Instytut Nautologiczny - propozycja utworzenia

Dokumenty, książki, artykuły prasowe, internetowe, ikonografia, filmy...

Moderatorzy: crolick, Marmik

Andrzej J.
Posty: 1094
Rejestracja: 2004-01-06, 02:19
Lokalizacja: Gdańsk

Instytut Nautologiczny - propozycja utworzenia

Post autor: Andrzej J. »

Świadomie otwieram temat
Ponieważ to się tak ładnie wszystko rozwija - 330 ludzi , z tego wielu bardzo czynnych, i ponad 35 tys. postów - my chyba jakiś niezależny instytut nautologiczny porządnego badania statków, żeglugi, okrętów, wojen morskich, stoczni, armatorów, ludzi morza i żaglowców z lat 1700-2000 założymy...
Coś na kształt instytutu Tamma w Hamburgu
Sympozja juz robimy.


Podpowiedział mi to Marwaj - dziękuję
Pozdrowienia
Andrzej Jaskuła
Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: fdt »

Czyli co? Jednak jakaś sformalizowana struktura? Zarząd, statut, księgowość, pieniądze? Jaką formę prawną przewidujesz?

Formalizacja ma liczne zalety, ale też pociąga za sobą szereg niedogodności:

Zalety:

- Instytut może być podmiotem/inicjatorem/stroną szeregu działań wymagających udziału innych zewnętrznych podmiotów. Może występować o dofinanswoanie swej działalności i poszczególnych działań. Zdolność prawna gwarantuje poważniejsze traktowanie takich inicjatyw przez "czynniki oficjalne", biznes itp.
- Instytut może prowadzić niezależną działalność wydawniczą. Niezależną tzn. nie uzależnioną od wymogów komercji.

Wady:

Formalizacja powoduje powstanie całego szeregu obowiązków natury formalnej (różnych w zależności od prawnej formy organizacyjnej), te zaś wymagaja czasu i ludzi, którzy będą się tym zajmować.
Stosunkowo najmniejsze formalizmy wiążą się ze "Stowarzyszeniem zwykłym', ale tu odpadają możliwości tzw. finansowe. Znaczy to, że takie SZ nie prowadzi działalności wiążącej się z pozyskiwaniem środków finansowych, ich wydawaniem na cele statutowe i wszystkim co mogłoby powodować obowiązki sprawozdawczości finansowej i podatkowej. Jest to dobra forma "treningu" czy dana organizacja rozrusza się na tyle, żeby przejść do formy wymagającej prowadzenia całej papierkowej obudowy. W takiej "wstepnej" formie nie ma więc mowy o działalności wydawniczej, zbieraniu środkówna poszczególne akcje itp. Co wiecej takie SZ ... nie różniłoby się zbytnio od tego co jest teraz w ramach FOW...

Znając "genetyczną" niechęć wielu z nas do wszelkiej formalizacji, przewiduję raczej niezbyt wielkie zainteresowanie FOW-owiczów.

Instytut Tamma powstał chyba na bazie jednego człowieka i jego biblioteki i zbiorów... i tu paradoksalnie widzę pewną szanse dla "Instytutu Nautycznego". Siłą takiej prywatnej organizacji (zawsze i wszędzie) jest wiedza. iedza poszczególnych jej uczestników i siła jej specjalistycznego archiwum. Taki instytut można zbudować wokół dobrej biblioteki/zbioru dokumentów i materiałów. Kilka dobrych prywatnych bibliotek może stworzyć naprawdę rewelacyjne źródło wiedzy. Nie mówię tu przy tym o biblitece z kartami bibliotecznymi i wypożyczaniem książek do domu. Mówie tu o miejscu gdzie ludzie zainteresowani będą mogli zgłaszać się z zapytaniami. Właściciele książek nie muszą się z nimi rozstawać ani na chwilę. To tylko jeden z możliwych pomysłów (na szybko) na początek... Taki instytut jako non profit może zająć się też gromadzeniem danych, ktorych dziś nie gromadzi nikt (ze stoczni, portów polskich, PRO, MW itp), może zwracać się o nieodpłatne przesyłanie jakichś materiałów, publikacji, może wreszcie zwracać sie o dofinansowanie jakichś szczególnie interesujących i drogich publikacji zagranicznych itp.

Archiwum "materiałów niechcianych" - czyli rzeczy, których wyzbywają się firmy, organizacje czy administracja i które nie trafiają do Archiwów Państwowych... w ostatnich latach fura takich materiałów zmarnowała się alboposzła do prywatnych szaf i nigdy juz ich nie zobaczymy. :? Jako organizacja mamy szanse kogoś przekonać, że my się tym zajmiemy pro publico bono i ubiegać się o ich przekazanie.

Zbieranie pamiątek - np. po pociętych na żyletki okrętach PMW (oczywiście te najcenniejsze (jakies dzwony okrętowe itp) trafią do muzeum w Gdyni, ale a nuz coś ciekawego by sie trafiło?

Kolejny element to np. archiwum fotograficzne. Jedno miejsce gdzie zbierałoby się (w formie elektronicznej) fotki i skany i fotokopie dokumentów.

Tzn; pierwszy cel takiej organizacji - instytutu, to byłoby zbieractwo. Zebranie materiałów FOW-owskich do kupy i ich archiwizacja. Zbieranie materiałów fotograficznych (nawet tych z wakacji). Zbieranie szpargałów, dokumentów, roczników pism itd itp. Do tego wystarczyłaby nawet jedna wolna piwnica, jeden lub dwa pojemne dyski HDD (2x200 GB na początek), jakis program archiwalistyczny (co i u kogo jest) i organizacyjnie Stowarzyszenie Zwykłe, żeby miał kto podpisywać oficjalne listy do różnych firm i organizacji. Zbieractwo i zaraz potem reklama, znanej organizacji łatwiej zbierać materiały, prosić o dokumenty i zdjęcia z prywatnych (osobistych) kolekcji itd itp.

PS: A w kwestii reklamy,to w postaci choćby wstępnie sformalizowanej, jest trochę łatwiej szukac tzw. publicity. :wink: Dajcie mi jednego dziennikarza np. telewizji regionalnej z kamerzystą i dźwiękowcem, a o historii żeglugi, budownictwa okrętowego na terenach Polski, można zrobić niejeden ciekawy program dla "szeregowego" widza. Wiem, że nasi FOW-owcy mogliby napisac wiele ciekawych scenariuszy takich programów :lol: . W dzisiejszych czasach dobra publicity to połowa sukcesu. 8)
Gość

Post autor: Gość »

Zwracam uwagę na możliwość uzyskania statusu "organizacji pożytku publicznego" - i pożytki z tego płynące - to wymaga jednak zarejestrowania jako "pełnego" stowarzyszenia.
Taki status (charity) ma m.in. - Nautical Institute, stow. naukowe bryt. nawigatorów (umiędzynarodowione), European Maritime Heritage Congress itp.
Marek Błuś
Awatar użytkownika
jareksk
Posty: 1678
Rejestracja: 2004-01-14, 18:59
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: jareksk »

Kilka uwag człowieka nie będącego publicystą, ani historykiem. Miałem okazję zakładać stowarzyszenia i jest z tym trochę problemów "formalnych". To kwestia aktywności 2-3 osób plus doza cierpliwości.
Każda taka organizacja musi mieć sprawny zarząd (niewielki), księgowego i prawnika (vide prawa autorskie, ale i samo założenie stowarzyszenia. Tego wszystkiego nam nie brakuje.
Cel istnienia i program działania może scementować FOW na innym nieco poziomie (Europa dwóch prędkości :lol: ). Proponuję podczas rozważania projektu Andrzeja - prezkształcić post w wewnętrzną ankietę - nie tylko kto jest za, ale czy czuje się na siłach aktywnie uczestniczyć w pracy.
Fax et tuba
Marek T
Posty: 3270
Rejestracja: 2004-01-04, 20:03
Lokalizacja: Gdynia

Post autor: Marek T »

Jakakolwiek działalność formalna będzie wymagała obiegu pieniędzy.
Posiadanie zbiorów przejętych od kogokolwiek będzie wymagało miejsca na ich przechowywanie, a to wymaga pieniędzy na czynsz, itp.
Pieniądze trzeba będzie zebrać, a to z kolei będzie wymagać operacji finansowych i pracownika, któremu trzeba będzie zapłacić za wykonaną pracę. Już na te dwie rzeczy konieczne będą pieniądze, więc trzeba będzie zapewnić ich dostęp - czyli dotacje albo działalność gospodarcza.
Trzeba też pamiętać, że dpowiadanie właścicieli książek na pytania może okazać się dość pracochłonne i można się spodziewać, że autorzy odpowiedzi będą chcieli zwrotu poniesionych nakładów lub stracownego czasu.

Osobiście obawiam się formalizacji działania hobbystów - skończy się tak, jak PTN.
Może lepiej znaleźć organizację, która już ma strukturę, a która byłaby dla hobbystów przyjazna? Trudno mi teraz taką wymienić, ale może ktoś z forumowiczó coś wie ... A może kilka instytucji? W końcu nieważne, czy papier znajdzie się w tym czy innym miejscu - ważne, aby się zachował.
karolk

Post autor: karolk »

a może oddać to w ręce prywatne od razu? przecież to może być przyzwoity biznes ... :roll:
matikula

Post autor: matikula »

karolk pisze:a może oddać to w ręce prywatne od razu? przecież to może być przyzwoity biznes ... :roll:
Najlepiej twoje? :D
Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: fdt »

Nie to, że jestem z gruntu przeciwny "pełnemu" stowarzyszeniu, ale problem księgowosci i strony finansowej jest tu dość znaczną przeszkodą. Jeżeli znajdzie się księgowy, który jest gotów wziąć to jarzmo na siebie, nie ma problemu, ale to może okazać się trudniejsze niż nam się wydaje. Wiąże się to z odpowiedzialnością materialną, comiesięcznym sporządzaniem stosownych zeznań podatkowych itd itp.

Drugim problemem, który wydaje się być dość poważny, to kwestie praw do zbieranych materiałów: niby nic, ale jest to problem. Siłą rzeczy materiały na których zbudujemy "początek" instytutu, musiałby być przekazane na jego rzecz. Nie widze większych szans, żeby ci którzy maja naprawde liczące sie zbiory byli gotowi przekazać je (nawet w kopiach) na rzecz osoby prawnej, która jest zarządzana przez wybieralne gremium... Na świecie takie donacje mają w 90% miejsce po śmierci donatora... :? Na pierwszy rzut oka może sie to wydawać trywialne, ale nie na darmo Instytut xxxxxxxxxxxxxxx zwany jest instytutem Tamma. To Pan profesor (nadzwyczajny zresztą) uczynił ze swojego prywatnego archiwum godny zaczątek Instytutu. Zaozyl Instytut, przekazał mu swoje zbiory i zachował nad nim kontrolę... Po jego smierci Instytut zacznie żyć już własnym życiem, ale póki co... Taka już natura rzeczy tych Instytutów, że zaczynają się od JEDNEGO człowieka i jego zbiorów, które póki żyje może kontrolować jak swoje. Zebranie do kupy, skatalogowanie i zarządzanie zbiorm zbiorów może okazać się trudne jeżeli w ogóle możliwe... każdy z "ojców założycieli" musiałby wyrzec się do pewnego stopnia czegoś czemu poświęcił dużo czasu... już widzę te konflikty... :-( No chyba, że zaczęlibyśmy od Instytutu Jaskuły, Twardowskiego, Danielewicza Bartelskiego lub Macha.

Nie twierdzę, że są to przeszkody niweczące pomysł "stowarzyszenia zwykłego", ale dostrzegami ich wagę.

Z kwestii organizacyjnych niezależnych od spraw prawno-formalnych i jednoosobowego "Spirytusa Movensa" Instytut taki potrzebowałby osób zajmujących się na stałe (z naciskiem na "na stałe"):

- archiwum dokumentów (papier zapisany i zadrukowany, książki, roczniki czasopism),
- archiwum fotograficzne (skanowanie papieru, forma elektroniczna),
- strona WWW,
- archiwum eksponatów i pamiątek (skatalogowany magazyn)

Pytania (tak jak ja to widzę) stoją następujące:

- kto zostanie "ojcem założycielem"?
- kto podejmie się w.w. zadań archiwistycznych i WWW?

Czy są w ogóle chętni na poświęcenie rozruchowi takiego przedsięwzięcia swojego czasu?
Marek T
Posty: 3270
Rejestracja: 2004-01-04, 20:03
Lokalizacja: Gdynia

Post autor: Marek T »

fdt pisze:Pytania (tak jak ja to widzę) stoją następujące:

- kto zostanie "ojcem założycielem"?
- kto podejmie się w.w. zadań archiwistycznych i WWW?

Czy są w ogóle chętni na poświęcenie rozruchowi takiego przedsięwzięcia swojego czasu?
Jeszcze jedno: gdzie - fizycznie - zbiory zostaną złożone? Na jak długo?
Tadeusz Klimczyk
Posty: 1187
Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
Lokalizacja: Sopot

Instytut Nautologiczny - propozycja utworzenia.

Post autor: Tadeusz Klimczyk »

Propozycja słuszna, ale trudna do zrealizowania w praktyce. Wymagałaby albo dużego zaangażowania się kilku osób dla samej idei albo środków finansowych, których na pewno nie będzie (przynajmniej przez kilka pierwszych lat).

Ale po co mnożyć "byty" skoro jest w Polsce instytucja wręcz powołana do takich zadań i mająca do tego publiczne środki. Jest nią (proszę się nie śmiać) - Muzeum Morskie w Gdańsku. Po co tworzyć stowarzyszenia, skoro wystarczyłoby utworzyć w Muzeum odpowiedni Dział. Mają dużą bibliotekę, mają doświadczenie w archiwistyce i gromadzeniu danych. Gdyby tylko wymyśleć formułę współpracy Forumowiczów z danym Działem (Koło Przyjaciół MM w formie stowarzyszenia zwykłego ?). Tylko czy obecna władza w MM w jakikolwiek sposób interesuje sie historią żeglugi i okrętownictwa ?
Andrzej J.
Posty: 1094
Rejestracja: 2004-01-06, 02:19
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Andrzej J. »

Marek T. wrote
Może lepiej znaleźć organizację, która już ma strukturę, a która byłaby dla hobbystów przyjazna? Trudno mi teraz taką wymienić, ale może ktoś z forumowiczów coś wie ... A może kilka instytucji? W końcu nieważne, czy papier znajdzie się w tym czy innym miejscu - ważne, aby się zachował.

Rzeczywiscie istnieje kilka takich organizacji oraz instytucji. Ale w każdej z nich wejście jakąś zorganizowana grupą moze być przez zarząd bądź kierownictwo zrozumiane jako wrogi akt, zmieniający im od dawna wytyczony kurs.

A propos magazynowania rzeczy "przyszłych", to chyba gdzieś się coś znajdzie. To co mamy w domach to i tak tam pozostanie. Ja mysląc o Instytucie Nautologicznyn od tej strony, to przewidywałem raczej wirtualnośc biblioteki - przede wszystkim udostepnione publicznie spisy książek etc. oraz spisy zawartości bibliotek specjalistycznych- i zbiorów typu dokumentacyjnego, choć wszystkie papierowe i książkowe obiekty byłyby u właścicieli.
Nic na siłę, raczej iść w stronę realnych sukcesów - sympozja, spisy, biuletyny, artykuły, publikacje, może jakieś stopnie naukowe, i wymiana, wymiana i jeszcze raz wymiana informacji.
Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: fdt »

Kwestia CMM... Przecież to na pierwszy rzut oka widać, że taki Instytut to momentalnie zjeżył by im szczecinę... Przecież to oni (za państwowe pieniądze-co ułatwia sprawę) są obecnie jedynymi prepozytariuszami spraw historii morskiej. Mają etaty, maja dostęp (jakiś tam na pewno) do decydentów i mediów... Wojna wisi w powietrzu... Instytut typu allgemeine... to konflikt, jakiś niszowy może by jeszcze przeżyli. Jeśli chodzi o współpracę z nimi, to oni na taką propozycję pewno powiedzieli by OK, a więc co tam macie dla nas, pokażcie nam wszystko to co nazbieraliście a my sobie z tego powybieamy rzeczy nas interesujące i wam pięknie podziękujemy... Ech... a może przesadzam... :?
Tadeusz Klimczyk
Posty: 1187
Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
Lokalizacja: Sopot

Instytut Nautologiczny - propozycja utworzenia

Post autor: Tadeusz Klimczyk »

Pewnie masz rację. I w ogóle chyba to ich nie interesuje.
Andrzej J.
Posty: 1094
Rejestracja: 2004-01-06, 02:19
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Andrzej J. »

fdt pisze o instytucie typu "allgemeine'.
Taki by musiał być ten Instytut Nautologiczny, czyli Historii Żeglugi i Okrętownictwa - tj obejmujacy:
- statki technika, historia + spisy (listy)
- żeglugę
- same okręty technika, historia + spisy (listy)
- marynarki wojenne
- wojny morskie
- stocznie + ich listy
- armatorzy
- ludzie morza
- zaglowce 1700-2000
- katastrofy
- porty
- rzeczne XIX-XX w.
- fortyfikacje morskie
- technika morska (np. napedy, uzbrojenie fire control)
Teoretycznie większośc tych tematów jest reprezentowana w tzw. działach naukowych CMM. Tylko co z tego wynika?
Jednoczesnie sa to tematy jakimi zajmujemy się na forum oraz obecne w czasopismaxh morskich (MSIO, OW), seriach Jarskiego, Brzezńskiego, Malinowskiegi i Ryby.
Tylko taki allgemeine instytut wzbudzi zainteresowanie i forumowiczów, i czytelników prasy morskiej i wszelakich "niezrzeszonych" shoploverów.
Wąskotematyczny, niszowy - raczej juz nie. Bedzie 5-10 zainteresowanych i padnie. Chyba że będzie jednoosobowy jak "Strandgut" Reinhardta Schmelzkopfa z Cuxhaven, czy ceniony przez nas wszystkichi Theodor Dorgeist (Herzliche Gruesse Theo).
Ostatnio zmieniony 2005-07-31, 23:49 przez Andrzej J., łącznie zmieniany 2 razy.
Marek T
Posty: 3270
Rejestracja: 2004-01-04, 20:03
Lokalizacja: Gdynia

Post autor: Marek T »

Prócz CMM jest kilka innych instytucji, do których można by się przykleić (albo które można "zasilić" papierami), jak choćby Archiwum Państwowe i muzea lokalne. Np. Muzeum Miasta Gdyni i Muzeum Miasta Gdańska. Z pierwszym mam kontakt na bieżąco i bardzo sobie chwalę, z drugim nie miałem kontakltu od bardzo dawna, ale nie narzekałem.
Kłopot z lokalnymi instytucjami jest taki, że mogą być nietrwałe, bo ich finansowanie zależy od dobrej woli samorządu. Ale taki Instytut będzie chyba jeszcze bardziej nietrwały ... Jeszcze raz wskazuję na los PTN. Ich zbiory praktycznie legły rozproszeniu, a najcenniejsze elementy poszły do CMM.
Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: fdt »

Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale wszelkiej maści prywatne instytuty naukowe rodzą się:

1. na konkretnym materiale naukowym zebranym przez JEDNEGO pasjonata,

2. Ich głównym celem jest upowszechnienie dostępu do zebranych przez siebie materiałów szerszemu gremium podobnych pasjonatów, tak aby mogli oni przyjść w jedno miejsce i tamże znaleźć zebraną, uporządkowaną wiedzę, materiały na jakiś konkretny (wycinkowy) temat ... no i skorzystać z niej na swój sposób (a to doktoracik, magisteka, czy tż książka lub artykulik),

3. Poprzez taką działalność upowszechniającą dostęp do materiałów zyskując status instytucji pożytku publicznego (w potocznym znaczeniu), przyciągać wiedzę, ludzi i materiały, które w zwykłych warunkach ulegają rozproszeniu lub zniszczeniu. Takiej instytucji łatwiej jest skłaniać ludzi i instytucje do przekazywania jej wiedzy, dokumentów w tym celu aby przechowała ona pewne dane, informacje, pamięć itp. Taka instytucja może zbierać i dostawać bo... najpierw daje, upowszechnia i edukuje. I tylko taka kolejność daje szansę na rozwój: najpierw dajesz bo masz coś co zebrałeś sam własnym sumptem (no oczywiście musi być to coś znaczącego) a potem inni widząc twoją działalność dają ci abyś dawał...

Teraz my...

Nasze materiały i wiedza są rozproszone pomiędzy (tak naprawdę) kilka osób, w dodatku każda z tych osób prowadzi aktywną działalność publikacyjną... Siłą rzeczy, każda z tych osób pragnie mieć swoje materiały dla siebie, dzieli się mniej lub bardziej chętnie, ale z natury raczej oszczędnie (w końcu pisanie to najłatwiejsza część pracy, trudniejsze jest zbieranie materiałów).

No i w takiej sytuacji (vide pkt 3) efekt daję/dostaję/daję nie wystepuje.

Powiadasz Andrzeju J., że myślałeś o Instytucji rozproszonej, gdzie łącznikiem będą tworzone spisy (katalogi) tego co mają poszcególni "aktywiści"... To jest jak najbardziej wykonalne. Możliwe jest stworzenie Instytutu "wirtualnego" z tym, że pojawia się problem korzystania z takich rozproszonych archiwów prywatnych. Pan X z Krakowa chce pisać na temat Y. Kontaktuje się z tobą lub kimś innym z "zarządu" jak technicznie będzie mógl on skorzystac z naszego rozproszonego archiwum. Trzeba mu poświęcić czas, dać mu biurko, krzesło, zapalić lampkę, udostepnić ksero... Gdzie on to zrobi? U ciebie w domu? A może zamiast go zapraszać do domu zarwiesz parę wieczorów, pokserujesz, zeskanujesz .... czyli zrobisz za niego całą robotę i prześlesz mu gotowy wybór materiałów? Jakoś trudno mi jest sobie wyobrazić jedną czy drugą opcję. Instytut to także wyzwanie organizacyjne. Musi być lokal, i ludzie z dużą ilością wolnego czasu, którzy znajdują sens w udzielaniu innym informacji zgromadzonych własnym trudem (i w miarę rozwoju życzliwością i trudem innych). Zaryzykowałbym twierdzenie, że nawet więcej zależy tu od ludzi, czasu i organizacji niz od pieniędzy... te naprawde często znajdują się same, gdy pewne idee osiągaja określony poziom dojrzałości. Idealnym menedżerem takiego Instytutu byłbyś ty lub Marek albo Waldek.... na emeryturze. dzieci odchowane, emerytura wpływa na konto a ty zamiast nudzić się na rybach czy pieląc grządki na działce przebywasz z ludźmi ( i pomagasz im) których interesuje to co Ciebie...

Jeżeli wymyślisz jak przezwyciężyć te trudności, wszystko inne pójdzie samo. :wink:
ODPOWIEDZ