Adrianie M. W kwestii podwyżek, to chyba już sam nie do końca wiesz co piszesz. Jeżeli jest wzrost gospodarczy, to są także podwyżki. Szczególnie gdy coraz mniej osób wchodzi na rynek pracy (niż demograficzny). Rzecz jednak w tym, że gdy się ten wzrost podkręca na siłę, to nic dobrego z tego nie wychodzi.
Poza tym wątek o podwyżkach wziął się z tego, że postawiłem tezę iż dochody Polaków rosną zbyt szybko. A tu wpływ mają też transfery i wszelkiej maści ulgi, programy wsparcia itp. (przede wszystkim transfery). I mają wpływ większy niż podwyżki (skądinąd "pompowane" sztucznie ponad miarę).
Ale zilustruj to w końcu...
Ale co? To, że za przeciętną pensję w 2015 roku mogłeś kupić 0.5 m2 a teraz 0,4 m2? Co tu ilustrować?
Rządziliście w bardzo dobrych czasach. Kryzys skończył się szybciej niż można się było spodziewać. W Stanach to i musieli rzucić pakiety ratunkowe, a u nas rynek sam złapał równowagę.......
Trudno się polemizuje z oczywistymi bzdurami. I chyba oczywistym kłamstwem, bo trudno mi uwierzyć byś pisał to nieświadomie (czyli nie wierzę, że tak rzeczywiście myślisz).
Poniżej, na końcu postu, zamieściłem wykres z PKB z lat 1996-2017. Pokazuje jakie to były "dobre czasy". Kryzys 2008 był najcięższym kryzysem od czasu 1929 roku. Przeszliśmy go najlepiej w Europie, w czym zasługa rządzących, ale skutki i tak dało się odczuć. M.in. dlatego PiS jest u władzy - kryzysy zawsze powodują, że ludzie mają tendencje do głosowania na skrajne opcje. Co ciekawe, u nas zadecydowała jego druga fala, słabsza, ale dla ludzi może nawet bardziej dokuczliwa. Więc nie pisz bzdur Adrianie M. Rynek u nas nic "sam" nie załapał. Po prostu tak należy sobie z kryzysem radzić.
i rząd nie musiał się zadłużać w żaden sposób
Znów bzdura. Rząd się zadłużał, tyle, że z jakimś umiarem. A i tak zdecydowano się na częściową likwidację OFE, by nie zadłużać się bardziej. To nie był dobry ruch, moim zdaniem, ale tu teraz nie o ocenę chodzi tylko o to, że piszesz wierutną nieprawdę.
Od tych pieniędzy przybywających na kontach rosną tylko i wyłącznie konta. Nie wiem co ty znów wymyśliłeś...
To Ty wymyśliłeś. W końcu Ty jesteś zwolennikiem nie podnoszenia stóp procentowych i dalszego zadłużania się rządu. Te pieniądze gdzieś się podziewają. I ja Ci właśnie tłumaczę, że nie ma z nich pożytku, bo od nich nic (w tym przypadku mieszkań) nie przybywa - one tylko mają wpływ na zwiększanie poziomu cen. Ty tego zdajesz się nie rozumieć.
Piszesz rzeczy wzajemnie sprzeczne. Trudno dyskutować z kimś, kto jest "za a nawet przeciw".
Jaki jest sens nie podwyższania stóp procentowych przez NBP?
Ludziom urosły możliwości kredytowe...
Teoretycznie. Obecne problemy pokazują, że im nie urosły. Gdyby rzeczywiście urosły, to ludzie nie mieliby takich problemów jakie mają.
Ogólnie jest to niedobre zjawisko, bo właśnie powinni inwestować te pieniądze choćby w nieruchomości
Tylko że przy takich cenach już ich na to coraz mniej stać. To m.in. efekt inflacji.
Anomalne to były machinacje w USA i dlatego walnęło u nich, a że to największa gospodarka świata to i wszystkim się po kolei dostało bez względu na to czy gospodarka była taka czy siaka.
Czyli był w końcu ten kryzys czy go nie było? Znów: "jesteś za a nawet przeciw"?
Oczywiście, że tak. Cykliczność w gospodarce wolnorynkowej to jest norma, a nie anomalia.
chyba nie masz pojęcia o czym piszesz. Cykliczność jest normą - zgoda. Kryzys, szczególnie takich rozmiarów jak ten w 2008, już absolutnie nie jest normą. O czym świadczy chociażby fakt, że od 1929 roku nic podobnego nie miało miejsca. To jest według Ciebie "cykliczność"?!
Rynek sam znajduje sobie stabilność.
Oczywiście. Inflacja, którą teraz mamy, dwa razy większą niż średnia europejska, jest tego dowodem.
Przykładem doskonałym jest sztucznie wywołany kryzys przez waszą nieodpowiedzialną politykę pieniężną.
Czyli jak rozumiem: W 2008 roku kryzysu nie było tylko cyklicznie wahnięcie, ale największą gospodarką świata targnęło jak diabli i się to rozlało na cały świat - czy tak? I to żaden kryzys, według Ciebie nie był? A u nas problemy wywołała nieodpowiedzialna polityka rządu, dzięki której mieliśmy największy akumulowany wzrost PKB w Europie? Czy tak?
Adrianie M., ochłoń, bo tracisz poczucie rzeczywistości. Nie wiem, może za dużo TVP oglądasz? Albo co innego....
Nie zabronisz ludziom dzisiaj kupować mieszkań lub kupować tylko tyle by inflacja wynosiła 2.5% lub max do 3% akurat w nieruchomościach. Bo jak ktoś ma potrzebę kupna mieszkania to je kupi w końcu.
Znowu nie rozumiem, to ten rynek znajduje tę stabilność według Ciebie czy nie? Bo wydawało mi się, że pisałeś iż znajduje - czy tak? Więc jeżeli ludzi na mieszkania zaczyna nie być stać, to znaczy, że ich jednak nie kupią, mimo, że potrzebują - czyż nie? Gdyby zaś stopy nie były podwyższane, to inflacja leciałaby w górę szybciej i co prawda ludzie zarabialiby więcej, ale ponieważ mieszkań więcej by się nie budowało, to ich ceny leciałyby w końcu do góry jeszcze szybciej niż pensje. I też by ludzi stać na zakup nie było.
To co wypisujesz Adrianie M., to jakaś paranoja! Naprawdę uważasz spiralę cenowo-płacową za coś naturalnego, normalnego i możliwego do zaakceptowania? to niby jak się to może skończyć? Katastrofą? Ale, zapomniałem, Ty katastrofę nazywasz zwykłym "wahnięciem".... Jak to można skomentować?
Cykl budowy mają wypracowany od lat i ceny są skalkulowane adekwatnie do możliwości klientów.
Przecież w tej chwili ekstremalnie trudno jest skalkulować ceny! W tej chwili każda większa inwestycja to wielka niewiadoma - cena na dzień dzisiejszy jutro może już być nieaktualna. Developer nie może sprzedawać niegotowych mieszkań, bo nie wie jak podskoczą ceny i może okazać się, że sprzedał to mieszkania za tanio - i nie zarobi a może nawet straci.Z kolei jak już zbuduje, to nie wie jakie drogo i na ile będzie wtedy ludzi stać. Może się więc okazać, że mieszkań nie sprzeda.
Tak jest ze wszystkimi inwestycjami. W samorządach przerabiamy to teraz na bieżąco. Ty po prostu nie wiesz na jakim świecie żyjesz.
Co ci się nie zgadza?
Wszystko się zgadza. Link zamieściłem po to by Ci pokazać, że tempo budowy nowych mieszkań spada. To twoje zdanie: "Brednie znów opowiadasz. Ilość pozwoleń na nowe budowy biła rekordy w 2021, gdy ruszył popyt na nieruchomości. Rynek reaguje ekspresowo." Już tych pozwoleń jest mniej, bo mniej jest chętnych do budowania.
Znów, "za a nawet przeciw"?
Biorąc nawet najwyższą cenę z dowolnego kwartału to w 2021 roku za jedną średnią można było kupić statystycznie metr kwadratowy...
To samo miałeś w artykule który zalinkowałem, bo chciałeś wiedzieć skąd wziąłem owe 0,5 i 0,4 m2. Górka to było chyba 0,8 albo 0,9 m2.
Jak się pompuje sztucznie dochody, to jest naturalne, że ludzie kupują. I przez jakiś czas stać ich na więcej niż powinno - stąd moja uwaga o "przejadaniu" dobrych czasów. Teraz rynek koryguje to, że żyliśmy ponad stan. Kupując tyle, na ile nas nie było stać. Inflacja jest taką reakcją - już Ci to tłumaczyłem na przykładzie gorączki. Znów pewno zaczniesz drwić, a lepiej by było byś się zastanowił. Bo to co piszesz świadczy o Tobie. A piszesz totalne bzdury, i to jeszcze ze sobą niespójne.