Potencjalne myśliwce 1938-1939, decyzja 1935-1936
- SmokEustachy
- Posty: 4497
- Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
- Lokalizacja: Oxenfurt
- Kontakt:
Ponieważ na mnie ciąży znaczna część odpowiedzialności za ową kosiarkę dodaję: tak, to jest przenośnia i to słuszna. Bo w prorównaniu z GR 1000 koni Foka 500 koni była właśnie malutka jak motorek od kosiarki i robiła wzzziuuu na wysokich obrotach. GR nie był zaś malutki, tylko porządny.
Ostatnio zmieniony 2008-05-14, 14:24 przez SmokEustachy, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie Kseno - nie o oceny chodziło - ale o fakty. Zwróciłem Ci uwagę, ze Rumuni potrafili coś więcej niż montować samoloty - konstruowali je przecież oraz seryjnie produkowali (nawiasem mówiąc - ale to oczywista oczywistość - nie tylko w IAR). I że potrafili wytwarzać także w metalowej technologii - bo skoro wykonali 120 metalowych płatowców, to chyba potrafili?Ksenofont pisze:Zwróciłeś mi - dość niegrzeczną - uwagę, że niesprawiedliwie oceniłem Rumunię:
Podobnie zanegowałem Twoją jawnie nieprawdziwą wypowiedź o Hiszpanii jako "technologicznej pustyni". Także i tu miast merytorycznej odpowiedzi doczekałem się sofizmatów.
Jeśli przywołany wyzej mój wtręt uznałeś za niegrzeczny (a - mówiąc prawdę - mogłeś!), to oczywiście kolej na moje przeprosiny. Mogę jedynie dodać tytułem częściowego choćby usprawiedliwienia, że użyte sformułowania i wykrzykniki były wynikiem zbulwersowania treścią Twojej wypowiedzi - i w żadnym stopniu nie miały mieć charakteru ataku ad personam.
Wiesz przy tym dobrze, iz także w Czechosłowaji i w Jugosławii poziom lotniczej wytwórczości wzniósł się znacznie powyżej sugerowanej przez Ciebie "montowni".Ksenofont pisze:Czechosłowacja, Jugosławia, Rumunia w naszej lidze?
Bo potrafili montować samoloty z drewna i płótna?
Przy czym rozważani jako przykład wyżej Rumuni wytwarzanie w technologii mieszanej (bo nie tylko drewno i płotno były tu w użytku) wybrali w pełni świadomie - bardziej z przyczyn finansowych niż czysto technicznych (technologię mieli opanowaną). I dlatego np. zamiast metalowego Karasia wzięli na warsztat IAR-37.
Tu zas mijasz się z prawdą - rozmyślnie i po raz kolejny.Ksenofont pisze: A swoje... wystąpienie... uzasadniłeś jedynie tym, że w Braszowie mieli ładne sprawdziany.
???? Raczysz żartować, prawda? [moim zdaniem - żart raczej kiepski]Ksenofont pisze:Sformułuj jakąś myśl, pochwal się znajomością faktów, podziel się wiedzą (którą niewątpliwie posiadasz), weź przekład z innych - podyskutuj.
Witam!
Określenie "silniczek od kosiarki" jest epitetem - precyzyjnym określeniem słowa "silnik".
Jest też deprecjacją tegoż silnika, ponieważ nie był to "silniczek od kosiarki" tylko - jeśli już - "pochodna silnika sportowego" (co też jest epitetem, ale niewartościującym).
Jeśli chciałbyś przenośni, to połącz dwa obco znaczeniowo słowa, aby uzyskać nowe znaczenie:
Możesz na przykład nazwać Wilka (ze względu na silniki i uzbrojenie) "uskrzydlonym motocyklem z polewaczką" - i to też będzie metafora.
Albo - "latającym krążownikiem."
Przyjrzyj się, ile jest kwestii lotniczych w Twoich postach, a ile tam rozgrywek... językowych.
A teraz przyjrzyj się moim postom - pomimo, że nie stronię od... zabaw słownych - jest tam trochę więcej o kwestiach merytorycznych.
A nie wynika to nie z tego, że wiem więcej od Ciebie.
Bo nie wiem.
Jeśli naprawdę uważasz, że lotnicza rumuńska myśl techniczna i produkcyjna dorównywała polskiej - a więc chcesz zaprzeczyć mojej tezie - to napisz.
Jeśli tak nie uważasz - to daj spokój.
Bo gdy DeeS użył epitetu deprecjonującego polski przemysł lotniczy - to było dla Ciebie w porządku. A gdy ja użyłem hiperboli - to Cię nerwy poniosły.
Ja naprawdę - jak oceniłeś średnio, bo średnio - ale orientuje się w rumuńskim przemyśle lotniczym. Ja się naprawdę zgadzam, że moja - zawierająca się w kilku słowach opinia o Rumunach jest nieco przesadzona.
Ale postaraj się napisać równie lakoniczną opinię o rumuńskim przemyśle lotniczym: Rumunia w naszej lidze? Bo potrafili montować samoloty z drewna i płótna?
Taką na dziesięć słów.
OK? Możemy zakończyć dyskusję o Rumunach?
I ja naprawdę chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej o nich: O konkurencji, jaką stanowił IAR-14 dla PZL.11f oraz o tym, jak polscy uchodźcy wpłynęli na ostateczny kształt IAR-80.
Jeśli coś wiesz - to proszę Cię, abyś podzielił się swoją wiedzą. I nawet wolałbym, aby było to w formie artykułu, niż postu.
Pozdrawiam
Ksenofont
Przyczyny, dla których nie chcę z Tobą dyskutować wielokrotnie wyjaśniałem: http://fow.aplus.pl/forum/viewtopic.php?p=75188#75188Botras pisze:Tym słabszy, że ze strony kogoś, kto oświadczył w tym wątku, że z jednym z obecnych, ze mną akurat, dyskutować nie będzie z sobie tylko znanych przyczyn. A może nie tylko sobie...
EOTKsenofont pisze:Prowadzisz dialog balansując na granicy chamstwa.Botras pisze:Łoj, skończyły się argumenty, zaczęła się błazenada. A może jeszcze raz spróbuj mnie wystraszyć tytułem książki w języku obcym?
Nie chcę, być kojarzony z Tobą, gdy tę granicę przekroczysz.
Dyskutuj z tymi, którym jest to obojętne.
EOT
Smoku, cenię sobie Twoją praktykę słowotwórczą, ale tu chodzi o teorię literatury.SmokEustachy pisze:Ponieważ na mnie ciąży znaczna część odpowiedzialności za ową kosiarkę dodaję: tak, to ejst przenośnia i to słuszna. Bo w prorównaniu z GR 1000 koni Foka 500 koni była właśnie malutka jak motorek od kosiarki i robiła wzzziuuu na wysokich obrotach. GR nie był zaś malutki, tylko porządny.
Określenie "silniczek od kosiarki" jest epitetem - precyzyjnym określeniem słowa "silnik".
Jest też deprecjacją tegoż silnika, ponieważ nie był to "silniczek od kosiarki" tylko - jeśli już - "pochodna silnika sportowego" (co też jest epitetem, ale niewartościującym).
Jeśli chciałbyś przenośni, to połącz dwa obco znaczeniowo słowa, aby uzyskać nowe znaczenie:
Możesz na przykład nazwać Wilka (ze względu na silniki i uzbrojenie) "uskrzydlonym motocyklem z polewaczką" - i to też będzie metafora.
Albo - "latającym krążownikiem."
Niestety, nie żartuję.Woj pisze:???? Raczysz żartować, prawda? [moim zdaniem - żart raczej kiepski]Ksenofont pisze:Sformułuj jakąś myśl, pochwal się znajomością faktów, podziel się wiedzą (którą niewątpliwie posiadasz), weź przekład z innych - podyskutuj.
Przyjrzyj się, ile jest kwestii lotniczych w Twoich postach, a ile tam rozgrywek... językowych.
A teraz przyjrzyj się moim postom - pomimo, że nie stronię od... zabaw słownych - jest tam trochę więcej o kwestiach merytorycznych.
A nie wynika to nie z tego, że wiem więcej od Ciebie.
Bo nie wiem.
Woju. Faktem jest, że mój post dotyczył ocen.Woj pisze:Nie Kseno - nie o oceny chodziło - ale o fakty.
Jeśli naprawdę uważasz, że lotnicza rumuńska myśl techniczna i produkcyjna dorównywała polskiej - a więc chcesz zaprzeczyć mojej tezie - to napisz.
Jeśli tak nie uważasz - to daj spokój.
Bo gdy DeeS użył epitetu deprecjonującego polski przemysł lotniczy - to było dla Ciebie w porządku. A gdy ja użyłem hiperboli - to Cię nerwy poniosły.
Ja naprawdę - jak oceniłeś średnio, bo średnio - ale orientuje się w rumuńskim przemyśle lotniczym. Ja się naprawdę zgadzam, że moja - zawierająca się w kilku słowach opinia o Rumunach jest nieco przesadzona.
Ale postaraj się napisać równie lakoniczną opinię o rumuńskim przemyśle lotniczym: Rumunia w naszej lidze? Bo potrafili montować samoloty z drewna i płótna?
Taką na dziesięć słów.
OK? Możemy zakończyć dyskusję o Rumunach?
I ja naprawdę chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej o nich: O konkurencji, jaką stanowił IAR-14 dla PZL.11f oraz o tym, jak polscy uchodźcy wpłynęli na ostateczny kształt IAR-80.
Jeśli coś wiesz - to proszę Cię, abyś podzielił się swoją wiedzą. I nawet wolałbym, aby było to w formie artykułu, niż postu.
Pozdrawiam
Ksenofont
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Kseno - czasem rzeczywiście nazbyt jestem skory w dyskusjach z Toba do językowych harców. Ale zechciej na te dyskusje spojrzeć i od moejej strony. W twoich postach zazwyczaj 95, czy może nawet 99% treści nie budzi zwykle moich żywszych zastrzeżeń (żywszych to znaczy, ze nawet jeśli nie ze wszystkim się zgadzam, to owe niezgodności mieszczą się raczej w granicach dopuszczalnych mym zdaniem interpretacji). I przeciw tym treściom nie protestuję. Niekiedy zdarza Ci się jednak sformułować zdanie tak kontrowersyjne, ze budzi ono u mnie najżywszy sprzeciw. I to do tych jeno zdań czy fraz się odnoszę - nawet jeśli dla całości wywodu mają ono znaczenie poboczne. Stąd też pewnikiem bierze się Twoje wrażenie, że się "czepiam".Ksenofont pisze:Niestety, nie żartuję.
Przyjrzyj się, ile jest kwestii lotniczych w Twoich postach, a ile tam rozgrywek... językowych.
A teraz przyjrzyj się moim postom - pomimo, że nie stronię od... zabaw słownych - jest tam trochę więcej o kwestiach merytorycznych.
A nie wynika to nie z tego, że wiem więcej od Ciebie.
Bo nie wiem.
Powstałe w tem sposób kontrowersje przypuszczalnie dało by się szybko rozwiazać - niestety, nie jesteś z pewnością "człowiekiem kompromisu", a twój upór (wybacz - użyję ocennego kolokwializmu - ośli!) popwoduje przeciąganie się starć tyczących się moim zdaniem kwestii dość oczywistych. Skoro zaś - to znów moje zdanie - dyskurs często sprowadzasz do sofizmatów czy językowych łamańców, i ja często zmuszony jestem odejść od analizy czysto historycznych okoliczności. Ot - i tyle.
Co do kwestii zaś który z nas dysponuje obszerniejszą wiedzą, to zaiste - nie mam podstaw by o tym jakikolwiek jednoznaczny sąd formułować. Jeśli jednak zechcesz - z chęcią Ci pierwszeństwa ustąpię.
O właśnie - przykład językowej krotochwili, tak dla Ciebie charakterystycznej. DeeS "zdeprecjonował" nie polski przemysł lotniczy, a tylko jedną, niewątpliwie nieudaną konstrukcję. To Ty zechciałeś tutaj uznać, że należy zastosować zasadę pars pro toto.Ksenofont pisze:Bo gdy DeeS użył epitetu deprecjonującego polski przemysł lotniczy - to było dla Ciebie w porządku. A gdy ja użyłem hiperboli - to Cię nerwy poniosły.
Rumuński przemysł lotniczy ustępował naszemu w ogromnej większości przypadków. I to by mógł byc koniec. Już w didaskalich można by napisać, że rozwóju przemysłu lotniczego obu sojuszniczych państw przebiegał - szczególnie w latacj 30-tych - w sposób zaskakująco zbliżony. I że były działy, w których rumuńska lotnicza produkcja bynajmniej naszej znacząco (albo i w ogóle) nie ustępowała - np. wytwarzanie silników wielkiej mocy.Ksenofont pisze:Ale postaraj się napisać równie lakoniczną opinię o rumuńskim przemyśle lotniczym: Rumunia w naszej lidze? Bo potrafili montować samoloty z drewna i płótna?
Taką na dziesięć słów.
O zależnościach IAR-14/PZL.11f napisać czegokolwiek sensownego nie byłbym w stanie. To jednak nie ta sama klasa płatowców - IAR-14 mógł być (i przez czas jakiś był) konkurentem PZL-11b. O czym zresztą kiedyś już coś napisałem. I nawet w tym wątku ze dwa posty wcześniej umieściłem na ten temat wzmiankę.Ksenofont pisze:I ja naprawdę chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej o nich: O konkurencji, jaką stanowił IAR-14 dla PZL.11f
Zabawnie wygląda ten piętrowy EOT.Ksenofont pisze:Przyczyny, dla których nie chcę z Tobą dyskutować wielokrotnie wyjaśniałem: http://fow.aplus.pl/forum/viewtopic.php?p=75188#75188
EOTKsenofont pisze:Prowadzisz dialog balansując na granicy chamstwa.Botras pisze:Łoj, skończyły się argumenty, zaczęła się błazenada. A może jeszcze raz spróbuj mnie wystraszyć tytułem książki w języku obcym?
Nie chcę, być kojarzony z Tobą, gdy tę granicę przekroczysz.
Dyskutuj z tymi, którym jest to obojętne.
EOT
Jeśli przyczyną, dla której wzdragasz się przez dyskutowaniem ze mną jest to, że nie chcesz być kojarzony z prowadzeniem dialogu poza granicą chamstwa, to pragnę Cię uspokoić że to coś, czego bać się już nie musisz, bo sam, własnymi wypowiedziami się z czymś podobnym już skojarzyłeś, pod akurat moim adresem wypowiadając się tak:
, czy tak:Ksenofont pisze: Mitoko, daj spokój, MUSI pisać o rzeczach oczywistych.
Ksenofont pisze: Umiesz pisać - bo przepisałeś odpowiedni fragment. Ale czy umiesz czytać?
Jedyny więc powód, żeby nie dyskutować ze mną pozostaje Ci taki, że jednocześnie źle znosisz wytykanie błędów oraz akurat ja liczne błędy w Twoich wypowiedziach znajduję, a w odpowiedzi na to nie masz nic do powiedzenia - bo też i nie da się nic sensownego powiedzieć, poza przyznaniem do niewiedzy lub kłamstwa.
Where do they put the bait?
- dessire_62
- Posty: 2031
- Rejestracja: 2007-12-31, 16:30
- Lokalizacja: Głogów Małopolski
Mam złą wiadomość ,wczoraj Losia XXI wieku zastrzelili w Warszawie,sam widziałem.Mam nadzieję ,że nie na Pradze.G.CZ. pisze:Cały ten projekt jest tak epokowy dla Polski, że w branży lotniczej jest nazywany „Łosiem XXI wieku”.
Szkoda by było X.
Może to było bliżej Borów Tucholskich?
.Analogicznie szkoda by było G.
- Darth Stalin
- Posty: 1202
- Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
- Lokalizacja: Płock
Dokładnie.Woj pisze:DeeS "zdeprecjonował" nie polski przemysł lotniczy, a tylko jedną, niewątpliwie nieudaną konstrukcję.
I to byś, Ksenofoncie, mógł bez problemu wyczytać z treści dyskusji dotyczcej polskiego lotnictwa myśliwskiego, jaka toczyła się także z oim skromnym udziałem na DWŚ, czego odpryskiem jest m.in. słynne już określenie Foki mianem "silniczka od kosiarki".
A moje stanowisko wobec polskiego przedwojennego przemysłu lotniczego jest takie:
niewykorzystany i zmarnowany potencjał, a jednocześnie silenie się na wyważanie otwartych drzwi.
Jak to zauwazył G. Cz., były dziedziny, w których byliśmy światowym liderem. jednocześnei zbyt często staraliśmy się robić wszystko samodzielnie nie mając po temu odpowiedniego zaplecza - finansowego, materiałowego i ludzkiego. Zrobienie Foki zlecono ludziom, któzy mimo najlepszych chęci nie za bardzo mogli poradzić sobie z tym zadaniem z braku umiejętności i odpowiedniej wiedzy. I do tego na tym silniku oparto przyszłość całęgo lotnictwa myśliwskiego, które w naszej sytuacji strategicznej miało kluczowe znaczenie. Potem kontynowano ciąg błędów wybierając dla Lamparta kolejny silnik, którego jeszcze nie było. Do tego w przypadku tak Foki, jak i GR-14M wybrano silniko, których zastosowanie w seryjnych maszynach w czasie, na jaki planowano wprowadzenie do służby Wilka i Lamparta, stawiałoby te samoloty na pozycji z góry przegranej w każdym starciu powietrznym z myśliwcami krajów ościennych tego samego okresu.
Do tego jeszcze wrażano zupełnie niepotrzebne projekty, dodatkowo absorbujące zbyt skromne siły np. działów technicznych/kreslarskich (projekt Wicher, tudzież ciągnięcie kompletnie bezużytecznego Żubra) - rysunki wciśnietego LOT-owi na siłę Wichra zajęły kreślarnię PZL na bodaj pół roku, a sam projekt kosztował coś koło 4 miliony złociszy wywalonych w sumie w błoto, bo samolot okazał się klapą.
Ale wracając do silników, bo to one były kluczowe:
Ja bym słowa złego nie powiedział na polski przemysł lotniczy, tudzież na Głównego zarządzającego de facto całym naszym lotnictwem i przemysłem lotniczym, czyli Rayskim, gdyby:
1. w 1934 roku, zlecając opracowanie nowoczesnego półskorupowego dolnopłata myśliwskiego z chowanym podwoziem nie wybrał opcji napędu "silnikiem podzielonym" dającym z dwóch jednostek mocy uzyskiwanej przez jeden silnik dużej mocy, zresztą już wtedy dostępny, tylko po prostu zlecił - jak reszta świata! - samolot jednosilnikowy;
2. do napędu tegoż samolotu wybrał zastosowanie silnka już dostępnego i zakup jego licencji, co w sposób oczywisty dawałoby nam możliwośc użycia GR-14K, z perspektywą GR-14N;
3. zamiast zlecania skonstruowania Foki, która miała być technologicznym cudem, zlecił po prostu najpierw wdrożenie nowej licencji, a potem jej stopniowe dopracowywanie i rozwijanie - wzorme chociażby Sowietów, którzy tutaj wykazali się znacznie większą przenikliwością, zdając sobie sprawę z własnych, ograniczonych mimo wszystko, umiejętności i braku doświadczenia;
Jakby nam starczyło inżynierów, to można by im dać ew. wolną rękę i niechby sobie samodzielnie dłubali, szukali nowych koncepcji, rozwiązań - może coś by z tego wyszło, albo udąłoby się uniknąc pewnych pułapek technicznych - ale nie robić z projektu o bardzo wysokim stopniu ryzyka podstawowego programu lotniczego państwa!
Gdyby spełniono te 3 warunki, to w roku ~1937 mielibyśmy w służbie liniowej myśliwca o parametrach IMHO analogicznych do MS.406, uzbrojonego może nawet w 2 działka i 2-4 kaemy, a w roku 1939 można by mieć jego ewolucyjnego następcę w postaci analoga Hawka 75, z uzbrojeniem np. 2 działka i 4 kaemy i w przyszłości perspektywą np. 4 działek => za takie coś pocałowałbym Rayskiego w rękę, jakby ze 200 maszyn obu typów było w linii w 1939 roku.
Do tego zupełnie dla mnie niezrozumiałe przejęcie P&L, a potem ich w sumie niewykorzystanie - a mogli robić dla MDLot porządne samoloty torpedowe, czy nawet, gdyby wdrożyć słynną "sklejkę Konopackich" także cos w rodzaju Mewy, jeno nie w duralu, ale mieszanej.
Albo, co mi chodzi po głowie od dawna, analoga naszego duralowego myśliwca tyle że w technologii "ławoczkinowskiej" - sklejkowa półskorupa z dwoma działkami w kadłubie - mało?
Ba, można by pokombinować z czymś w rodzaju Suma, ale w technologii mieszanej, za to z chowanym podwoziem - i mieć maszynę analogiczną do Su-2, zdolną zarówno do bombardowania, jak i prowadzenia rozpoznania, zamiast robienia Mewy.
Zauważ, że w dziedzinie surowcowej było u nas podobnie jak u Sowietów - aluminium było towarem jeszcze bardziej strategicznym, bo chyba całośc musieliśmy importować.
Sowieci zdawali sobie sprawę z tego, ze w przypadku wojny nie starczy im aluminium na wszystko, dlatego w pełni świadomie postawili na myśliwce (i nie tylko; szturmowiec pola walki czyli "pancerne dziecko Iliuszyna" też był w znacznej mierze drewniany...) wykorzystujace jak najwięcej materiałów niedeficytowych, czyli właśnie drewno i stal. Dlatego m.in. mogli tych samolotów natłuc aż tyle, co pozwoliło im na uzupełnianie horrendalnych strat.
Zauważ, ze w 1944-45 roku Niemcy, znajdujący się surowcowo w sytuacji katastrofalnych braków, także postawili na surowce niedeficytowe - it choćby He-162 Salamander, docelowo masowy tani myśliwiec - coś z połowa konstrukcji to drewno; jeszcze więcej drewna miał Natter 0- totalnie rozpaczliwa konstrukcja; czy pomysły silników strumieniowych opalanych węglem...
Dlatego powtarzam: inne zarządzanie naszym przemysłęm lotniczym oznaczałoby, że zamiast pakowac się w skrajne ryzykanctwo idziemy wzorem innych i dopracowujemy się całkiem porządnych konstrukcji w rozsądnych terminach, nie będąc zmuszonymi latać na maszynach gorszych o jedną czy nawet dwie generacje od maszyn najgroźniejszych potencjalnych wrogów...
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Botras
Nie wierzę, abyś nie widział, z kim masz do czynienia. Patrz na to wszystko spokojnie i zauważ, jaki gigantyczny, chociaż osobliwy, kapitał powstał w tym wątku FOW. Kapitał w postaci ochrony rynku czytelniczego, zaoszczędzonych pieniędzy czytelników i weryfikacji przynajmniej jednego autora tasiemcowych pastiszów z zakresu „historii” i „lotnictwa”. Nikt przy zdrowych zmysłach i z szacunkiem dla samego siebie nie sięgnie po jakąkolwiek „publicystykę” burleskowej postaci, z jaką niepotrzebnie usiłujesz dyskutować i publikacje te pozostaną w miejscach dystrybucji.
Patrz na to spokojnie, bo to Ty reprezentujesz tu wiedzę, chłód i rozsądek, a nie agregat pianotwórczy, z którym zderzyłeś się na skrzyżowaniu i do którego jeszcze wypowiadasz ostatnie kwestie. Niepotrzebnie. Zauważ, co się dzieje w tym wątku forum – dziesiątki postów o niczym, dziesiątki przepychanek słownych o nic, dziesiątki aktów samouwielbienia dla swojego pseudointelektu, pseudoerudycji, pseudoelokwencji, tego pseudowersalu z akcentami staropolszczyzny. Czego tylko w tym wszystkim brak? Brak, lotnictwa, historii, nauki i na koniec wstydu, ale to już nikogo chyba nie dziwi po obserwacji agregatu pianotwórczego, z którym się zderzyłeś.
Dostrzeż ten olbrzymi kapitał, bo jest to olbrzymi kapitał wiedzy dla wszystkich tych, którzy co miesiąc zastanawiają się nad tym, które polskie czasopismo lotniczo-wojskowo-historyczne kupić i z jakimi autorami wewnątrz. Jeden z nich wprost kapitalnie zweryfikował się negatywnie sam choćby w tym wątku FOW. Dostrzeż ten olbrzymi kapitał, bo jest to olbrzymi kapitał dla wszystkich tych, którzy zobaczą jakąkolwiek „lotniczą” publikację osobnika z tego wątku FOW. Padło w tym wątku takie zdanie - „kto miał sobie wyrobić zdanie, już sobie wyrobił”. I to jest właśnie ten największy kapitał tego wątku. Kapitał oznaczający, że nikt, kto ceni swój czas i pieniądze, nie będzie sobie zawracał głowy nawet spojrzeniem na „lotniczą” twórczość osobnika, z którym niepotrzebnie dyskutujesz.
Pamiętaj Botras – historyk polskiego lotnictwa międzywojennego jest w Polsce tylko jeden i nikt nie dorasta mu do pięt. Za tym historykiem jest przepaść, jak sto Wielkich Kanionów Kolorado i dopiero za tą przepaścią powoli zaczyna wyrastać w Polsce drugi historyk naszego lotnictwa międzywojennego, który – z tego, co widać – może ma kiedyś szansę otrzeć się o poziom pierwszego z wymienionych, bo ma do tego predyspozycje intelektualne, a przede wszystkim ma tę pokorę, jaką musi mieć historyk zajmujący się tematyką, do której uczelnia go nie przygotowała nawet w najmniejszym stopniu. Ale jak się ma poukładane w głowie, to się właśnie ma strach przed kompromitacją, a po cichu dba się o samorozwój i uzupełnia się tę wiedzę, jakiej żadne studia historyczne nie dają i nigdy nie dadzą. Taka postać w Polsce powoli wyrasta i na pewno nie jest to tutejszy wrzaskliwy agregat pianotwórczy onanizujący się własnymi oracjami pustosłowia i z narcyzmem zakładający sobie poświęcone wątki FOW.
Botras – wobec Papkinów tego forum wypowiadaj zawsze tylko jedno słowo. Karciane słowo „sprawdzam!”. Robisz to już zresztą całkiem mądrze. Tego pianobijcę, który Cię tu obraża, a rzekomo zna się na rumuńskim przemyśle lotniczym międzywojnia zapytaj o coś językiem lotnictwa, a nie piany z tej papkinady. I z miejsca wybije godzina prawdy o tym, z kim masz do czynienia i z jakim pustosłowiem wraz z papugowaniem sformułowań, których pianobijca nawet nie rozumie, ale są one dla niego ładne do kreacji jego wizerunku. Niech pianobijca po raz pierwszy przemówi językiem lotnictwa, a nie językiem świecenia blaskiem odbitym od innych ludzi i od jakichś opracowań będących entym opracowaniem z entych opracowań, a czego i tak pianobijca nie rozumie.
A zapytaj tego pianotwórczego „historyka”, skoro tak się „zna” na rumuńskim międzywojennym przemyśle lotniczym, czy ma chociaż najzieleńsze pojęcie na temat tego, czy Rumunia używała do budowy płatowców drewna zwykłego, czy ulepszonego, bo może rumuńskie płatowce drewniane były na tyle dobre, że porównywalne z metalowymi, gdyż jest to możliwe? Niech pianobijca poda Ci różnicę w wytrzymałości na rozrywanie lotniczej sosny zwykłej i ulepszonej i niech odpowie, czego Rumunia używała? I całą bezdenną nicość tego „historyka” będziesz miał na widelcu. Zapytaj go, czy ma blade pojęcie, którego z trzech rodzajów sklejek lotniczych używała Rumunia i który rodzaj jest najlepszy, bo może Rumunia używała tego najlepszego, co tutejszy „znawca” musi przecież wiedzieć, skoro dla niego samolot drewniany jest „be”? Zapytaj, czy ta groteskowa postać wie, skąd Rumunia brała sklejkę lotniczą, bo może używała najlepszej lotniczej sklejki ówczesnego świata – z konkretnego państwa – i może to była tak doskonała sklejka, że płatowce z niej wykonane spokojnie mogłyby latać do dziś? A zapytaj to chodzące pustosłowie na koniec o to, czy zdaje sobie sprawę, jaka jest różnica (a może jej w ogóle nie ma, bo on to przecież musi wiedzieć), między stosunkiem wytrzymałości do ciężaru właściwego dla sosny i dla stali, a następnie dla sosny i dla duraluminium?
A wtedy mój drogi Botras wybije godzina prawdy dla potencjalnych, nieopatrznych i nieszczęsnych czytelników czegokolwiek wychodzącego spod klawiatury tego nieodpowiedzialnego za słowa pseudohistoryka, ale również godzina prawdy dla Ciebie, czy warto tracić czas na wymianę jakichkolwiek zdań z postaciami kabaretowymi. Olbrzymim kapitałem finansowym tego wątku FOW niewątpliwie pozostaje to, że na widok jakiejkolwiek publikacji na temat „lotnictwa” Twojego interlokutora nikt przy zdrowych zmysłach nawet nie ubrudzi się cieniem farby drukarskiej, aby to w ogóle brać w dłonie.
Pozdrawiam
G. Cz.
Nie wierzę, abyś nie widział, z kim masz do czynienia. Patrz na to wszystko spokojnie i zauważ, jaki gigantyczny, chociaż osobliwy, kapitał powstał w tym wątku FOW. Kapitał w postaci ochrony rynku czytelniczego, zaoszczędzonych pieniędzy czytelników i weryfikacji przynajmniej jednego autora tasiemcowych pastiszów z zakresu „historii” i „lotnictwa”. Nikt przy zdrowych zmysłach i z szacunkiem dla samego siebie nie sięgnie po jakąkolwiek „publicystykę” burleskowej postaci, z jaką niepotrzebnie usiłujesz dyskutować i publikacje te pozostaną w miejscach dystrybucji.
Patrz na to spokojnie, bo to Ty reprezentujesz tu wiedzę, chłód i rozsądek, a nie agregat pianotwórczy, z którym zderzyłeś się na skrzyżowaniu i do którego jeszcze wypowiadasz ostatnie kwestie. Niepotrzebnie. Zauważ, co się dzieje w tym wątku forum – dziesiątki postów o niczym, dziesiątki przepychanek słownych o nic, dziesiątki aktów samouwielbienia dla swojego pseudointelektu, pseudoerudycji, pseudoelokwencji, tego pseudowersalu z akcentami staropolszczyzny. Czego tylko w tym wszystkim brak? Brak, lotnictwa, historii, nauki i na koniec wstydu, ale to już nikogo chyba nie dziwi po obserwacji agregatu pianotwórczego, z którym się zderzyłeś.
Dostrzeż ten olbrzymi kapitał, bo jest to olbrzymi kapitał wiedzy dla wszystkich tych, którzy co miesiąc zastanawiają się nad tym, które polskie czasopismo lotniczo-wojskowo-historyczne kupić i z jakimi autorami wewnątrz. Jeden z nich wprost kapitalnie zweryfikował się negatywnie sam choćby w tym wątku FOW. Dostrzeż ten olbrzymi kapitał, bo jest to olbrzymi kapitał dla wszystkich tych, którzy zobaczą jakąkolwiek „lotniczą” publikację osobnika z tego wątku FOW. Padło w tym wątku takie zdanie - „kto miał sobie wyrobić zdanie, już sobie wyrobił”. I to jest właśnie ten największy kapitał tego wątku. Kapitał oznaczający, że nikt, kto ceni swój czas i pieniądze, nie będzie sobie zawracał głowy nawet spojrzeniem na „lotniczą” twórczość osobnika, z którym niepotrzebnie dyskutujesz.
Pamiętaj Botras – historyk polskiego lotnictwa międzywojennego jest w Polsce tylko jeden i nikt nie dorasta mu do pięt. Za tym historykiem jest przepaść, jak sto Wielkich Kanionów Kolorado i dopiero za tą przepaścią powoli zaczyna wyrastać w Polsce drugi historyk naszego lotnictwa międzywojennego, który – z tego, co widać – może ma kiedyś szansę otrzeć się o poziom pierwszego z wymienionych, bo ma do tego predyspozycje intelektualne, a przede wszystkim ma tę pokorę, jaką musi mieć historyk zajmujący się tematyką, do której uczelnia go nie przygotowała nawet w najmniejszym stopniu. Ale jak się ma poukładane w głowie, to się właśnie ma strach przed kompromitacją, a po cichu dba się o samorozwój i uzupełnia się tę wiedzę, jakiej żadne studia historyczne nie dają i nigdy nie dadzą. Taka postać w Polsce powoli wyrasta i na pewno nie jest to tutejszy wrzaskliwy agregat pianotwórczy onanizujący się własnymi oracjami pustosłowia i z narcyzmem zakładający sobie poświęcone wątki FOW.
Botras – wobec Papkinów tego forum wypowiadaj zawsze tylko jedno słowo. Karciane słowo „sprawdzam!”. Robisz to już zresztą całkiem mądrze. Tego pianobijcę, który Cię tu obraża, a rzekomo zna się na rumuńskim przemyśle lotniczym międzywojnia zapytaj o coś językiem lotnictwa, a nie piany z tej papkinady. I z miejsca wybije godzina prawdy o tym, z kim masz do czynienia i z jakim pustosłowiem wraz z papugowaniem sformułowań, których pianobijca nawet nie rozumie, ale są one dla niego ładne do kreacji jego wizerunku. Niech pianobijca po raz pierwszy przemówi językiem lotnictwa, a nie językiem świecenia blaskiem odbitym od innych ludzi i od jakichś opracowań będących entym opracowaniem z entych opracowań, a czego i tak pianobijca nie rozumie.
Zobacz teraz Botras, jaka jest wartość polskiego dyplomu z historii, bo jest on jak prawo jazdy kupione na bazarze. Dla polskiego „historyka” miernikiem czegokolwiek w lotnictwie jest fakt, czy ktoś produkował samoloty z metalu, czy z drewna. W takim razie, wg takich pseudohistoryków, Mosquito reprezentuje epokę Blériota, a taki twardziel, jak N2T-1, wytrzymujący najbardziej brutalną akrobację i takież lądowania, a przy tym latający do dziś, reprezentuje może epokę Spada XIII. Oba państwa były dumne z tych drewnianych samolotów całkowicie dorównujących samolotom metalowym, a N2T-1, gdyby go gruntownie przerobić na myśliwiec, spokojnie ze swoim drewnianym płatowcem mógłby walczyć na froncie. Ale polski pseudohistoryk twierdzi, że drewno coś oznacza w historii techniki lotniczej, czyli tak jakby degraduje, mimo że Rosjanie wygrali tym drewnem wojnę. W takim razie, wg takich pseudohistoryków, serie Teksanów z dodatkiem drewna cofnęły je do czasów pierwszych Farmanów, mimo że te Teksany latają do dziś z dopuszczeniem do wyższej akrobacji.agregat pianotwórczy pisze:Rumuni potrafili montować samoloty z drewna i płótna, a na polskiej licencji budowali P.24. W latach trzydziestych nie grali w naszej lidze.
A zapytaj tego pianotwórczego „historyka”, skoro tak się „zna” na rumuńskim międzywojennym przemyśle lotniczym, czy ma chociaż najzieleńsze pojęcie na temat tego, czy Rumunia używała do budowy płatowców drewna zwykłego, czy ulepszonego, bo może rumuńskie płatowce drewniane były na tyle dobre, że porównywalne z metalowymi, gdyż jest to możliwe? Niech pianobijca poda Ci różnicę w wytrzymałości na rozrywanie lotniczej sosny zwykłej i ulepszonej i niech odpowie, czego Rumunia używała? I całą bezdenną nicość tego „historyka” będziesz miał na widelcu. Zapytaj go, czy ma blade pojęcie, którego z trzech rodzajów sklejek lotniczych używała Rumunia i który rodzaj jest najlepszy, bo może Rumunia używała tego najlepszego, co tutejszy „znawca” musi przecież wiedzieć, skoro dla niego samolot drewniany jest „be”? Zapytaj, czy ta groteskowa postać wie, skąd Rumunia brała sklejkę lotniczą, bo może używała najlepszej lotniczej sklejki ówczesnego świata – z konkretnego państwa – i może to była tak doskonała sklejka, że płatowce z niej wykonane spokojnie mogłyby latać do dziś? A zapytaj to chodzące pustosłowie na koniec o to, czy zdaje sobie sprawę, jaka jest różnica (a może jej w ogóle nie ma, bo on to przecież musi wiedzieć), między stosunkiem wytrzymałości do ciężaru właściwego dla sosny i dla stali, a następnie dla sosny i dla duraluminium?
A wtedy mój drogi Botras wybije godzina prawdy dla potencjalnych, nieopatrznych i nieszczęsnych czytelników czegokolwiek wychodzącego spod klawiatury tego nieodpowiedzialnego za słowa pseudohistoryka, ale również godzina prawdy dla Ciebie, czy warto tracić czas na wymianę jakichkolwiek zdań z postaciami kabaretowymi. Olbrzymim kapitałem finansowym tego wątku FOW niewątpliwie pozostaje to, że na widok jakiejkolwiek publikacji na temat „lotnictwa” Twojego interlokutora nikt przy zdrowych zmysłach nawet nie ubrudzi się cieniem farby drukarskiej, aby to w ogóle brać w dłonie.
Pozdrawiam
G. Cz.
Panie Grzegorzu my faktycznie się chyba nie rozumiemy. Moim zdaniem postem powyżej sięgnął już pan dna. O ile wcześniej zdarzało się Panu pisać choć odrobinę na temat, to ostatni post w 100% jest już wyłącznie atakiem personalnym. Po co i w jakim celu? - pojęcie nie mam, ale wydaje mi się, że nie ma dłużej sensu żeby się Pan męczył i denerwował na naszym forum.
Drogi AdministratorzeMiKo pisze:Z Pana punktu widzenia możliwe, że tak to wyglada.
Nie istnieje żaden mój punkt widzenia, bo tutejsza dyskusja jest jak fizyka, a z fizyką się nie dyskutuje. To jest prosta dyskusja zero-jedynkowa. Albo się wie, o czym się mówi, albo się bredzi. Proszę zauważyć, że prawie wszyscy dyskutanci tego wątku nie wymądrzają się przy zerowej wiedzy własnej w poruszonym temacie. Osoba, której wiedza jest zerowa, ma najwięcej do powiedzenia, a przy tym wrzeszczy ta osoba „mam doktorat z historii!”. To, że jest to żałosne, jest prywatną sprawą tej osoby, ale forum jest także od tego, aby ostrzegać przed ludźmi, którzy nic nie mają do powiedzenia, za to pod pozorami „naukowości” wtłaczają ludziom do głowy absurd.
Osoba jest postawiona przed prostymi lotniczymi pytaniami, skoro to lotniczy wątek, i ma na nie teraz odpowiedzieć, aby wszyscy zobaczyli kompetencje osoby do zajmowania się omawianym tematem. Pan usiluje czynić zarzuty ze stylu wypowiedzi, więc informuję, że nie sposób zachować powagi przy tym, jak ta osoba się zachowuje i co wypisuje.
-
- Posty: 1254
- Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
- Lokalizacja: Sopot
Potencjalne myśliwce 1938-39, decyzja 1935-36
Panie Grzegorzu !
FOW jest naszą wspólną przestrzenią wypowiedzi i dlatego w imieniu kilku innych uczestników proszę Pana o zaprzestanie obrażania innego Kolegi -zupełnie nas nie interesuje Pański konflikt z p.Pawłowskim. Osobiście z podziwem obserwuję jednak jak p.Pawłowski (którego nie znam ani którego zainteresowań nie podzielam) unika jakichkolwiek personalnych ataków na Pana i nie odnosi się do argumentów "ad personam", na których zbudowane są Pańskie posty. Niech Pan mi wierzy, za mniejsze rzeczy straszono tu sądami.
Bycie ekspertem w danej dziedzinie jest zwykle pochodną wiedzy, do zostania autorytetem potrzeba do niej dodać klasy. Czego serdecznie Panu życzę.
FOW jest naszą wspólną przestrzenią wypowiedzi i dlatego w imieniu kilku innych uczestników proszę Pana o zaprzestanie obrażania innego Kolegi -zupełnie nas nie interesuje Pański konflikt z p.Pawłowskim. Osobiście z podziwem obserwuję jednak jak p.Pawłowski (którego nie znam ani którego zainteresowań nie podzielam) unika jakichkolwiek personalnych ataków na Pana i nie odnosi się do argumentów "ad personam", na których zbudowane są Pańskie posty. Niech Pan mi wierzy, za mniejsze rzeczy straszono tu sądami.
Bycie ekspertem w danej dziedzinie jest zwykle pochodną wiedzy, do zostania autorytetem potrzeba do niej dodać klasy. Czego serdecznie Panu życzę.