Na "masową skalę"?! Nie da się. Ile można napisać (z sensem) "na masową skalę"? Przy dobrych układach, czyli względnego spokoju w pracy i polityce, wenie twórczej itd. jestem w stanie co roku spłodzić jedna książkę (mniejszego formatu) i z 5-6 artykułów. To oczywiście w wersji optymistycznej. Zapewniam, że to nie może być intratne zajęcie. Wniosek z tego, że pisze "dla sławy" Coś w tym jest! ale właśnie dlatego dobrze by było zadbać, przynajmniej w minimalnym stopniu, o formę. No bo skoro robimy to dla sławy i potomności, to powinno to jakoś wyglądać... Nie wspomnę już o tym, że nasze wypociny powinno się dać czytać, ten zaś kto przebrnie przez tekst powinien go zrozumieć (co chcieliśmy napisać). Jestem gotów uwierzyć, że ktoś robi fuszerkę pisząc dla pieniędzy. Pisząc dla sławy jednak powinien się tym bardziej pilnować!Proszę nie zapominać, że pisywanie do wojennomorskich periodyków to nie jest intratne zajęcie ..o ile nie robi się tego na masową skalę.
... polska język trudna język ?
Re: ... polska język trudna język ?
Re: ... polska język trudna język ?
Ja jeszcze mniej, szczególnie jeśli to tekst analityczny.Napoleon pisze:Na "masową skalę"?! Nie da się. Ile można napisać (z sensem) "na masową skalę"? Przy dobrych układach, czyli względnego spokoju w pracy i polityce, wenie twórczej itd. jestem w stanie co roku spłodzić jedna książkę (mniejszego formatu) i z 5-6 artykułów. To oczywiście w wersji optymistycznej. Zapewniam, że to nie może być intratne zajęcie. Wniosek z tego, że pisze "dla sławy" Coś w tym jest! ale właśnie dlatego dobrze by było zadbać, przynajmniej w minimalnym stopniu, o formę. No bo skoro robimy to dla sławy i potomności, to powinno to jakoś wyglądać... Nie wspomnę już o tym, że nasze wypociny powinno się dać czytać, ten zaś kto przebrnie przez tekst powinien go zrozumieć (co chcieliśmy napisać). Jestem gotów uwierzyć, że ktoś robi fuszerkę pisząc dla pieniędzy. Pisząc dla sławy jednak powinien się tym bardziej pilnować!Proszę nie zapominać, że pisywanie do wojennomorskich periodyków to nie jest intratne zajęcie ..o ile nie robi się tego na masową skalę.
Jeśli dołączyć do tego komplet rysunków / planów to maksymalnie jeden lub dwa duże artykuły na rok.
No i na pewno nie za darmo!
- pothkan
- Posty: 4480
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Re: ... polska język trudna język ?
W najlepszym wypadku da się odrobić wydatki poniesione na literaturę. Chyba, że ktoś opiera się głównie na tym, co w sieci - wtedy można dorobić (a niestety, stawka jest niezależna od jakości). Ale zyć tylko z tego się nie da. Więc owszem - pisze się dla "sławy"... i satysfakcji
Re: ... polska język trudna język ?
Trzeba wiedzieć dla kogo robić...pothkan pisze:W najlepszym wypadku da się odrobić wydatki poniesione na literaturę. Chyba, że ktoś opiera się głównie na tym, co w sieci - wtedy można dorobić (a niestety, stawka jest niezależna od jakości). Ale zyć tylko z tego się nie da. Więc owszem - pisze się dla "sławy"... i satysfakcji
U nas (Polska) to nie bardzo się opłaca, choć tak jak wszędzie są ci lepsi i ci gorsi.
Zgadzam się, że to głownie hobby, ale to hobby nie zapłaci mi rachunków za dom, więc jak już, to wydaję tam, gdzie się zwróci koszt produkcji i jeszcze na piwo starczy.
A jak widzę / słyszę stękającego red. naczelnego co to ma problemy w terminie się rozliczyć, to mi się nóż w kieszeni otwiera.
- pothkan
- Posty: 4480
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Re: ... polska język trudna język ?
Tyle że (o ile się nie mylę) to "piwo" masz głównie z rysunków/planów, prawda?Sławek pisze:Zgadzam się, że to głownie hobby, ale to hobby nie zapłaci mi rachunków za dom, więc jak już, to wydaję tam, gdzie się zwróci koszt produkcji i jeszcze na piwo starczy.
Re: ... polska język trudna język ?
Jeszcze raz podkreślę, że nie każdy ma talent pisarski, a naprawdę lekkie pióro to już kompletnie mało kto. Może się jednak zdarzyć, że taka osoba ma wiedzę, dostęp do archiwów, czy też bardzo zasobną biblioteczkę, z której potrafi korzystać.Napoleon pisze:Wniosek z tego, że pisze "dla sławy" Coś w tym jest! ale właśnie dlatego dobrze by było zadbać, przynajmniej w minimalnym stopniu, o formę. No bo skoro robimy to dla sławy i potomności, to powinno to jakoś wyglądać... Nie wspomnę już o tym, że nasze wypociny powinno się dać czytać, ten zaś kto przebrnie przez tekst powinien go zrozumieć (co chcieliśmy napisać). Jestem gotów uwierzyć, że ktoś robi fuszerkę pisząc dla pieniędzy. Pisząc dla sławy jednak powinien się tym bardziej pilnować!
To coś tak jak ze znanymi osobami i ich biografiami lub literaturą wspomnieniową jako taka w ogóle. W zasadzie mało kto potrafi to napisać, więc korzysta z pomocy profesjonalisty. Z ostatnio przeze mnie czytanych to np. One hundred days Sandy'ego Woodwarda napisana przy współpracy Patricka Robinsona.
Artykuł to nie biografia, więc ciężko brać współautora "od sprawdzania przecinków" dlatego można oczekiwać, że taką rolę przejmie redakcja. Nie każdy autor ma w kręgu znajomych kogoś kto jest polonistą. Wprawdzie wydaje się, że spora część naszego środowiska jest chętna do współpracy i zdarza się, iż prosimy znajomych o opinię, ale to jeszcze nie jest równoznaczne z tym co i tak ostatecznie spada na barki redakcji.
Zadajmy zatem fundamentalne pytanie:
Czy o niestaranność tekstów należy dziś obarczać winą autorów czy redakcje?
No bo skoro zakładamy (nie wiem czy słusznie), że nie da się pisać dla pieniędzy (czyt: utrzymać z pisania o okrętach) to oznaczałoby, że autorzy piszą dla "sławy", czyli - w myśl tego co napisał Napoleon - to im powinno zależeć na wysłaniu do redakcji tekstu, który praktycznie nie wymaga korekty (wiem, że trochę przejaskrawiam , bo piszesz o "minimalnym stopniu", ale chodzi mi mniej więcej o ideę).
Hmmm... mimo wszystko jestem bliżej tezy Sławka tj.
Sławek pisze:Mnie chodzi o zachowanie pewnej dozy przyzwoitości, a nie skrajności w lewo czy prawo. :]
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Re: ... polska język trudna język ?
Nie ma co ściemniać - zgadza się.pothkan pisze:Tyle że (o ile się nie mylę) to "piwo" masz głównie z rysunków/planów, prawda?Sławek pisze:Zgadzam się, że to głownie hobby, ale to hobby nie zapłaci mi rachunków za dom, więc jak już, to wydaję tam, gdzie się zwróci koszt produkcji i jeszcze na piwo starczy.
Nie powinno tak być.
To, co się należy za pracochłonne rysunki / obrazy, powinno być rozliczane dodatkowo, a za tekst powinno się normalnie dostawać przyzwoitą gażę.
W Polsce panuje choroba zwana brakiem szacunku dla pracy drugiego człowieka.
Co więcej, nawet te marne grosze trzeba wydawcom czasem z gardła wyciągać niemal siłą.
Wydawcy uważają ponadto czyjeś prace za sprzedane im na wyłączność i potrafią nawet sfingować proces sądowy by ci zamknąć gębę.
Musiało upłynąć ponad 10 lat, bym wyraźnie dostrzegł tę złodziejską, by nie powiedzieć gangsterską politykę.
Re: ... polska język trudna język ?
Myślę, że jednak Autor powinien się bardziej przyłożyć, ew. poprosić kogoś o pomoc.Marmik pisze:
Hmmm... mimo wszystko jestem bliżej tezy Sławka tj.Sławek pisze:Mnie chodzi o zachowanie pewnej dozy przyzwoitości, a nie skrajności w lewo czy prawo. :]
Ja np. nie wstydzę się i mówię wprost, że często korzystam z pomocy takich osób jak m.in. kmdr rez. Leszek Piaseczny, kmdr rez. Jerzy Bojko, Włodzimierz Dutka (Teller) czy Michał Kopacz (Miko).
A pewnie i tak można się przyczepić na siłę do tego czy tamtego - cóż, takie prawo czytelnika.
Dlaczego piszę, że Autor powinien się bardziej przyłożyć?
Posłużę się przykładem mojego tekstu "Atak na USS North Carolina", który to korekta wycięła mi bez ładu i składu z książki, skróciła o 3/4, poskładała po swojemu w redakcji i puściła bubla nad bublami z moim nazwiskiem nad tym pasztetem.
Tak to jest, jak się korekcie i redakcji da wolną rękę.
Shit happens!
- pothkan
- Posty: 4480
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Re: ... polska język trudna język ?
Tylko za że rysunki/plany zasadniczo można dostać lepsze pieniądze, niż za tekst pisany. Paradoksalnie to absurdalne - sporządzenie takowego rysunku/planu zajmuje wprawdzie porównywalny okres czasu, co pisanie artykułu... ale w tym drugim wypadku samo pisanie to tylko zwieńczenie dzieła. Więcej czasu trzeba poświęcić na zebranie materiałów oraz ich "przetrawienie", wreszcie tzw. pracę umysłową... No ale właśnie, czy trzeba?Sławek pisze:Nie ma co ściemniać - zgadza się.
Nie powinno tak być.
To, co się należy za pracochłonne rysunki / obrazy, powinno być rozliczane dodatkowo,
Rysunki są droższe od tekstu nie dlatego, że zrobienie dobrego rysunku jest trudniejsze... tylko dlatego, że za zły nikt nie zapłaci. Stąd ceny nakręca konkurencja - wprawdzie myślę, że dobrych okręto-rysowników jest w Polsce liczba porównywalna do okręto-opisywaczy, ale o ile ci pierwsi podlegają eliminacji jakościowej, to ci drudzy* niekoniecznie. Dobry rysunek pójdzie do druku, a zły rysunek pójdzie do kosza. Dobry tekst pójdzie, ale pójdzie też słaby, bo czymś trzeba przecież numer zapchać. Zatem... teoretycznie nie trzeba się męczyć, tylko można naskrobać tekst w jeden wieczór, nie wstając od komputera. Niektórzy (bez nazwisk) tak czynią. Dobrze, jeśli można chociaż ocenić kwerendę, gdy pod tekstem podana jest bibliografia - niestety, jedno z naszych czasopism wciąż się przed nią usilnie broni
* Zdaję sobie oczywiście sprawę, że istnieją jednostki zaliczające się do obu grup.
Podsumowując - za wady tekstu lub tłumaczenia odpowiedzialny jest autor takowego... ale to redakcja jest odpowiedzialna za to, że taki tekst publikuje.
Re: ... polska język trudna język ?
W sumie będzie to miało niewielki związek z "polska język", ale co tam
Stawki za teksty są jakie są, za rysunki też. Uważam, że narzekanie na niskie stawki jest trochę nie na miejscu. Wiadomo jakie są. Jak komu pasuje pisać za grosze albo za darmo to niech pisze i nie narzeka. A jak nie pasuje to niech nie pisze i nie zawraca... wiecie czego.
Inną kwestią jest terminowość zapłaty. Ale cóż - w Polsce taki zwyczaj. Każdy kto prowadzi działalność gospodarczą i jest zmuszony do rozliczeń po wykonaniu zlecenia wie co to terminowość zapłaty.
Wiadomo - termin płatności 30 dni a jak pieniądze wpłyną 60 dni po terminie to trzeba się cieszyć, że tak szybko. To jest już karygodne. ( zawsze mnie w takiej sytuacji zastanawia jak by się czuł człowiek który tak opóźnia płatność, jakby mu pensje wstrzymali na 3 miesiące. A to byłby lament i straszenie sądem pracy czy czymś takim )
Ale jeszcze boli mnie coś innego. Ja rozumiem, że brak odpowiedzi jest jakąś odpowiedzią i oznacza "mamy cie w dupie, idź kury szczać prowadzać a nie teksty pisać" czy coś takiego, ale można chyba odpisać choćby jednym zdaniem co się myśli na temat otrzymanego tekstu. Nawet jeśli jest to niezbyt pochlebne zdanie i wiadomo, że się tego gó**a nie opublikuje.
Stawki za teksty są jakie są, za rysunki też. Uważam, że narzekanie na niskie stawki jest trochę nie na miejscu. Wiadomo jakie są. Jak komu pasuje pisać za grosze albo za darmo to niech pisze i nie narzeka. A jak nie pasuje to niech nie pisze i nie zawraca... wiecie czego.
Inną kwestią jest terminowość zapłaty. Ale cóż - w Polsce taki zwyczaj. Każdy kto prowadzi działalność gospodarczą i jest zmuszony do rozliczeń po wykonaniu zlecenia wie co to terminowość zapłaty.
Wiadomo - termin płatności 30 dni a jak pieniądze wpłyną 60 dni po terminie to trzeba się cieszyć, że tak szybko. To jest już karygodne. ( zawsze mnie w takiej sytuacji zastanawia jak by się czuł człowiek który tak opóźnia płatność, jakby mu pensje wstrzymali na 3 miesiące. A to byłby lament i straszenie sądem pracy czy czymś takim )
Ale jeszcze boli mnie coś innego. Ja rozumiem, że brak odpowiedzi jest jakąś odpowiedzią i oznacza "mamy cie w dupie, idź kury szczać prowadzać a nie teksty pisać" czy coś takiego, ale można chyba odpisać choćby jednym zdaniem co się myśli na temat otrzymanego tekstu. Nawet jeśli jest to niezbyt pochlebne zdanie i wiadomo, że się tego gó**a nie opublikuje.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: ... polska język trudna język ?
Trochę panowie mieszacie.
Korekta, to jedno. I tu zdecydowanie powinien być to fachowiec.
Redakcja językowa, to drugie.
Redakcja merytoryczna, to trzecie.
Brak jednego z tych ogniw skutkuje tym, co widzimy na co dzień. A często kończy się katastrofą.
BTW Nie ma tekstu, którego nie da się skrócić.
Korekta, to jedno. I tu zdecydowanie powinien być to fachowiec.
Redakcja językowa, to drugie.
Redakcja merytoryczna, to trzecie.
Brak jednego z tych ogniw skutkuje tym, co widzimy na co dzień. A często kończy się katastrofą.
BTW Nie ma tekstu, którego nie da się skrócić.
Re: ... polska język trudna język ?
Nie mieszamy, tylko posługujemy się językiem potocznym .
Dzięki za doprecyzowanie. Tak, chodzi właśnie o te trzy etapy w jednym. Chyba mało prawdopodobne by znaleźć jednego człowieka do poprawienia tego wszystkiego. Dlatego w wielu przypadkach autor korzysta z prawa do przeprowadzenie nadzoru autorskiego. Gdy pisze się za darmochę lub za grosze to dużo łatwiej na tym polu próbować stawiać warunki, czyli tekst idzie do druku dopiero po autoryzacji. Efekt jest taki, że autor biorąc do reki gazetę czyta swój tekst. Wszak to on firmuje go swoim nazwiskiem.
Pamiętać też należy, że pisma wojennomorskie to nie są wydawnicze molochy.
Ogólnie artykuły można podzielić chyba na dwie grupy (znaczy podziałów jest kilka, ale skupię się na tym jednym):
- artykuły pisane z własnej inicjatywy;
- artykuły pisane na zamówienie.
Tę drugą grupę można jeszcze podzielić na podgrupy tzn. tematyka zamówionego artykułu pokrywa się z głównym nurtem zainteresowań lub nie pokrywa się.
Nie muszę chyba tłumaczyć, z której grupy wychodzą potencjalnie najbardziej dopracowane (merytorycznie) artykuły.
Dzięki za doprecyzowanie. Tak, chodzi właśnie o te trzy etapy w jednym. Chyba mało prawdopodobne by znaleźć jednego człowieka do poprawienia tego wszystkiego. Dlatego w wielu przypadkach autor korzysta z prawa do przeprowadzenie nadzoru autorskiego. Gdy pisze się za darmochę lub za grosze to dużo łatwiej na tym polu próbować stawiać warunki, czyli tekst idzie do druku dopiero po autoryzacji. Efekt jest taki, że autor biorąc do reki gazetę czyta swój tekst. Wszak to on firmuje go swoim nazwiskiem.
Pamiętać też należy, że pisma wojennomorskie to nie są wydawnicze molochy.
Ogólnie artykuły można podzielić chyba na dwie grupy (znaczy podziałów jest kilka, ale skupię się na tym jednym):
- artykuły pisane z własnej inicjatywy;
- artykuły pisane na zamówienie.
Tę drugą grupę można jeszcze podzielić na podgrupy tzn. tematyka zamówionego artykułu pokrywa się z głównym nurtem zainteresowań lub nie pokrywa się.
Nie muszę chyba tłumaczyć, z której grupy wychodzą potencjalnie najbardziej dopracowane (merytorycznie) artykuły.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Re: ... polska język trudna język ?
Hmm..pothkan pisze: sporządzenie takowego rysunku/planu zajmuje wprawdzie porównywalny okres czasu, co pisanie artykułu... ale w tym drugim wypadku samo pisanie to tylko zwieńczenie dzieła. Więcej czasu trzeba poświęcić na zebranie materiałów oraz ich "przetrawienie", wreszcie tzw. pracę umysłową... No ale właśnie, czy trzeba?
Pozwolę sobie wyrazić zdanie odrębne - dobre plany to TEŻ jest TYLKO zwieńczenie dzieła.
Modelarz przypomina tu trochę detektywna.
Ma do wykorzystania pewną liczbę zdjęć (różnie datowanych albo i nie datowanych w ogóle) i informacje o przebiegu służby okrętu (z naciskiem na remonty i modernizacje).
Zdjęcia albo pokazują całą sylwetkę okrętu z daleka (brak szczegółów) albo wybrany fragment z bliska(najczęściej nie taki, jaki by się chciało oglądać).
Niektórych fragmentów okrętu nie uświadczysz na żadnym zdjęciu i trzeba posługiwać się wiedzą, wyobraźnią i zdrowym rozsądkiem.
Niektóre zdjęcia datowane na inny okres można częściowo wykorzystać - o ile wiadomo co się nie zmieniło.
Niektóre zdjęcia są w ogóle niedatowane - trzeba szukać punktu zaczepienia w tle ujęcia albo w sylwetce okrętu.
Rekonstrukcja Rodney'a zajęła mi prawie trzy lata. A i tak miałem łatwo, bo istnieją monografie tego okrętu czyli nieomal wszystko miałem pod ręką.
A mimo to - najlepsze wówczas dostępne plany zmodyfikowałem w ponad 50%.
Wbrew pozorom - planików w których zgadza się tylko liczba kominów jest też sporo, a co gorsza trafiają się w mocno branżowych wydawnictwach jak np Modelarstwo Okrętowe.
Na szczęście nie istnieje tu bariera językowa - jak w przypadku słowa pisanego - więc wydawcy zmuszeni są wsłuchiwać się w vox populi, bo konkurencją mogą być plany wydane nawet przez Chińczyków
BTW
Nadzór autorski to chyba absolutne minimum.
Wydając cokolwiek i gdziekolwiek, czy to za pieniądze czy dla sławy - stawia się na szali swoją reputację.
Bywa, że "sława" zdobyta i ugruntowana nawet w sieci, potrafi się zamienić na brzęczącą monetę - coraz częściej w podpisach do artykułów oprócz nazwiska pojawia się internetowy nick.
I nie gra tu roli, czy artykuł powstaje z własnej inicjatywy czy jest pisany na zamówienie.
Profesjonalista NIGDY nie zejdzie poniżej pewnego poziomu jakości.
W konsekwencji gdy widzę w księgarni pozycję sygnowaną nazwiskiem niektórych forumowiczów - rozglądam się za gotówką nie za recenzją
Pozdrowionka
ZzB
Re: ... polska język trudna język ?
Ja bym tego tak nie nazwałZzB pisze:Nadzór autorski to chyba absolutne minimum.
Moim (i moich znacznie bardziej doświadczonych kolegów) zdaniem to raczej autorzy wymagają nadzoru
A poważnie...
Faktem jest, że to czwarte. Po redakcji - szczególnie językowej - autor musi zaakceptować zmiany. A już na pewno wtedy, gdy pojawiają się cięcia w tekście i i ewentualne przeredagowanie dużych partii tekstu łącznie z przerzucaniem ich w inne miejsce.
Zakładając, że redaktor wie co robi, autor gdy się nie godzi na zmiany (bo nie!), to publikować nie musi. Przynajmniej nie u tego redaktora
Tu akurat pożądana jest współpraca obu stron.
Tak zupełnie na marginesie. Mój szef - redaktor wybitny - mówi autorom:
1. Nie nudź.
2. Nie pisz wszystkiego, co wiesz.
To są warunki wstępne do napisania dobrego tekstu.
Re: ... polska język trudna język ?
I widzisz, zataczamy krąg. Tak, autorzy - choćby dokładni - z reguły nie mają jakiegoś specjalnego przygotowania językowego. Być może część z nich jechała na trójach z języka ojczystego, więc potrzebne jest im wsparcie tj. nie ktoś, kto będzie krytykował, a pomagał. Można też powiedzieć, że niech się nie biorą za pisanie skoro nie wychodzi im to, tyle że tą drogą autorów szybko zabraknie.Tzaw1 pisze:Ja bym tego tak nie nazwałZzB pisze:Nadzór autorski to chyba absolutne minimum.
Moim (i moich znacznie bardziej doświadczonych kolegów) zdaniem to raczej autorzy wymagają nadzoru
A co do nadzoru autorskiego to ja dokładnie tak bym to nazwał . Mam nadzieję, że dobrze to odczytuję.
Dura lex, sed lex.Art.60 Nadzór autorski
1. Korzystający z utworu jest obowiązany umożliwić twórcy przed rozpowszechnieniem utworu przeprowadzenie nadzoru autorskiego. [...]
2. Jeżeli twórca nie przeprowadzi nadzoru autorskiego w odpowiednim terminie, uważa się, że wyraził zgodę na rozpowszechnianie utworu.
[...]
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Re: ... polska język trudna język ?
Toteż autor dostaje do akceptacji tekst przed rozpowszechnieniem.Marmik pisze:Dura lex, sed lex.
Ale publikować nie musi