Moje symulacje - sprawozdanie, fantazje, zamówienia

czyli malarstwo, literatura, muzyka, szanty i... dowcip morski

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

W sumie to już mogę to jakoś przewidzieć. Przy dobrej pogodzie ( płaskie morze ) i dużej determinacji dużej ilości niszczycieli Yamato idzie na dno. Pytanie ilu weźmie ze sobą.
Przy słabej widoczności jeszcze szybciej.
W warunkach w jakich przyszło tonąć Scharnhorstowi to albo Yamato musiałby popełnić błąd, albo mieć rozkaz przebić się za wszelką cenę. Inaczej niszczyciele nie będą w stanie do niego dojść...
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Shinano
Posty: 657
Rejestracja: 2004-03-07, 22:25

Post autor: Shinano »

Maciej3 pisze:W sumie to już mogę to jakoś przewidzieć. Przy dobrej pogodzie ( płaskie morze ) i dużej determinacji dużej ilości niszczycieli Yamato idzie na dno. Pytanie ilu weźmie ze sobą.
Przy słabej widoczności jeszcze szybciej.
W warunkach w jakich przyszło tonąć Scharnhorstowi to albo Yamato musiałby popełnić błąd, albo mieć rozkaz przebić się za wszelką cenę. Inaczej niszczyciele nie będą w stanie do niego dojść...
Chciałbym zobaczyć te niszczyciele, które podejdą do rzygającego ogniem pancernika- niezależnie czy Yamato, czy Nevada :lol:
Duże koty zjadam na przystawkę.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Chciałbym zobaczyć te niszczyciele, które podejdą do rzygającego ogniem pancernika- niezależnie czy Yamato, czy Nevada
Jak będzie ich dużo - i będą zdeterminowane to w końcu go wykończą. Prędzej czy później pancernikowi zabraknie amunicji i po sprawie.
Tyle, że nie bardzo wiem jak musieliby być zdesperowani żeby atakować w dzień w prawdziwym życiu, ale jak się steruje komputerem i utrata paru/parudziesięciu niszczycieli nie robi na graczu wrażenia, to efekt murowany :)

A tak swoją drogą to sobie teraz robię testy na moje modele. Dido po odchudzeniu nadbudówek ( nie wiem czemu, kiedyś zrobiłem mu je z 20 mm blach ) sprawdza się gdzieś do 4-5 metrowych fal. 6 metrowa go kłądzie jak się ustawić bokiem do niej. Jak dziobem czy rufą to nie ma zagrożenia dla pływalności. W sumie to pamiętam, że didosy miały kłopoty ze statecznością i dlatego służyły głównie na Morzu Śródziemnym a Arktyki unikały jak ognia ( czy może raczej lodu ;) ), więc nie jest źle. Southampton utrzymuje klasę do 8 metrów, potem ma problemy.
Pancerniki to właściwie i przy 12 metrowych falach jakoś sobie radzą, jeszcze żadnego taką nie położyłem, ale wielu nie sprawdzałem.

A torpedy to wymagają trochę prac. W sumie to można je puszczać już teraz, ale z palca bez celowania, bez okrętu strzelającego itd.
No i model uszkodzeń musi być mocno zmieniony. W tej chwili teza brytyjskiego lorda jakiegoś tam jest jak najbardziej słuszna. Otóż twierdził on w okresie międzywojennym, że torpedy są przeżytkiem i pancernik z bąblami ( taka powiedzmy obąblowana R-ka ) to po trafieniu 5 czy 7 ( a może nawet 9 cioma już nie pamiętam ) torpedami to straci raptem 30% swojej prędkości. No cóż - dzisiejszy model uszkodzeń od torped u mnie zdaje się to potwierdzać :D :o :lol: :-o

PS.
A zapomniałęm dodać, że modele niszczycieli coś za łatwo się niszczą. Jedno dobre trafienie ze 150-tki i po sprawie. A nawet ze 120-tki.
Choć jak nie ma pancerza, to trafienie w komorę czy torpedy czemu nie?
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Oj nastąpi kolejna zmiana priorytetów. Mam jednak zbyt uproszczony opis siłowni itd.
A miałem taki to ciekawy efekt.
Postawiłem przeciwko sobie 16E/38 ( ten Lion z 12x406 ) przeciwko wersji Liona z 42 roku. Odległość koło 12 km i lekkie zbliżanie się przeciwników.
Po jakimś czasie ten 12 działowy Lion dostał w rufową komorę dział 5,25"
Oczywiście eksplodowała.
Zalało kawał rufy, ale wszystkie kotłownie i środkowe maszynownie pozostały nieuszkodzone. No ale zalało tyle rufy, że okręt zaczął się zanurzać rufą. Jak dostał przechyłu ( jeśli tak można nazwać ) na furę ponad 30 stopni ( dziób już porządnie wyrwany nad powierzchnię ) to przeciwnik przestał strzelać uznając, że zatopił swój cel.
A tu niespodzianka. Po osiągnięciu "przechyłu" tak koło 60 stopni kadłub się ustabilizował i dalej nie tonął. Wyglądało to dosyć dziwnie, całość zanurzona tak razem z dziobową nadbudówką prawie po wieżę B.
Ale że więcej wody się nie wlewało to okręt miał stan równowagi. Cała siłownia pod wodą, no ale nie uszkodzona, więc woda się nie wlewa, wiec działa. Nawet śruby się kręcą, prędkość koło 3-4 w.
I dziobowe działa strzelają :)
Super, pewnie by nawet do portu doszedł.

Muszę dorobić chociaż uproszczone przewody kominowe i nawiewniki. Jak się w takiej sytuacji góra nawiewnika/przewodu kominowego znajdzie pod wodą to się woda zacznie wlewać i będzie po sprawie. A tak to wyglądało to po prostu tak, że aż mnie z wrażenia zatkało i nie zrobiłem zrzutu ekranu.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

A jednak torpedy. Na razie bawię się parametrami wybuchów. Schemat uszkodzeń od torped jest tak prymitywny, że aż strach, no ale jak się odpowiednio parametry podopasowuje żeby działało, to nawet jakoś to działa.
Oto efekt trafienia Liona 16E/38 dwoma długimi lancami. TDS akurat wytrzymał - w tym sensie, ze siłownia oraz komory nie zostały zalane, ale akurat pomieszczenia agregatów prądotwórczych znajdujące się obok siłowni ( pomiędzy dziobowymi maszynowniami a grodzią torpedową ) zostały zalane.
Ostatecznie przechył się ustabilizował na ok 13 stopniach ( a ciągle jeszcze nie ma kontroli przechyłów ).
Dodam, że te dziury to nie tylko dekoracja tylko faktyczne dziury. Jak następna torpeda uderzy w to miejsce, to wpływa odpowiednio głębiej w głąb kadłuba i robi kaszanę. Dwie torpedy uderzające bardzo blisko siebie robią straszliwe zniszczenia, o wiele większe niż dwie równo rozłożone eksplozje.
Obrazek
Cały model uszkodzeń od torpedy jest do przerobienia, ale nie mam odpowiednich danych żeby to zrobić dobrze, więc na razie zostawię jak jest. W sumie nie bardzo mam jak uwzględnić fikuśne TDS'y, ale co tam, od czegoś trzeba zacząć.

Niestety torpedy się strzela "z palca" umieszczając je znikąd w pewnym miejscu na morzu, także droga do skutecznego użycia niszczycieli jeszcze daleka, ale jest już pierwszy krok :)

EDIT:
I może jeszcze dwa mniejsze okręty.
Gloucester i Hermione.
Hermione po jakimś czasie poszedł na dno.
W sumie to muszę jednak skończyć to łamanie się kadłuba, które kiedyś zacząłem i zostawiłem. W tej chwili najlepiej dostać w samo śródokręcie. Po prostu przy ciosie blisko dziobu ( czy rufy ) nic nie odpada, choćby trzymało się na włosku. W efekcie wyporność się zmniejsza ( część pomieszczeń rozerwanych na strzępy ), masa wzrasta ( woda się wlewa ) nic nie odpada od kadłuba, w efekcie ciąży jak nie wiem co, a że daleko od osi obrotu to momenty gigantyczne i potrafią zanurzyć okręt pionowo. A powinno część żelastwa po prostu odpaść. Ale z tym będzie baaaardzo dużo pracy, więc nie wiem kiedy to zrobię. W tej chwili niestety trafienie krążownika w dziób czy rufę robi bul bul. Reszta pancernika zwykle waży tyle, że tym dziobem czy rufą pod wodą nie musi się przejmować.
Obrazek
Obrazek
A zapomniałem dodać. Glucester stracił dokładnie połowę siłowni ( naprzemienny układ się przydał ) a Hermione stracił rufową kotłownie i obydwie maszynownie - za blisko to wszystko i obszar wybuchu objął obydwie maszynownie.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
X_ray
Posty: 34
Rejestracja: 2009-04-07, 15:40

Post autor: X_ray »

Czy ja dobrze widzę że przy Hermione to przeszła na wylot? :o
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Nie przeszła, ale prawie. Jest pewien błąd w wyświetlaniu płyt. Otóż płyty poszycia i te wewnętrzne też są, ze względu na wydajność programu, jednostronne. Wyświetlana jest tylko część zewnętrzna, według zasady, że wewnętrznej i tak się nie widzi. W efekcie po wybiciu dziury w kadłubie która sięga głębiej niż na pół szerokości kadłuba trzeba nagle czasem od przeciwnej strony wyświetlać płyty przeciwległe. A nie zmieniam parametrów wyświetlania płyty i się wydaje, że okręt jest przezroczysty.
W sumie jakoś o tym nie pomyślałem, zmiana tego jest banalna, już zmieniam.


Ale w sumie to prawda, że długa lanca zawierająca trochę więcej materiału wybuchowego niż standardowe torpedy miała spore szanse przełamać takiego w sumie małego dido na pół.

EDIT:
postęp w torpedach widoczny. Oto w pełni załadowana wyrzutnia na HMS Dido. Kolory specjalnie takie, żeby się nie zlewało.
Obrazek
Oczywiście można załadować różne rodzaje torped - byle mieściły się w wyrzutni.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Może jeszcze inne ujęcie ale już tylko z jedna torpeda w wyrzutni
Obrazek

EDIT:
A oto Prince of Wales po trafieniu w rufę dwoma torpedami niemal w jeden punkt. Ale takimi małymi torpedami, dlatego komora nie zalana.
Wały się nie wyginają. Dorobienie wyginających się wałów i uszkodzeń od tego jest w planach, ale nie mam specjalnie pomysłu na warunek nie wyłączenia wału. Przecież zwykle wyłączali w takiej sytuacji. Nawet na księciuniu ten drugi zewnętrzny na drugiej burcie przecież wyłączyli i do takich ekscesów nie doszło.
Obrazek

A projekt Hiragi ( ten z 10x406 Ersatz Kongo ) to po takim trafieniu poszedł na dno. Nie od razu. Były niewielkie przecieki do rufowej komory amunicyjnej. Z czasem w miarę jak się napełniała, to kadłub osiadał, potem woda zaczęła się wlewać przez rufowe kazamaty no i z czasem poszedł rufą na dno. Jakieś 40 minut od trafienia miał już takie przegłębienie, że woda zaczęła się wlewać do maszynowni. Dalej już nie czekałem, bo wiadomo że by zatonął.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

To może Indiana po jednym trafieniu torpedą koło wieży Y. Przez chwilę nawet chciałem szukać błędu, czemu tak się zanurzyła. A potem mi się przypomniała historia ze zderzeniem z Washingtonem.
No cóż – po dołożeniu nadbudówek powinno być trochę lepiej. Co prawda zapas pływalności spadnie, ale bliżej dziobu pojawi się „cylindryczna wieża” ważąca ładnych parę ton...
Obrazek

EDIT:
W ramach chwilowego odpoczynku postanowiłem sobie zrobić 1250 stopowy krążownik liniowy. Do niedawna traktowałem to jako bajanie internautów, bo jakoś lekturę "US Cruisers" Friedmana zaczynałem kiedyś od rozdziału o Omahah, a rozdział wcześniej jest opisane to cudo. No cóż - wydawało mi się, że Amerykanie nie mieli takiej fantazji, a tu proszę. Dodam, że w tej chwili stał się to mój faworyt w konkursie na projekt najbardziej niedozbrojonego pancernika. Przy wymiarach 1250x106x36 stóp ( czyli jakieś 381x32x11 metrów ) i wyporności prawie 80 tys ton ( standardowa trochę mniej ) miał mieć 8 dział 356 mm. ( jak na razie w konkursie na najdziwniejszy okręt ciągle faworytem mim jest Furious trochę po wejściu do służby z pokładem lotniczym z przodu, działem z tyłu i dodatkowymi wyrzutniami torped ) Z racji niezrobienia jeszcze wież Nevady do wizualizacji dałem wieże z KGV i tenże okręt obok, żeby można było w pełni docenić fantazję projektanta.
Na razie jest tylko pokład amerykańca, więc niewiele widać. Ale na pewno będę to teraz robił, bo jakoś mi się podoba.
Obrazek
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Po ponad tygodniowym przymusowym odejściu od komputera, zmieniłem kształt wież Incomparable.
Początkowo bezmyślnie skopiowałem pudełkowaty kształt krążący po internecie, w sumie to ułatwia sprawę, ale w czasie kiedy "planowano" te okręty to brytole robili wieże zupełnie inne.
Ktoś robiący tamten kanciasty rysunek sobie poszedł na łatwiznę.
Oto zmodyfikowany okręt. Reszta parametrów bez zmian, ale jakoś tak bardziej "brytyjsko I wojenno" wygląda. Przynajmniej dla mnie w wersji pierwotnej.
Obrazek

EDIT:
A to jeszcze kawałek wizji artystycznej dużego Robinsona
Obrazek
Te wielkie dziwne konstrukcje wyłażące z nadbudówek dziobowych i rufowych to maszty kratownicowe.
Nie mam jeszcze funkcji rysujących takie maszty, więc trzeba nadrabiać wyobraźnią.
To dopiero będzie platforma dla działek plot po przebudowie w latach 30-tych czy 40-tych :)
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2231
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: de Villars »

Ile toto miało wyciągać węzłów? Pewnie sporo, bo wygląda, jakby 2/3 okrętu zajmowała siłownia :-)
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

A tu niespodzianka. Raptem 32 wezly. Wiecej napisze po powrocie do domu, klepanie w klawiture telefonu.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Kossakowski
Posty: 149
Rejestracja: 2009-10-29, 16:42

Post autor: Kossakowski »

Ten projekt bardziej przypomina wojenny transatlantyk niż okręt. :D Osiem armat jako uzbrojenie przeciw rajderom, które chciałby zabić pasażerów pławiących się w luksusie wewnątrz kolosa :-D
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Kossakowski pisze:Ten projekt bardziej przypomina wojenny transatlantyk niż okręt. :D Osiem armat jako uzbrojenie przeciw rajderom, które chciałby zabić pasażerów pławiących się w luksusie wewnątrz kolosa :-D
Coś w tym jest, ale nie jestem przekonany, czy można go nazwać prawdziwym projektem. Mimo wszystko chyba studium po tytułem "jak musiałby wyglądać nasz okręt, żeby spełnić nasze wymagania przy ograniczeniach technologicznych jakie mamy".

Jedyny opis jaki znalazłem ( pomijam różne fantazje internetowe ) to u Friedmana, niestety dosyć ogólny. Szkiców brak.
Powstało toto gdzieś koło roku 1914.
Wtedy Amerykanie ( i nie tylko oni ) dysponowali turbinami bezpośrednio połączonymi ze śrubami. W efekcie największą moc jaką mogli przekazać na jedną śrubę to koło 50 tys SHP.
Wymagane było, by okręt miał dużą niezawodność - coś jak w Royal Navy - w efekcie zastosowano kotły o dużej średnicy opłomek, to samo co u Anglików.
Do tego to był wariant z pełnym pancernikowym opancerzeniem trochę solidniejszym niż na równolegle projektowanej Nevadzie - bo burty 356 mm wobec 343 Nevady. Pokład nie pomnę, ale chyba taki sam jak na Nevadzie. Artyleria 8 dział 356, o długości lufy nie wspominają, ale biorąc pod uwagę kontekst stawiam na wieże 2 lufowe z Nevady.

Nie bardzo wiem czemu, ale szerokość nie mogła być większa niż 106 stóp ( ~32,5 m ). Nie wiem skąd to ograniczenie - Panama nie wchodzi w grę, bo by długość była ograniczona do mniej niż 1000 stóp a tu dojechali do 1250. ( 381m ).
W każdym razie wyszło im jaką tam mają mieć wielkość maszyn i ile dla dział, potem zaczęli obkładać to wszystko pancerzem i się okazało, że wychodzi straszny długas. W efekcie istniała realna szansa, że się sam rozdzieli na kilka kawałków po prostu płynąc na większej fali. Więc kombinowali jakby tu zwiększyć sztywność. Wyszła cytadela na długości bodaj 150 stóp w rejonie śródokręcia sięgająca na całej wysokości burty nad linią wodną. Aż do pokładu po którym hula woda. A to z kolei dawało masę i konieczność kolejnego wydłużania długasa, aż skończyli na tych 1250 stopach.
Przy czym cytadela sięgała na 80% długości kadłuba, ale poza tymi 150 stopami śródokręcia, na reszcie "raptem" niecałe 3 metry nad powierzchnię wody.

Na końcu wyszedł dziwoląg z siłownią o masie prawie 14 tys ton i kadłubem ponad 36 tys ton. Uzbrojenie to przy tym było pestką.

EDIT:
W sumie trochę mnie dziwi, czemu go nie skrócili. Ja rozumiem gorszy stosunek długości do szerokości, ale byłoby miejsce na piątą śrubę, a spore zmniejszenie długości pozwoliłoby zaoszczędzić na konstrukcji kadłuba który nie byłby tak narażony na naprężenia.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

A jeszcze odnośnie przedziałów siłowni. Tak miały one zajmować większość kadłuba, ale rozmieszczenie ich w środku to już moja fantazja. Jakoś przy tej długości nie mogłem dać układu klasycznego ileś tam kotłowni a za nimi pomieszczenia turbin. Za łatwe do wyłączenia jednym trafieniem w pomieszczenia turbin. Dałem najpierw 4 kotłownie, potem turbiny ( oddzielone grodzią wzdłużną ) potem 2 kotłownie i znów turbiny jak wcześniej. Chodzącą mi po głowie koncepcję z KKKMKKKM odrzuciłem ze względu na długość wałów do dziobowych maszynowni. Choć i tu jest ona imponująca. Czy tak miało być nie wiem, nie ma na ten temat ani słowa.

A krążące po internecie rysuneczki z 7 czy 9 kominami rozmieszczonymi jak na pierwotnym Lexingtonie ( który notabene jest notorycznie źle rysowany z układem wież jak na Nevadzie, podczas gdy miał być jak na Pensacoli z 3 lufówkami wyżej ) jest bez sensu. Lexington miał mieć kotłownie w dziwnych miejscach ( w tym nad turbinami ) i stąd takie a nie inne ułożenie kominów. W tym przypadku nie było mowy o takim fikuśnym rozwiązaniu siłowni ( chyba, że coś przeoczyłem ), więc dałem po prostu po jednym kominie na kotłownię i tyle.

A tak swoją drogą to mnie trochę zastanawia ile takie cudo miało mieć kotłów. Jak taki Invincible miał ponad dwie dychy a z podobnego okresu Tiger ładnych kilkanaście, to ten amerykański wynalazek pewnie ponad 60. Prowadzenie przewodów pary i sterowanie nimi musiałoby dostarczać niezapomnianych przeżyć projektantom a potem obsłudze :)
A i promień skrętu nie w kij dmuchał. Przy tej długości... Pewnie ze 3 kilometry :)
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Ciągły brak czasu, żeby się tym zająć. Ale dorobiłem jedną rzecz - bo strasznie mnie wkurzały strzelające z pod wody wieże.
Jeśli wieża stoi na barbecie i przez ponad 30 sekund bez przerwy jest pod powierzchnią wody, to rozszczelnia się przypisana do niej komora amunicyjna i nabiera wody. Ze wszystkimi konsekwencjami.

Dodałem warunek 30 sekund, żeby uniknąć zalewania komór małych okrętów ostro pracujących na fali.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
ODPOWIEDZ