Nawet jeśli winy (zresztą zależy co z wszystkich zarzutów) mu stuprocentowo nie udowodniono, to wiem jedno - w trakcie działań wojennych we wrześniu 1939 r. kmdr Kłoczkowski totalnie zawiódł. To spotkanie ze statkiem niemieckim, którego nie chciał zaatakować pokazuje dobitnie, że w ogóle nie miał on ochoty na żadne akcje ofensywne względem niemieckich jednostek, mimo że to było jego obowiązkiem podczas wojny. Co to za tłumaczenie, że statek nie miał ładunku? Jeśli się na 100% wie, że jest to statek niemiecki (do tego nie jest eskortowany), należy go zatrzymać, ewakuować załogę i zatopić (i jest zawsze jakaś szansa, że się zdąży to zrobić, a niekoniecznie musiał się zjawić na czas niemiecki okręt czy samolot- tak jak z RdJ, zresztą ORZEŁ przed samym atakiem na statek mógł podsłuchem stwierdzić, że w odległości przynajmniej 20-22 km wrogich okrętów nawodnych nie ma, a taka odległość przy przeprowadzonej sprawnej akcji wystarczała, by zdążyć zatrzymany cel zatopić i ukryć się). Bo nawet jeśli w danej chwili ładunku wojennego ten statek nie ma, to będzie go woził za jakiś czas, a temu za wszelką cenę należy przeszkodzić i tak należy myśleć. Grudziński i reszta grona oficerskiego zrozumiała wtedy aż nadto wyraźnie, że żadnych sukcesów pod komendą Kłoczkowskiego nie odniosą.
Jeśli Kłoczkowski do tej wojny serca nie miał - bo z góry założył, że wojna z Niemcami jest przegrana - no to mógł działać tak, aby chronić "własną głowę"- nie atakując i unikając ataków przeciwnika, a po czasie, gdy zacznie brakować paliwa i żywności - internować się w którymś z portów neutralnych, bo na to rozkazy DF pozwalały. A jeśli przy tym uważał, że i te kraje neutralne mogą być jako następne zaatakowane przez Niemców, to może i wolał zachować "czyste konto" (żadnego zatopienia i strat zadanych jednostkom Kriegsmarine i Handelsmarine - z obawy przed niemiecką zemstą) gdyby po pewnym czasie wpadł z internowaną załogą w ręce agresorów.
Z kolei Grudziński, Piasecki i inni oficerowie chcieli walczyć, a jeśli podejrzewali "Kłocza" o taką postawę jak ja, to trudno się dziwić, że woleliby, by komandora na okręcie nie było. Np. Kłoczkowski nigdy by nie zaryzykował przejścia ORŁA do UK przez cieśniny duńskie.
Tego, że napotkali ów niemiecki statek nikt nie kwestionuje. Wystarczyłaby wówczas ta jedna choć próba ataku Kłoczkowskiego na przeciwnika (której zaniechał) i oceniałoby się go zupełnie inaczej. I nie przekonuje mnie opinia, że "nie mógł zdradzić swojej pozycji". A bliźniaczy SĘP gdy atakował niemiecki niszczyciel tego właśnie nie zaryzykował? Czy nie próbował tego i Krawczyk na WILKU? No i wreszcie Grudziński - też próbował już w październiku zatrzymać niemiecki uzbrojony statek i zatopić go koło słynnej "Ławicy Strachu"

mimo, że było ryzyko pojawienia się samolotu. Akurat tam samolot się wreszcie pojawił, ale gdyby nie pechowa mielizna - "orłowcy" mogliby zdążyć zrobić swoje i ukryć się na czas.
Zresztą samo wejście do Tallina zdradzało pozycję okrętu wszystkim i tu Kłoczkowski oporów nie miał...