Maciej3 pisze:Żeby się udało takie zaskoczenie, to Japończycy musieliby im zafundować niezłą niedzielna balangę, żeby większość załóg leżała w sztok pijana w objęciach prostytutek. Ciężko przegapić flotę liniową zbliżającą się do brzegu na kilka kilometrów.
A jeśli nawet wojskowi by się zaćpali na śmierć, to pewne poruszenie wśród cywili powinno jednak zwrócić uwagę, że coś się tam dzieje.
Być może...
Aczkolwiek zawsze można taki numer odwalić w nocy, z soboty na niedzielę...
Maciej3 pisze:
To ja zadam pytanie pomocnicze - gdzie i kiedy.
Na środku oceanu przy lekkim wietrzyku, małej fali, świetnej widoczności i jakiś obłoczkach dla bardziej malowniczych widoczków? Czytaj Pacyfik, ale tak coby nie zbliżyć się za bardzo do bazy przeciwnika.
To lotniskowce wybierały czas, miejsce i pogodę w chwii ataku. Ale to jest nie ważne (to tylko jeden z dodatkowych warunków na korzyść pancerników, których można mnożyć w obie strony) - ponieważ: "lotniskowce teoretycznie mogły wygrać, pancerniki nie mogły".
Maciej3 pisze:
To ja zadam pytanie pomocnicze - gdzie i kiedy.
Na środku oceanu przy lekkim wietrzyku, małej fali, świetnej widoczności i jakiś obłoczkach dla bardziej malowniczych widoczków? Czytaj Pacyfik, ale tak coby nie zbliżyć się za bardzo do bazy przeciwnika.
To lotniskowce wybierały czas, miejsce i pogodę w chwii ataku. Ale to jest nie ważne (to tylko jeden z dodatkowych warunków na korzyść pancerników, których można mnożyć w obie strony) - ponieważ: "lotniskowce teoretycznie mogły wygrać, pancerniki nie mogły".
To na tych akwenach miałyby problem z wybraniem tego momentu... bo mogłoby go nie być nawet przez kilka tygodni.
W dzisiejszych czasach zapewne miłym urozmaiceniem dla kołysania i zalewania pokładu kaskadami wody byłby odwiedziny w hangarze Tomahawka odpalonego z pancernika. :]
Ostatnio zmieniony 2011-11-20, 15:05 przez Sławek, łącznie zmieniany 1 raz.
No nie zawsze wybierały.
Nie zawsze mogły. Są rejony gdzie po prostu przez całe miesiące nie ma ładnej pogody i nic się z tym nie da zrobić.
W czasie II wojny były rejony gdzie nie wywalczysz panowania w powietrzu przy pomocy lotnictwa pokładowego. Wtedy też samotne lotniskowce mają problem, dużo większy od pancernika bo bardziej podatne na uszkodzenia.
Ale tak - w sprzyjających okolicznościach lotniskowiec jet dużo bardziej groźny. A jego podstawową ( właściwie jedyną ) zaletą/przewagą nad pancernikiem jest możliwość wykonania ataku na zdecydowanie większą odległość niż wynosi zasięg nawet najlepszych i najcięższych dział.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Sławek pisze:
To na tych akwenach miałyby problem z wybraniem tego momentu... bo mogłoby go nie być nawet przez kilka tygodni.
W dzisiejszych czasach zapewne miłym urozmaiceniem dla kołysania i zalewania pokładu kaskadami wody byłby odwiedziny w hangarze Tomahawka odpalonego z pancernika. :]
Mogłby czekać i kilka lat, co z nie zmienia podstawowego twierdzenia.
Sławek pisze:
To na tych akwenach miałyby problem z wybraniem tego momentu... bo mogłoby go nie być nawet przez kilka tygodni.
W dzisiejszych czasach zapewne miłym urozmaiceniem dla kołysania i zalewania pokładu kaskadami wody byłby odwiedziny w hangarze Tomahawka odpalonego z pancernika. :]
Mogłby czekać i kilka lat, co z nie zmienia podstawowego twierdzenia.
W tym czasie konwoje przeszły bez strat, armia została zaopatrzona i wygrała wojnę.
Maciej3 pisze:Dunkierka bardziej niz drasnieta. Drugi atak to efekt radia ktore podalo nieprawdziwa informacje.
Oczywiście, że bardziej niż "draśnięta", ale stoi w opozycji do "walcząca o życie"...
Osadzenie na dnie coby nie fiknęła fikołka, zdejmowanie załogi, przygotowywanie się do łatania kadłuba, coby w ogóle myśleć o jakimś wyjściu w morze.
Jakoś ta "walka o życie" nawet pasuje
Radia czy nie radia drugi atak "poprawiający" był. I w przypadku Dunkerque skuteczniejszy niż ostrzał pancerników.
Równie skuteczny. I ile było w tym przypadku ( te nieszczęsne bomby głębinowe ) a ile realnych możliwości samolotów...
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Maciej3 pisze:
Ale tak - w sprzyjających okolicznościach lotniskowiec jet dużo bardziej groźny. A jego podstawową ( właściwie jedyną ) zaletą/przewagą nad pancernikiem jest możliwość wykonania ataku na zdecydowanie większą odległość niż wynosi zasięg nawet najlepszych i najcięższych dział.
Maciej3 pisze:No nie zawsze wybierały.
Nie zawsze mogły. Są rejony gdzie po prostu przez całe miesiące nie ma ładnej pogody i nic się z tym nie da zrobić.
W czasie II wojny były rejony gdzie nie wywalczysz panowania w powietrzu przy pomocy lotnictwa pokładowego. Wtedy też samotne lotniskowce mają problem, dużo większy od pancernika bo bardziej podatne na uszkodzenia.
I tak w koło..... Tak oczywiście, ale to kolejny warunek na korzyść pancernika.
Sławek pisze:
To na tych akwenach miałyby problem z wybraniem tego momentu... bo mogłoby go nie być nawet przez kilka tygodni.
W dzisiejszych czasach zapewne miłym urozmaiceniem dla kołysania i zalewania pokładu kaskadami wody byłby odwiedziny w hangarze Tomahawka odpalonego z pancernika. :]
Mogłby czekać i kilka lat, co z nie zmienia podstawowego twierdzenia.
Przepraszam, że nie rozumiem.
Jeśli musi czekać kilka lat na atak, to znaczy, że realnie nie jest w stanie go wykonać a więc nie jest w stanie nawet teoretycznie trafić pancernika a więc nie jest w stanie wygrać. Możemy mówić co najwyżej o równowadze ( bo strachliwy pancernik będzie bał sie wyjść ze strefy gorszej pogody i narazić na atak lotniczy ) a nie jakiejś przewadze lotniskowca.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Sławek pisze:
To na tych akwenach miałyby problem z wybraniem tego momentu... bo mogłoby go nie być nawet przez kilka tygodni.
W dzisiejszych czasach zapewne miłym urozmaiceniem dla kołysania i zalewania pokładu kaskadami wody byłby odwiedziny w hangarze Tomahawka odpalonego z pancernika. :]
Mogłby czekać i kilka lat, co z nie zmienia podstawowego twierdzenia.
Przepraszam, że nie rozumiem.
Jeśli musi czekać kilka lat na atak, to znaczy, że realnie nie jest w stanie go wykonać a więc nie jest w stanie nawet teoretycznie trafić pancernika a więc nie jest w stanie wygrać. Możemy mówić co najwyżej o równowadze ( bo strachliwy pancernik będzie bał sie wyjść ze strefy gorszej pogody i narazić na atak lotniczy ) a nie jakiejś przewadze lotniskowca.
Okręt, który nie jest w stanie wykonać zadania jest nieprzydatny.
Koniec jego ery.
Sławek pisze:
W tym czasie konwoje przeszły bez strat, armia została zaopatrzona i wygrała wojnę.
Nie, bo wtedy obie floty trzymałyby się w szachu. Albo byś wysłał konwój bez pancerników i naraził go na atak, albo z pancernikami co wyraźnie ograniczyłoby ich ruch i postawiło w gorszej sytuacji taktycznej.
Maciej3 pisze:No nie zawsze wybierały.
Nie zawsze mogły. Są rejony gdzie po prostu przez całe miesiące nie ma ładnej pogody i nic się z tym nie da zrobić.
W czasie II wojny były rejony gdzie nie wywalczysz panowania w powietrzu przy pomocy lotnictwa pokładowego. Wtedy też samotne lotniskowce mają problem, dużo większy od pancernika bo bardziej podatne na uszkodzenia.
I tak w koło..... Tak oczywiście, ale to kolejny warunek na korzyść pancernika.
Oczywiście.
Powtarzam do znudzenia.
Są sytuacje w których lotniskowiec górą. I to zdecydowanie.
Są sytuacje w ktorych to pancernik górą. I to zdecydowanie.
W dzisiejszym świecie gdzie mamy dominację jednej strony nad resztą świata ( chodzi mi o względy militarne ) jest o wiele wiele więcej sytuacji gdzie lotniskowiec jest górą, bo nikt realnie nie jest w stanie postrącać tych samolotów.
Jak kto chce to uważać za dowód tezy o przestarzałości pancernika to niech uważa. Mi się już pisanie tego samego znudziło.
pozdrawiam
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Sławek pisze:
W tym czasie konwoje przeszły bez strat, armia została zaopatrzona i wygrała wojnę.
Nie, bo wtedy obie floty trzymałyby się w szachu. Albo byś wysłał konwój bez pancerników i naraził go na atak, albo z pancernikami co wyraźnie ograniczyłoby ich ruch i postawiło w gorszej sytuacji taktycznej.
Wybacz, ale wybieram opcję konwój z pancernikami, oczywiście jako niezależny zespół ochrony przed siłami nawodnymi nieprzyjaciela.
Lotniskowców się nie boimy, to kto mi fiknie?
Tylko inne pancerniki, ale od tego są moje, by związać je w walce, nawet za cenę strat - konwój musi przejść!