To niby rozciągnięte na 15 lat, ale wiadomo, że ludzie nie mając kasy będą zwlekać na ostatnią chwilę. To że cena pójdzie w górę to jasne. Podpytywałem sąsiada, który od lat siedzi w branży czy przy boomie na fotowoltaike ceny poszły w górę i powiedział, że on jako kapitalista z ludzką twarzą

W następstwie boomu dobiliśmy do tego, że około 14% polskich domów ma założoną fotowotaikę. Oczywiście dość szybko wyszedł oczywisty problem, który skończył się zmianą przepisów, czyli po prostu obniżeniem korzyści dla prosumentów indywidualnych. Okazało się bowiem (znaczy chyba każdy siedzący w temacie to wiedział, ale nie straszy się potencjalnych inwestorów), że istotnym problemem jest rozproszenie źródeł energii elektrycznej i straty przesyłowe. Do tego bywają takie momenty, że ten prąd ze słońca jest zwyczajnie problemem, a nie zyskiem i bez zrównoważonego systemu będzie dochodzić do takich sytuacji jak już w tym roku było, że całe farmy solarne trzeba było wyłączać. Zresztą w podobnym tonie utrzymane są obecne zmiany, czyli w godzinach, gdy najbardziej świeci słońce może się okazać, że instalacja nie generuje przychodu, bo godzinowa stawka giełdowa będzie wyjątkowo niska z uwagi na nadprodukcję energii elektrycznej, ale ogólnie jest to jeszcze bardziej skomplikowane.
Chyba dość jasnym jest, że stworzenie takiego krajowego elastycznego systemu w ciągu 15 lat to jest mega wyzwanie i wielka kupa hajsu, której nie ma. No ale jakby co to może jeszcze jakiś dodatkowy wspólny kredyt się zaciągnie, żeby scalić nasze szczęśliwe europejskie małżeństwo?
Doszedłeś do sedna, czyli do tego, że trzeba wytworzyć takie warunki byś nie tylko nie musiał, ale nawet nie chciał nic mieć. Ani domu/mieszkania, ani samochodu, ani innych "dóbr luksusowych", a wszystkie Twoje przychody i wydatki będą w pełni kontrolowalne. Przypominam główne hasło "bezpieczeństwo i wygoda"
Cześć ludzi na zachodzie, a i młodzi w Polsce nie pamiętają, że to nie jest wcale taka nowatorska metoda

Dodano po 14 minutach 34 sekundach:
Tu dochodzisz do kolejnego zagadnienia tj. do tego, że nikt nie odpowiada na pytanie jaki jest spodziewany klimatyczny zysk z wydania setek miliardów euro na realizację drakońskich przepisów unijnych. Nikt nie odpowiada bo de facto nie wie. To coś na zasadzie zaciśnijmy pasa i zobaczymy co będzie, a do tego podszyte naiwną wiara, że inni uznają to za mądre i godne naśladowania, więc dostrzegą w UE naturalnego lidera mądrości. Jak ktoś chce wierzyć to niech wierzy, nikt nie broni być naiwnym, ale szkoda, że kosztem tych uboższych (nieco bogatsi też odczują bo zrobi się jakieś dodatkowe transfery kapitału... oczywiście nie wszystkim... bo dziwnym trafem na świecie miliarderów przybywa, a ich majątek rośnie). W tej kwestii to jak w szachach - najczęściej inni po prostu wykorzystują błędy przeciwników zamiast podziwiać jakie to ładne figury przesuwają. Jak w Europie nasadzono drzew zmniejszając powierzchnię pól uprawnych to na świecie wycięto drzewa pod pola uprawne przy okazji zmniejszając bioróżnorodność w takich krajach, jak choćby Indonezja i Brazylia, których puszcze odgrywają istotną rolę w absorbowaniu globalnej emisji CO2. Ale to nie "u nas" tylko "u nich", my jesteśmy ci dobrzy.