Czesi byli "antypolscy"?! A gdzie ja tak napisałem? Czesi nie byli ani anty- ani propolscy. Po prostu tak a nie inaczej definiowali swe priorytety w polityce zagranicznej (nie mają konfliktów z Niemcami więc ich chata z kraja, Polacy mają więc rewanżyzm niemiecki skieruje się wobec Polski - wniosek: jak się nie chce wejść w konflikt z Niemcami to trzeba się trzymać z daleka od Polski, dobrze z nią żyć, ułożyć sobie stosunki, ale nie wchodzić w bliższe alianse) - aby do czegokolwiek doszło Czesi musieli te priorytety zredefiniować. Tylko tyle i aż tyle.Ty się upierałeś, że to przez Czechów się nie udało, bo byli jacyś antypolscy.
Do tego dochodziły jeszcze oczywiście zaszłości od 1919 roku, ale to już były w sumie drobiazgi.
Dokładnie. Natomiast była zupełnie inna ocena priorytetów związanych z bezpieczeństwem. Tu był pies pogrzebany.Były zwyczajne rozbieżności przy czym to nie były wielkie spory, a pomimo faktu zajęcia Zaolzia nie było też jakichś zakusów rewizjonistycznych.
Piszesz niejasno - nie do końca rozumiem o co Ci chodzi. Pakt wschodni był od początku skazany na fiasko. ZSRR nie był wiarygodnym partnerem i dlatego Polacy nie mogli być według niego nastawieni dobrze. A Czesi, równie naiwni co Francuzi w kontekście porozumienia z ZSRR, obawiali się znaleźć w jednym układzie z Polską, którą traktowali jak "gorący kartofel". To się nie miało prawa udać zanim ktoś w ogóle o tym pomyślał. Co do nas, to trudno powiedzieć byśmy tu coś "roili" bo nie my byliśmy inicjatorami. A już stwierdzenie o jakichś "rojeniach" sojuszu przeciw (?!) paktowi czterech to jakiś absurd. Mieliśmy organizować jakiś sojusz przeciw Francji (?!) lub W. Brytanii?! Nie wiem czy po prostu w ferworze niezręcznie się wyraziłeś (trudno mi myśleć coś innego).Politycznie pomimo trzeźwej oceny zagrożenia z ich strony nikt nie chciał ich drażnić i dawać im pretekst do oskarżeń na arenie międzynarodowej. Stąd wszelkie koncepcje musiały być połączone z podpięciem się pod Francję...
Sojusz militarny to zwięczenie dobrych stosunków dyplomatycznych.


No to znów należałoby zapytać jaka ta polityka zagraniczna powinna być? Bo zrealizowano w zasadzie wszystkie wytyczone cele strategiczne. I to zrealizowano je relatywnie szybko i dobrze. Co można było chcieć więcej od tego co osiągnięto? Ci którzy krytykowali polską politykę zagraniczną do 2015, prowadzą ją teraz - i mamy co mamy. Możemy politykę zagraniczną prowadzić tak jak do 2015 lub tak jak teraz. Trzeciej drogi nie ma. Ale może uważasz, że dobrze jest tak jak jest teraz?Żle lub słabo.
Francja szybciej nie była w stanie interweniować. A tym bardziej Brytyjczycy. Co do paktu R-M to wszyscy mogli się domyślać, że coś jest nie tak, ale szczegółów nie znał nikt - bo skąd? Francuzi i Brytyjczycy działali zgodnie z postanowieniami sojuszu - po 3 dniach wypowiedzieli wojnę Niemcom. Po kolejnych 2 tygodniach mieli ruszyć z ofensywą. Tyle tylko, że już po tygodniu było widać iż nie ma już za bardzo komu iść na pomoc. Można polemizować z ich punktem widzenia, ale nie można nie przyznać, że uzasadnienie (racjonalne) na swoją decyzję mieli.Wojskowi francuscu trzeźwiej oceniali sytuację i konieczność szybszej interwencji niż to wynikało z układów. No ale mając świadomość o pakcie R-M to z pewnością woleli patrzyć regulaminowo na rozwój wydarzeń.
No przegrali, ale czysto statystycznie wojna Polska, jak i zarobiony czas pozwolił im na ogarnięcie się w sytuacji.
To był niejako efekt uboczny tego o czym napisałem powyżej. W planach tego nie było.
Nie jesteś konsekwentny w swym przekazie. Sam napisałeś powyżej, że Francuzi i Brytyjczycy też byli "w proszku". Może rzeczywiście w 1938 Niemcy byli jeszcze relatywnie dość słabi, ale w 1939 tak już nie było. W sprzęcie, zapleczu, ich armia w 1940 prezentowała taki sam potencjał jak rok wcześniej. No, może nieco lepszy bo zdobyła doświadczenie (we wrześniu Niemcy nie działali idealnie i też popełniali błędy).No nie do końca. Ta ich potęga rosła z czasem. Jak w 1938 prawdopodobnie nie byli zdolni do wygrania jakiejkolwiek wojny...
Bo jeśli zakładamy, że na taki sojusz była szansa, to była to wina Czechów że do niego nie doprowadzono. Przynajmniej na tym etapie - bo jak wspomniałem piłka leżała po ich stronie. Natomiast oni nie wykonali ruchów, które pozwalałyby myśleć o utworzeniu sojuszu militarnego. Z prostej przyczyny o które piszę raz po raz - bo źle definiowali swe priorytety bezpieczeństwa.Wkurza mnie tylko jak ktoś zaczyna wciskać mi kit, że to wina Pepików, a nam nic do tego było.
Jakie by te 60 DP miało wsparcie w 10 eskadrach lotniczych?! Czyli 1,5 mln ludzi w jakiejś setce samolotów (może trochę więcej). I jakim cudem mielibyśmy tym dywizjom zapewnić "dobre wyposażenie"?Dochodzi jeszcze kwestia budżetowa, gdzie gen. Zając zwraca uwagę, że jakby zacząć racjonalnie działać nawet w latach '30 to budżet wystarczyłby na wystawienie 60 dobrze wyposażonych DP i 10 eskadr lotniczych.
Ja się zgodzę, że nasze zasoby ludzkie mogłyby wystarczyć na sformowanie 70-80 DP. Tyle tylko, że połowa z nich byłaby bezwartościowa z racji braku stosownego wyposażenia. Byliśmy po prostu za biedni.
To była realizacja tego co w danym momencie było możliwe. Polska dysponowała większym potencjałem militarnym niż Czechosłowacja. Nie tak nowoczesnym, ale per saldo większym. Z tego powodu (i nie tylko) była też znacznie mniej ustępliwa. Gdyby nawet Francja była niechętna wojnie, to zbrojny opór Polski zmusiłby Francuzów do wywiązania się ze zobowiązań sojuszniczych - inaczej zostaliby z ręką w nocniku. O sojuszu polsko-francuskim można mówić co się chce, ale Francuzów nie było stać na utratę Polski. Czech tak (zresztą związki francusko-czechosłowackie były jednak inne, bardziej "luźne"), Polski nie. Hitler skalkulował tu o tyle poprawnie, że uznał iż wysuwając roszczenia wobec Polski w 1938 roku może się nimi udławić. Znacznie realniejszy był natomiast sukces w przypadku skierowania roszczeń wobec Czechosłowacji. Potencjał przemysłowy Czech miał tu drugo-, jeśli nie trzeciorzędne znaczenie przy podejmowaniu decyzji. To był bonus - cenny ale drugorzędny.Tak jak kalkulowali do '38 kiedy oczywistą oczywistością było dla nich, że w pierwszej kolejności trzeba chapnąć Czechów, a nie Polaków, to była prosta kalkulacja potencjalnych zysków i możliwych ryzyk.