Polecam.
Parę słów komentarza.
Nie przypadkowo dr J. Bartosiak nie odpowiedział na pytania kmdr P. Sikory, bo zwyczajnie nie rozumie zadań MW i całych sił zbrojnych w czasie pokoju i kryzysu. Wiele mówi o "szczeblach drabiny eskalacyjnej", ale w swoich "mapach mentalnych" ma wyłącznie użycie wojska w czasie wojny, które poznał w czasie licznych wargamów. Kmdr por. T. Witkiewicz próbował to pokrótce wyjaśnić, ale myślę, że podesłanie mu jakiejś publikacji na ten temat (najlepiej anglosaskiej
Racjonalnym argumentem p. M. Budzisza jest to, że nie stać nas na wszystko (bo nikogo nie stać) i że trzeba określić priorytety, które można osiągnąć w jak najkrótszym czasie. Te jednak powinny wynikać z analizy polityczno-wojskowej, a nie stereotypów. Sytuacja na wojnie w Ukrainie pokazuje nam, że Rosja bez żadnego przeciwdziałania osiągnęła panowanie na Morzu Czarnym i prowadzi skuteczną blokadę morską ukraińskich portów, nie przejmując się uszkodzeniem neutralnych statków cywilnych. Dodatkowo posiadała zdolność do wykonania desantu morskiego, a gdy nie wywalczyła warunków na brzegu, wprowadziła dodatkowe siły do walki rozładowując je w zajętym porcie. Blokada morska może wydawać się mało istotna dla sił ukraińskich, ale zauważmy, że niezbędna pomoc wojskowa płynie głównie przez polską granicę. Wyobraźmy sobie, że przyjmujemy stanowisko Niemiec, albo co gorzej Węgier. Czy naprawdę możemy pogodzić się z blokadą morską i odcięciem kraju od pomocy z zewnątrz drogą morską? Pan. M. Budzisz stwierdził, że celem Rosji jest szybka wojna. Oczywiście, że celem każdego agresora jest osiągnięcie celów szybko i tanio, ale celem obrońcy jest zrobić wszystko, żeby mu to uniemożliwić. I tak robią Ukraińcy.
Po raz kolejny dyskusja na temat roli MW sprowadziła się do wyliczania ilości wyrzutni rakietowych, odniesień historycznych itp. Tymczasem wciąż brakuje jasno sprecyzowanych i powszechnie zaakceptowanych (bo głosy odrębne zawsze będą) celów operacyjnych dla MW. Bez tego kręcimy się w kółko. Słusznie dr J. Bartosiak wskazał, że zadaniem fregat jest "sea control". Z góry jednak założył, że nie może być osiągnięte, bo zwyczajnie nie wierzy we wsparcie NATO na Bałtyku. Oczywiście jest to jakieś założenie, trudno powiedzieć na czym oparte, ale trzeba sobie jasno odpowiedzieć, czy jakikolwiek rodzaj sił zbrojny RP jest w stanie prowadzić działania obronne bez wsparcia NATO. Z drugiej strony, jeśli chcemy, albo musimy, osiągnąć "sea control" choćby w części Bałtyku, to podatnik powinien usłyszeć, w jaki sposób wojsko chce ten cel zrealizować (bez wdawania się niejawne szczegóły). Fregaty mogą być tu dobrym narzędziem, ale z pewnością nie jedynym, i to trzeba uczciwie powiedzieć.