Właśnie otrzymałem z Kagero i jestem w trakcie przeglądania.
Pierwsze moje uwagi i wnioski są takie:
1/. Książka jest identycznie wydana co "Japońskie pancerniki tom I" tegoż autora. Format A-4, twarde okładki, kredowy papier. I chwatit!
2/. Z założenia Autora jest to album zdjęciowy, którego pomysł rodził się kilkanaście lat.Szkoda,że przez tyle czasu nie udało się wypracować jasnej koncepcji takiego albumu. Ja mam następujące zastrzeżenia:
- Podobnie jak w przywołanej wcześniejszej pozycji znowu jest bałagan. Floty starano się uszeregować chyba alfabetycznie (?) bo:
Argentyna, Brazylia, Chile, Grecja, Hiszpania, Japonia a tu nagle FRANCJA(!) i Niemcy. Ale to pikuś, bo podobnie uszeregowano kolejne pancerniki w poszczególnych flotach
Nie wiem czemu miało to służyć? Odróżnieniu na siłę od innych publikacji tego typu? Lekka paranoja.
- Notki o okrętach w miarę przyzwoite, ale ponownie bez korekty (przykład pierwszy z brzegu: cyt.:"Kolejnymi bitwami, w których brał udział były: bitwa pod Santa Cruz oraz pierwsza i druga morska nocna bitwa pod Guadalcanalem" - ponieważ dotyczy to Haruny to pozwolę sobie na podwójny wytrzeszcz )
Inny kwiatek to określanie bitwy w cieśninie Surigao mianem "potyczki".
No,no... jeśli to była potyczka to np. bitwa jutlandzka to chyba pandemonium ( bo nie znajduję lepszego akreślenia)

- Wracając do koncepcji albumu. Dlaczego nie skorzystano z możliwości poziomego ustawienia formatu A-4 (tak jak zrobił to Fukui albo muzeum w Kure wydając swoje albumy tego typu?). Przecież okręty są bardziej długie niż wysokie. W rezultacie dobre zdjęcia burtowe okrętów rozciągnięte na dwie strony bardzo dużo tracą (chociażby poprzez przemieszczenia na skutek "spinania" książki w całość.

- Zamieszczone tabele z danymi na końcu książki dotyczą generalnie okresów tuż po wprowadzeniu poszczególnych okrętów do służby, natomiast brak jest danych po kolejnych przebudowach, jakkolwiek w notkach jest o nich mowa. Wolałbym "all or nothing"
Ale teraz pozytywy same:
1/. Zdjęcia lepszej jakości niż w "Pancernikach japońskich" - niektóre naprawdę rzadkie. Duże brawa!!!
2/. Wreszcie wiemy jaką naprawdę nazwę miał dotychczasowy Minas Gerais. Otóż - Minas Geraes i jest to udowodnione zdjęciem. Nie potrzeba żadnych translacji jak w przypadku nazwisk z wątku niedaleko stąd
Podsumowując uważam, że to dobrze wydane pieniądze, niemniej oglądać należy mając pod ręką otwartą do czytania o każdym okręcie raczej inną pozycję
Pozdrawiam
Robert