Nasze fantazje okrętowe

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6435
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: Peperon »

Maciej3 pisze: 2021-12-12, 20:32 Jeśli najpierw uda ci się zrobić stabilny w locie pocisk ... Ale akurat konstrukcja wieży którą przyjmie takie pociski to banalna sprawa. Przy projektowaniu od zera oczywiście. Nie rozbudowa starych.
Czyli wychodzi na to, że od pomysłu do okrętu potrzeba z 8 - 10 lat.
A i to pod warunkiem, że nowe wieże weszłyby na stare barbety, Jak nie, to potrzebne by były nowe okręty.
Tylko kto by je sfinansował ?
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4763
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: Maciej3 »

Minimalizacja Eniaca do tego żeby wlazł w pocisk, do tego z przyśpieszeniem ze 100 razy, albo więcej, z szeregiem czujników i ch. wie co jeszcze.
W 10 lat.
No optymista jesteś ;)
Zakładając że się uda, to po 10 latach tak czy siak jakieś nowe pancerniki się przydadzą, więc wtedy nowe większe barbeciory to nie problem.

EDIT:
OK, niech będzie wersja niekierowana, która w sprzyjających okolicznościach może trafi w miasto. Tu 10 lat może by się i udało ( z pociskiem o wydłużeniu 5 i praktycznie pozbawionym ładunku wybuchowego do tego ze ściankami tak cienkimi, że rozpada się to od uderzenia w Swordfisha ;) ), wtedy sobie pancernik możesz zaprojektować pod te cuda. :-D
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6435
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: Peperon »

Tylko, że ja odnosiłem się do opracowania nowych armat i wież.
Elektronika w pocisku to już inna bajka...
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4486
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: SmokEustachy »

Mówimy tu o ręcznym sterowaniu pociskiem w czasie rzeczywistym? Acha. Przecież lecącego pocisku nie widać i nie jesteś w stanie określić gdzie spadnie
Awatar użytkownika
peceed
Posty: 1129
Rejestracja: 2019-09-12, 16:25

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: peceed »

Zacznę od najmniej istotnych problemów/zarzutów.
Maciej3 pisze: 2021-12-12, 18:22 SCIFun wspominał, że z pewnymi rzeczami to nawet dyskutować nie wypada, ale jednak ktoś może brać te bzdury na serio, więc czasem trzeba coś odpowiedzieć.
Nawet jeśli mój pomysł wpada komuś w przegródkę "prowokacja intelektualna" to wciąż jest ona wartościowa bo pozwala zrozumieć dokładną naturę problemów i rozwiać pewne błędne wyobrażenia - z obu stron.
Peperon pisze: 2021-12-12, 19:59 Wpadł mi do głowy jeszcze jeden, jak dotąd nie poruszany aspekt, który umyka koledze peceed.
Chcąc przedłużyć pocisk do 6 kalibrów musisz się liczyć z operowaniem wybuchowym kawałkiem złomu o długości prawie 2,5 metra. Chcąc go wprowadzić na pokład dowolnej floty, musisz poprzerabiać nie tylko układ podnośników, czy system ładowania, ale również same armaty.
Nie, nie uciekł mi. To dlatego początkowo chciałem zrobić system składany w lufie.
jogi balboa pisze: 2021-12-12, 18:53 Nie poprawi. Żeby to zadziałało musiałbyś mieć dokładny system śledzenia celu i pocisku w czasie rzeczywistym, który automatycznie uruchamiałby ten "dopalacz" w odpowiednim momencie. Żaden człowiek nie jest w stanie odpowiednio szybko ani pracyzyjnie ocenić położenia w przestrzeni pocisku poruszającego się z prędkością 550m/s, zwłaszcza patrząc w tym samym kierunku co poruszający się obiekt.
Wciąż nie rozumie kolega jak to działa. SKO okrętów reprezentował położenie okrętów przeciwnika w czasie rzeczywistym i ciągłym. Po wystrzeleniu pocisków, na kilkanaście sekund przed ich upadkiem ustalamy jak daleko chcielibyśmy wystrzelić TERAZ gdyby czas lotu pocisków wynosił te kilkanaście sekund a nie minutę-półtorej. Wiemy jak daleko w stosunku do obecnej pozycji naszego okrętu wystrzeliliśmy pociski WCZEŚNIEJ, i wysyłamy odpowiednia korekcję równą różnicy tych odległości.
Korekcje w obie strony osiągamy standardowo skracając salwę, tzn. zawsze strzelamy bliżej o 50% naszych możliwości do oddalenia punktu trafienia. Wszystko dzieje się automatycznie.
Maciej3 pisze: 2021-12-12, 20:32 Jeśli najpierw uda ci się zrobić stabilny w locie pocisk o wydłużeniu 6
Wbrew pozorom artyleria nie kończy się na morzu. Pociski o wydłużeniu 6 są używane w haubicach 155 mm przy znacznie wyższych kątach podniesienia i prędkościach wylotowych - wciąż elegancko się obracają w szczycie paraboli. Pocisk z przyspieszaczem ma łatwiej bo chcemy zrobić lżejszy tyłek - stabilizacja czegoś takiego jest łatwiejsza.
Speedy pisze: 2021-12-12, 18:38 Ponadto dla pocisku takiego korzystne jest tylne położenie środka masy;
Zawsze wydawało mi się że jest odwrotnie... Pociski radzą sobie ze środkiem parcia przed środkiem ciężkości ale nie sądziłem że latają lepiej. Takie pociski miałyby problem się odwrócić przy strzelaniu górnym zakresem kątów...
jogi balboa pisze: 2021-12-12, 18:53 Poza tym już sam pomysł jest bez sensu. On chce to odpalać na 10 sekund przed upadkiem, co daje odległość jakichś 5-6 tys. metrów. Zakładając że w momencie uruchomienia tego "dopalacza" będzie on miał od razu max ciąg i spowoduje że tor lotu pocisku z balistycznego stanie się prostolinijny (co już jest założeniem abstrakcyjnym) i styczny do krzywej balistycznej w momencie odpalenia, jakoś nie wydaje mi się żeby dało się uzyskać przyrost odległości rzedu 1000 m, co założył sobie autor
I tu jest pies pogrzebany, bo istotnie w jednym wzorze zamiast prędkości całkowitej błędnie wziąłem sam przyrost.
Dlatego odpalać będzie trzeba znacznie wcześniej niż sądziłem. Być może cały zysk ograniczy się do pobierania poprawek odległości z trafienia poprzedniej salwy a nie dwóch lub więcej wstecz, co daje nam potencjalnie 30 sekund na regulowanie zasięgu - tu już nie ma wątpliwości że to zadziała. Szanse trafienia wzrosną minimum dwukrotnie (statystycznie błąd trafienia jest co najmniej liniowy z czasem), w praktyce więcej. Według mnie wciąż się opłaca tylko że już nie jest tak spektakularnie jak dla 10 sekund.
Maciej3 pisze: 2021-12-12, 18:22 A teraz dane.
Pocisk ~720 kg
Ładunek wybuchowy ~80 kg
Wypełnienie 11%
Ścianki tak cienkie, żeby tylko całość się nie rozleciała.
Jak uzyskać wypełnienie 50% na poziomie masy, a nie objętości, samym materiałem wybuchowym, a do tego trzeba jeszcze jakieś dysze, układy, zegary i ch. wie co jeszcze, to ja nie wiem.
Okrętowe pociski odłamkowo - burzące wcale nie minimalizują grubości ścianek, bo wciąż muszą wygenerować odłamki którymi rażą cele.
Pociski 30 mm Minengeschoss były w stanie osiągnąć współczynnik wypełnienia na poziomie 25%. Pracowały na odrobinę wyższych ciśnieniach niż armaty morskie (o ile working pressure na navweaps określa maksymalne ciśnienie robocze).
Z przodu posiadały ciężki metalowy zapalnik (będący częścią ułatwiającą penetrowanie struktury samolotów), to mniej więcej 1/4 całego pocisku. Tymczasem w naszym przypadku ta część po prostu nie istnieje, interesuje nas wyłącznie cienki wypełniony materiałem wybuchowym tyłek. To pozwala podnieść współczynnik wypełnienia do znacznie większej wartości. Nawet gdyby przyjąć identyczną gęstość liniową pocisku to usunięcie czuba zwiększa wypełnienie do minimum 33% (25%*4/3). Gęstość dziobu jest oczywiście większa, ale wypełniamy kordytem o nieco mniejszej gęstości niż RDX, czyli możemy przyjąć współczynnik wypełnienia na poziomie właśnie tych 33% - na pewno możliwy do osiągnięcia przy pomocy istniejącej przedwojennej metalurgii i używanych ciśnień.
Zamiast 125 kg kordytu będziemy mieli 85 i prędkość na poziomie 133 m/s. Parametry będziemy mogli częściowo przywrócić powiększając nieco przyspieszacz, bo jego objętość uległa zmniejszeniu. Zachowując przyrost o 2 kalibry dostajemy 330 kg masy i 109 kg kordytu co da przyrost prędkości na poziomie 160 m/s.
Czyli takie są "urealnione" parametry naszego pocisku - nie maksymalne możliwe, ale takie o których wiemy, że są możliwe do osiągnięcia.

Uważam że stosując wypełnienie pod pełnym ciśnieniem (cała konstrukcja jako minimalny "tail boat") można całkiem sporo zejść z ciężarem ale nie będę forsował tego pomysłu.
SmokEustachy pisze: 2021-12-13, 00:21 Mówimy tu o ręcznym sterowaniu pociskiem w czasie rzeczywistym? Acha. Przecież lecącego pocisku nie widać i nie jesteś w stanie określić gdzie spadnie
Achanein.
Chodzi o korektę odległości dla całej salwy na podstawie bardziej aktualnych obserwacji celu uzyskanych już w czasie lotu pocisku (np upadek poprzedniej salwy 35 sekund wcześniej). Nic więcej, ale to wciąż oznacza 2 i więcej raza większą skuteczność ognia.
Ostatnio zmieniony 2021-12-13, 05:18 przez peceed, łącznie zmieniany 1 raz.
-Panie Kapitanie! Toniemy!
-Jak nie Wy, to kto?
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4486
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: SmokEustachy »

Toż nie wiesz gdzie to spadnie stąd konieczność poprawek i wstrzeliwania sie.

2. Oczekiwany wzrost rozrzutu 5000%
Awatar użytkownika
peceed
Posty: 1129
Rejestracja: 2019-09-12, 16:25

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: peceed »

SmokEustachy pisze: 2021-12-13, 01:54 Toż nie wiesz gdzie to spadnie stąd konieczność poprawek i wstrzeliwania sie. 2. Oczekiwany wzrost rozrzutu 5000%
Wiem gdzie spadnie - tam gdzie wycelowano z taką dokładnością jaką wyznacza rozproszenie salwy.
Nie ma wzrostu rozrzutu, to jest pocisk armatni który obraca się tysiące razy na minutę. Przy symetrycznej budowie silnika mamy ciąg skierowany prawie idealnie do tyłu.
Pociski rakietowe stabilizowane obrotowo kręcą się duuuużo wolniej. Przypomnę że salwa ma rozrzut 200-300 metrów. Nawet gdyby pocisk zboczył kilkadziesiąt metrów to nic nie zmienia z punktu widzenia salwy.
Silny boczny wiatr może spowodować takie odchylenie. Tylko pechowe trafienie z momentem odpalenia przyspieszania w przelot przez prąd strumieniowy mogłoby istotnie znieść pociski.
-Panie Kapitanie! Toniemy!
-Jak nie Wy, to kto?
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4486
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: SmokEustachy »

Salwa może mieć rozrzut 300 metrów ale nie masz obowiązku obramowania pierwsza
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4763
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: Maciej3 »

Coś wspominałem o bezsensowności dyskusji z powodu sprowadzanie do poziomu i pokonania doświadczeniem….

Ale co tam, w końcu po co być aż tak konsekwentnym.
Z innych ciekawych obserwacji jakie mam odnośnie pocisków okrętowych - zastanawia mnie brak wykorzystania przyspieszaczy rakietowych. Lot pocisków był "wysoce deterministyczny", punkt uderzenia był znany z dokładnością do kilkudziesięciu milisekund.
Wystarczyłoby zamontować mechanizm zegarowy znany z artylerii przeciwlotniczej który odpalałby przyspieszacz rakietowy na kilka sekund przed uderzeniem (czyli bez wpływu na celność salwy).
Na kilka sekund przed uderzeniem pocisk jest ustawiony pod innym kątem niż ma trafić. Jest to z wpływem na celność salwy. Przypominam, że pocisk bije na boki i nigdy nie wiesz w jakim położeniu jest aktualnie. To się tylko uśrednia w dłuższej trajektorii.
10% masy pocisku w postaci kordytu powinno dodać 200 m/s przed uderzeniem.
Wyliczone na podstawie czego?
I skąd te 10%? Pociski przeciwpancerne miały wypełnienie 1 do max 2,5% (te drugowojenne) – a wiem z tej dospawanej podstawki…
Zamiast pocisków superciężkich można by zamontować przyspieszacz o podobnej masie i dostać przebijalność większą o 70%
Kolega słyszał o czymś takim jak gęstość? Był rysunek.
Kwestią techniczną jest montaż tych przyspieszaczy, najprawdopodobniej musiałby on odbywać się już w lufie i wykorzystywać 1 dodatkową rundę pracy rammera zamiast pocisków miotających.
Przyśpieszacz dokładany w lufie jako oddzielny element „przyklejany” do pocisku podczas jego ładowania. I całość ma się nie rozpaść podczas lotu a do tego być ustawione z aptekarską precyzją do tego z uwzględnieniem rzeczywistego, nie geometrycznego, środka ciężkości, bo jak odrzut będzie nie w osi to pocisk poleci wszędzie tylko nie tam gdzie ma ustawiony czubek.
A byłbym zapomniał – o ile nie strzelamy „na wprost” na kilkaset metrów, to czubek nigdy nie jest w osi. Na tej odległości zresztą też nie, bo pocisk nigdy nie ma środka ciężkości w osi. Jak leci w lufie do obraca się dokoła osi symetrii – bo lufa tak go kieruje. Jak wylatuje z lufy to zaczyna się obracać wokół środka masy, który jest przesunięty względem środka geometrycznego. O ile i gdzie, to zależy od dokładności wykonania pocisku. Oczywiście ta zmiana osi obrotu nie następuje natychmiast tylko chwilę trwa. W tym czasie pocisk solidnie bije na boki, zanim się nie ustabilizuje. Kolejny powód dla których testy przebijalności miały się tak średnio do rzeczywistej, ale mniejsza o to.
Na samym końcu wisienka na torcie - umieszczenie w stożku aerodynamicznym ładunku wybuchowego i potem zapalającego, tworzącego po każdym trafieniu w "nothing" deszcz ciężkich odłamków za którym podąża mieszanina paliwowo-powietrzna.
To ile tego paliwa chcesz tam trzymać? To pocisk, który ma nie tylko wytrzymać wystrzał z działa, ale przetrwać uderzenie w pancerz, jeśli mówimy o „zwiększeniu przebijalności o 70%” cokolwiek to znaczy. Gówno będziesz miał nie przebijalność, jak będziesz strzelał cienkościennym pociskiem pełnym paliwa rakietowego ( zakładam, że jakimś cudem to doleci do celu nie wybuchając po drodze ).
Chcę uniknąć tej konieczności, dlatego celowanie salwą to konieczny półśrodek. Do tego, z racji stabilności pocisków, jedyną opcją jest sterowanie odległością upadku.
Jak to zrobić? Zmodyfikuję swój pomysł z przyspieszaczem w tym sensie, że będzie odpalany radiokomendowo. Im wcześniej przed uderzeniem zostanie odpalony, tym dalej uderzy pocisk. Uproszczeniem będzie rezygnacja z mechanizmu zegarowego, komplikacją - mechanizm radiowy w zamian.
Przyjmijmy, że strzelamy na 30 km.
Na pięć sekund przed uderzeniem, pocisk ma jakieś 3 stopnie inny kąt niż w momencie uderzenia. Znajduje się jakieś 3 km od celu. Mniej więcej. Zakładając, że będzie szedł po odpaleniu rakiet idealnie po prostej, przekłada się to ja różnicę w odległości uderzenia ~150 m.
10 sekund przed uderzeniem ma kąt różny o 10 stopni 5 km od celu (tak to się zmienia nieliniowo), co się przekłada na jakieś 870 metrów różnicy w odległości trafienia (przy tych samych założeniach).
W rzeczywistości ani czubek nie jest w osi lotu ani nie wiesz w jakim dokładnie położeniu.
Jak się zwiększy rozrzut o kilometr to będzie dobrze.
Zakładając, że wszystko zadziała. Taki drobiazg jak nierównomierne spalanie paliwa rakietowego czy dysza nie w osi pomijam.


Czy możliwość sterowania wyłącznie odległością salwy dużo daje? Można się spodziewać wielokrotnego wzrostu szansy na trafienie (bo wszystkie chybienia salwy na odległość można zamienić na nakrycie). W ten sposób problem staje się "jednowymiarowy", o trafieniu decyduje wyłącznie komponent radialny.
Możesz to rozrysować? Bo coś za głupi jestem żeby to pojąć.
Nie zadziała z radiowym sterowaniem zasięgiem" : anteny w pociskach mogą odbierać sygnał wyłącznie z tylnej półsfery, przód jest ekranowany.
A tył nie jest? To gdzie ta antena?
Cała sztuka polega na tym że celujemy w przewidywaną pozycję za 90 sekund. Na 5-10 sekund można zastąpić je przez bardziej aktualne przewidywanie.
Przewidywanie na podstawie czego. Poproszę o konkret. Obserwacji? Czego? Celu? Tego nawet nie wiedziano po kilku salwach.
Nie tylko znamy pozycję okrętu ze znacznie lepszym położeniem niż przewidywaliśmy 80 sekund wcześniej
Gówno znamy nie położenie okrętu
Nie przypadkiem było coś takiego jak wstrzeliwanie – bo nie znaliśmy położenia okrętu. A nawet jeśli znaliśmy, to nie znaliśmy stanu atmosfery na całej długości lotu pocisku.
ale jeszcze dodatkowo możemy przewidzieć pozycję okrętu jak się zmieni w ciągu ostatnich 10 sekund.
na podstawie czego? Doczepionego GPSa do przeciwnika?
Korygujemy odległość lotu pocisków.
Korygujemy tor lotu. Pocisków po krzywej balistycznej, stabilizowanych obrotowo. Można poprosić o wyjaśnienie JAK to ma działać? Ta korekcja.
Można w ogóle zmienić system naprowadzania na taki, który będzie starał się określić najlepsze kąty strzelania a odległość z założenia będzie ustalana przed upadkiem.
Jak i czym?

Nie, chodzi o zwiększenie prędkości pocisku już przed samym uderzeniem - w ten sposób nie spada celność.
Dlaczego nie spada celność? Jak zmienić tuż przed uderzeniem. Jakie paliwo rakietowe da takie przyśpieszenie, żeby było to w ogóle odczuwalne.
Wariacją pomysłu jest niewielka regulacja długości lotu pocisku polegająca na odpaleniu przyspieszenia nieco wcześniej, około 10 s przed uderzeniem. Zwiększa to zasięg około 1 km. Wadą jest spadek prędkości końcowej, bo pocisk zwalnia przez kilka kilometrów.
Przesunięcie momentu odpalenia o pół sekundy zmienia położenie kąta pocisku o kilka stopni. Realnie nie teoretyczne wynikające z jakieś wyidealizowanej trajektorii.
No tak, nie wpływa to na celność.
Metodą na możliwe skrócenie jest strzelanie na odległość zawsze mniejszą niż estymowania i korygowanie wyłącznie w górę.
Kto obserwuje położenie pocisku i decyduje o odpaleniu przyśpieszaczy?
Według mnie jedyną opcją jest zastosowanie takiego który przenosi ciśnienie prochu, tzn. powinien być wypełniony litym kordytem i ten kordyt przy strzale powinien być poddany ciśnieniu gazów prochowych i przenieść je na ścianki pocisku - bez zapłonu.
Ooookeeej – czyli mamy kordyt, który zostaje poddany ciśnieniu paru tysięcy atmosfer w ciągu ułamków sekund i się przy tym nie zapala. Jak?
Masa umieszczona za pociskiem okrętowym, nawet jeśli nie służy zwiększeniu przebijalności jest w stanie zwiększyć prędkość terminalną tyle, aby sam pocisk właściwy uzyskał większą przebijalność.
Patrz a ci wszyscy debile tego nie zauważyli. Jak pocisk uderza pod kątem innym niż prostopadły do płyty, to nie jest to wcale takie oczywiste.
To nieoczekiwany rezultat, ale widać na parametrach amerykańskich pocisków superciężki - miały większą prędkość terminalną na dalekim dystansie pomimo tej samej energii wylotowej.
To absolutnie oczekiwany rezultat znany co najmniej od XIX wieku. Podejrzewam, że wcześniej, ale w XIX wieku Francuzi sformalizowali sposób liczenia krzywej balistycznej i ten model kupiła od nich cała reszta świata. Niespodzianka odkrywajka – we wzorze jest MASA pocisku. No kto by się spodziewał?
Pociski 406 mm mają wydłużenie 4:1. To zostawia dużą rezerwę na "rakietowy tail boat"
Tail boat był czymś normalnym jak się chciało zwiększyć odległość strzału. Wiadomo co najmniej od początków XX wieku, ze „ścięcie” do środka tylnej części pocisku powoduje zmniejszenie jego oporów ruchu, przez co zwiększa się zasięg, a co za tym idzie w konsekwencji jest bardziej płaska trajektoria lotu, a więc większa prędkość uderzenia i bardziej sprzyjający penetracji burt kąt uderzenia.
Dlaczego więc debile nie stosowali tego powszechnie skoro to takie proste? Ano dlatego, że to zmniejsza stateczność pocisku w locie i zwiększa rozrzut.
Jakby się zachowywał w locie pocisk super ciężki z dospawaną dupą?
A to sobie odpowiedzcie – konstrukcja pierścieni wiodących miała znaczenie dla celności – a to było znacznie mniej niż taki tyłek.
. Ponieważ jest on znacznie lżejszy od oryginalnego pocisku, stabilność całości zostanie zachowana bez zwiększania prędkości obrotowej - która i tak może być poprawiona przez wymianę gwintu w armacie.
Nie będzie zachowania. Kłania się brak wiedzy na temat balistyki zewnętrznej.
A gdzie tam. Pocisk niczego nie musi wiedzieć, my celujemy wyłącznie salwą jako całością, i tylko na odległość. Korygujemy odległość na podstawie miejsca do którego celowaliśmy z bardziej aktualną pozycją celu (ok. 10 sekund przed trafieniem podejmujemy decyzję o ostatecznym miejscu trafienia salwy).
Można prosić o rozrysowanie? Bo nie rozumiem.
W pocisku jest jedynie radiowy "detonator/odpalacz". SKO okrętu musi przechowywać odległość przyjętą do strzelania i porównać z aktualną wartością w której jest cel a dokładniej będzie za 10 sekund.
Acha – czyli okręt strzelający zna położenie celu ciągle i jest to położenie oczywiście całkowicie dokładne i zna położenie pocisku, bo przecież wie kiedy pociski wystrzelił, a więc i aktualny kąt, prędkość pocisku itd.?
Dobrze pojąłem?
To małe zmartwienie.
Nie zna ani jednego ani drugiego.
Dalmierze nie były wystarczająco precyzyjne, a jeśli były to obsługa nie była. Wstrzeliwanie się w cel miało na celu między innymi właśnie znalezienie prawidłowej odległości. Dalmierze dawały tylko wstępne ustawienia gdzie „mniej więcej” jest cel.
Najlepszym dalmierzem było działo.
Chciałbym zobaczyć jak to działa przy dopalaczach rakietowych.
A jeśli chodzi o aktualne położenie pocisku. Nie znano go. W każdym razie nie z dokładnością pozwalającą na odpalenie przyśpieszacza w odpowiednim położeniu.
Dokładne tabele balistyczne nie były tak wyliczane. Był to mix różnych metod i interesował wynik w postaci zależności miejsca upadku od kąta podniesienia, nie dokładnego położenia pocisku w dowolnej części trajektorii lotu.
Takie dokładne wyliczenie konkretnego miejsca położenia zaczęto robić w okolicach II Wojny gdy zagrożenie ze strony lotnictwa wzrosło na tyle, ze trzeba było coś wymyślić jak te samoloty strącać. Tu dokładne położenie zaczęło się przydawać. Nie pomnę czy biedne kobieciny doliczyły wszystko do końca ( tak zatrudniano do tego głównie kobiety – są dokładniejsze ) czy nie zdążyły zanim wszedł na arenę cały na biało Eniac.
Wcześniej wiele miejsc położenia po prostu uśredniano na podstawie pomiarów i bardzo chamskich metod matematycznych. Do kierowania pociskami to się nadaje jak…
A sami sobie odpowiedzcie co.


Pocisk z przyśpieszaczem wymagał zainwestowania pieniędzy w dopracowanie, ale na pewno był w zasięgu ówczesnej technologii - nie wymagał nadzwyczajnych odkryć naukowych i można przyjąć, że zdążyłby być dopracowany na II W.Ś.
A twierdzisz to na podstawie czego?
Znaczy sam pocisk z przyśpieszaczem i owszem. Był do zrobienia i nawet był zrobiony. Niemcy go stosowali w którymś tam modelu swojego działa o jakimś upiornym zasięgu. Czasami udawało się tym czymś trafić w miasto. Czasami nie.
A tu mamy mieć pocisk z przyśpieszaczem, co zwiększy celność i przebijalność o 70% (dobrze pamiętam?)
Ja bardzo chętnie przyjmę rzeczową krytykę,
Tak, tak, na pewno.

Studiowałem fizykę i informatykę. Wystarczy?
A an tej fizyce podawali różnice między obliczeniami z modelem gdzie masa jest sprowadzona do punku a modelem gdzie rozkład mas ma znaczenie?
A na informatyce czegoś więcej poza pisaniem funkcji i co to jest pointer?
Co do zwiększania szansy na trafienie to mój schemat jest realistyczny
Patrz wyżej.
daleko gorszy od jakiegokolwiek samonaprowadzania, ale mieści się w realiach technologicznych końca lat 30
Patrz wyżej.
Jedyną realną trudnością zwierającą niewiadome jest dopracowanie samego przyspieszacza o potrzebnych parametrach (+200 m/s w 1 sekundę), cała reszta była historycznie opracowana w wymaganym czasie.
Dysze wytrzymujące tysiące armosfer w niezmienionym stanie, precyzja ciągu, odpalanie z dokładnością do milisekund itd. itp.
O matko.
Może wyeliminować "niepewność odległości" przy celowaniu do odległego celu i zwiększenie szans na trafienie wynika wyłącznie z tego.
Czego? Bo stabilności pocisku nie będzie. Będzie walił na boki jak krzywo puszczony bąk.
Ile może być to "w praktyce" to może sobie łatwo kolega sprawdzić przy pomocy swojego programu rozgrywając symulację, i to nawet taką która bezpośrednio symuluje SKO - z moich obliczeń na kartce wynika że aby przedłużyć salwę o 1 km potrzeba co najmniej 10 sekund przy wyjściowych kątach upadku 45 stopni, ale uwzględniając atmosferę może być to 1-2 sekundy więcej.
Już było – inny kąt, nie wiadomo nawet jaki (przynajmniej wówczas) i niewiadomy kierunek lotu po odpaleniu przyśpieszacza. No celność jak cholera.
Najpierw trzeba ztabelaryzować wyprzedzenie przyśpieszacza w funkcji wymaganego zwiększenia odległości i odległości (w SKO byłaby to "analogowa" krzywka dwuwymiarowa lub zbiór wymienianych krzywek jednowymiarowych + mechaniczny stoper milisekundowy, żadne "lampy elektronowe i ENIAki), a potem przyjąć że SKO odpowiednio skraca odległość znając bardziej aktualną pozycję okrętu na dystansie koniecznym do podjęcia decyzji.
SKO nawet nie wie w którym miejscu jest pocisk te 10 czy 12 sekund przed trafieniem w cel. Oczywiście w kontekście dokładności wymaganej do polepszenia celności. Mniej więcej to oczywiście wie.
Ciąg musi przechodzić dokładnie centralnie przez środek masy pocisku i pokrywać się z osią symetrii, to właśnie jakakolwiek odchyłka na boki zniszczyłaby stabilność pocisku.
O to to. A dodam, że nie w osi geometrycznej tylko tam gdzie jest oś obrotu pocisku, bo inaczej to się wszystko rozjedzie. Ta oś jest możliwa do wyznaczenia po załadowaniu wszystkiego w pocisk. No więc trzeba jakoś przemieszczać tą dyszę po zamocowaniu w pocisku, bo inaczej dupa. A przemieszczenie dyszy to przemieszczenie środka ciężkości. Oj już widzę wyważenia jak na kołach samochodowych, jakieś ciężarki.. A tu dupa, bo pierścienie wiodące się odkształcają trochę inaczej za każdym razem i całość idzie się paść na łąkę.
Dodano: A byłbym zapomniał. Dobrze by było, by to paliwo rakietowe spalało się w miarę równo podczas lotu, bo jak nie, to się środek przesunie... Niby teoretycznie niewiele, ale tu niewiele, tam niewiele...
I akurat to możemy zapewnić symetryczną konstrukcją samego przyśpieszcza.
Tego nie zapewnisz niczym. W kontekście wymaganej dokładności i konieczności wymagania by całość zniosła w stanie nienaruszonym podróż przez lufę.
Drobny spadek celności indywidualnych pocisków praktycznie nie ma wpływu na celność salwy - on tylko powiększy trochę rozrzut salwy.
Eeeee
Przyznaje, za głupim na to i pytanie co to znaczy „drobny” w tym kontekście.
Konstrukcyjnie musi być to pocisk normalny 1000kg + ważący 250 kg przyspieszacz o współczynniku wypełnienia ok. 50% (budżet), wydłuży on pocisk o 80 cm.
Już to przerabialiśmy.
SKO okrętów reprezentował położenie okrętów przeciwnika w czasie rzeczywistym i ciągłym.
Z bardzo dużą niedokładnością. O tym warto pamiętać.
Po wystrzeleniu pocisków, na kilkanaście sekund przed ich upadkiem ustalamy jak daleko chcielibyśmy wystrzelić TERAZ gdyby czas lotu pocisków wynosił te kilkanaście sekund a nie minutę-półtorej.
Nawet nie wiemy gdzie konkretnie są pociski w tym momencie, nie wiemy więc o ile zmienić ich tor lotu a więc kiedy odpalić przyśpieszacze.
Pociski o wydłużeniu 6 są używane w haubicach 155 mm przy znacznie wyższych kątach podniesienia i prędkościach wylotowych
(podkreślenie moje)
Ja nie wiem czego cię uczyli na tej fizyce i informatyce, ale dla mnie jeszcze w podstawówce uczono, że ~500 m/s (typowa haubica) to jednak jest MNIEJ a nie znacznie więcej niż 700-900 m/s z dział okrętowych. Zaczynam już wierzyć tym zgredom co ciągle powtarzają, że dzisiejsze szkolnictwo to już nie to. :| :roll:
Okrętowe pociski odłamkowo - burzące wcale nie minimalizują grubości ścianek, bo wciąż muszą wygenerować odłamki którymi rażą cele.
Gówno prawda. Burzące maksymalizują materiał wybuchowy. To co piszesz, to pociski „common” lub „pół przeciwpancerne” czy jak je zwał. Ten z obrazka to typowy burzący z maksymalnie cienkimi ściankami.
Pociski 30 mm Minengeschoss były w stanie osiągnąć współczynnik wypełnienia na poziomie 25%. Pracowały na odrobinę wyższych ciśnieniach niż armaty morskie (o ile working pressure na navweaps określa maksymalne ciśnienie robocze).
O efektu skalowania słyszał?
Gęstość dziobu jest oczywiście większa, ale wypełniamy kordytem o nieco mniejszej gęstości niż RDX, czyli możemy przyjąć współczynnik wypełnienia na poziomie właśnie tych 33% - na pewno możliwy do osiągnięcia przy pomocy istniejącej przedwojennej metalurgii i używanych ciśnień.
na podstawie czego? Skoro nikt nigdy nie zrobił
I jak się to ma do „zwiększenie przebijalności o 70%” z tymi cienkimi ściankami?


Dobra kończę. Naprawdę nie ma to sensu.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Speedy
Posty: 555
Rejestracja: 2004-07-23, 15:24
Lokalizacja: Wawa

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: Speedy »

peceed pisze: 2021-12-13, 01:03 Zawsze wydawało mi się że jest odwrotnie... Pociski radzą sobie ze środkiem parcia przed środkiem ciężkości ale nie sądziłem że latają lepiej. Takie pociski miałyby problem się odwrócić przy strzelaniu górnym zakresem kątów...
No właśnie nie. Takie coś jak sugerujesz, środek parcia ZA środkiem masy jest optymalne dla pocisków o stabilizacji aerodynamicznej (brzechwowej czy oporowej). Dlatego stateczniki są w nich najczęściej z tyłu i to nierzadko na końcu jakiegoś długiego ogona. A dla pocisków o stabilizacji obrotowej korzystne jest położenie środka parcia PRZED środkiem masy. Stąd te wydłużone ostrołuki i rozmaite czepce (oczywiście także z przyczyn aerodynamicznych i in.), stąd spotykane czasem w pociskach karabinowych skracanie ołowianego rdzenia i umieszczanie przed nim wkładki z materiału o mniejszej gęstości (stali, aluminium...) albo nawet pozostawianie tam pustki, co poprawia stabilizację, a co za tym idzie celność.

Stąd pewne problemy z pociskami rakietowymi wystrzeliwanymi z klasycznych dział. Bo umieszczenie w nich z tyłu stosunkowo lekkiego silnika pogarsza ten rozkład masy. Stąd gorsza celność takich pocisków, wynikająca nie tylko z typowego dla niekierowanych rakiet zbijania ich z toru przez ciąg silnika (każde chwilowe odchylenie osi pocisku od kierunku lotu jest potęgowane przez ciąg) ale i z gorszej stabilności. Ale powiedzmy w artylerii polowej czy dalekonośnej jest to dopuszczalne, bo ona zazwyczaj nie strzela do celów punktowych jak okręty lecz powierzchniowych, jak np. rejon koncentracji wojsk wroga albo obszar umocniony czy coś.

Jedną z najbardziej chyba ekstremalnych rakiet tego typu był niemiecki 28 cm R-Granate 4331 do znanej armaty kolejowej K5 ("Anzio Annie"). Silnik rakietowy umieszczono w nim z przodu, przed głowicą bojową, która miała w związku z tym pierścieniową budowę. Przez jej środek przechodził rurowy kanał doprowadzający gazy z silnika do dyszy wylotowej w dnie pocisku. W ten sposób nie popsuto sobie tego wyważenia, a donośność uzyskano bardzo przyzwoitą (max. 86,5 km; zwykłym pociskiem 62,4 km). Chociaż rozrzut był znaczny - 50% pocisków spadało w pasie o szer. 200 m i dł. 3400 m - to powiedzmy że w tego rodzaju broni było to do przyjęcia.
peceed pisze: 2021-12-13, 01:03 I tu jest pies pogrzebany, bo istotnie w jednym wzorze zamiast prędkości całkowitej błędnie wziąłem sam przyrost.
Dlatego odpalać będzie trzeba znacznie wcześniej niż sądziłem. Być może cały zysk ograniczy się do pobierania poprawek odległości z trafienia poprzedniej salwy a nie dwóch lub więcej wstecz, co daje nam potencjalnie 30 sekund na regulowanie zasięgu
Obawiam się, że jak wcześniej będziesz uruchamiać silnik, to ten "rakietowy" rozrzut rozrośnie się tak, że nijakich korzyści już z tego nie będzie.
peceed pisze: 2021-12-13, 01:03 Okrętowe pociski odłamkowo - burzące wcale nie minimalizują grubości ścianek, bo wciąż muszą wygenerować odłamki którymi rażą cele.
Nie tylko o to chodzi. One przede wszystkim służą tak czy inaczej do rażenia w miarę "twardych" celów - nieopancerzonych okrętów i statków, ale jednak o stalowej konstrukcji; albo np. betonowych fortyfikacji nadbrzeżnych. Więc pewną wytrzymałość muszą mieć. Nie spotkałem się jak dotychczas z ciężkimi pociskami tego rodzaju armat, co by miały współczynnik wypełnienia taki jak podajesz. Aczkolwiek mam pewne rzeczy "namierzone", które mogłyby się okazać cienkościenne, to ścisłych danych dotąd nie udało mi się znaleźć. Może więc przy okazji pytanie do kolegów (a zwłaszcza jednego wiadomego kolegi od ciężkich okrętów artyleryjskich :)) może ktoś coś będzie wiedział.

1. Do brytyjskich armat 15" (381 mm) Mk.I (pancerniki typu Queen Elisabeth i in.) wśród amunicji wymieniany jest szrapnel. Czy znane są jakieś jego przekroje albo opis techniczny inny niż ten na Naval Weapons? Podawana tam liczba i masa lotek budzi moje wątpliwości. Podano mianowicie, że było to 13700 kul ołowianych o masie po 1,75 oz (49,6 g). Ich łączna masa wyniosłaby więc niecałe 680 kg; przy masie całkowitej szrapnela 871 kg pozostawiałoby to na skorupę niecałe 200 kg, co wydaje mi się liczbą absurdalnie małą; dla porównania skorupa pocisku burzącego ważyła niecałe 800 kg. Wydaje mi się, że gdzieś tu tkwi błąd, ale pewności co do tego nie mam.

2. Do również brytyjskich armat 18" (457 mm) Mk.I (krążownik Furious, monitory) już za monitorowych czasów opracowano jakiś nowy ciężki pocisk burzący o masie zwiększonej do 1814 kg (stary burzący, który jest jako tako znany, miał 1506 kg) - o nim niestety też chyba nic nie wiadomo :( a może jednak...?
Pozdro
Speedy
Awatar użytkownika
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: jogi balboa »

Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21
Studiowałem fizykę i informatykę. Wystarczy?
A an tej fizyce podawali różnice między obliczeniami z modelem gdzie masa jest sprowadzona do punku a modelem gdzie rozkład mas ma znaczenie?
Nie, bo to była fizyka gry word of warships. Tam obowiązują "trochę" inne prawa fizyki :)
A oto dowód:
peceed pisze: 2021-12-13, 05:12 Wiem gdzie spadnie - tam gdzie wycelowano z taką dokładnością jaką wyznacza rozproszenie salwy.
No i pełno jest torped 50-cio węzłowych :roll:
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4763
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: Maciej3 »

Czy znane są jakieś jego przekroje albo opis techniczny inny niż ten na Naval Weapons?
W "British treatise an Ammunition 1915" (primary source) jest dość dokładny opis i jakieś dane tego pocisku.
Niestety rysunku tego akurat nie ma, ale jest zbliżony 12 calowy.
Poniżej podaję kilka od 15 funtowego do 12 calowego - zwracam uwagę na coraz grubsze ścianki. Przeskalowanie pocisku to nie wszystko. Wytrzymałość nie rośnie liniowo z wielkością - albo inaczej rośnie liniowo, ale obciążenia nieliniowo.
Co do danych pocisku 15 calowego.
Rodzaj pierścieni wiodących 6 (trzeba się zapoznać z inną stroną opracowania) długość pociski 56,92 cala, średnica pocisku 14.956 cala, średnica pierścieni wiodących 15.76. Ilość kulek 13770 (27 kulek na funt co by dawalo jakies 16.8 grama na kulke, lub inaczej 27/funt czyli 13770 kulek to 510 funtów - lepiej wychodzi? Już jest miejsce na ładunek wybuchowy i parę innych "drobiazgów"). Masa pocisku pustego 1912 funtów, pełnego 1950 funtów (tu czegoś nie jarzę czym się różni pusty od pełnego - obecność zapalnika?)
O 18 calówce nic nie ma - pewnie dlatego, że w 1915 jeszcze go nie było.
shrapnek_15pdr.jpg
shrapnek_15pdr.jpg (210.68 KiB) Przejrzano 1675 razy
shrapnel_6in_howitzer.jpg
shrapnel_6in_howitzer.jpg (257.55 KiB) Przejrzano 1675 razy
Shrapnel_9_2_inch.jpg
Shrapnel_9_2_inch.jpg (267.54 KiB) Przejrzano 1675 razy
Shrapnel_12inch.jpg
Shrapnel_12inch.jpg (227.35 KiB) Przejrzano 1675 razy
Dodano po 16 minutach 46 sekundach:
jogi balboa pisze: 2021-12-13, 21:10
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21
Studiowałem fizykę i informatykę. Wystarczy?
A an tej fizyce podawali różnice między obliczeniami z modelem gdzie masa jest sprowadzona do punku a modelem gdzie rozkład mas ma znaczenie?
Nie, bo to była fizyka gry word of warships. Tam obowiązują "trochę" inne prawa fizyki :)
A oto dowód:
peceed pisze: 2021-12-13, 05:12 Wiem gdzie spadnie - tam gdzie wycelowano z taką dokładnością jaką wyznacza rozproszenie salwy.
No i pełno jest torped 50-cio węzłowych :roll:
Wiesz przy takich założeniach, to wiele można zrobić.
Wystarczy, że masz system, który w czasie rzeczywistym podaje ci odległość do celu z dokładnością do metra (niech będzie 100) i kierunku do ułamka stopnia a do tego aktualną prędkość (wektor) oczywiście z super dokładnością, to sprawa wygląda inaczej.
A i pociski lecą jak po sznurku, nie ma dryfowania, bicia, niestabilności i czego tam jeszcze. Komendy dochodzą natychmiast, masz od razu 100% ciągu idealnie w osi, z paru kilo ładunku masz ciąg co daje przyśpieszenie... bardzo duże i stabilne itd.
To tak to ja też potrafię się bawić, ale głupio myślałem, że mówimy o realnym świecie i ograniczeniach technologicznych z czasów pancerników.

A i te 50 węzłowe torpedy były PO wojnie.
PO wojnie były też okręty o napędzie atomowym.
i PO wojnie (tylko takie większe PO) były też i rakiety sterowane z głowicami jądrowymi, a nawet pociski z atomówkami, więc czemu się ograniczać?
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Speedy
Posty: 555
Rejestracja: 2004-07-23, 15:24
Lokalizacja: Wawa

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: Speedy »

Hej

Dzięki za szrapnelowe szczegóły. Z tych danych wynika rozsądniejsza masa tego szrapnela, już nie taka ekstremalna, czyli miał jednak solidną skorupkę, nie extra-cienką.

Ale za to, żeby nie było, pojawia się inna ciekawa zagadka. Co to jest Mixed metal? Na przekrojach pojawiają się mixed metal bullets, mixed metal balls etc. Czy oni tak mówią na stop ołowiu i antymonu po prostu? Bo dla mnie mixed metal/mischmetal to późniejszy wynalazek, raczej lata 20-30. powiedzmy najwcześniej, i to duuużo fajniejszy! Ale nie mogę być pewien, czy nie pojawił się jednak wcześniej.

Mischmetal to jest stop metali ziem rzadkich, tych różnych przedziwnych lantanowców (lantan, cer, prazeodym, neodym itd., takie tam, one mają podobne właściwości więc o ile to nie jest konieczne to nie ma sensu ich rozdzielać). Narodził się on jako odpad z produkcji tzw. koszulek Auera (Carl Auer von Welsbach wymyślił takie coś, metalową siatkę powleczoną tlenkami toru i ceru, nakładaną na palnik lampy gazowej; w płomieniu tlenki te jarzą się jaskrawym białym blaskiem, znacznie podnosząc jasność lampy). Auer dłuższy czas myślał co z tym odpadem robić, on ma pewne zastosowania przemysłowe, nadaje się do odtleniania stali, poprawia tzw. lejność stopów odlewniczych, np. przy cynkowaniu kąpielowym się go dodaje chyba, ale przede wszystkim jest mega-piroforyczny. Może nie zapali się od samego patrzenia nań, ale jakby już tupnąć, no to kto wie... No więc Auer opatentował toto jako surowiec do wyrobu kamieni do zapalniczek i do dzisiaj się tego używa. A w latach 60. Amerykanie kombinowali nad amunicją zapalającą zawierającą elementy z miszmetalu (stalowe strzałki czy odłamki tym powleczone itp.). Ostatecznie wygrały inne metale, uran, tytan, cyrkon, ale miszmetal nie wypadał przy nich beznadziejnie, tylko po prostu słabiej.

Szrapnel z lotkami z miszmetalu byłby całkiem ciekawy, tylko żeby nie wywalił od razu przy wystrzale, jak lotki zaczną uderzać i pocierać o siebie. Dlatego trochę nie widzę tego w latach 20. i wcześniej (w latach 60. można by powlekać je tworzywem szt., wcześniej no to być może np. jakimś woskiem ale to jednak nie to samo...)
Pozdro
Speedy
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4763
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: Maciej3 »

Z tym mixet metalem to mnie zabiłeś. Takie coś co się zapala od patrzenia na to, to fajnie jest mieć w pocisku, który trafia w cel, ale nie chciałbym mieć tego w lufie podczas wystrzału.
Jakoś budowa tego pocisku mnie nie obchodziła za specjalnie, ale doczytałem w opisie. Zalecali możliwie ciężkie kulki, bo najlepiej działają, ale ołów był zbyt miękki, więc zalecili mieszaninę 7 części ołowiu z 1 częścią antymonu. Nazwali to "mixed metal". W załącznikach masz dwie strony opisu szrapneli, na początku drugiej jest skład kulek opisany. I przy okazji - obudowa tak cienka jak to możliwe, żeby się nie rozpadła przy strzale i w locie. Przy zastosowaniu dość ciężkich kulek ( ołów nawet w stopie z antymonem to znacznie cięższy od stali jest a w porównaniu w prochem czy innym materiałem wybuchowym, to nawet nie ma co porównywać ) wychodzi wypełnienie prawie 50% przy małym pocisku 15 funtowym. Przy cięższych wypełnienie na pewno mniejsze ( masowo ) z powodu grubszych ścianek. Jak uzyskać wypełnienie już mniejsza o 50%, niech będzie nawet postulowane 30, to ja naprawdę nie wiem.
Co do masy i materiału kulek i ogólnie budowy pocisków, to nie pierwszy i nie ostatni raz navweaps wprowadza w błąd. Strona dobra na początek zainteresowania, albo jako szybkie sprawdzenie jakiś parametrów, jak nie ma czasu grzebać w dokumentacji ( dużo danych w jednym miejscu dość logicznie poukładane - tu szacun ), ale generalnie to ona służy tylko do wyjaśniania dlaczego sprzęt made in USA jest de best. I niczego więcej.
shrapnel1.jpg
shrapnel1.jpg (351.66 KiB) Przejrzano 1624 razy
shrapnel2.jpg
shrapnel2.jpg (374.5 KiB) Przejrzano 1624 razy
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4486
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: SmokEustachy »

Ktoś pamięta jaki był mój najbardziej odjechany pomysł?
Awatar użytkownika
peceed
Posty: 1129
Rejestracja: 2019-09-12, 16:25

Re: Nasze fantazje okrętowe

Post autor: peceed »

Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 Na kilka sekund przed uderzeniem pocisk jest ustawiony pod innym kątem niż ma trafić. Jest to z wpływem na celność salwy. Przypominam, że pocisk bije na boki i nigdy nie wiesz w jakim położeniu jest aktualnie. To się tylko uśrednia w dłuższej trajektorii.
(...)
Na pięć sekund przed uderzeniem, pocisk ma jakieś 3 stopnie inny kąt niż w momencie uderzenia. Znajduje się jakieś 3 km od celu. Mniej więcej. Zakładając, że będzie szedł po odpaleniu rakiet idealnie po prostej, przekłada się to ja różnicę w odległości uderzenia ~150 m.
10 sekund przed uderzeniem ma kąt różny o 10 stopni 5 km od celu (tak to się zmienia nieliniowo), co się przekłada na jakieś 870 metrów różnicy w odległości trafienia (przy tych samych założeniach).
W rzeczywistości ani czubek nie jest w osi lotu ani nie wiesz w jakim dokładnie położeniu.
Jak się zwiększy rozrzut o kilometr to będzie dobrze.
Po sprawdzeniu w literaturze pociski artyleryskie (155 mm) nawet w przypadku złego wyważenia mają nutację i precesję na poziomie 0.05 stopnia kątowego.
Niech będzie to dla większych kalibrów więcej choćby i 4 razy, to jesteśmy na planecie 0.2 stopnia. Odchylenie wynosi 17 m z 5000 m.
Częstotliwość wynosi kilkanaście herców, nawet jak u nas będzie kilka - to wciąż wystarcza aby nawet mikroskopijne odchylenia z przyśpieszacza się uśredniły.
Zatem nie wiem o jakim biciu na boki pisze kolega.


Odnośnie kąta natarcia pocisku, to jest on reanimacją pomysłu a nie jego dobiciem. Pocisk ustawiony jest bardziej płasko niż wynosi krzywa balistyczna co oznacza że przyspieszacz będzie potrzebował mniejszego wyprzedzenia do naniesienia poprawek!
To co jest najbardziej istotne to powtarzalność tego kąta natarcia w kolejnych pociskach.
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 Zakładając, że wszystko zadziała. Taki drobiazg jak nierównomierne spalanie paliwa rakietowego czy dysza nie w osi pomijam.
To akurat jest ciekawe zagadnienie - na ile można uniknąć zmiany wyważenia pocisku w locie coby nie zaczął wariować. Dysze będzie w osi.
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 Ooookeeej – czyli mamy kordyt, który zostaje poddany ciśnieniu paru tysięcy atmosfer w ciągu ułamków sekund i się przy tym nie zapala. Jak?
Mam 99% pewności że samo ciśnienie nie wystarcza do zapalenia materiałów pędnych. W końcu proch spalany w lufie ma prędkość spalania regulowaną grubością ziarna. i specjalnym kształtem ziarenek - na przykład prochy progresywne to półkule palące się od środka.
Gdyby ciśnienie zapalało kordyt, to już podczas zwyczajnego strzelania po osiągnięciu tego ciśnienia "zapłonu" nastąpiłoby skokowe przereagowanie i wzrost ciśnienia - niczego takiego nie ma. To oznacza że samo ciśnienie NIE jest w stanie zapalić kordytu.
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 To nieoczekiwany rezultat, ale widać na parametrach amerykańskich pocisków superciężki - miały większą prędkość terminalną na dalekim dystansie pomimo tej samej energii wylotowej.
To absolutnie oczekiwany rezultat znany co najmniej od XIX wieku. Podejrzewam, że wcześniej, ale w XIX wieku Francuzi sformalizowali sposób liczenia krzywej balistycznej i ten model kupiła od nich cała reszta świata. Niespodzianka odkrywajka – we wzorze jest MASA pocisku. No kto by się spodziewał?
Moje słowa odnosiły się do sytuacji, kiedy do pocisku dodajemy masę która nie uczestnicy w penetracji i jest balastem odrzucanym przed uderzeniem w cel (u nas przyspieszacz/kordyt). To akurat nie jest oczywiste i pojawia się dopiero na dużych dystansach. Słowa o prędkości są wyjaśnieniem źródła tego rezultatu!
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 Jakie paliwo rakietowe da takie przyśpieszenie, żeby było to w ogóle odczuwalne.
Każde, a u nas kordyt. Nowoczesne stałe paliwa rakietowe są 50% lepsze. ISP rzędu 200 s to niewiele.
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 A jeśli chodzi o aktualne położenie pocisku. Nie znano go. W każdym razie nie z dokładnością pozwalającą na odpalenie przyśpieszacza w odpowiednim położeniu.
Dokładne tabele balistyczne nie były tak wyliczane. Był to mix różnych metod i interesował wynik w postaci zależności miejsca upadku od kąta podniesienia, nie dokładnego położenia pocisku w dowolnej części trajektorii lotu.
Potrzeba jedynie tablicy korekt która może być wyznaczona nawet empirycznie (i częściowo interpolowana).
Nie trzeba znać detali i gdzie jest pocisk, tylko wiedza że jak strzelamy na około powiedzmy 31 km, to aby przesunąć +300m trzeba odpaliś ileś sekund wcześniej, na przykład 5.4s.
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 Można prosić o rozrysowanie? Bo nie rozumiem.
Może inny schemat. Normalnie korygujemy ogień za pomocą analizy upadków pocisków, ale w chwili strzelania n-tej salwy mamy do dyspozycji poprawki (obserwacje upadków) z salwy n-2 a czasami nawet n-3. Możliwość korygowania odległości pozwala uzyskiwać dane z salwy n-1, co zwiększa dokładność co najmniej 2-3 razy oraz poprawia zbieżność celowania.
Detale sobie darujemy, chodzi o załapanie zasady - im aktualniejsze dane, tym większa celność praktyczna i spadek skuteczności uników.
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 A an tej fizyce podawali różnice między obliczeniami z modelem gdzie masa jest sprowadzona do punku a modelem gdzie rozkład mas ma znaczenie?
A na informatyce czegoś więcej poza pisaniem funkcji i co to jest pointer?

Po co pointery? Są niepotrzebne w html!
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 10% masy pocisku w postaci kordytu powinno dodać 200 m/s przed uderzeniem.
Wyliczone na podstawie czego?
Sprawności rakiet używanych podczas II w.ś.
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 SKO nawet nie wie w którym miejscu jest pocisk te 10 czy 12 sekund przed trafieniem w cel. Oczywiście w kontekście dokładności wymaganej do polepszenia celności. Mniej więcej to oczywiście wie.
A po co mu ta wiedza? Ma znać czas od ostatniej salwy, oczekiwana odległość i moment trafienia (np. 31 km). Jak dojdzie korekta na przykład + 400 m, to odczytuje z tablicy wyprzedzenie w czasie t(31km,400m) i odpowiednio ustawia zapalnik radiowy.

Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 Ja nie wiem czego cię uczyli na tej fizyce i informatyce, ale dla mnie jeszcze w podstawówce uczono, że ~500 m/s (typowa haubica) to jednak jest MNIEJ a nie znacznie więcej niż 700-900 m/s z dział okrętowych. Zaczynam już wierzyć tym zgredom co ciągle powtarzają, że dzisiejsze szkolnictwo to już nie to.
Typowa haubica w 2020 to 1000 m/s i pociski o bardzo dużym wydłużeniu.

Jak znajdę indeks to podyktuję listę. btw. Jesteśmy prawie rówieśnikami.

Maciej3 pisze: 2021-12-13, 12:21 Gówno prawda. Burzące maksymalizują materiał wybuchowy. To co piszesz, to pociski „common” lub „pół przeciwpancerne” czy jak je zwał. Ten z obrazka to typowy burzący z maksymalnie cienkimi ściankami.
Jakby maksymalizował toby miał wypełnienie rzędu 25%.
Inna kwestia - jakby miał wypełnienie 25%, toby miał masę pocisku na poziomie może 80% normalnego i nigdzie by nie doleciał (tak przesadzam, ale możliwy spadek zasięgu to dobry argument przeciw).

Dodano po 20 minutach 12 sekundach:
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 21:34
Czy znane są jakieś jego przekroje albo opis techniczny inny niż ten na Naval Weapons?
W "British treatise an Ammunition 1915" (primary source) jest dość dokładny opis i jakieś dane tego pocisku.
Niestety rysunku tego akurat nie ma, ale jest zbliżony 12 calowy.
Poniżej podaję kilka od 15 funtowego do 12 calowego - zwracam uwagę na coraz grubsze ścianki. Przeskalowanie pocisku to nie wszystko. Wytrzymałość nie rośnie liniowo z wielkością - albo inaczej rośnie liniowo, ale obciążenia nieliniowo.
Wytrzymałość jak najbardziej rośnie liniowo i ładnie się skaluje. Niezmiennikiem są naprężenia wewnętrzne i ciśnienia, wszystkie wyrażane w Pa. (ok, MPa i GPa)

Dlaczego moje kalkulacje były zbyt optymistyczne? - zbyt prosty model!
Co do pocisku Minengechoss to 25% jego masy to wypełnienie, opierające się na ściance (denku) która nie przenosiła tych obciążeń.
Dlatego ścianki dźwigały jedynie 75% masy = przenosiły 75% ciśnienia. W naszym pocisku ścianki dopalacza muszą dźwigać 90%, bo tylko 10% to wypełnienie
Muszą zatem być grubsze w stosunku 90/75. Do tego dochodzi problem pocienianiem ścianek z wysokością. W minengeschoss same ścianki to była znaczna cześć obciążenia, więc mogły być pocieniane idąc do dzioba pocisku, w przypadku dopalacza ma on ważyć 10% konstrukcji (będzie więcej), co oznacza że ścianki można by pocienić do ok. 90% - niewiele. Dlatego całkowity współczynnik wypełnienia spadłby sporo poniżej oczekiwanego przeze mnie wcześniej 33%.

Dlatego będę się teraz upierał przy konstrukcji w której materiał pędny przenosi ciśnienie prochu na denko oryginalnego pocisku.
Ponieważ materiał pędny dopalacza to 10% masy całego pocisku (nasz cel), to ciśnienie wewnętrzne u góry (na boczne ścianki) dopalacza jest 10% mniejsze niż ciśnienie prochu (pomijając gradient ciśnienia prochu w lufie), i to ciśnienie będzie musiało być przeniesione przez boczne ścianki dopalacza i denko pocisku właściwego.
Maciej3 pisze: 2021-12-13, 21:34 A i te 50 węzłowe torpedy były PO wojnie.
Bez żartów, w temacie proponowałem wariację Długiej Lancy która miała 53 w.

Dodano po 16 minutach 7 sekundach:
Maciej3 pisze: 2021-12-14, 07:35 Jak uzyskać wypełnienie już mniejsza o 50%, niech będzie nawet postulowane 30, to ja naprawdę nie wiem.
Jak już wspomniałem przy "klasycznym" podejściu potrzebujemy ścianek grubszych o jakieś 20% niż przy Minengeschoss i takich które się nie pocieniają. W ostateczności będzie trzeba zabrać się za tzw. liczenie pikseli na przekrojach i dodatkowo dokładnie porównać ciśnienia robocze, wtedy dowiemy się naprawdę ile można było uzyskać.

I jeszcze dlaczego Minengeschoss - bo to był JEDYNY silny balistycznie pocisk w którym na pewno maksymalizowano współczynnik wypełnienia!
Przy "ciśnieniowcu" jest znacznie lepiej (potrzeba nawet 20x mniej metalu patrząc na same naprężenia i ignorując potrzeby komory spalania silnika rakietowego).
-Panie Kapitanie! Toniemy!
-Jak nie Wy, to kto?
ODPOWIEDZ