Karolu, masz chyba jakieś dziwne okulary które nie pozwalają Ci widzieć świata takim jakim jest. Wszystko widzisz w jakimś absurdalnie powykręcanej formie.
Napisałem Ci, że "POPiS-u" nie ma, bez względu na to jak to rozumieć.
1) Pod tą nazwą kiedyś kryła się potencjalna koalicja, która teraz absolutnie nie jest możliwa. Więc jeśli tak to pojęcie rozumieć, to obecnie jest ona absurdem.
2) Jeśli rozumieć jako swego rodzaju układ dwubiegunowy, to również nie ma ono racji bytu, gdyż układ jest dwubiegunowy - naprzeciw siebie jest wizja demokratycznego państwa prawa i scentralizowanego państwa autorytarnego - ale nie ogranicza się do PO i PiS. Po pierwszej stronie jest też lewica, PSL i Hołownia (drobnicy nie wspomnę), po drugiej PiS i Konfederacja. Przy czym każde z tych partii różni się znacząco od pozostałych, więc i każda strona tego frontu nie jest jednorodna. Największa jednorodność jest po stronie autorytarnej gdzie PiS dominuje, więc może to stwarzać jakieś wrażenie jedności, ale i ono jest złudne.
Tak więc wybacz, ale to co piszesz nie trzyma się kupy tylko odnosi się do obiegowych opinii, które z rzeczywistością nie mają nic wspólnego. Co Ci tłumaczę, myślę, że dość jasno. Więc jeśli się nie zgadzasz to albo odnieś się do moich argumentów albo wyjaśnić na tyle precyzyjnie na ile potrafisz dlaczego.
Ostatnio POPiS dał taki popis w Sejmie...
Nie wiem na czym ma on polegać. Tak samo jak nadal nie wiem co np. oznacza PTD. Bo choć mogę się domyślać, to pewności nie mam. A tak dyskutuje się trudno.
A jest podejrzanych kwiatków więcej...
Znów mogę się tylko domyślać, że chodzi o ostatnią ustawę o zwierzętach. I powiem tylko, że jeżeli jest to potworek prawny, to zasługa tego leży głównie po stronie PiS. Nawet nie tyle ze względu na treść, ale sposób procedowania. Ustawa, tak jak uchwała samorządowa, szczególnie taka, która budzi kontrowersje, musi się "dotrzeć". Nie w sali sejmowej ale w kuluarach i na komisjach. Są na to określone procedury i wystarczy z nich korzystać. Tam się argumentuje, tam jest miejsce na rzeczową dyskusję. W pośpiechu, przepychając wszystko kolanem, nie uchwali się dobrego prawa. A że tak się nie robi jest już tylko winą dominującego w sejmie PiS i patologicznych stosunków w nim panujących. To jest zresztą cecha charakterystyczna "państwa PiS" która odróżnia je od państwa sprzed roku 2015 - lekceważenie prawa, procedur, przepychania wszystkiego na siłę, wpływu na to takich czy innych osób które nie przejmują się żadnymi zasadami. Czyli tego o czym wspomniałem - system jest zastępowany jednostkowymi decyzjami takich czy innych wpływowych osób. To jest właśnie jedna z cech państwa autorytarnego.
Mnie nie musisz wykładać kategorycznego nieistnienia tego cudacznego duowiratu...
Najwidoczniej muszę, skoro uważasz że jest - a go nie ma. Biorąc choćby klasyczną klasyfikację systemów partyjnych, to polski system partyjny jest systemem wielopartyjnym. Nawet z dominującą w sejmie PiS. Gdyby PiS miał większość konstytucyjną, można by mówić o wielopartyjnym z partią dominującą (choć pewno wówczas szybko przekształciłby się w wielopartyjny z partią hegemoniczną lub jakąś hybrydę), ale PiS większości konstytucyjnej nie ma. W systemie wielopartyjnym zaś nie ma duopolu - można by o nim mówić, gdyby system był dwupartyjny.
W jakikolwiek sposób by na sprawę spojrzeć - to co piszesz nie ma racji bytu. To tylko potoczne opinie, kompletnie fałszywe, potarzane przez osoby nie orientujące się w tym co się dzieje.
Czy to źle?
Żaden system partyjny nie musi być ani zły ani dobry. Złe czy dobre może być to czy jest demokracja czy nie. Ale system partyjny nie ma tu większego znaczenia. A w każdym razie mieć nie musi.
Dlatego zobaczymy, co zrobią następcy...
Jacy "następcy"? Po pierwsze, to nie zapowiadają się żadne istotne zmiany. A po drugie, to gra toczy się nie pomiędzy PiS i PO, tylko pomiędzy siłami autorytarnymi i demokratycznymi (i stosownymi wizjami państwa o których wspominałem). Partia może się nazywać jak chce. To nie ma znaczenia. Z naszej sceny politycznej może zniknąć i PiS i PO - i nie będzie to miało większego znaczenia (chyba, że stanie się to przed wyborami i nie zdąży uformować coś w zamian). Wyborcy zostaną. A to co się dzieje jasno pokazuje, że jakieś 40 % wyborców, świadomie lub nieświadomie, chce lub godzi się na scentralizowane państwo autorytarne, które w zamian za rozbudowane osłony socjalne może dowolnie gwałcić prawo i dyskryminować określone grupy. Z drugiej strony mniej więcej tyle samo chce demokratycznego państwa prawa, choć w tej grupie wizje polityki gospodarczej są już znacząco inne. Kompletnie inaczej wygląda też wizja naszej polityki zagranicznej w jednym i drugim wydaniu. Więc PO i PiS może nie być, ale ponieważ politycy są tacy jak ich wyborcy, problemy zostaną. Rozbicie po stronie antydemokratycznej (w przypadku rozpadu PiS) może pomóc drugiej stronie, ale rozbicie PO lub jej osłabienie, może z kolei pomóc stronie przeciwnej. To będzie jednak miało tylko znaczenie "chwilowe". Problem zostanie. Bo tym problemem jest wizja państwa i jego miejsca w Europie i na świecie.
No i patrzcie państwo gdzie doszliśmy zaczynając od ochrony zwierząt...