Ale czy Polaków w angielskiej wersji podajesz w polskim brzmieniu, czy również transkrypcji z cyrylicy?
Przy transkrypcji na język polski powinno z grubsza wyjść to samo. Powiem jak napiszę, bo teraz "na gorąco" odpowiedzieć jest dość trudno.
A co do Teresy Orłowskiej, vel Teresa Orlowski ...
Nasunęła mi się taka myśl, że gdyby jej wysłać paczkę na nazwisko Orłowska a poszła by ją odebrać z dowodem tożsamości na nazwisko Orlowski, to mogliby jej przesyłki na poczcie nie wydać... (chyba, że uwzględniając zdjęcie - bez podtekstów ). To mógłby być (w tym przypadku) jakiś test...
Jefe, ale właśnie chodzi mi o to, że tu mamy inny problem - w rosyjskim stosuje się inny alfabet. Jeśli hipotetycznie przyjmując, ty byś kiedyś przyjął obywatelstwo np. Niemiec, Francji, Rumunii (itd. można wymieniać inne kraje stosujące alfabet łaciński), to w dokumentach będziesz się podpisywał tak samo, "Stefan ...ski" (oczywiście, gdybyś miał w nazwisku bądź imieniu litery typu ś, ł, ż - to tylko by usunięto diakrytyki). Może najwyżej by zmieniono imię na lokalne brzmienie. Ale w Rosji w dokumentach już byłbyś jako "Стефан ...ски", bo tam obowiązuje inny alfabet.
I tutaj mamy problem - Niemcy Bałtyccy u siebie ("w domu") mogli się podpisywać po niemiecku, gdyż w prowincjach bałtyckich był to drugi język urzędowy, ale w wojsku carskim oczywiście obowiązywał tylko rosyjski. Rosyjski stosuje inny alfabet, więc musieli dostosować swoje nazwiska do cyrylicy. Nie mieli takiego wyboru jak np. Polacy w służbie austro-węgierskiej, którzy mogli zachować nazwiska w niezmienionej postaci (i przeważnie tak czynili), jedynie imiona dostosowując do "języka komendy" (np. Stanislaus Szeptycki).
Podobnie przymus istnieje w przypadku Teresy Orlowski - będąc obywatelką niemiecką, nie może przyjąć polskiej żeńskiej końcówki "-ska".
A co z cudzoziemcami na rosyjskiej służbie? Np. Jones-Жонес, de Ribas-Дерибас... Jaką formę zastosować w literaturze polskiej czy angielskiej?
Problemy tego typu, o który wspomina Potkhan należy wyjaśniać podając np. we wstępie jakie kryterium przyjęto i jakie odstępstwa od niego zastosowano. Jeżeli tego się nie robi to należy oczekiwać, że wybrane zagadnienie potraktowano identycznie (tu angielska transkrypcja polskich nazwisk z cyrylicy).
Podam prosty przykład z tytułów monografii polskich okrętów:
Kontrtorpedowce "Wicher" i "Burza"
Niszczyciele "Grom" i "Błyskawica"
Bez wyjaśnienia dlaczego to nazwano tak, a tamto inaczej, będzie to niekonsekwencja wydawnictwa.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Pothkan,
Nie ma różnicy, że inny alfabet. We francuskim, czy niemieckim istnieje też inny alfabet. Jeżeli zdecydujesz sie podawać transkrypcję łacińską dla nazwisk rosyjskich to jest OK, ale nie spolszczaj, nie zmieniaj, gdyż pod takim nazwiskiem żył w owych czasach i figurował w dokumentach.
Tutaj chodzi o rzetelność historyka, a nie poprawność ortograficzną.
Kaszubi, którzy przyjechali do Kanady w latach 40 –ych XIX w. mają nazwiska w zmienone w zależności, czy urzędnik w Montrealu był pochodzenia angielskiego, czy francuskiego. Ich pisownia została potwornie zniekształcona. I tak dzisiaj Chapeske to oryginalnie Czapski, Yakabuski to Jakubowski itd. Ich potomkowie posługują się tymi nazwiskami, choć nam przybyłym z Polski włosy na głowie stają ze zdumienia.
Kolega Amerykanin ma nazwisko Zwanzig. Na moje pytanie skąd ma takie dziwne nazwisko, to odpowiedział, że jego ojciec lub dziadek jak przyjechal i stał w kolejce na Ellis Island na pytanie o nazwisko przez ucrzędnika podaj swój numer w kolejce po niemiecku, gdyż tylko taki język znał, i tak otrzymał nowe nazwisko.
Jefe
A ja wam powiem jedną rzecz…. Jeden z nas wydał całkiem fajną i mądrze napisaną książkę po angielsku. Ta recenzja od której się zaczęło jest w sumie pozytywna. Ale jak to zwykle bywa zawsze można przyczepić się do jakiegoś detalu, który autor widzi inaczej niż kilku znawców tematu. Sugerowałbym aby te wątki o pisowni nazwisk rosyjskich zwyczajnie wydzielić jako osobny wątek. Moim zdaniem to książka ta to wielki sukces, tym większy że napisał ją jeden z nas. I gdyby Piotr Olender był Niemcem to podejrzewam że byłby chwalony i byłby same ochy i achy… ale w naszym polskim piekiełku zawsze trzeba tego co się wyróżnia ściągnąć do poziomu całej reszty (u Gombrowicza to nazywa się chyba upupianie).
deglock pisze:do jakiegoś detalu, który autor widzi inaczej niż kilku znawców tematu. Sugerowałbym aby te wątki o pisowni nazwisk rosyjskich zwyczajnie wydzielić jako osobny wątek.
W kwestii wydzielenia wątków o pisowni nazwisk.
Szczerze mówiąc nie wiem jak to zrobić, bo w zasadzie cały wątek kręci się głównie koło tego tematu, więc po dożynkach niewiele by pozostało. Może lepiej zmienić sam temat wątku na np. "Russo-Japanese naval war 1905 (1) i dylematy transkrypcyjne"?
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Właśnie dziś wpadła mi w rączki Rosyjsko-japońska wojna morska 1904-1905 i chociaż nie jest ona nazbyt gruba, bo liczy sobie 152 strony to po pobieżnym zapoznaniu stwierdzam, że p. Olendrowi w sposób konkretny i łatwo przyswajalny dla Czytelnika udało się opisać najważniejsze wydarzenia z działań na morzu związanych z okresem port-arturskim. Wszystko to okraszone bogatym materiałem ilustracyjnym, dużą ilością tabelek z danymi oraz planami niektórych okrętów. Zdarzają się wprawdzie literówki, ale da się to przeboleć. Myślę, że to całkiem dobra pozycja dla osób, który chciałby się czegoś dowiedzieć o tej wojnie bez specjalnych zobowiązań.