Inwestycje powstają bo są opłacalne.
Niekoniecznie. Inaczej nie byłoby bankructw z powodu przeinwestowania. Inwestycje powstają, bo ktoś zakłada, że będą opłacalne. A to jest kolosalna różnica, bo może się mylić.
Nie zadziała.
Dlaczego tak uważasz? To w tej dyskusji fundamentalna kwestia, więc powinieneś ją uzasadnić.
Nic na tym świecie nie jest pewne, ale jest coś takiego jak rachunek prawdopodobieństwa. Ten zaś mówi (jak wielokrotnie to powtarzałem) że zasoby surowców energetycznych są ograniczone i w pewnym momencie zaczną one drożeć. Jakieś wątpliwości? A skoro tak, to sięgnięcie po źródła odnawialne jest ruchem naturalnym i logicznym. Tym bardziej, że UE, jeden z większych "konsumentów" energii, nie ma za dużo swoich własnych źródeł kopalnych surowców. Co oznacza, że musiałby się uzależnić od importu, a to nadaje całej sprawie wymiar polityczny (który już zdążyliśmy, z Niemcami na czele, przerobić po lutym 2022 roku). Technologicznie bazowanie na źródłach odnawialnych staje się coraz bardziej realne. Więc wyjaśnij mi Peceed, dlaczego według Ciebie to ma nie zadziałać?
Kwestia druga - koszty. "Zielona" energia będzie tańsza od tej, produkowanej ze źródeł kopalnych. Koszty ograniczą się do amortyzacji i utylizacji zużytych urządzeń. Nie ma cudów, jak by nie liczyć, wyjdzie dużo taniej. Nawet od energii jądrowej. Jeśli więc komuś uda się oprzeć gospodarkę w dużym stopniu na energii odnawialnej, obniży koszty własne. Jakieś uwagi? A jeśli tak, to jego gospodarka stanie się bardziej konkurencyjna. Znów - nie ma cudów, inaczej być nie może.
Więc w czym problem?
Oczywiście, każde działanie niesie za sobą pewne ryzyko. Tyle tylko, że nie robienie nic, jest w tej sytuacji bardziej ryzykowne, niż pójście w kierunku transformacji energetycznej. Bo daje gwarancję, że w pewnym momencie obudzimy się z ręką w nocniku. Albo całkowicie na aucie, albo, w najlepszym wypadku, opóźnienie w stosunku do tych, którzy transformację rozpoczęli wcześniej.
Historia uczy nas, że wszystkie takie przełomowe decyzje budziły sprzeciwy i kontrowersje. Wszystkie miały przeciwników (i to wcale nie mało) i sceptyków. To naturalne. Tylko co z tego wynikało?
Ale to nie powód aby inwestować w nie przedwcześnie...
Co to znaczy "przedwcześnie"? Dla mnie, przerzucanie się na "czystą energię" przedwczesnie byłoby wtedy, gdyby przynosiła ona straty i trzeba je byłoby pokrywać dla zasady. A tak nie jest. A skoro tak, to nie jest przedwcześnie. Jeśli da się na czymś zarabiać, to stosowanie tego czegoś przedwczesne nie jest.
Za to ogarniamy budowę sieci elektrycznych i informację, że po drugiej stronie, tej z gniazdkami nic się nie zmienia poza rachunkami za prąd.
Rachunki za prąd mamy relatywnie niższe (i to mocno) niż w PRL-u czy w latach 90. Możesz oczywiście, tak jak Węgry, pójść na współpracę z Putinem, wycofać się ze wspierania Ukrainy i dostać w nagrodę tańszy gaz czy ropę. Rachunki zbijesz. Ale czy o to chodzi? I na jak długo zbijesz? A co do sieci... Prawda. Ale to też trzeba będzie zrobić. Bo jeśli będziesz czekał w złudnym przekonaniu, że jeszcze czas i nie trzeba nic zmieniać, to później wszystko będzie kosztowało jeszcze drożej. Jakieś wątpliwości?
Skąd więc przekonanie, że mamy czas? Skąd przekonanie, że transformacja energetyczna się nie opłaca?
Tu byłbym bardzo, ale to bardzo ostrożny.
Ale jak na razie nie widać nic lepszego. Sprawność ma oczywiście znaczenie, ale pamiętajmy, że energia, jako taka, jest w praktyce darmowa. Nawet gdyby np. okazało się, że alternatywą jest wodór, to do jego produkcji też energia jest potrzebna. Tak czy inaczej, iść trzeba w kierunku pozyskiwania energii, którą otoczenie daje nam "za darmo" i w nieograniczonej, w praktyce, ilości.
Do odkrycia wszystkiego choćby w Fizyce jeszcze trochę daleko.
NIGDY nie odkryjemy wszystkiego.