W zobowiazaniach jest o przywroceniu bezpiecznstwa - cokolwiek dla kogo to znaczy - o integralnosci terytorialnej ZERO slow.
Panie Franku Wichuro, rozdzielacie włos na czworo. Jest coś takiego jak duch prawa. I tenże nie pozostawia ŻADNYCH wątpliwości. Czyli - błędnie nadinterpretujesz artykuł traktatu.
A powoływanie się na ów nieszczęsny wypadek "gdy nam rakieta dupnęła" jest nieporozumieniem. Gdyż była to rakieta ukraińska. Gdyby była rosyjska, najprawdopodobniej zastosowano by art. 4 traktatu: "Strony będą się wspólnie konsultowały, ilekroć - zdaniem którejkolwiek z nich - zagrożone będą: integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo którejkolwiek ze Stron".
Ochranianie nie musi oznaczać "zabijanie się do krwi ostatniej" ale tego nie wyklucza. I często to oznacza. w tym układzie, w przypadku zajęcia krajów bałtyckich przez Rosję, oddanie jej tych terytoriów oznaczałoby sytuację, w której NATO wojnę by przegrało. Pytanie, czy to jest możliwe?
A co do przykładu z Macronem... Weź pod uwagę, że facet ma naprzeciw sobie z prawa LePen a z lewa Melanchona - jedna i drugi są proputinowscy. A nie byliby problemem, gdyby nie mieli wyborców o takim a nie innym nastawieniu i poglądach (politycy w demokracjach są ZAWSZE tacy jak ich wyborcy). Macron musi się z tym liczyć i musi zachowywać się ugodowo. Scholtz zresztą też - patrząc na swą partię, gdzie nastroje ugodowe też są stosunkowo silne. Wypowiedzi polityków trzeba analizować mając na względzie ich sytuację wewnętrzną. Gdyby Macron mógł błysnąć jako ten, kto doprowadził do "szczęśliwego kompromisu" i mógł przedstawić, że przyczynił się walnie do zakończenia wojny, mógłby odbić trochę zwolenników swym przeciwnikom. Dla niego to ma znaczenie. Dla nas czy Ukraińców nie, ale trzeba to rozumieć.
Pod jakim wzgledem?
Pod takim, że ich wkład w siłę obronną NATO jest mniejszy niż by to wynikało z ich potencjału. Stąd uważam Niemcy za relatywnie słaby punkt sojuszu. Bo wkład winien być proporcjonalny.
Trumpowi przyznawałem rację tylko w dwóch kwestiach - jego stosunkowi do Chin i oczekiwaniu, że państwa europejskie przejmą na swe barki więcej zadań związanych z obroną kontynentu a nie będą liczyły tylko na USA.
Gdyby Ukraincy nie stawili czola od poczatku to Zachod by nie mial komu pomocy wyslac. Moze na to bardziej liczyli Rosjanie?
Rosjanie liczyli na szybkie zajęcie Ukrainy, więc być może i rzeczywiście nie rozpatrywali kwestii pomocy wojskowej Zachodu dla Ukrainy. Ale gdy ugrzęźli, to ta pomoc tak czy inaczej ich zaskoczyła. Zaskoczyła i szybkość z jaką Ukraińcy pomoc dostali i jej skala i względna jednomyślność co do tego, że należy ją Ukraińcom przekazywać. Oczywiście masz rację, że Zachód musiał mieć komu tę pomoc przekazać. Ale nie zmienia to tego, że tym co się stało Rosjanie byli totalnie zaskoczeni.
Tatarska wladza odcisnela na rusinach takie pietno ze do dzis racjonalnosc w Rosji polega na tym ze silniejszy trzyma slabszego za morde i to jest calosc rosyjskiej racjonalnosci.
co do pierwszej części - zgoda. Co do drugiej... Zważ, że wojna pokazała, że Rosja nie jest taka silna jak by się wydawało - rozmawialiśmy o tym wcześniej. Dla Putina i Rosjan jako takich to też było zaskoczenie (dla Zachodu zresztą też). A skoro tak, to atak na Ukrainę i zakładane cele niemożliwe do zrealizowania przez Rosjan, były nawet przy takiej filozofii jaka pokazałeś (i z którą nawet jestem się w stanie przyjąć - choć z pewnymi zastrzeżeniami) nieracjonalne.
Blad Zachodu. Putin sobie inaczej liczyl niz Zachod.
Dlaczego "błąd"? Sam napisałeś wyżej, że to co dla Rosjan jest racjonalne, dla Zachodu nie. Dla Zachodu Putin nie jest racjonalnym i przewidywalnym przywódcą. I tego nic już nie zmieni. Zachód pojęcie racjonalności widzi inaczej - dla Zachodu to wystarcza.
...z drugiej strony Rosja czerpiac dalej pokazne zyski z surowcow energetycznych tez sie do upadku nie chyli.
Nie sądzę by ktokolwiek chciał upadku Rosji. Przynajmniej w sensie "państwa upadłego" - z powodu broni jądrowej, którą posiada. Natomiast Rosja będzie się zmagać z problemami. I jak sobie z nimi z taką władzą poradzi - nie wiem. Będzie jej trudno. Tu chodzi tylko o to by Rosja była słaba, a to jest do osiągnięcia. Zresztą, już widać, że jest mocno osłabiona. W chwili obecnej jesteśmy z tego powodu bezpieczniejsi niż przed 24 lutego.
A historia ma czas - patrz np. stosunki USA-Wietnam.
Tylko że w międzyczasie upadł komunizm. Zapominasz o tym. Gdyby nadal istniał ZSRR a wietnamska władza nie musiała się dodtosować do nowej rzeczywistości, nie byłoby tego co jest.
Z grubsza potencjal i uzbrojenie Rosji i Iraku teraz i na poczatku lat 90 to rzeczy nieporownywalne.
Nie porównuję Rosji i Iraku. Porównuję NATO - Rosja (wyłączając z tego broń jądrową).
Doswiadczenia z wojny na Ukrainie pokazuja ze zarowno Rosjanie jak i Ukraicy unikaja latania w zasiegu rozwinietej OP.
Bo nie są w stanie sobie z nią poradzić. Pytanie, czy NATO byłoby sobie w stanie poradzić z obroną przeciwlotniczą rosyjską?
A ktora ze stron konfliktu na Ukrainie ma "przewage w powietrzu" i czym to wedlug Kolegi skutkuje?
Żadna. A ja pytam się w kontekście potencjalnego konfliktu NATO-Rosja, o którym wspomniałeś. To zaś, że żadna strona w wojnie rosyjsko-ukraińskiej nie ma przewagi w powietrzu skutkuje tym, że niepomiernie rośnie rola artylerii dalekiego zasięgu. Która w tej sytuacji staje się swego rodzaju substytutem lotnictwa.