Nan_Shan z Tajfuna
-
- Posty: 181
- Rejestracja: 2005-01-07, 13:05
Nan_Shan z Tajfuna
S/s NAN-SHAN
Poniżej spróbuję opisać s/s Nan-Shan (statek z opowieści) - na tyle, na ile pozwala sam jej tekst. Wypełniam w ten sposób marzenie, które chodzi za mną od lat, a zarazem robię coś ciekawego dla uczczenia 80. rocznicy śmierci Autora Tajfunu (1924-3.VIII.-2004).
Podobnie, jak wszystko u JC - również Tajfun jest osnuty na faktach. Pierwszą wzmiankę o historycznym tle opowiadania znalazłem w polskim i angielskim wydaniu "Morskich lat Conrada" Jerry Allen z 1967 roku (w angielskim na stronie 179). Stoi tam napisane, że za kanwę do Tajfunu posłużył autorowi rzeczywisty "incydent na parowcu John P Best". W dniu 27. sierpnia 2004 r. udało mi się odnaleźć w Internecie i zidentyfikować s/s John P Best, historyczny wzorzec Nan-Shana, jako parowiec o tonażu brutto 1799 RT i długości 276' (ok. 84 m), zbudowany w Belgii w 1875 roku i przez pierwszych 5 lat istnienia pływający pod nazwą Egypte. Jeśli idzie o wspomniany "incydent", to na razie wciąż jeszcze nie wiem, o co chodziło. Z drugiej strony wiadomo, że Conrad pływał jako pierwszy oficer na dwumasztowym i jednokominowym parowcu Vidar, i właśnie ten statek mógł posłużyć za wzorzec dla Nan-Shana, czemu warto byłoby się przyjrzeć.
I cóż my tu widzimy... - ano, dwupokładowy parowiec o jednym kominie, dwóch masywnych masztach i tłokowej, co najmniej dwucylindrowej maszynie, pracującej na jedną śrubę i zasilanej parą przez jeden kocioł opalany węglem i umieszczony w kotłowni przed maszynownią. Wyposażony jest on ponadto w pomocnicze ożaglowanie gaflowe. Zbudowany został przed trzema laty w należącej do dwóch wspólników stoczni w Dumbarton na Wyspach Brytyjskich, na zamówienie firmy armatorsko-handlowej "Sigg & Son" z siedzibą w Syjamie (Bangkoku?). Brygadzistą (kierownikiem robót?) przy statku był niejaki Bates, zaś za część robót wykończeniowych (w tym za okucia od drzwi kabin) odpowiadał majster o nazwisku Tait. Odtąd statek został najlepszą jednostką swoich rozmiarów na wodach chińskich. Wkrótce po przekazaniu armatorowi przerejestrowany spod bandery brytyjskiej pod syjamską.
Czego w opowiadaniu nie ma - to szczegółów samej charakterystyki statku, to jest jego tonażu, nośności, wymiarów, czy prędkości.
Sam statek - ma długie, szare burty, jest szeroki, płaskodenny, wyposażony w boczne stępki przeciwprzechyłowe; ma oddzielne kabiny oficerskie. Jego mostek znajduje się na śródokręciu. W ciasnej sterowni o dwóch oknach jest koło sterowe, kompas w owalnej oprawie ze szkłem i rura głosowa do maszynowni, a na podłodze - gretingi. Główny osprzęt ratunkowy stanowią [co najmniej] dwie łodzie. Ponadto są tu takie nowinki i udoskonalenia techniczne, jak choćby windy/bomy ładunkowe, parowa winda kotwiczna czy pomoce nawigacyjne wysokiej jakości. Co najmniej dwa nawiewniki o obrotowych głowicach, rozmieszczone po obu burtach w okolicy nadbudówki mostka, za kominem (?) dostarczają świeże powietrze do kotłowni i maszynowni.
Kabina nawigacyjna - jest miejscem w którym kapitan MacWhirr mieszka w czasie rejsu. Jest w niej kanapka, stół do pracy, fotel i półka na książki, a także dwa wiszące na szotach barometry, w tym jeden aneroidalny nad kanapką. Na stole - zawsze pedantycznie poukładane - znajdują się przybory kapitana do pracy, to jest linijki, ołówki i kałamarz.
Wśród książek na półce jest pewien podręcznik nawigacyjny - gruby tom z rozdziałem o burzach, opisujący m. in. przesuwające się półokręgi, bezpieczne i niebezpieczne ćwiartki, krzywe torów, prawdopodobny namiar na oko cyklonu, zmiany kierunku wiatru i wskazania barometru. Z sufitu zwisa na kardanowym zawieszeniu lampa. Są tam również uchwyty na butelkę z wodą i dwie szklanki. Nad kanapką znajduje się półka obita listwą, na której zawsze znajduje się niezbyt pełne pudełko zapałek. Przy kanapce, u szotu w zasięgu ręki jest umywalka z szafką na ręczniki.
Nan-Shan ma w poprzek kadłuba pusty w tym rejsie bunkier węglowy, używany czasami, jako dodatkowe pomieszczenie na ładunek. Prowadzą do niego żelazne drzwi z przedniego międzypokładu; wiodąca doń schodnia jest pierwszą na wzdłużnym korytarzu w nadbudówce.
Maszynownia statku przypomina wnętrze pomnika, podzielonego żelaznymi rusztowaniami na piętra; jej ściany pomalowane są na biało; słabego światła dostarcza skajlajt w pokładzie. Dostać się do niej można z pokładu (nadbudówki), bądź poprzez kotłownię, która z kolei ma zapewne jakieś połączenie z bunkrem węglowym i z przednim międzypokładem, w którym podróżują kulisi. Stanowisko manewrowe pierwszego mechanika znajduje się naprzeciw mechanizmu rozruchowego; zaopatrzone jest w poręcz, a na prawo od niego znajdują się manometr kotłowy i wodowskaz.
Wadą parowca jest masa tandetnych zamków, powstawianych do drzwi.
Obsada oficerska statku liczy siedem osób, z czego dwie znamy z imienia i nazwiska (kapitan Thomas MacWhirr i pierwszy mechanik Salomon Rout) dwie - tylko z nazwiska (pierwszy oficer Jukes i trzeci mechanik Beale), jedną tylko z imienia (drugi mechanik Harry), zaś dwie ostatnie - drugi oficer i bosman - pozostają incognito. Dwaj oficerowie (kapitan i pierwszy mechanik) oraz bosman - są żonaci, jeden (pierwszy oficer Jukes) to kawaler (i to nawet nie zaręczony).
Jakkolwiek Thomas MacWhirr "nigdy po tym świecie nie chodził", to (podobnie, jak statek) on też ma swój "wzorzec" historyczny - kapitana Johna McWhira z klipra Highland Forest.
Pierwszy oficer Jukes (bez imienia!) nosi, podobnie jak "astronomiczny gaduła" Charles Marlow z Młodości - cechy samego Conrada z czasów, gdy ten pływał z MacWhirem na Highland Forest, a zapewne także z czasów służby na Vidarze.
Drugi oficer zastąpił poprzednika, przyjaciela Jukesa nazwiskiem Jack Allen, który świeżo przybywszy z kraju wypadł w Szanghaju za burtę do stojącej obok Nan-Shana bunkierki, po czym ze wstrząsem mózgu i połamaną ręką trafił do tamtejszego szpitala portowego.
Z załogi parowca znamy z nazwiska sternika Hacketta, a incognito - sprytnego cieślę, starego wygę-kucharza i wścibskiego stewarda, a w kotłowni poznajemy starszego palacza, incognito, lecz opisanego, jako "niski, zwinny gość o bardzo jasnej karnacji i imbirowym wąsiku", który pracuje jak w transie.
Rejs Nan-Shana zaczyna się zapewne w Bangkoku grudniowym popołudniem (po pierwszej, przynajmniej na tę godzinę statek ma być gotów do wyjścia). W tej podróży parowiec wykonuje niezwykłe dla towarowca zadanie. Oto jeszcze w porcie wyjścia, na jego pierwszy (z co najmniej dwóch?) międzypokład zaokrętowanych zostaje dwustu kulisów, których kompania Bun-Hin odsyła do domu. W pomieszczeniu znajduje się sześć lamp z kloszami. Cieśla otrzymuje zadanie: poprzybijać trzycalowe listwy wzdłuż tego międzypokładu tak, by kufry nie przesuwały się po nim z miejsca na miejsce. Sampan przywozi na statek dwadzieścia pięć worków ryżu, który stanowić ma podstawę menu nietypowych pasażerów podczas ich podróży.
W chwili, gdy tajfun uderza, statek płynie kursem północno-wschodnim (N 45 E).
Conradowy Tajfun szaleje dokładnie w popołudnie, wieczór i Noc Wigilijną aż po ranek Bożego Narodzenia. Trwa trzydzieści godzin bez przerwy, zaś cisza, w jakiej statek przechodzi przez oko tajfunu - ledwie ponad dwadzieścia minut. W jednym z licznych i sławnych listów kapitana MacWhirra do żony Lucy, dokończonym zapewne już w Fu-czou, znalazła się wzmianka o tym, iż 25 grudnia między czwartą a szóstą rano sądził on, że tym razem na jego statek, załogę i niego samego na pewno przyszła już kryska...
Poniżej spróbuję opisać s/s Nan-Shan (statek z opowieści) - na tyle, na ile pozwala sam jej tekst. Wypełniam w ten sposób marzenie, które chodzi za mną od lat, a zarazem robię coś ciekawego dla uczczenia 80. rocznicy śmierci Autora Tajfunu (1924-3.VIII.-2004).
Podobnie, jak wszystko u JC - również Tajfun jest osnuty na faktach. Pierwszą wzmiankę o historycznym tle opowiadania znalazłem w polskim i angielskim wydaniu "Morskich lat Conrada" Jerry Allen z 1967 roku (w angielskim na stronie 179). Stoi tam napisane, że za kanwę do Tajfunu posłużył autorowi rzeczywisty "incydent na parowcu John P Best". W dniu 27. sierpnia 2004 r. udało mi się odnaleźć w Internecie i zidentyfikować s/s John P Best, historyczny wzorzec Nan-Shana, jako parowiec o tonażu brutto 1799 RT i długości 276' (ok. 84 m), zbudowany w Belgii w 1875 roku i przez pierwszych 5 lat istnienia pływający pod nazwą Egypte. Jeśli idzie o wspomniany "incydent", to na razie wciąż jeszcze nie wiem, o co chodziło. Z drugiej strony wiadomo, że Conrad pływał jako pierwszy oficer na dwumasztowym i jednokominowym parowcu Vidar, i właśnie ten statek mógł posłużyć za wzorzec dla Nan-Shana, czemu warto byłoby się przyjrzeć.
I cóż my tu widzimy... - ano, dwupokładowy parowiec o jednym kominie, dwóch masywnych masztach i tłokowej, co najmniej dwucylindrowej maszynie, pracującej na jedną śrubę i zasilanej parą przez jeden kocioł opalany węglem i umieszczony w kotłowni przed maszynownią. Wyposażony jest on ponadto w pomocnicze ożaglowanie gaflowe. Zbudowany został przed trzema laty w należącej do dwóch wspólników stoczni w Dumbarton na Wyspach Brytyjskich, na zamówienie firmy armatorsko-handlowej "Sigg & Son" z siedzibą w Syjamie (Bangkoku?). Brygadzistą (kierownikiem robót?) przy statku był niejaki Bates, zaś za część robót wykończeniowych (w tym za okucia od drzwi kabin) odpowiadał majster o nazwisku Tait. Odtąd statek został najlepszą jednostką swoich rozmiarów na wodach chińskich. Wkrótce po przekazaniu armatorowi przerejestrowany spod bandery brytyjskiej pod syjamską.
Czego w opowiadaniu nie ma - to szczegółów samej charakterystyki statku, to jest jego tonażu, nośności, wymiarów, czy prędkości.
Sam statek - ma długie, szare burty, jest szeroki, płaskodenny, wyposażony w boczne stępki przeciwprzechyłowe; ma oddzielne kabiny oficerskie. Jego mostek znajduje się na śródokręciu. W ciasnej sterowni o dwóch oknach jest koło sterowe, kompas w owalnej oprawie ze szkłem i rura głosowa do maszynowni, a na podłodze - gretingi. Główny osprzęt ratunkowy stanowią [co najmniej] dwie łodzie. Ponadto są tu takie nowinki i udoskonalenia techniczne, jak choćby windy/bomy ładunkowe, parowa winda kotwiczna czy pomoce nawigacyjne wysokiej jakości. Co najmniej dwa nawiewniki o obrotowych głowicach, rozmieszczone po obu burtach w okolicy nadbudówki mostka, za kominem (?) dostarczają świeże powietrze do kotłowni i maszynowni.
Kabina nawigacyjna - jest miejscem w którym kapitan MacWhirr mieszka w czasie rejsu. Jest w niej kanapka, stół do pracy, fotel i półka na książki, a także dwa wiszące na szotach barometry, w tym jeden aneroidalny nad kanapką. Na stole - zawsze pedantycznie poukładane - znajdują się przybory kapitana do pracy, to jest linijki, ołówki i kałamarz.
Wśród książek na półce jest pewien podręcznik nawigacyjny - gruby tom z rozdziałem o burzach, opisujący m. in. przesuwające się półokręgi, bezpieczne i niebezpieczne ćwiartki, krzywe torów, prawdopodobny namiar na oko cyklonu, zmiany kierunku wiatru i wskazania barometru. Z sufitu zwisa na kardanowym zawieszeniu lampa. Są tam również uchwyty na butelkę z wodą i dwie szklanki. Nad kanapką znajduje się półka obita listwą, na której zawsze znajduje się niezbyt pełne pudełko zapałek. Przy kanapce, u szotu w zasięgu ręki jest umywalka z szafką na ręczniki.
Nan-Shan ma w poprzek kadłuba pusty w tym rejsie bunkier węglowy, używany czasami, jako dodatkowe pomieszczenie na ładunek. Prowadzą do niego żelazne drzwi z przedniego międzypokładu; wiodąca doń schodnia jest pierwszą na wzdłużnym korytarzu w nadbudówce.
Maszynownia statku przypomina wnętrze pomnika, podzielonego żelaznymi rusztowaniami na piętra; jej ściany pomalowane są na biało; słabego światła dostarcza skajlajt w pokładzie. Dostać się do niej można z pokładu (nadbudówki), bądź poprzez kotłownię, która z kolei ma zapewne jakieś połączenie z bunkrem węglowym i z przednim międzypokładem, w którym podróżują kulisi. Stanowisko manewrowe pierwszego mechanika znajduje się naprzeciw mechanizmu rozruchowego; zaopatrzone jest w poręcz, a na prawo od niego znajdują się manometr kotłowy i wodowskaz.
Wadą parowca jest masa tandetnych zamków, powstawianych do drzwi.
Obsada oficerska statku liczy siedem osób, z czego dwie znamy z imienia i nazwiska (kapitan Thomas MacWhirr i pierwszy mechanik Salomon Rout) dwie - tylko z nazwiska (pierwszy oficer Jukes i trzeci mechanik Beale), jedną tylko z imienia (drugi mechanik Harry), zaś dwie ostatnie - drugi oficer i bosman - pozostają incognito. Dwaj oficerowie (kapitan i pierwszy mechanik) oraz bosman - są żonaci, jeden (pierwszy oficer Jukes) to kawaler (i to nawet nie zaręczony).
Jakkolwiek Thomas MacWhirr "nigdy po tym świecie nie chodził", to (podobnie, jak statek) on też ma swój "wzorzec" historyczny - kapitana Johna McWhira z klipra Highland Forest.
Pierwszy oficer Jukes (bez imienia!) nosi, podobnie jak "astronomiczny gaduła" Charles Marlow z Młodości - cechy samego Conrada z czasów, gdy ten pływał z MacWhirem na Highland Forest, a zapewne także z czasów służby na Vidarze.
Drugi oficer zastąpił poprzednika, przyjaciela Jukesa nazwiskiem Jack Allen, który świeżo przybywszy z kraju wypadł w Szanghaju za burtę do stojącej obok Nan-Shana bunkierki, po czym ze wstrząsem mózgu i połamaną ręką trafił do tamtejszego szpitala portowego.
Z załogi parowca znamy z nazwiska sternika Hacketta, a incognito - sprytnego cieślę, starego wygę-kucharza i wścibskiego stewarda, a w kotłowni poznajemy starszego palacza, incognito, lecz opisanego, jako "niski, zwinny gość o bardzo jasnej karnacji i imbirowym wąsiku", który pracuje jak w transie.
Rejs Nan-Shana zaczyna się zapewne w Bangkoku grudniowym popołudniem (po pierwszej, przynajmniej na tę godzinę statek ma być gotów do wyjścia). W tej podróży parowiec wykonuje niezwykłe dla towarowca zadanie. Oto jeszcze w porcie wyjścia, na jego pierwszy (z co najmniej dwóch?) międzypokład zaokrętowanych zostaje dwustu kulisów, których kompania Bun-Hin odsyła do domu. W pomieszczeniu znajduje się sześć lamp z kloszami. Cieśla otrzymuje zadanie: poprzybijać trzycalowe listwy wzdłuż tego międzypokładu tak, by kufry nie przesuwały się po nim z miejsca na miejsce. Sampan przywozi na statek dwadzieścia pięć worków ryżu, który stanowić ma podstawę menu nietypowych pasażerów podczas ich podróży.
W chwili, gdy tajfun uderza, statek płynie kursem północno-wschodnim (N 45 E).
Conradowy Tajfun szaleje dokładnie w popołudnie, wieczór i Noc Wigilijną aż po ranek Bożego Narodzenia. Trwa trzydzieści godzin bez przerwy, zaś cisza, w jakiej statek przechodzi przez oko tajfunu - ledwie ponad dwadzieścia minut. W jednym z licznych i sławnych listów kapitana MacWhirra do żony Lucy, dokończonym zapewne już w Fu-czou, znalazła się wzmianka o tym, iż 25 grudnia między czwartą a szóstą rano sądził on, że tym razem na jego statek, załogę i niego samego na pewno przyszła już kryska...
Ostatnio zmieniony 2005-06-16, 10:20 przez W M Wachniewski, łącznie zmieniany 2 razy.
Secretary to Mr Davy Jones
MAM "TAJFUN" w ORYGINALE!!!
...no i fajnie - mam ten TAJFUN, ale co mi z tego, skoro ani tam słowa nie ma o tej historii, która stała się kanwą do Tajfunu! Pitoli tam ktoś o tym i o owym, że MacWhirr to, a Jukes tamto, a ja przecież chciałbym dowiedzieć się o co poszło na tym BEŚCIE, o którym pisałem chyba wcześniej. Nie powiem, żeby śniła mi się ta cała historia nocami, ale opisałem powieściowy NAN-SHAN na tyle, na ile się dało z opowiadania [zobaczcie to, kogo to interesuje] i dobrze byłoby tę rzecz wzbogacić czymś extra. Sam Conrad wspomniał o BEŚCIE (?) czy o historii na jego pokładzie chyba jeden raz w jakimś liście do kogoś i... to wszystko. Jejku - do kogo ja już nie pisałem; wreszcie pisnę chyba do tego pana Karabina [tak, tak... dr Keith Carabine, trach bach] i poproszę go o pomoc.
No, ale dobra, bo ja tu pitolę "gupoty", a teraz o tym, o co mi "biega":
a) Chciałbym wiedzieć o co poszło na BEŚCIE (czy to aby nie była bijatyka połączona z wyrzucaniem się nawzajem za burtę?...);
b) Chciałbym też wiedzieć, ile jest w NAN-SHANie z VIDARa, na którym Conrad pływał swego czasu (jako - uwaga - PIERWSZY OFICER!); czy prawdą jest, że podobnie jak "kapitan MacWhirr" również stalowy NAN-SHAN nigdy po "tych morzach" nie pływał?
c) Czy NAZWA "NAN-SHAN" cokolwiek oznacza (tj. czy istnieje np. miasto, rzeczka lub strumyczek o tejże nazwie gdziekolwiek na świecie)?
d) to, co się mi udało "wyciągnąć" z samego TAJFUNU - to widzicie wyżej.
Poza tym - interesują mnie Wasze opinie na temat opowiadania pana C i mojego opisu statku. Z góry serdecznie dziękuję, rzecz jest dla mnie WAŻNA!!!
Wasz - St_Wr wmw Słupsk
No, ale dobra, bo ja tu pitolę "gupoty", a teraz o tym, o co mi "biega":
a) Chciałbym wiedzieć o co poszło na BEŚCIE (czy to aby nie była bijatyka połączona z wyrzucaniem się nawzajem za burtę?...);
b) Chciałbym też wiedzieć, ile jest w NAN-SHANie z VIDARa, na którym Conrad pływał swego czasu (jako - uwaga - PIERWSZY OFICER!); czy prawdą jest, że podobnie jak "kapitan MacWhirr" również stalowy NAN-SHAN nigdy po "tych morzach" nie pływał?
c) Czy NAZWA "NAN-SHAN" cokolwiek oznacza (tj. czy istnieje np. miasto, rzeczka lub strumyczek o tejże nazwie gdziekolwiek na świecie)?
d) to, co się mi udało "wyciągnąć" z samego TAJFUNU - to widzicie wyżej.
Poza tym - interesują mnie Wasze opinie na temat opowiadania pana C i mojego opisu statku. Z góry serdecznie dziękuję, rzecz jest dla mnie WAŻNA!!!
Wasz - St_Wr wmw Słupsk
MAM "TAJFUN" w ORYGINALE!!!
...no i fajnie - mam ten TAJFUN, ale co mi z tego, skoro ani tam słowa nie ma o tej historii, która stała się kanwą do Tajfunu! Pitoli tam ktoś o tym i o owym, że MacWhirr to, a Jukes tamto, a ja przecież chciałbym dowiedzieć się o co poszło na tym BEŚCIE, o którym pisałem chyba wcześniej. Nie powiem, żeby śniła mi się ta cała historia nocami, ale opisałem powieściowy NAN-SHAN na tyle, na ile się dało z opowiadania [zobaczcie to, kogo to interesuje] i dobrze byłoby tę rzecz wzbogacić czymś extra. Sam Conrad wspomniał o BEŚCIE (?) czy o historii na jego pokładzie chyba jeden raz w jakimś liście do kogoś i... to wszystko. Jejku - do kogo ja już nie pisałem; wreszcie pisnę chyba do tego pana Karabina [tak, tak... dr Keith Carabine, trach bach] i poproszę go o pomoc.
No, ale dobra, bo ja tu pitolę "gupoty", a teraz o tym, o co mi "biega":
a) Chciałbym wiedzieć o co poszło na BEŚCIE (czy to aby nie była bijatyka połączona z wyrzucaniem się nawzajem za burtę?...);
b) Chciałbym też wiedzieć, ile jest w NAN-SHANie z VIDARa, na którym Conrad pływał swego czasu (jako - uwaga - PIERWSZY OFICER!); czy prawdą jest, że podobnie jak "kapitan MacWhirr" również stalowy NAN-SHAN nigdy po "tych morzach" nie pływał?
c) Czy NAZWA "NAN-SHAN" cokolwiek oznacza (tj. czy istnieje np. miasto, rzeczka lub strumyczek o tejże nazwie gdziekolwiek na świecie)?
d) to, co się mi udało "wyciągnąć" z samego TAJFUNU - to widzicie wyżej.
Poza tym - interesują mnie Wasze opinie na temat opowiadania pana C i mojego opisu statku. Z góry serdecznie dziękuję, rzecz jest dla mnie WAŻNA!!!
Wasz - St_Wr wmw Słupsk
No, ale dobra, bo ja tu pitolę "gupoty", a teraz o tym, o co mi "biega":
a) Chciałbym wiedzieć o co poszło na BEŚCIE (czy to aby nie była bijatyka połączona z wyrzucaniem się nawzajem za burtę?...);
b) Chciałbym też wiedzieć, ile jest w NAN-SHANie z VIDARa, na którym Conrad pływał swego czasu (jako - uwaga - PIERWSZY OFICER!); czy prawdą jest, że podobnie jak "kapitan MacWhirr" również stalowy NAN-SHAN nigdy po "tych morzach" nie pływał?
c) Czy NAZWA "NAN-SHAN" cokolwiek oznacza (tj. czy istnieje np. miasto, rzeczka lub strumyczek o tejże nazwie gdziekolwiek na świecie)?
d) to, co się mi udało "wyciągnąć" z samego TAJFUNU - to widzicie wyżej.
Poza tym - interesują mnie Wasze opinie na temat opowiadania pana C i mojego opisu statku. Z góry serdecznie dziękuję, rzecz jest dla mnie WAŻNA!!!
Wasz - St_Wr wmw Słupsk
-
- Posty: 181
- Rejestracja: 2005-01-07, 13:05
U Conrada wszystko musiało być cacy, to jest...
...oparte na faktach (sprawiedliwość widzialnemu światu), inna rzecz, że nasz pan JC nie lada owe fakty mieszał i robił taki galimatias, że diabeł sam nie mógł się w tych jego wszystkich miejscach i zdarzeniach rozeznać.
Zapewne czegoś takiego, jak "parowiec NAN-SHAN" w ogóle na wodach chińskich nie było, ale na Boga, facet skądś MUSIAŁ powyciągać różne szczegóły. Warto byłoby wiedzieć, skąd.
Zapewne czegoś takiego, jak "parowiec NAN-SHAN" w ogóle na wodach chińskich nie było, ale na Boga, facet skądś MUSIAŁ powyciągać różne szczegóły. Warto byłoby wiedzieć, skąd.
Secretary to Mr Davy Jones
-
- Posty: 181
- Rejestracja: 2005-01-07, 13:05
Niech diabli wezmą dobre szukanie...
...bo czy to oznacza, że mam wybierać się do jakiegoś Singapuru czy innego Szanghaju lub Bangkoku? Już teraz wiem, że na tym jak mu tam..., aha, "Beście" stało się "coś" i pies wie, co to było: na ile prawdziwy incydent odpowiada jego tak udanemu literackiemu obrazowi?...
A może by tak jakieś linki?... Czy w ogóle kto w tym kraju wie o "Tajfunie" tyle samo, czy więcej niż ja?... Będę wdzięczny za pomoc. Widzicie: z samej opowiastki wycisnąłem tyle, i żeby "to" miało jaką wartość, to zwyczajnie chcę wiedzieć jak wyglądała prawdziwa rzecz. That's all.
A może by tak jakieś linki?... Czy w ogóle kto w tym kraju wie o "Tajfunie" tyle samo, czy więcej niż ja?... Będę wdzięczny za pomoc. Widzicie: z samej opowiastki wycisnąłem tyle, i żeby "to" miało jaką wartość, to zwyczajnie chcę wiedzieć jak wyglądała prawdziwa rzecz. That's all.
Secretary to Mr Davy Jones
-
- Posty: 181
- Rejestracja: 2005-01-07, 13:05
Szczegóły nt NAN SHANA...
...mógł sobie pan Conrad powyciągać z własnej pracy na parowcu VIDAR, na którym pływał krótko, ale na stanowisku Pierwszego oficera (jak Jukes!). Kapitana McWhirra też "ściągnął" z innego statku i trochę "przerysował". Ów Conradowy TAJFUN to jest bodaj jedyna od początku humorystyczna opowieść pana C, a wszyscy zajmowali się w niej tylko Bogu ducha winnym kapitanem Thomasem McWhirrem, imputując mu co rusz to inne schorzenia psychiczne. Ciekawe, że podejrzenia o chorobę psychiczną krążyły i wokół samego Conrada, choć nie powiem (bo nie wiem...), ile siebie wsadził pan C w postać Kapitana z "Tajfunu".
Nasz JC był facetem dobrym w swoje klocki, posługiwał się również mistrzowsko...samym sobą z różnych okresów życia, jako tworzywem dla swoich postaci. W powieści "Gra losu" wykorzystał aż TRZY WŁASNE WCIELENIA...
Incydent na BEŚCIE wciąż pozostaje nieodkryty. Czy można znaleźć coś na ten temat w Internecie?...
Nasz JC był facetem dobrym w swoje klocki, posługiwał się również mistrzowsko...samym sobą z różnych okresów życia, jako tworzywem dla swoich postaci. W powieści "Gra losu" wykorzystał aż TRZY WŁASNE WCIELENIA...
Incydent na BEŚCIE wciąż pozostaje nieodkryty. Czy można znaleźć coś na ten temat w Internecie?...
Secretary to Mr Davy Jones