Liczebność załogi na okrętach wojennych XVIII/XIX w.

Okręty Wojenne do 1905 roku

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2231
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Liczebność załogi na okrętach wojennych XVIII/XIX w.

Post autor: de Villars »

W tym temacie chciałbym poruszyć kwestię, w jaki sposób ustalano liczbę załogi na żaglowych okrętach wojennych (oczywiście nominalną, bo z faktyczną to jak wiadomo różnie bywało)? Domyślam się że metody były różne, w zależności od czasu i państwa, jednak jakieś cechy wspólne musiały występować – podobne żaglowce niezależnie od kraju, w sytuacji braku jakiegokolwiek mechanicznego napędu, potrzebowały mniej więcej podobnej ilości ludzi do obsługi, a z drugiej strony nie dało się upychać w ograniczonej przecież kubaturze nieskończenie wielu ludzi.. Zapewne stosowano jakieś przeliczniki, uzależniające liczebność załogi od wielkości jednostki lub liczebności czy wagomiaru artylerii? Zdaję sobie sprawę, że tak nakreślona tematyka wykracza poza ramy krótkiej wypowiedzi na forum, dlatego proponuję może na początek zawęzić rozważania do Royal Navy w okolicach przełomu XVIII i XIX w.
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Krzysztof Gerlach
Posty: 4482
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Liczebność załogi zależała oczywiście od wielkości okrętu, a zarazem od liczby dział, ponieważ w czasach rozwiniętych żaglowców wojennych te dwa parametry szły ze sobą niemal zawsze w parze. Ponieważ w danym okresie i danej marynarce wszystkie liniowce jednej klasy były do siebie bardzo podobne (nieliczne wyjątki tylko potwierdzają tę regułę), więc po prostu ustalano (zarządzano) wielkość regulaminowej załogi dla każdej klasy, np. 100-działowców, 80-działowców, 74-działowców itd., bez względu na typ i indywidualne cechy okrętów. Najczęściej zresztą były to dwie liczby – jedna na czas pokoju (rzecz jasna mniejsza, oszczędnościowa) i druga na wypadek wojny.
Proces powstawania liczby bazowej był dość złożony i niestały. Przede wszystkim każda klasa miała (w danym momencie historycznym) ściśle sprecyzowane regulaminowe uzbrojenie, a każde opisane w nim działo regulaminową obsadę, opartą na doświadczeniu. Wnętrze żaglowców było za małe dla pomieszczenia wszystkich, których otrzymano by w przez dodanie cząstkowych iloczynów (liczba dział danego wagomiaru x liczebność obsady), więc zakładano, że wystarczy połowa z nich, do walki z jednej burty. Jeśli zdarzyła się sytuacja, że trzeba było strzelać z obu burt (w rzeczywistości znacznie rzadsza niż w powieściach lub filmach, aczkolwiek znowu nie całkiem wyjątkowa), to obsady przy działach „dublowano”, tzn. dzielono na pół (dziś to słowo ma akurat odwrotne znaczenie, ale to już nie moja wina). W efekcie owa połówka też musiała być tak dobierana, by zapewnić zupełnie sprawną – tyle że wolniejszą – obsługę armaty. Ponieważ przez setki lat postęp w mechanizacji tych czynności był znikomy, możliwości ludzkie również się nie zmieniały, dysponowano w tym zakresie ogromnym doświadczeniem. Do tak otrzymanej liczby podstawowej należało dodać oficerów (poglądy ilu ich powinno być, w proporcji do marynarzy, ulegały jednak ewolucji), stałych członków załogi nie zatrudnianych ani przy takielunku, ani działach (cieśli, żaglomistrzów, zbrojmistrzów, intendenta itd., z ich licznymi pomocnikami), niezbędną ekipę do obsługi minimum żagli zachowywanych podczas bitwy, „zapas” na straty w walce i ewentualnie jakieś ogony.
Jednak poza obsadą dział nic z powyższego nie było „święte” i niezmienne. Wyszkoleni, doświadczeni marynarze łatwiej i szybciej wykonywali te same czynności niż rekruci, więc potrzeba ich było mniej. Im gorzej wyćwiczona załoga, tym więcej musiała liczyć członków. Marynarki nastawiające się na częstsze korzystanie z abordażu też ustalały wysokie limity. Te floty, które miały mało okrętów, a względnie dużo ludzi, mogły pozwolić sobie na liczne załogi – i odwrotnie, jak ktoś miał pełno żaglowców i kłopoty z zaciągiem, obniżał stan osobowy jednostek.
Bywały tego skrajne przykłady: ten sam okręt angielski miał w 1660 r. 160 ludzi załogi, w 1666 r. – 200, a 1670 r. – 180 (regulaminowo).
Oczywiście każda zmiana regulaminowego uzbrojenia wiązała się też ze zmianą oficjalnej liczebności załogi. Szansa na ustalenie jakiegoś ścisłego wzoru, pasującego do wszystkich czasów i wszystkich flot żaglowych jest dokładnie żadna, ale pewne proporcje można sobie wyliczać – jest jasne, że skoro hiszpański okręt „Principe de Asturias” miał pod Trafalgarem na pokładzie 1113 ludzi, to nie był 16-działowym brygiem.
Propozycja ograniczenia się do marynarki brytyjskiej na przełomie XVIII i XIX w. jest bardzo dobra, ponieważ można pokazać, jak szybkim ulegało to zmianom (aczkolwiek niewielkim wartościowo) nawet w tej samej flocie. Podam regulaminowe liczebności załóg dla każdej klasy na początku 1793 r., 16.04.1794 oraz w 1807 r. Dla oszczędności czasu i miejsca zrobię to w układzie czwórkowym: na pierwszym miejscu klasa okrętu określona liczbą dział, na drugim załoga w 1793, na trzecim załoga w 1794, na czwartym załoga w 1807.
100 – 841-828-837; 98 – 743-731-738; 80 – 724-713-719; 74 – 644-636-640; 74 małe – 594-586-590; 64 – 494-485-491; 50 – 345-338-343; 44 – 297-291-294; 38 – 277-271-284; 36 – 257-251-264; 32 – 257-241-254; 32 małe – 217-212-215; 28 – 198-193-195; 24 – 158-152-155; 20 – 138-132-135; 18 – 124-120-121.
Im dalej w XIX wiek, tym silniejsze zróżnicowanie okrętów w klasach (zwłaszcza po szerokim wprowadzeniu karonad w charakterze artylerii głównej na niektórych małych jednostkach), co zmuszało czasem Urząd Marynarki do ustalania liczebności załogi dla poszczególnych typów, a nie całych klas.
Można też prześledzić, kto składał się na załogę, np. dla 18-działowego slupa o budowie fregaty, uzbrojonego w 18 dział 6-funtowych i 8 karonad 12-funtowych. Sześciofuntówka wymagała obsady 5 ludzi, a karonada 12-funtowa zaledwie dwóch, co oznacza 106 ludzi do obsługi dział, a zatem na jedną burtę 54. Do tego dochodzą małpki prochowe, przynajmniej po sztuce na działo, więc jeszcze 13. Niezbędną kadrę oficerską dla okrętu tej wielkości oceniano na 5 osób, podoficerską na 38 osób (większość z tego to pomocnicy różnych podoficerów, więc w praktyce starsi marynarze). Razem 54 + 13 + 5 + 38 = 110 osób. Po dodaniu minimalnej załogi manewrowej i zapasu dostajemy 121 członków regulaminowej załogi.
Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2231
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: de Villars »

Dziękuję bardzo za wyjaśnienia.
Mam jeszcze kilka kwestii, które mnie nurtują.
Przede wszystkim, ile wynosiły regulaminowe obsady dział i karonad poszczególnych wagomiarów?
Jak liczną kadrę oficerską i podoficerską, oraz ilość załogi manewrowej (do obsługi żagli) przewidywano dla poszczególnych klas okrętów?
O ile w miarę czytelny jest już dla mnie sposób ustalania liczebności załogi żaglowców od slupa „w górę”, o tyle zagadką jest dla mnie kwestia jednostek mniejszych bądź specyficznych (np. moździerzowców). Czy tutaj liczebność załóg też określały regulaminy, a jeśli tak to jakie były zasady jej ustalania?
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Krzysztof Gerlach
Posty: 4482
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Regulaminowe obsady dział i karonad.
Każda marynarka miała inne działa (nie tylko o innym wagomiarze, ale też o różnych masach) i inne doświadczenia. Dla floty brytyjskiej i amerykańskiej można jednak przyjąć bardzo wygodny wskaźnik orientacyjny (oczywiście mówię tu o przełomie XVIII/XIX wieku, a nie o początkach wieku XVII). Mianowicie wypraktykowano, że potrzeba jednego człowieka na każde 500 funtów masy armaty długiej i jednego na każde 450 funtów masy karonady. Stąd dla najbardziej typowych egzemplarzy dział w marynarce brytyjskiej w roku 1800 wypadałoby (na pierwszym miejscu wagomiar dział w funtach, na drugim wynik dzielenia, na trzecim obsada regulaminowa): 42-14 do 15-15; 32-12-12; 24-11-11; 18-8 do 9-9; 12-6 do 8-7; 9-6 do 7-6; 6-5-5. To samo dla karonad: 68-9-9; 42-5 do 6-6; 32-4 do 5-5; 24-3 do 4-4; 18-2 do 3-3; 12-2-2.

Liczebność kadry oficerskiej i podoficerskiej zmieniała się, w zależności od „podaży” z jednej strony (ilu ich było w danym momencie i ile okrętów mieli obsadzić), a od finansów marynarki (ile było pieniędzy na sumaryczny żołd o stawce uregulowanej ustawami) z drugiej strony. Oczywiście zależało to przede wszystkim od wielkości i siły ognia samego okrętu. Dla roku 1807 w Royal Navy odpowiednie wartości wynosiły (na pierwszym miejscu nominalna liczba dział określająca klasę, na drugim liczba oficerów, na trzecim liczba podoficerów): 100-15-139; 98-15-132; 80-14-130; 80 mały-14-115; 74-13-107; 74 mały-12-105; 64-12-97; 50-10-79; 44-9-68; 38-9-63; 36-9-62; 32-9-59; 32 małe-9-57; 28-8-53; 24-8-52; 20-8-51; slupy-5 do 6-35 do 38; brandery-5 do 6-18 do 24; kanonierki-2-9 do 10; kutry-1 do 3-13; moździerzowce-6-27; szkunery-1 do 4-4 do 17.

Liczebność niezbędnej załogi manewrowej zależała od stanu wyszkolenia kadry, z której ją rekrutowano (czyli wyłapywano siłą) oraz doświadczenia oficerów, więc żadne trwałe wartości nie były publikowane.

Liczba załogi jednostek bardzo małych lub specyficznych TAKŻE była ustalana regulaminowo. Posługiwano się logiką. Wiedziano, ile osób jest potrzebnych do obsługi jednego moździerza danego kalibru. Wiedziano ilu będzie musiało obsługiwać mniejsze działka. Wiedziano, jaka powierzchnia żagli i jaka długość wszystkich drzewc jest przewidziana dla danej kategorii, a to z kolei mówiło, ilu potrzeba marynarzy, by nimi sprawnie manewrować. Z podstawowej liczby załogi wynikało regulaminowo, czy trzeba dodać jeszcze jakieś ogony (intendent, kapelan, nauczyciel), czy nie. Z zadań wypełnianych normalnie przez jednostkę danej klasy orientowano się, jaka kadra oficerska i podoficerska będzie niezbędna. Czasem się mylono – kiedyś ustalono, że na małych brygach wystarczy jeden oficer (dowódca), ale praktyka pokazała, że ponieważ jest wtedy równocześnie jedyną na pokładzie osobą znającą się na nawigacji, nie powinien nigdy kłaść się spać przy gorszej pogodzie; po paru katastrofach spowodowanych przemęczeniem dowódcy, skorygowano tę wartość.

Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2231
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: de Villars »

Dziękuję bardzo za informacje!
Liczebność niezbędnej załogi manewrowej zależała od stanu wyszkolenia kadry, z której ją rekrutowano (czyli wyłapywano siłą) oraz doświadczenia oficerów, więc żadne trwałe wartości nie były publikowane.
Pomyślałem sobie, że skoro były ustalone regulaminowe liczby załogi okrętów poszczególnych rang, to droga odjęcia od nich obsady typowej dla okrętu danej rangi artylerii, liczby oficerów i podoficerów można by dojść do przybliżonej regulaminowej liczebności załogi manewrowej? (przybliżonej, bo w grę wchodzą jeszcze te "ogony").

Mam jeszcze dwa pytania jakie mi się nasunęły:
co to są "małpki prochowe" - czy chodzi o członków załogi trudniących się dostarczaniem prochu z prochowni do obsługi działa i czy ich liczbę też określano regulaminami czy byli to po prostu marynarze załogi manewrowej oddelegowani do tego zadania?
Czy mógłbym prosić o podanie jakie były regulaminowe obsady moździerzy wagomiarów używanych w Royal Navy na przełomie XVIII i XIX w.?
Z góry dziękuję :-)
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Krzysztof Gerlach
Posty: 4482
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Małpkami prochowymi nazywano chłopców okrętowych specjalnie zatrudnianych podczas bitwy do noszenia z prochowni prochu do dział. Byli za młodzi i za słabi, by wchodzić (przynajmniej na poważnie, w tak krytycznych chwilach) w skład załogi manewrowej. Ich potrzebną liczbę ustalano prosto – po jednym na armatę (z jednej burty).

Obsady moździerzy używanych w Royal Navy na przełomie XVIII i XIX w. są trudne do zdefiniowania, ze względu na skomplikowany charakter organizacyjny tej broni. Do 1804 bezpośrednią obsługę zapewniali żołnierze Królewskiej Artylerii, nie podlegający marynarce. Typowy moździerzowiec brytyjski z tego okresu miał jeden moździerz 13-calowy i jeden 10-calowy. Artyleria delegowała na okręty różne grupy ludzi, zazwyczaj około 20 do 25 na jednostkę, którym normalna załoga z marynarki przydzielała do pomocy grupę podoficerów i marynarzy, zwykle 4 do 5 podoficerów oraz 15-20 marynarzy. Wśród artylerzystów lądowych byli nie tylko ci, co bezpośrednio celowali, ładowali i odpalali, ale także zbrojmistrze, kowale, cieśle, czyli fachowcy od konserwacji i naprawy. Zapotrzebowanie na nich ustalała Królewska Artyleria, a nie Marynarka.

Krzysztof Gerlach
ODPOWIEDZ