyduje, to to też na ogół robi się kanałami dyplomatycznymi dając do zrozumienia, że ta osoba jest niepożądana. A dopiero potem robi się to "z przytupem". Wszystko zależy od tego jak nam zależy na utrzymaniu stosunków dyplomatycznych, jaka jest sytuacja itd. Cokolwiek by jednak nie powiedzieć w tej sprawie, to to co się stało nas obciąża i jest nie do wytłumaczenia.
Demokracje tym się cechują, że od czasu do czasu osoby publiczne dostają farbą, pomidorami, jajami albo ciastem po ryju i trzeba się z tym nauczyć żyć.
Swoi - tak. Ambasadorowie - nie. To jest proste jak budowa cepa.
W tym wypadku Ukraińcy mogli sobie robić demonstrację, mogli krzyczeć, mogli wywieszać takie transparenty jakie chcieli, ale nie powinni mieć możliwości bezpośredniego zaatakowania w żadnej formie ambasadora. Co gorsza, dla policji zabezpieczenie tej rosyjskiej uroczystości nie powinno być żadnym problemem. Więc pierwsze co się nasuwa, to to, że policja wiedziała co będzie i nic nie zrobiła. A to jest już kompromitujące dla nas.
A tak z innej beczki. Coś się obawiam, że Ukraińcy mogą mieć poważne problemy sami ze sobą po wojnie (jakkolwiek się ona skończy). Obrońcy Mariupola powtarzają w przekazach, że zostali pozostawieni sami sobie z wyraźnym żalem do władz. Nie znam kulisów, ale wszystko wskazuje na to, że władze po prostu nie są w stanie im pomóc. Ja ich rozumiem, ale jeżeli tego typu frustracje i niezadowolenie będzie narastać, jeżeli na dodatek Ukraina wyjdzie z tej wojny z jakimiś startami terytorialnymi (formalnymi lub nieformalnymi, co jest prawdopodobne) to mogą się u nich rozpocząć potężne konflikty. Które Rosjanie mogą wykorzystać i które mogą być dla nich nie mniej groźne niż ta wojna. Pokój dla nich też może nie być łatwy do "zagospodarowania".