Ja tylko dodam, że są takie telefony, które zadzwonią nawet po odcięciu kabli, bo prąd już tam był.
Iowa kontra Yamato 4/2012
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Macieju, bez urazy, ale po przeczytaniu Twojego wykładu o telefonach, przyznać muszę, że jesteś dużo lepszym komikiem ode mnie.
Ja tylko dodam, że są takie telefony, które zadzwonią nawet po odcięciu kabli, bo prąd już tam był.
Ja tylko dodam, że są takie telefony, które zadzwonią nawet po odcięciu kabli, bo prąd już tam był.
UWAGA!
Od 2024 konto prowadzone przez Żonę RyszardaL (Małgorzatę).
====================
http://www.flotyllerzeczne.aq.pl/
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
Od 2024 konto prowadzone przez Żonę RyszardaL (Małgorzatę).
====================
http://www.flotyllerzeczne.aq.pl/
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Urazy nie chowam, ale nie wiem co tu smiesznego. A telefon zadzwonic moze po odcieciu kabla. Ale czy sie dogadasz po tym odcieciu?
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Albo moze inaczej. Ta komicznosc to zaleta czy wada?
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Jak najbardziej zaleta i tylko tak trzeba to odbierać. Nie znoszę sztywniaków. Sam należę do ludzi wesołych, co często pozwala przetrwać w demokracji, i gotów jestem wycisnąć dowcip z każdej nadarzającej się sytuacji.Maciej3 pisze:Albo moze inaczej. Ta komicznosc to zaleta czy wada?
Wiesz, ja się zajmuję telekomunikacją w praktyce, to jak czytam Twój opis, to nie mogę się powstrzymać od śmiechu.
W tym jest trochę racji, ale sposób przedstawienia jest bardzo zabawny.
UWAGA!
Od 2024 konto prowadzone przez Żonę RyszardaL (Małgorzatę).
====================
http://www.flotyllerzeczne.aq.pl/
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
Od 2024 konto prowadzone przez Żonę RyszardaL (Małgorzatę).
====================
http://www.flotyllerzeczne.aq.pl/
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Macieju, podczas tonięcia Yamato nie można było w pewnym momencie zapobiegać przechyłowi okrętu przez kontrbalastowanie. Autor "Senkan Yamato no saigo" (znam tylko fragmentarycznie), pan Mitsuru Yoshida, który był obecny wtedy na tym okręcie i słyszał wszystko dokładnie (właśnie przez rury) pisze, że zniszczony wybuchem bomby został prawoburtowy pokój kontroli uszkodzeń, sytuacja absolutnie nie przećwiczona. Decyzje były podejmowane samowolnie przez oficerów, którzy próbowali nie dopuścić do przerócenia się okrętu na lewą burtę. Doprowadziło to śmierci setek ludzi podczas improwizowanej akcji ratunkowej. A ty tu piszesz o zatykaniu kołkami rur głosowychMaciej3 pisze:Biorąc to wszystko pod uwagę ( i jeszcze trochę więcej ), duża ilość rur głosowych to była zaleta a nie wada Yamato.
Z tą korozją na okrętach to już nie przesadzajmy. Akurat tutaj nauka do przodu nie poszła, to co wiedzieli elektrochemicy w latach 20. nie odbiega bardzo od tego, co wiadomo o tym zjawisku dziś. Na pewno byli tego świadomi i wiedzieli jak się maksymalnie przed tym zabezpieczać, zarówno w Ameryce, jak i w Japonii czy Polsce.Maciej3 pisze:Na okręcie jest wszystko jeszcze gorsze, bo woda jest słona, co powoduje piękną korozję
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Mój wpis, już zapomniany bo przybyły chyba 3 strony był trochę emocjonalny i chaotyczny, więc tylko dla zasady:
1. Joggi nie chodziło o twoje wyliczenia akurat, bardziej o to co podano w pierwszym poście tego wątku.
2. Peperon, jako hit nie miałem na myśli tego że NC czy SD przegra z takim Richelieu czy kto tam co woli. Tego to nawet chyba w tej chwili nie chce wiedzieć. Chodziło mi o to że w takiej walce chyba nie da się określić, który Amerykanin miałby jakąś wybitną przewagę nad drugim. I jeszcze co do brytyjskich ocen okrętów jakichkolwiek - jak czytam to forum i inne rzeczy to czy jest jakiś okręt, który Anglicy oceniają dobrze (większy od niszczyciela)? Pytam poważnie. W końcu większość złych opinii o KGV, z którymi walczy Maciej pochodzi z jego domowego podwórka. I chodzi mi o okręty takie, które mogli widzieć w działaniu ( więc raczej te sojusznicze) - nie żadne raporty wywiadu itp.
1. Joggi nie chodziło o twoje wyliczenia akurat, bardziej o to co podano w pierwszym poście tego wątku.
2. Peperon, jako hit nie miałem na myśli tego że NC czy SD przegra z takim Richelieu czy kto tam co woli. Tego to nawet chyba w tej chwili nie chce wiedzieć. Chodziło mi o to że w takiej walce chyba nie da się określić, który Amerykanin miałby jakąś wybitną przewagę nad drugim. I jeszcze co do brytyjskich ocen okrętów jakichkolwiek - jak czytam to forum i inne rzeczy to czy jest jakiś okręt, który Anglicy oceniają dobrze (większy od niszczyciela)? Pytam poważnie. W końcu większość złych opinii o KGV, z którymi walczy Maciej pochodzi z jego domowego podwórka. I chodzi mi o okręty takie, które mogli widzieć w działaniu ( więc raczej te sojusznicze) - nie żadne raporty wywiadu itp.
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Ależ Ryszardzie, ja też się trochę zajmuję telekomunikacją. Może nie dokładnie – bo bardziej teletechniką, ale trochę to pokrewne.
Pisałem, że upraszczam niemal do poziomu kłamstwa, bo chciałem to przedstawić w sposób zrozumiały dla ludzi co się telekomunikacją nie zajmują. Czy mi się udało niech ocenią ci co czytają.
A za postawienie ( nie jawnie ) znaku równości między zmianami oporności a przesyłaniem na duże odległości sygnału elektrycznego, to by mi pewnie wykładowca przedmiotu nie zaliczył
Miałem też wielokrotnie okazję do szukania uszkodzenia przewodu wielożyłowego. Nawet w przypadku gdy wiadomo było gdzie jest uszkodzenie, nieraz taniej i prościej było zostawić przewód gdzie jest i położyć nowy.
Oczywiście to śmiertelne zagrożenie przy przecinaniu kabla pod napięciem, to nie telefonicznego ( tego to można dotknąć nawet językiem – przyjemne to nie będzie, ale nie zabije ) tylko energetycznego, ale co tam. W momencie cięcia mało kto zwraca uwagę na takie drobiazgi – zwłaszcza w stresie jak się poziom wody podnosi.
@Majestro – chyba mam kłopoty z wysławianiem się.
Nie chodziło mi o takie usuwanie uszkodzeń podczas ostrej akcji, gdzie się jeszcze zalewa siłownię pełną ludzi żeby wyrównać przechył.
W takim momencie faktycznie raczej nikt ( czy prawie nikt ) nie zawracałby sobie głowy cieknącą rurą głosową.
Natomiast znakomita większość okrętów to nie zatonęła od wielkiego bum komory amunicyjnej, czy po przewróceniu się.
W większości przypadków okręty tonęły dość długo po akcji gdy poziom wody nieubłaganie się podnosił i nie było jak temu zaradzić. W ten sposób tonęło też większość okrętów w perl.
Wtedy jest czas na wbijanie kołków po wybitych nitach, plombowanie cieknącej rury głosowej itd.
Tego też dotyczyła moja uwaga o porozbijanych grodziach wodoszczelnych nad pokładem pancernym. Cóż – wlew wody jest taki sobie szybki. Okręt może nawet przetrwać akcję, ale ileś godzin po niej pójdzie na dno, bo nie będzie jak zatamować wlewającej się wody.
Pamiętaj o ograniczeniach technologicznych z tamtego okresu.
np. Kenty chwalą za szybkostrzelność i pewność działania artylerii, świetną dzielność morską i duży zasięg.
Ale wieszają psy za słaby pancerz czy uzbrojenie przeciwlotnicze.
W podobny sposób będzie o praktycznie każdej jednostce.
Oni dążyli do ideału i zawsze im coś uwierało w siedzenie.
Wiedzieli, że okręt to kompromis, ale chodziło o znalezienie równowagi. Coby nie zrobili to im zawsze było źle.
W przeciwieństwie do amerykanów dla których zawsze amerykańskie najlepsze i koniec.
Pisałem, że upraszczam niemal do poziomu kłamstwa, bo chciałem to przedstawić w sposób zrozumiały dla ludzi co się telekomunikacją nie zajmują. Czy mi się udało niech ocenią ci co czytają.
A za postawienie ( nie jawnie ) znaku równości między zmianami oporności a przesyłaniem na duże odległości sygnału elektrycznego, to by mi pewnie wykładowca przedmiotu nie zaliczył
Miałem też wielokrotnie okazję do szukania uszkodzenia przewodu wielożyłowego. Nawet w przypadku gdy wiadomo było gdzie jest uszkodzenie, nieraz taniej i prościej było zostawić przewód gdzie jest i położyć nowy.
Oczywiście to śmiertelne zagrożenie przy przecinaniu kabla pod napięciem, to nie telefonicznego ( tego to można dotknąć nawet językiem – przyjemne to nie będzie, ale nie zabije ) tylko energetycznego, ale co tam. W momencie cięcia mało kto zwraca uwagę na takie drobiazgi – zwłaszcza w stresie jak się poziom wody podnosi.
@Majestro – chyba mam kłopoty z wysławianiem się.
Nie chodziło mi o takie usuwanie uszkodzeń podczas ostrej akcji, gdzie się jeszcze zalewa siłownię pełną ludzi żeby wyrównać przechył.
W takim momencie faktycznie raczej nikt ( czy prawie nikt ) nie zawracałby sobie głowy cieknącą rurą głosową.
Natomiast znakomita większość okrętów to nie zatonęła od wielkiego bum komory amunicyjnej, czy po przewróceniu się.
W większości przypadków okręty tonęły dość długo po akcji gdy poziom wody nieubłaganie się podnosił i nie było jak temu zaradzić. W ten sposób tonęło też większość okrętów w perl.
Wtedy jest czas na wbijanie kołków po wybitych nitach, plombowanie cieknącej rury głosowej itd.
Tego też dotyczyła moja uwaga o porozbijanych grodziach wodoszczelnych nad pokładem pancernym. Cóż – wlew wody jest taki sobie szybki. Okręt może nawet przetrwać akcję, ale ileś godzin po niej pójdzie na dno, bo nie będzie jak zatamować wlewającej się wody.
W perspektywnie miesiąca czy roku, zgoda. W perspektywie kilkunastu czy więcej lat już nie.Z tą korozją na okrętach to już nie przesadzajmy.
Pamiętaj o ograniczeniach technologicznych z tamtego okresu.
Jako całość? Chyba nie.jak czytam to forum i inne rzeczy to czy jest jakiś okręt, który Anglicy oceniają dobrze (większy od niszczyciela)?
np. Kenty chwalą za szybkostrzelność i pewność działania artylerii, świetną dzielność morską i duży zasięg.
Ale wieszają psy za słaby pancerz czy uzbrojenie przeciwlotnicze.
W podobny sposób będzie o praktycznie każdej jednostce.
Oni dążyli do ideału i zawsze im coś uwierało w siedzenie.
Wiedzieli, że okręt to kompromis, ale chodziło o znalezienie równowagi. Coby nie zrobili to im zawsze było źle.
W przeciwieństwie do amerykanów dla których zawsze amerykańskie najlepsze i koniec.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
No, jak raz Bismarka zobaczyli w działaniu, to potem już woleli nie chadzać na niego i braciszka w pojedynkę.PawBur pisze:I chodzi mi o okręty takie, które mogli widzieć w działaniu ( więc raczej te sojusznicze) - nie żadne raporty wywiadu itp.
Do you fear death?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Niby tak, ale znęcali się nad jego artyleria. Ze niby trafia szybko, ale potem nie trzyma calu. Wiec jak przetrwasz pierwszych kilka salw to potem można się specjalnie nie bać. Zjechali tez sposób opancerzenia ( po jego analizie po rozmowie z rozbitkami )
ot taki koloryt.
Ale jeśli coś było u innych ewidentnie lepsze, to zalecali przejecie tego w całości. Jak np. sposób podziału kadłuba, rozmieszczenia pomp itd po I wojnie od Niemców
PS.
A na Bismarcka to od samego początku nie chcieli iść w pojedynkę. Ich interesowało rozwiązanie problemu, z możliwie największymi szansami dla siebie. Walka 1:1 to zdecydowanie zbyt wielkie ryzyko.
ot taki koloryt.
Ale jeśli coś było u innych ewidentnie lepsze, to zalecali przejecie tego w całości. Jak np. sposób podziału kadłuba, rozmieszczenia pomp itd po I wojnie od Niemców
PS.
A na Bismarcka to od samego początku nie chcieli iść w pojedynkę. Ich interesowało rozwiązanie problemu, z możliwie największymi szansami dla siebie. Walka 1:1 to zdecydowanie zbyt wielkie ryzyko.
Ostatnio zmieniony 2012-05-01, 16:03 przez Maciej3, łącznie zmieniany 1 raz.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Dla 1415 ludzi i ich rodzin to takie sobie pocieszenie...Maciej3 pisze:Wiec jak przetrwasz pierwszych kilka salw to potemozna sie specjalnie nie bac.
Do you fear death?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
I owszem. Ale od samego początku szli przecież nie w pojedynkę.
A wyszło jak wyszło.
EDIT:
A i to gadanie o nietrzymaniu celu i innych takich to wnioski po spotkaniu z Bismarckiem.
Przed spotkaniem z nim, zbyt wiele o jego artylerii nie wiedzieli ( poza kalibrem, ilością i rozmieszczeniem dział )
A wyszło jak wyszło.
EDIT:
A i to gadanie o nietrzymaniu celu i innych takich to wnioski po spotkaniu z Bismarckiem.
Przed spotkaniem z nim, zbyt wiele o jego artylerii nie wiedzieli ( poza kalibrem, ilością i rozmieszczeniem dział )
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
No nie szli, tylko że jak Księciunio z tą swoją koślawą artylerią został sam, to i tak dobrze, że się skończyło dla niego tak, jak się skończyło. Już potem z samym Renownem to woleli nie startować. Kiedy Tovey pierwszy raz polował na Tirpitza, to bał się podchodzić z KGV, zanim samoloty nie wlepiłyby Niemcowi paru torped.Maciej3 pisze:I owszem. Ale od samego początku szli przecież nie w pojedynkę.
A wyszło jak wyszło.
A że wyszło jak wyszło - prawda. Bad luck.
Ostatnio zmieniony 2012-05-01, 20:30 przez Halsey, łącznie zmieniany 1 raz.
Do you fear death?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Ciężko powiedzieć czy się bał. Albo raczej - czego się bał.Tovey pierwszy raz polował na Tirpitza, to bał się podchodzić z KGV, zanim samoloty nie wlepiłyby Niemcowi paru torped.
Wiadomo było, że w owym czasie Niemcy się do walki z mniej więcej równym przeciwnikiem nie palili ( to, że to była z punktu widzenia Niemców logiczne to prawda ).
Wiadomo było, że Tirpitz wolniejszy od Dżordża nie jest.
Już samo dojście mogło być kłopotliwe, a potem po spotkaniu to co? Pewnie nierozstrzygnięcie.
Na takie przypadki gotowali się już w latach 30-tych.
Samolot miał spowolnić przeciwnika żeby ten nie zwiał. Pancerniki miały ro porozbijać na kawałki, a to co nie zatonie miały dobić niszczyciele.
Ja to widzę konsekwentne realizowanie takiej opracowanej parę lat wcześniej metody walki, a nie specjalny strach.
A jeszcze maksymalne wykorzystanie tego co się ma.
A, że samoloty nie trafiły to i Tirpitz się uchował.
Pytanie - czy pójście ostro na zwarcie bez wcześniejszego posłania latadeł cokolwiek by u Brytoli poprawiło? Jakoś nie wydaje mi się.
EDIT:
A jeszcze odnośnie Toveya.
Ktoś mi kiedyś zwrócił uwagę na ostatnią masakrę Bismarcka ( walką to ciężko to nazwać ).
Wielu Krytykuje Toveya że tak bardzo się zbliżył, bo nie było trafień pod linią wodną itd.
Ale przecież Tovey działał już realnie w zasięgu niemieckiego lotnictwa. Nie wiedział czy przypadkiem Niemcy sobie steru nie naprawią. Nie wiedział czy w pobliżu nie ma jakiegoś U-Boota itd.
Dopiero byłoby słabo jakby mu dżordża storpedowali ( może jeszcze nie zatopili, ale spowolnili ), Rodneya zbombardowali, a Bismarck by nagle odzyskał panowanie nad sterem i przyśpieszył i zwiał.
A tak podszedł blisko i doprowadził to takiego stanu, że nawet jakby przyśpieszył to i tak by nie zwiał.
Strach czy zimna kalkulacja?
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
No mi to nawet nie przyszło do głowy, żeby traktować rury głosowe jako element ryzyka przy ratowaniu okrętu. To może być 0,1% ryzyka, które w dodatku tak jak piszesz można bez problemu usunąć. EDIT: Jedyną wadą rur głosowych jak dla mnie mogło być to, że gwar nagle zamiera i już wiadomo co się stało. Niezbyt przyjemne doświadczenie zapewne.Maciej3 pisze:Nie chodziło mi o takie usuwanie uszkodzeń podczas ostrej akcji, gdzie się jeszcze zalewa siłownię pełną ludzi żeby wyrównać przechył.
No wiesz - prąd był? Był. Odczynniki produkowane na skalę handlową były? Też były. Kadzie były? No też by się coś znalazło... Jeszcze tylko "Poradnik galwanotechnika" i można szaleć.Maciej3 pisze:W perspektywnie miesiąca czy roku, zgoda. W perspektywie kilkunastu czy więcej lat już nie.
Pamiętaj o ograniczeniach technologicznych z tamtego okresu.
Ostatnio zmieniony 2012-05-01, 17:36 przez Majestro, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Hehehe, całe FOW... Oto jak zgrabnie z Iowa kontra Yamato przeskoczyliśmy do KGV kontra Tirpitz.Maciej3 pisze:Ciężko powiedzieć czy się bał. Albo raczej - czego się bał.Tovey pierwszy raz polował na Tirpitza, to bał się podchodzić z KGV, zanim samoloty nie wlepiłyby Niemcowi paru torped.
Strach czy zimna kalkulacja?
Odnośnie czy Tovey się bał, to może faktycznie niezbyt szczęśliwe sformułowanie. Poszukam w pamiętniku alkoholika, może coś o tej akcji napisał (nie pamiętam, nietrudno przy 12 woluminach). Na 100% jest tam, że Atlee miał stracha, co to będzie, jeżeli Tirpitz wystartuje do wracającego z Ameryki PoW.
P. S. Na pewno nie chciałem napisać, że Tovey tchórzył. Że tchórzem nie jest, to udowodnił choćby 31 maja 1916.
Do you fear death?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
-
jogi balboa
- Posty: 2823
- Rejestracja: 2007-01-18, 16:39
Re: Iowa kontra Yamato 4/2012
Ale to też już chyba było. I to nie raz. Dlatego proponuję przejść równie zgrabnie do... może Vittorio Veneto kontra King George V, albo Vittorio Veneto kontra WarspiteHalsey pisze:Hehehe, całe FOW... Oto jak zgrabnie z Iowa kontra Yamato przeskoczyliśmy do KGV kontra Tirpitz.Maciej3 pisze:Ciężko powiedzieć czy się bał. Albo raczej - czego się bał.Tovey pierwszy raz polował na Tirpitza, to bał się podchodzić z KGV, zanim samoloty nie wlepiłyby Niemcowi paru torped.
Strach czy zimna kalkulacja?
Nieźle jak na powiększoną kopie starego Badena, do tego z kiepskimi radarami, beznadziejnym systemem opancerzenia i TDS, awaryjnymi maszynami, lipną bo nieuniwersalną artylerią itd…Halsey pisze:No, jak raz Bismarka zobaczyli w działaniu, to potem już woleli nie chadzać na niego i braciszka w pojedynkę.PawBur pisze:I chodzi mi o okręty takie, które mogli widzieć w działaniu ( więc raczej te sojusznicze) - nie żadne raporty wywiadu itp.
A to w takim razie przepraszam. Czując te emocje, sam odpisałem chyba nieco zbyt ostro… do tego niecelnie… heh…PawBur pisze:Mój wpis, już zapomniany bo przybyły chyba 3 strony był trochę emocjonalny i chaotyczny, więc tylko dla zasady:
1. Joggi nie chodziło o twoje wyliczenia akurat, bardziej o to co podano w pierwszym poście tego wątku.
Starym marynarzom, trudno dogodzić.jak czytam to forum i inne rzeczy to czy jest jakiś okręt, który Anglicy oceniają dobrze (większy od niszczyciela)?