Zaczyna się wszystko od stwierdzenia, że pancerniki typu Courbet były "pływającymi zabytkami" już w chwili zwodowania!!! Tak jak wspomniałem, drednoty to nie mój obszar zainteresowania, ale bez przesady! Zgodzę się z opinią, że były to okręty bardzo "przeciętne" i niespecjalnie udane. Ale określenie ich mianem "zabytku" jest absolutnym nieporozumieniem. Nie za bardzo też rozumiem co autor (pan Sławomir Lipiecki) miał na myśli pisząc, że "słabszymi drednotami" od nich były już tylko austro-węgierskie jednostki typu Tegetthoff (choć w zasadzie należałoby raczej mówić o Viribus Unitis, bo o ile dobrze pamiętam ten okręt był wodowany i ukończony jako pierwszy, ale mniejsza z tym), które były przeciążone uzbrojeniem, ale dość ciekawymi okrętami mającymi też swe zalety, czy hiszpańskie Espana (znacznie mniejsze, trudno porównywalne). Przy czym argumentami na rzecz tak niskiej oceny pancerników francuskich miał być m.in. ich zasięg i prędkość.
Nie za bardzo wiem dlaczego prędkość ok. 20 węzłów miałaby być uznana za niską - w tym czasie 20-21 węzłów był standardem dla drednotów. Pamiętajmy też, że gdy budowano takie czy inne okręty, budowano je w jakimś celu. Francuzi budowali pancerniki typu Courbet mając na myśli wykorzystanie ich na M. Śródziemnym (obowiązywał już sojusz z W. Brytanią!), gdzie duży zasięg potrzebny nie jest.
Zupełnie zdębiałem też, gdy przeczytałem, że na pancernikach typu Courbet skopiowano układ artylerii głównej z semidrednotów typu Danton. Co jest jakimś kuriozum, gdyż akurat zdjęcie Dantona zamieszczono na drugiej stronie artykułu i jasno widać, że układ artylerii na tym okręcie jest zupełnie, ale to zupełnie inny! Dyskutowałbym też, czy pancerniki typu Danton były przestarzałe w momencie zwodowania. Dysponowały, co by nie mówić, potężną siłą ognia nie ustępującym drednotom, tyle, że ich artyleria główna miała dwa kalibry, drednotów zaś jeden. Do czasu skonstruowania skutecznych systemów kierowania ogniem, dwa kalibry niekoniecznie musiały ustępować jednemu. Więc choć zgodzę się, że dwa kalibry artylerii głównej były drogą w ślepym kierunku, to absolutnie semidrednoty przestarzałymi okrętami nie były i swą wartość miały. Choć mniejszą niż drednoty.
O "przestrzałości" pancerników typu Courbet świadczyć też miała słaba ochrona podwodnych części kadłuba. Ale akurat to było cechą większości ówczesnych dużych okrętów - Corbety nie były wyjątkiem.
Zupełnym nieporozumieniem są też opinie o flocie francuskiej przełomu XIX i XX wieku zamieszczone w artykule na jego wstępie. Pominę, że jednostki typu Liberte (aczkolwiek był to podtyp pancerników typu Democratie - dwie pierwsze jednostki miały 18 armat 164 mm, cztery kolejne 10 armat 194 mm, poza tym były to jednostki bardzo podobne) nie były semidrednotami. Semidrednoty bowiem całą artylerię musiały mieć "najcięższą" a za takową we Francji uznawano artylerię kalibru od 240mm (w krajach anglosaskich i Rosji 10 cali - czyli 254 mm; tu by można dyskutować, czy pancerniki typu Lord Nelson były semidrednotami mając obok 4 armat 305mm 10 armat 234mm, które przez Brytyjczyków oficjalnie za smallest- biggest guns nie były zaliczane, ale akurat zaliczenia tych okrętów do semidrednotów bym się nie "czepiał" gdyż armaty 234 mm jedynie nieznacznie osiągami ustępowały 10 calówkom i były naprawdę potężnymi armatami). Armaty 194mm absolutnie nie odpowiadały kryteriom artylerii najcięższej i były, jak na starych pancernikach "eskadrowych" po prosty artylerią główną drugiego kalibru, tak samo jak np. 6-calówki (czy na okrętach francuskich armaty 164 czy 138 mm).
Nieporozumieniem jest też ocena francuskich konstrukcji z okresu "przeddrednotowskiego". Absurdem jest nazwania pancernika Bouvet (i jemu podobnych) konstrukcją "wręcz antyczną". Albowiem konstrukcyjnie nie różnił się on (i 4 podobne do niego jednostki) znów aż tak bardzo od późniejszych jednostek - największa (choć bardzo istotna) różnica związana jedynie była z układem artylerii głównej. Który rzeczywiście był niefortunny (temat to długi, nie chcę się tu o nim rozpisywać). Rzeczywiście, wizualnie okręty francuskie były dość "dziwne", ale co ciekawe miały w większości całkiem niezłą dzielność morską i były okrętami dość ekonomicznymi (uogólniam). Miały inny system opancerzenia niż jednostki brytyjskie, skoncentrowany na zapewnieniu ochrony linii wodnej przy "zaniedbaniu" burt, co przy taktyce "nawały ogniowej" można było uznać za rozwiązania nienajlepsze. Ale znów - to długi temat i pole do rozważań na odrębną dyskusję. Podobnie jak to, czy Brennus był konstrukcją aż tak udaną jak to sugeruje pan Lipiecki. Owszem, można go było uznać za konstrukcję obiecującą, ale miał sporo usterek i za jakoś specjalnie udanego bym go raczej nie uznał.
Tak czy inaczej, gdy swego czasu czytałem sobie w PRO (Kew, Londyn) raporty wywiadu brytyjskiego bodajże z 1901 roku o stanie gotowości floty francuskiej i jej możliwościach bojowych (wciąż utrzymywało się napięcie po Faszodzie) to w żadnym wypadku nie wynikał z nich obraz dla Francuzów negatywny - wprost przeciwnie. Brytyjczycy z uznaniem odnosili się i do wyszkolenia i stanu gotowości oraz wartości bojowej francuskiej floty uznając ją za bardzo niebezpiecznego przeciwnika (i sugerując wzmocnienie Floty Śródziemnomorskiej, gdyż w wyniku ich rozważań dochodzili do wniosku, iż w przypadku wojny w aktualnym stanie brytyjska Flota Śródziemnomorska Francuzom mogłaby nie sprostać).
Dużo by tu jeszcze było pisać o niektórych stwierdzeniach. Autor np.pisze o zatonięciu po wybuchu jednej ("małej" ?!) miny Bouveta, jakby zapominając, że wiele pancerników i krążowników pancernych konstrukcji XIX wiecznej lub z początku XX wieku tonęło po pojedynczym trafieniu torpedy lub po wejściu na jedną minę. Co było efektem owych niewystarczających zabezpieczeń kadłuba przed wybuchami podwodnymi. Przypomnę też, że od wybuchu jednej "małej" (

Do samego tekstu się nie odnoszę, gdyż nie zamierzam się wypowiadać na temat czegoś, na czym się dobrze nie znam (aczkolwiek uderzyło mnie pojęcie "postępu architektonicznego" - nie wiem co autor przez to rozumie). Poza tym nie dostrzegłem tu jakichś uchybień itp. Absolutnie nie zgodzę się jednak z owymi uwagami wstępnymi, które w mojej opinii dają fałszywą ocenę omawianym okrętom (przeciętnym, niespecjalnie udanym, ale bez przesady!) i ogólnie konstrukcjom francuskich epoki przeddrednotowskiej. Autor ma tendencje do formułowania, w mojej opinii, bardzo pryncypialnych i radykalnych ocen albo nieuzasadnionych, albo nie uzasadnionych do końca upraszczając nadmiernie pewne kwestie. I zapominając, że był to okres szybkich i daleko idących zmian w wojskowości morskiej (także w rozwoju środków rażenia, w tym podwodnych) co sprawiało, że oddawane do służby konstrukcje (nie tylko pancerniki typu Courbet) nie zawsze były na te zmiany przygotowane. Co jednak nie znaczy, że były przestarzałe czy nie daj Boże mało wartościowe. Po prostu sugerowałbym nieco większe wyważenie przy formułowaniu opinii z uwzględnieniem pewnych niuansów.
I uwaga końcowa - ta spora dawka uwag krytycznych dotyczy głównie wstępu i ocen autora. Oddzieliłbym to od zasadniczego tekstu i przekazanych w nim informacji.