Tu się zgodzę. Zgodzę się też z tym, że w jakimś tam zakresie, owa "stanowość" widoczna była w społeczeństwach Zachodu aż do pierwszej wojny. Natomiast w chwili obecnej to już jednak jest coś innego. Element urodzenia, najważniejszy tam gdzie mówimy o stanach, zniknął. Pozostał pieniądz, ale (nie)równość w dostępie do prawa z racji posiadanego majątku, to już nie jest to samo co (nie)równość w dostępie do prawa z racji urodzenia.Piszecie Panowie o dwóch różnych zjawiskach. Równość wobec prawa nie jest równością w dostępie do niego.
Wtedy mieliśmy do czynienia nie z Niemcami tylko z Prusakami. A to jednak nie to samo. Każdy Prusak jest co prawda Niemcem, ale nie każdy Niemiec jest Prusakiem.Historia uczy, że na Niemców to trzeba szczególnie uważać.
Poza tym popełniasz zasadniczy błąd, kierując się historycznymi stereotypami. W tej chwili problemem nie są Niemcy czy jakikolwiek inny naród. Problemem jest to, jaki ustrój ma dane państwo. Widać wyraźnie, że podział idzie pomiędzy demokracją i autokracją. Wojna na Ukrainie gromadzi wokół Ukrainy kraje demokratyczne, wokół Rosji autokratyczne. Z Rosją sympatyzują ugrupowania polityczne, działające co prawda w demokratycznych systemach państw UE, ale o wyraźnych ciągotkach autorytarnych, w taki czy inny sposób podważające standardy demokratyczne. To jest główna linia podziału. Narodowość ma znaczenie drugorzędne, jeśli w ogóle ma.
Niemcy nie stanowią dla nas zagrożenia, nawet, gdybyśmy mieli jakieś sprzeczne interesy, konflikty. Rosja takowe zagrożenie stanowi, nawet, gdybyśmy żadnych konfliktów, sprzecznych interesów, z nią nie mieli.
Nie ja.Kto zaczął w tej rozmowie dzielić ludzi na "humanistów" i "ścisłowców"?
A co tu jest "austriackim gadaniem"? Poza tym oczywiście, co pisze PeceedW takich okazjach mawiała, że to takie "austriackie gadanie".

Peceed, wybacz, ale forma zaczyna u Ciebie dominować nad treścią. Tu masz definicje migracji ludności: "Migracja ludności oznacza jej przemieszczanie się, najczęściej w celu czasowej lub stałej zmiany miejsca zamieszkania" lub " Zmiana miejsca zamieszkania lub czasowego pobytu, czasem także rozumiana jako zmiana społeczności, w której funkcjonuje dana osoba". Proste.
Te definicje (inne także) mówią po prostu o przemieszczaniu się - o opuszczeniu dotychczasowego miejsca pobytu.
Nie za bardzo wiem o czym piszesz, bo nikt już tak nie twierdzi. Owszem, kiedyś byli ludzie, którzy tak sądzili (choć nawet kiedyś nie było ich zbyt dużo). Teraz już takowych nie ma. Natomiast są różne pomysły co robić w sytuacji wzmożonej migracji. Ustawianie ckm-ów na granicy jest jednym z nich - dodajmy, jednym z głupszych. Ale są i inne.I może z tego wynikają wnioski "przyjmijmy wszystkich jak leci" albo "nic z tym nie da się zrobić bo już tu są"?
Historia uczy nas, że migracje były, są i będą. Że w trudnych czasach przybierają na sile i całkowite ich powstrzymanie jest niemożliwe. Cały problem tkwi w umiejętności przyjmowania tych migrantów/obcych i ich asymilacji. Znów, idealnym przykładem z historii jak to należy robić, jest Rzym. Przykładem zaś jakie niosą za sobą konsekwencje twarde nie przyjmowanie migrantów/obcych są greckie polis (i w ogóle państwa greckie, za wyjątkiem tego co chciał stworzyć Aleksander).
Równość wobec prawa nie jest fikcją. Tylko jak każde prawo, wymaga aktywności danej strony. Pieniądze też odgrywają istotną rolę, ale śmiem twierdzić, że nie są decydujące. Owa aktywność może je w jakiś sposób zastąpić lub przynajmniej częściowo zniwelować przewagę z posiadania pieniędzy wynikającą. Równość wobec prawa daje szansę. A tą zawsze trzeba umieć wykorzystać.Równość wobec prawa zazwyczaj bywa fikcją, jest co najwyżej jakimś ideałem