Marmik pisze:@Sabratha
Wolę wysłać okręt na ściganie jakiś tam somaliczyków niż kompanię Rosomaków za 20 milionów od sztuki i połowę z nich zostawić gdzieś w odległym kraju, którego połowa Polaków nie będzie potrafiła pokazać na mapie, a w zamian zabrać kilka wypełnionych plastikowych worków.
Zgadzam się w pełni. Chodziło mi o to że plan rozwoju naszych sił nawodnych powinien być podporządkowany naczelnemu celowi jakim jest obrona kraju. Uważam za karygodne inwestowanie sum w budowę jednostek tylko dlatego ze te świetnie nadadzą się do "ganiania somalijczyków po Oceanie Indyjskim", ale które na Bałtyku specjalnie się nie przydadzą.
Co złego w wizytach kurtuazyjnych? To że my nie jesteśmy państwem morskim nie sprawia, że państwa morskie patrzą na tego typu wydarzenia tak jak my.
Znów - nic w nich złego. Złe jest jedynie budowanie dużych jednostek nawodnych głównie po to by ładnie wyglądały podczas tego rodzaju wizyt. Funkcje reprezentacyjne i dyplomatyczne sił zbrojnych powinny być drugorzędne wobec celu obrony kraju. Szczególnie jężeli nie mamy dośc pieniędzy na wszystko czego w tej materii potrzebujemy.
Piszesz o uzbrojeniu. Okręt ma te przewagę nad mobilną wyrzutnią NSM, że uzbrojenie jest na nim "oprócz", a nie "wyłącznie".
Dokładnie tak, z tym że za cenę jednej fregaty możemy mieć znaczną liczbę takich wyrzutni. Jasne że najlepiej mieć potężne, nowoczesne duże okręty, mase okrętów pomocniczych, silne i dobrze wyposażone w środki p-lot bazy, dużą flotę podwodną i jeszcze lotnictwo morskie do tego. Tyle że my nie mamy na to wszystko środków, a mi chodzi o to żeby te środki które mamy rozdysponować z jak największą korzyścią dla obronności kraju.
Załóżmy sytuację kryzysową z R, bo to już chyba bardziej (choć i tak niezbyt) prawdopodobne. Załóżmy, że w naszej strefie ekonomicznej dochodzi do incydentów. Na chwilę obecną MOSG nie ma nic na gorsze warunki hydrometeo, a to co ma nie dysponuje "przekonującymi argumentami". To prosta matematyka, czyli w niestandardowej chwili zagrożenia tir prawie zawsze będzie miał przewagę nad seicento.
Tak, tylko pytanie czy w zaistniałych warunkach lepiej mieć jednego "TIRa" (który jak padnie to już zamykamy interes), czy lepiej zamiast niego mieć 30 seicento
Marmik pisze:Sabratha pisze:skoro mozemy ten cel próbowac osiągnąć co najmniej równie efektywnie (a w mojej opinii bardziej) i taniej poprzez rozbudowę systemu plot, antyrakietowych oraz małych jednostek, to po kiego grzyba nam korwety i fregaty?
W tym myśleniu jest jeden minus. Porównujesz koszty realizacji jedynego celu NSM z jednym z celów okrętów. Per analogia, ładowność taczki to około 100 litrów, czyli mniej więcej tyle ile bagażnik małego samochodu segmentu A. Taczka niewątpliwie jest tańsza od małego samochodu klasy A. Resztę zostawiam indywidualnym rozważaniom, bo musza one wynikać z tego czy zakładamy, że mamy tylko ogród, w którym na dodatek nic nie uprawiamy, czy też nie.
Właśnie chodzi o to że mamy tylko ogród (małe, płytkie morze) a na dodatek i tak nie mamy dość pieniędzy żeby cały ten ogród zagospodarować (nie mamy dość funduszy żeby mieć zarazem dużą flotę podwdodną, nowoczesne i liczne lotnictwo morskie, silne bazy). Tak więc trzymając się przenośni działkowej - lepiej kupić dwie taczki i za resztę obsiać to co możemy, niż kupić mały traktor i potem nie mieć ani na nawozy, ani na nasiona, ani na wodę do podlewania.