ORZEŁ. Tajemnice okrętu podwodnego
ORZEŁ. Tajemnice okrętu podwodnego
Wczoraj będąc w Pelcie natknąłem się na 'powieść historyczną' Michaela Guntona "ORZEŁ. Tajemnice okrętu podwodnego" (Bellona 2008). Zaintrygowany tytułem i mając dobre doświadczenia w tej mierze (o czym poniżej) postanowiłem zakupić ową pozycję. Liczy ona 224 strony, niestety bez ani jednej ilustracji czy zdjęcia (nie licząc okładek).
Książka w swym zamierzeniu jest przedsięwzięciem identycznym co film ORZEŁ (reż. Buczkowski) czy też książka Bogusława Sujkowskiego "Banderę podnieść", gdzie luźno opierając się na prawdziwej historii okrętów snuto własną opowieść. Film każdy zna więc tu nie będę go streszczał, natomiast powieść Sujkowskiego opisuje historię okrętu podwodnego ORP ROSOMAK (ewidentne połączenie WILKA i SOKOŁA) walczącego na Morzu Północnym i Śródziemnym podczas lat wojny. Mimo, że książka jest z 1959 roku i zawiera elementy marksizmu-leninizmu to czyta się ją łatwo, lekko i przyjemnie. Z chęcią do niej wracam czytając po raz kolejny jej rozdziały.
Jak autor sam napisał we wstępie 'chciałby podziękować Markowi Oldokowskiemu (winno być Ołdakowskiemu) za pomoc i rady w przygotowaniu tej książki' - zatem można się spodziewać, że jest to na swój sposób opis podróży ORŁA, jak ją opisywał mat Ołdakowski.
Niestety moim zdaniem autor oraz tłumacz (któremu poświęcę kilka słów potem, bo to co on wyprawia to ) absolutnie nie stanęli na wysokości zadania i książkę czyta się po prostu źle. Ja może za dużo wymagam, ale naprawdę trochę logiki by nie zaszkodziło. Przykładowo:
- wg autora przed wojną stawiały miny RYŚ i SĘP. Nie byłoby w tym nic zdrożnego gdyby kilkanaście stron później mówił o 'bliźniaczym SĘPIE'. Oczywiście ORZEŁ jest jednostką typowo torpedową
- jeden z oficerów w pierwszych rozdziałach mówi, że jego ojciec nie żyje a 70-letnia matka zamieszkała razem z nimi. W późniejszych rozdziałach opowiada o 19- i 15-letnich własnych braciach mieszkających z rodzicami (sic!)
- autor topi 14 tonowy tankowiec
- marynarze z pokładu ORŁA dostrzegli niewyraźny kształt, który jak autor pisze 'był za mały by uznać za minę'. Po chwili ów kształt został zidentyfikowany jako... kuter rybacki
- zdaniem autora bomba głębinowa spada na głębokość ~50 m przez 3 minuty
A to jest tylko tyle ile zapamiętałem z wczorajszego wieczornego czytania.
Pewną ciekawostką jest próba opisania życia prywatnego załogi ORŁA - podobnie zresztą jak to czynił Monsarrat w "Okrutnym morzu". Zatem pojawiają się oczywiście kobiety i związane z tym problemy mężczyzn na wojnie. Czyli mamy rozwód, zdradę, młodzieńca z kiłą itp itd. Tyle, że niestety widać, ze pan Gunton pisarzem miary Monsarrata nie zostanie nigdy. O ile koleje losów i problemy członków załogi COMPASS ROSE były wciągające, o tyle problemy z kobietami oficerów i załogantów ORŁA są po prostu nudne, a kolejne porcje historyjek są jakby całkowicie odcięte od rzeczywistości powieści i sprawiają wrażenie pośpiesznie streszczanych, tylko po to żeby były.
Tłumaczenie - IMO złe. Podstawowym błędem tłumacza było nadanie postaciom powieści jedynie imion, a nie nazwisk (jak wynika ze wstępu w oryginalnej wersji angielskiej występowały postacie pod 'rzeczywistymi' nazwiskami). W efekcie książka staje się absolutnie aczytelna, gdyż tekst 'Piotr spojrzał na Franciszka i przeraził się' nic nam nie mówi, gdyż w powieści występuje n Piotrów i Franciszków. W efekcie postacie się zamazują i mieszają ze sobą, nie mówiąc już o groteskowej formie kapitan Piotr czy mat Alfonsy. Do prawdziwych perełek tłumacza dorzuciłbym jeszcze oficera kontaktowego oraz wartowników na OP, nie mówiąc już o nieszczęsnej łodzi podwodnej czy też alarmie zanurzeniowym (pewnie chodziło o zanurzenie alarmowe). Przy okazji - ze zrozumiałych względów (marka ORP ORZEŁ działa jak magnes - czego jestem najlepszym dowodem) zmieniono oryginalny tytuł z "A Fight to the Death" na podany powyżej.
Reasumując - zdecydowanie ODRADZAM nie tylko zakup tej pozycji (straciłem 23 zł), ale również nie polecam czytania książki i związanej z tym straty czasu (w moim przypadku około 3,5 h).
Podczas gdy Kłapouchy wszystkim się zadręcza,
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
- pothkan
- Posty: 4479
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Re: ORZEŁ. Tajemnice okrętu podwodnego
Czego się spodziewasz... Bellona już sobie wyrobiła odpowiednią "markę", jeśli chodzi o tłumaczenia. Gros (poza nielicznymi wyjątkami) woła o pomstę do niebacrolick pisze:oraz tłumacz (któremu poświęcę kilka słów potem, bo to co on wyprawia to ) absolutnie nie stanęli na wysokości zadania
Ej nocrolick pisze:- autor topi 14 tonowy tankowiec
Bierzesz niewielki kuter, ładujesz na niego kilka beczek z benzyną... i masz 14-tonowy tankowiec!
Na podobnej zasadzie pływała zdaje się "Gazolina", choć rzecz jasna miała tych ton troszkę więcej.
- dessire_62
- Posty: 2027
- Rejestracja: 2007-12-31, 16:30
- Lokalizacja: Głogów Małopolski
Spoko Andrzej - będziesz następnym razem na wybrzeżu (bo widzę po Twojej relacji na DWS, żeśmy się mineli) to postawię Ci szereg browarów za 23 złote (wzwyż), tak że straty pengi na tę ksiązkę nawet nie odczujesz
Do kominak jak znalazł W pełnym tego słowa znaczeniu
A tak na serio to polecam Biskupskiego "ORP Orzeł zaginął" - o wiele lepsza od tego zachodniego chłamu.
Ulżę Ci przy okazji rozczarownia - miesiąc temu chwyciłem w dłonię "doskonałą, historyczną pracę", jak było napisane na okładce, traktującą o wojnie o Falklandy. Autor, obywatel Albionu, przez pół książki stara się udowodnić, że 30 maja Argentyńczykom udało się zatopić HMS Invicible a prawda o tym nie wyszła na jaw dlatego, że w pół roku (tyle owy lotniskowiec spędził po zakończeniu działań na południowym Atlantyku zanim zluzował go HMS Illustrious) nowy okręt został wybudowany w New York. Boki zrywać Autentycznie I wszystko w oparciu o jedno niewyraźne zdjęcie na którym jest/nie ma zestawu obrony bezpośredniej Phalanx
Do kominak jak znalazł W pełnym tego słowa znaczeniu
A tak na serio to polecam Biskupskiego "ORP Orzeł zaginął" - o wiele lepsza od tego zachodniego chłamu.
Ulżę Ci przy okazji rozczarownia - miesiąc temu chwyciłem w dłonię "doskonałą, historyczną pracę", jak było napisane na okładce, traktującą o wojnie o Falklandy. Autor, obywatel Albionu, przez pół książki stara się udowodnić, że 30 maja Argentyńczykom udało się zatopić HMS Invicible a prawda o tym nie wyszła na jaw dlatego, że w pół roku (tyle owy lotniskowiec spędził po zakończeniu działań na południowym Atlantyku zanim zluzował go HMS Illustrious) nowy okręt został wybudowany w New York. Boki zrywać Autentycznie I wszystko w oparciu o jedno niewyraźne zdjęcie na którym jest/nie ma zestawu obrony bezpośredniej Phalanx
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy choć nie dziś...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
- pothkan
- Posty: 4479
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
LOLWicher pisze:Ulżę Ci przy okazji rozczarownia - miesiąc temu chwyciłem w dłonię "doskonałą, historyczną pracę", jak było napisane na okładce, traktującą o wojnie o Falklandy. Autor, obywatel Albionu, przez pół książki stara się udowodnić, że 30 maja Argentyńczykom udało się zatopić HMS Invicible a prawda o tym nie wyszła na jaw dlatego, że w pół roku (tyle owy lotniskowiec spędził po zakończeniu działań na południowym Atlantyku zanim zluzował go HMS Illustrious) nowy okręt został wybudowany w New York. Boki zrywać Autentycznie I wszystko w oparciu o jedno niewyraźne zdjęcie na którym jest/nie ma zestawu obrony bezpośredniej Phalanx
A jak tłumaczył dziwny fakt, że Argentyńczycy się jakoś owym sukcesem nie pochwalili?
I co miało niby go zatopić, o.p. czy lotnictwo?
Pomijam już, że w Nowym Jorku nie ma chyba stoczni zdolnej zbudować lotniskowiec. A pół roku nawet podczas II WŚ ledwie starczało na budowę korwety.
PS. Andrzej - po schronach i BAS-ach to się rozbijasz, ale na piwko z tubylcami umówić to nie ma czasu?
He Odpowiedzi na pierwsze pytanie nie znalażłem. Za to atak prowadzony był przez dwa Super Etendardy które wystrzeliły jeden, ostatni na posiadaniu AFA, pocisk Exocet a następnie lotniskowiec został zbombardowany przez dwa, z czterech towarzyszących Super Etendardom samoloty A-4 Skyhawk. Pozostałe dwa zostały zestrzelone. Najlepsze jest dopiero teraz - żeby fikcja stała się prawdą ktoś współpracujący z autorem zamieśił na serwisie Youtube.com film 3D pokazujący ten atak Oto link:
Co złego to nie ja
Co złego to nie ja
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy choć nie dziś...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
- pothkan
- Posty: 4479
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Aaa, czyli przerobiono rzeczywisty atak. Tyle że wtedy rakieta spadła do wody (najpewniej dzięki celom pozornym z Lynxa). Inna sprawa, że wcześniej nikt Etendardów nie zauważył... więc było blisko.
A Skyhawki owszem, bombardowały - ale fregatę Avenger, bez trafień.
Poguglałem trochę, i wychodzi na to że uważali i uważająInvincible za trafionego (ale nie zatopionego!)
http://www.fuerzaaerea.mil.ar/conflicto ... vales.html
Zresztą FAA akurat wcale nieźle się wykazała w czasie tej wojny: 2 niszczyciele i 2 fregaty RN "załatwiono", nie licząc okrętów pomocniczych.
A Skyhawki owszem, bombardowały - ale fregatę Avenger, bez trafień.
Poguglałem trochę, i wychodzi na to że uważali i uważająInvincible za trafionego (ale nie zatopionego!)
http://www.fuerzaaerea.mil.ar/conflicto ... vales.html
Zresztą FAA akurat wcale nieźle się wykazała w czasie tej wojny: 2 niszczyciele i 2 fregaty RN "załatwiono", nie licząc okrętów pomocniczych.
Ostatnio zmieniony 2008-07-19, 01:03 przez pothkan, łącznie zmieniany 3 razy.
Ty lepiej z p.o. małżonki ustal coby Cię do IPMS puściłaWicher pisze:Spoko Andrzej - będziesz następnym razem na wybrzeżu (bo widzę po Twojej relacji na DWS, żeśmy się mineli) to postawię Ci szereg browarów za 23 złote (wzwyż), tak że straty pengi na tę ksiązkę nawet nie odczujesz
Z Żoneczką byłempothkan pisze:PS. Andrzej - po schronach i BAS-ach to się rozbijasz, ale na piwko z tubylcami umówić to nie ma czasu?
A link na youtube całkiem miodny - dzięki!
Podczas gdy Kłapouchy wszystkim się zadręcza,
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Pothkan - ja o tym doskonale wiem (choć swoją drogą jesteś pierwszy który jest przekonany, że Skyhawki atakowały HMS Avanger - do tej pory nie spotkałem się z żadną, w pełni przekonującą tezą dotyczącą ataku 30.05, kto kogo etc.) Największy jednak fun polega na tym, że owa kniga o której piszę pojawiła się bardzo niedawno na półkach w księgarniach UK jako wydanie drugie, poprawione
Argentyńczycy do tej pory są przekonani o powodzeniu tego ataku tylko, że nikt nie traktuje ich poważnie gdyż rozmawiają nie po ludzku tylko po hiszpańsku Dwa lata uczyłem się tego języka i mimo to nie mam pojęcia o czym, na przykład, ten człowiek mówi:
Myślę, że już z Japończykami po 45ym aliantom szło łatwiej niż z Argies
Co do samych ataków FAA czy AFA (rózne spotkałem skróty) to mogło być da Brytolii o wiele ciężej gdyby nie te zapalniki na bombach a raczej zbyt niski pułap ataków spowodowany chęcią uniknięcia konfrontacji z Rapierami. Gdyby wybuchło wszystko co Argies wpakowali w okręty Królowej, Albion byłby stratny nie o 4 (+2) a o conajmniej 10 jednostek.
Ale i tak UK by zwyciężyła - Argies atakowali tylko wojenne pozostawiając transportowe w spokoju. A po wyładowaniu z nich Marines z góry można było zakładać jaki będzie wynik ich konfrontacji z argentyńskim żołnierzem z poboru.
Argentyńczycy do tej pory są przekonani o powodzeniu tego ataku tylko, że nikt nie traktuje ich poważnie gdyż rozmawiają nie po ludzku tylko po hiszpańsku Dwa lata uczyłem się tego języka i mimo to nie mam pojęcia o czym, na przykład, ten człowiek mówi:
Myślę, że już z Japończykami po 45ym aliantom szło łatwiej niż z Argies
Co do samych ataków FAA czy AFA (rózne spotkałem skróty) to mogło być da Brytolii o wiele ciężej gdyby nie te zapalniki na bombach a raczej zbyt niski pułap ataków spowodowany chęcią uniknięcia konfrontacji z Rapierami. Gdyby wybuchło wszystko co Argies wpakowali w okręty Królowej, Albion byłby stratny nie o 4 (+2) a o conajmniej 10 jednostek.
Ale i tak UK by zwyciężyła - Argies atakowali tylko wojenne pozostawiając transportowe w spokoju. A po wyładowaniu z nich Marines z góry można było zakładać jaki będzie wynik ich konfrontacji z argentyńskim żołnierzem z poboru.
Spoko Andrzej, nie bój żaby, wszystko jest na dobrej drodze Soon!! Dam Ci znać zawczasucrolick pisze:Ty lepiej z p.o. małżonki ustal coby Cię do IPMS puściła
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy choć nie dziś...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
- pothkan
- Posty: 4479
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
W sumie nie badałem tematu głębiej, dokształcam się na szybko (większość dotyczy działań lotnictwa, a to mnie średnio pasjonuje).
Tylko że mamy dwie wersje:
- Argentyńczycy uważają, że Exocet trafił w Invincible - to jest możliwe (choć jakoś w to wątpię), i tej wersji dotyczy filmik
- miłośnicy "teorii spiskowej", że udało się im go zatopić (cała bajeczka z budową "zastępcy", przemalowywaniem bliźniaków itd. itp.) - no sorry...
Wersja forumowa całej zabawy, dotrwałem do 5. strony... dalej nie mam siły:
http://www.abovetopsecret.com/forum/thread166587/pg1
Tylko że mamy dwie wersje:
- Argentyńczycy uważają, że Exocet trafił w Invincible - to jest możliwe (choć jakoś w to wątpię), i tej wersji dotyczy filmik
- miłośnicy "teorii spiskowej", że udało się im go zatopić (cała bajeczka z budową "zastępcy", przemalowywaniem bliźniaków itd. itp.) - no sorry...
Wersja forumowa całej zabawy, dotrwałem do 5. strony... dalej nie mam siły:
http://www.abovetopsecret.com/forum/thread166587/pg1
Znam to forum i całą dyskusję. Jest słaba. Jednak znalazłem tam parę linków, które są naprawdę ciekawe. Warto przeczytać i zastanowić się co faktycznie wydarzyło się 30.05.82 na południowym Atlantyku.
http://malvinense.com.ar/invincible.html
http://malvinense.com.ar/notasdeguerra.html
Ale o tym podyskutujmy na Współczesnośći a nie tu
http://malvinense.com.ar/invincible.html
http://malvinense.com.ar/notasdeguerra.html
Ale o tym podyskutujmy na Współczesnośći a nie tu
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy choć nie dziś...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Ostatnio sobie porządkowałem posiadaną makulaturę i trafiłem własnie i na tę pozycję ( tego samego autora znalazła się jeszcze " Na kursie-Bismarck" ) - i skoro juz o tym wspomniano to może się ktoś pokusić o krótką notkę o tej pozycji.Wicher pisze:A tak na serio to polecam Biskupskiego "ORP Orzeł zaginął" - o wiele lepsza od tego zachodniego chłamu.
Pozdrawiam
Orysiak " Futrzaty" Wojtuś
Orysiak " Futrzaty" Wojtuś