Co prawda temat juz jest stary, ale trudno mi sie zgodzic z pewnymi wnioskami.
Pomine tu temat dyslekcji i wszelkich "pochodnych" tej choroby, ktorej najwiekszym powodem jej powstania jest mozg, a nie sposob nauczania.
Powod dla ktorego odpowiedzialem na ten stary post, to kwestia lektur. Umysl czlowieka jest skonstruowany w ten sposob, ze przyswaja i pamieta kazda informacje, ktora "zasilila" mozg. Problem jest jednak z umiejetnoscia jej wydobycia.
Sam wychowywany bylem na lekturach typu "Nasza szkapa", czy "Janko muzykant". Trudnosc z przyswajaniem i identyfikowaniem sie z tematami ksiazek spowodowany jest raczej naszym "stylem zycia" i wychowania.
LEKTURA ma prowokowac do myslenia, zmuszac do empatii, a nie uprzyjemniac popoludnie. Duzy udzial w tym, ze wiele dzieci ma problem z rozumieniem tekstu, jest taki banal, jak sposob rozmow miedzy rodzicami , a ich pociechami.
Wieczne "ciecianie sie", pozostawanie przy nazwach rzeczy i czynnosci zycia jakie nam narzucilo dziecko, od poczatku skazuje ten mlody organizm na poznawanie mowy wlasnej, rodzicow i polskiej.
Brak sztywnych zasad wspolistnienia, moralnych wzorcow i zwyklej komunikacji miedzy pokoleniowej powoduje, ze obecny osiemnastolatek, do piet nie dorasta rocznikowi Kolumbow.
Jezeli sami nie przekazujemy dzieciom waznych i NIEZMIENNYCH wartosci, to czytanie o nich w jakis "lekturach" jest dodatkowa niewiadoma i "nudna strata czasu".
Ostatnio otwarty wrescie cmentarz "Orlat" , na ktorym spoczywa wiele dzieci, ktore nie dozyly nawet pietnastego roku zycia, to tez dobrze obrazuje ta sytuacje.
Reasumujac. Jezeli dziecko pozostawiane jest w swiecie dzieciecym i co czesto czynia rodzice, wrecz otaczaja sztucznym kloszem swe pociechy przed swiatem , udzielajac odpowiedzi na pytania je nurtujace w sposob zbywajacy rozmowce (bo przeciez to dziecko, ktore nic nierozumie), sami przyczyniamy sie do tego, ze takie slowa jak ZASADY, HONOR, ZDRADA, staja sie malo czytelne i zarazem malo wazne dla tego malego czlowieka, a przez to nuzace.
Tu wlasnie tkwi problem w kwesti zlego nauczania, jednak tyczy to nie tylko szkol, lecz rowniez rodzicow. Tu tez pojawiaja sie problemy z nierozumieniem tekstu i jego wartosci.
Trudno jednak posadzic mlodzienca doskonale znajacego najnowsze modele BMW, orientujacego sie we wszystkich przebojach swoich raperskich idoli jak i ich tekstach, o dyslekcje. Najczestrzym powodem bledow ortograficznych bowiem jest fakt nie czytania, a nie choroba. To samo tyczy zapamietywania tekstu itp.
Sami tez jako rodzice poglebiamy ta sytuacje zezwalajac na "zamienniki" typu film na DVD, zamiast ksiazki
Tu wlasnie rodzi sie cos, czego dopatrujemy sie w chorobie, a to juz sprawia, ze sami kaleczymy te mlode umysly dostosowujac pozniej do tych szablonow odpowiednia teorie.
To tyle w tym zapomnianym i jak sadze, malo istotnym tu temacie.
DYSLEKSJA
Moderator: nicpon
Co prawda temat juz jest stary, ale trudno mi sie zgodzic z pewnymi wnioskami.
Pomine tu temat dyslekcji i wszelkich "pochodnych" tej choroby, ktorej najwiekszym powodem jej powstania jest mozg, a nie sposob nauczania.
Powod dla ktorego odpowiedzialem na ten stary post, to kwestia lektur. Umysl czlowieka jest skonstruowany w ten sposob, ze przyswaja i pamieta kazda informacje, ktora "zasilila" mozg. Problem jest jednak z umiejetnoscia jej wydobycia.
Sam wychowywany bylem na lekturach typu "Nasza szkapa", czy "Janko muzykant". Trudnosc z przyswajaniem i identyfikowaniem sie z tematami ksiazek spowodowany jest raczej naszym "stylem zycia" i wychowania.
LEKTURA ma prowokowac do myslenia, zmuszac do empatii, a nie uprzyjemniac popoludnie. Duzy udzial w tym, ze wiele dzieci ma problem z rozumieniem tekstu, jest taki banal, jak sposob rozmow miedzy rodzicami , a ich pociechami.
Wieczne "ciecianie sie", pozostawanie przy nazwach rzeczy i czynnosci zycia jakie nam narzucilo dziecko, od poczatku skazuje ten mlody organizm na poznawanie mowy wlasnej, rodzicow i polskiej.
Brak sztywnych zasad wspolistnienia, moralnych wzorcow i zwyklej komunikacji miedzy pokoleniowej powoduje, ze obecny osiemnastolatek, do piet nie dorasta rocznikowi Kolumbow.
Jezeli sami nie przekazujemy dzieciom waznych i NIEZMIENNYCH wartosci, to czytanie o nich w jakis "lekturach" jest dodatkowa niewiadoma i "nudna strata czasu".
Ostatnio otwarty wrescie cmentarz "Orlat" , na ktorym spoczywa wiele dzieci, ktore nie dozyly nawet pietnastego roku zycia, to tez dobrze obrazuje ta sytuacje.
Reasumujac. Jezeli dziecko pozostawiane jest w swiecie dzieciecym i co czesto czynia rodzice, wrecz otaczaja sztucznym kloszem swe pociechy przed swiatem , udzielajac odpowiedzi na pytania je nurtujace w sposob zbywajacy rozmowce (bo przeciez to dziecko, ktore nic nierozumie), sami przyczyniamy sie do tego, ze takie slowa jak ZASADY, HONOR, ZDRADA, staja sie malo czytelne i zarazem malo wazne dla tego malego czlowieka, a przez to nuzace.
Tu wlasnie tkwi problem w kwesti zlego nauczania, jednak tyczy to nie tylko szkol, lecz rowniez rodzicow. Tu tez pojawiaja sie problemy z nierozumieniem tekstu i jego wartosci.
Trudno jednak posadzic mlodzienca doskonale znajacego najnowsze modele BMW, orientujacego sie we wszystkich przebojach swoich raperskich idoli jak i ich tekstach, o dyslekcje. Najczestrzym powodem bledow ortograficznych bowiem jest fakt nie czytania, a nie choroba. To samo tyczy zapamietywania tekstu itp.
Sami tez jako rodzice poglebiamy ta sytuacje zezwalajac na "zamienniki" typu film na DVD, zamiast ksiazki
Tu wlasnie rodzi sie cos, czego dopatrujemy sie w chorobie, a to juz sprawia, ze sami kaleczymy te mlode umysly dostosowujac pozniej do tych szablonow odpowiednia teorie.
To tyle w tym zapomnianym i jak sadze, malo istotnym tu temacie.
Pomine tu temat dyslekcji i wszelkich "pochodnych" tej choroby, ktorej najwiekszym powodem jej powstania jest mozg, a nie sposob nauczania.
Powod dla ktorego odpowiedzialem na ten stary post, to kwestia lektur. Umysl czlowieka jest skonstruowany w ten sposob, ze przyswaja i pamieta kazda informacje, ktora "zasilila" mozg. Problem jest jednak z umiejetnoscia jej wydobycia.
Sam wychowywany bylem na lekturach typu "Nasza szkapa", czy "Janko muzykant". Trudnosc z przyswajaniem i identyfikowaniem sie z tematami ksiazek spowodowany jest raczej naszym "stylem zycia" i wychowania.
LEKTURA ma prowokowac do myslenia, zmuszac do empatii, a nie uprzyjemniac popoludnie. Duzy udzial w tym, ze wiele dzieci ma problem z rozumieniem tekstu, jest taki banal, jak sposob rozmow miedzy rodzicami , a ich pociechami.
Wieczne "ciecianie sie", pozostawanie przy nazwach rzeczy i czynnosci zycia jakie nam narzucilo dziecko, od poczatku skazuje ten mlody organizm na poznawanie mowy wlasnej, rodzicow i polskiej.
Brak sztywnych zasad wspolistnienia, moralnych wzorcow i zwyklej komunikacji miedzy pokoleniowej powoduje, ze obecny osiemnastolatek, do piet nie dorasta rocznikowi Kolumbow.
Jezeli sami nie przekazujemy dzieciom waznych i NIEZMIENNYCH wartosci, to czytanie o nich w jakis "lekturach" jest dodatkowa niewiadoma i "nudna strata czasu".
Ostatnio otwarty wrescie cmentarz "Orlat" , na ktorym spoczywa wiele dzieci, ktore nie dozyly nawet pietnastego roku zycia, to tez dobrze obrazuje ta sytuacje.
Reasumujac. Jezeli dziecko pozostawiane jest w swiecie dzieciecym i co czesto czynia rodzice, wrecz otaczaja sztucznym kloszem swe pociechy przed swiatem , udzielajac odpowiedzi na pytania je nurtujace w sposob zbywajacy rozmowce (bo przeciez to dziecko, ktore nic nierozumie), sami przyczyniamy sie do tego, ze takie slowa jak ZASADY, HONOR, ZDRADA, staja sie malo czytelne i zarazem malo wazne dla tego malego czlowieka, a przez to nuzace.
Tu wlasnie tkwi problem w kwesti zlego nauczania, jednak tyczy to nie tylko szkol, lecz rowniez rodzicow. Tu tez pojawiaja sie problemy z nierozumieniem tekstu i jego wartosci.
Trudno jednak posadzic mlodzienca doskonale znajacego najnowsze modele BMW, orientujacego sie we wszystkich przebojach swoich raperskich idoli jak i ich tekstach, o dyslekcje. Najczestrzym powodem bledow ortograficznych bowiem jest fakt nie czytania, a nie choroba. To samo tyczy zapamietywania tekstu itp.
Sami tez jako rodzice poglebiamy ta sytuacje zezwalajac na "zamienniki" typu film na DVD, zamiast ksiazki
Tu wlasnie rodzi sie cos, czego dopatrujemy sie w chorobie, a to juz sprawia, ze sami kaleczymy te mlode umysly dostosowujac pozniej do tych szablonow odpowiednia teorie.
To tyle w tym zapomnianym i jak sadze, malo istotnym tu temacie.
Co prawda temat juz jest stary, ale trudno mi sie zgodzic z pewnymi wnioskami.
Pomine tu temat dyslekcji i wszelkich "pochodnych" tej choroby, ktorej najwiekszym powodem jej powstania jest mozg, a nie sposob nauczania.
Powod dla ktorego odpowiedzialem na ten stary post, to kwestia lektur. Umysl czlowieka jest skonstruowany w ten sposob, ze przyswaja i pamieta kazda informacje, ktora "zasilila" mozg. Problem jest jednak z umiejetnoscia jej wydobycia.
Sam wychowywany bylem na lekturach typu "Nasza szkapa", czy "Janko muzykant". Trudnosc z przyswajaniem i identyfikowaniem sie z tematami ksiazek spowodowany jest raczej naszym "stylem zycia" i wychowania.
LEKTURA ma prowokowac do myslenia, zmuszac do empatii, a nie uprzyjemniac popoludnie. Duzy udzial w tym, ze wiele dzieci ma problem z rozumieniem tekstu, jest taki banal, jak sposob rozmow miedzy rodzicami , a ich pociechami.
Wieczne "ciecianie sie", pozostawanie przy nazwach rzeczy i czynnosci zycia jakie nam narzucilo dziecko, od poczatku skazuje ten mlody organizm na poznawanie mowy wlasnej, rodzicow i polskiej.
Brak sztywnych zasad wspolistnienia, moralnych wzorcow i zwyklej komunikacji miedzy pokoleniowej powoduje, ze obecny osiemnastolatek, do piet nie dorasta rocznikowi Kolumbow.
Jezeli sami nie przekazujemy dzieciom waznych i NIEZMIENNYCH wartosci, to czytanie o nich w jakis "lekturach" jest dodatkowa niewiadoma i "nudna strata czasu".
Ostatnio otwarty wrescie cmentarz "Orlat" , na ktorym spoczywa wiele dzieci, ktore nie dozyly nawet pietnastego roku zycia, to tez dobrze obrazuje ta sytuacje.
Reasumujac. Jezeli dziecko pozostawiane jest w swiecie dzieciecym i co czesto czynia rodzice, wrecz otaczaja sztucznym kloszem swe pociechy przed swiatem , udzielajac odpowiedzi na pytania je nurtujace w sposob zbywajacy rozmowce (bo przeciez to dziecko, ktore nic nierozumie), sami przyczyniamy sie do tego, ze takie slowa jak ZASADY, HONOR, ZDRADA, staja sie malo czytelne i zarazem malo wazne dla tego malego czlowieka, a przez to nuzace.
Tu wlasnie tkwi problem w kwesti zlego nauczania, jednak tyczy to nie tylko szkol, lecz rowniez rodzicow. Tu tez pojawiaja sie problemy z nierozumieniem tekstu i jego wartosci.
Trudno jednak posadzic mlodzienca doskonale znajacego najnowsze modele BMW, orientujacego sie we wszystkich przebojach swoich raperskich idoli jak i ich tekstach, o dyslekcje. Najczestrzym powodem bledow ortograficznych bowiem jest fakt nie czytania, a nie choroba. To samo tyczy zapamietywania tekstu itp.
Sami tez jako rodzice poglebiamy ta sytuacje zezwalajac na "zamienniki" typu film na DVD, zamiast ksiazki
Tu wlasnie rodzi sie cos, czego dopatrujemy sie w chorobie, a to juz sprawia, ze sami kaleczymy te mlode umysly dostosowujac pozniej do tych szablonow odpowiednia teorie.
To tyle w tym zapomnianym i jak sadze, malo istotnym tu temacie.
Pomine tu temat dyslekcji i wszelkich "pochodnych" tej choroby, ktorej najwiekszym powodem jej powstania jest mozg, a nie sposob nauczania.
Powod dla ktorego odpowiedzialem na ten stary post, to kwestia lektur. Umysl czlowieka jest skonstruowany w ten sposob, ze przyswaja i pamieta kazda informacje, ktora "zasilila" mozg. Problem jest jednak z umiejetnoscia jej wydobycia.
Sam wychowywany bylem na lekturach typu "Nasza szkapa", czy "Janko muzykant". Trudnosc z przyswajaniem i identyfikowaniem sie z tematami ksiazek spowodowany jest raczej naszym "stylem zycia" i wychowania.
LEKTURA ma prowokowac do myslenia, zmuszac do empatii, a nie uprzyjemniac popoludnie. Duzy udzial w tym, ze wiele dzieci ma problem z rozumieniem tekstu, jest taki banal, jak sposob rozmow miedzy rodzicami , a ich pociechami.
Wieczne "ciecianie sie", pozostawanie przy nazwach rzeczy i czynnosci zycia jakie nam narzucilo dziecko, od poczatku skazuje ten mlody organizm na poznawanie mowy wlasnej, rodzicow i polskiej.
Brak sztywnych zasad wspolistnienia, moralnych wzorcow i zwyklej komunikacji miedzy pokoleniowej powoduje, ze obecny osiemnastolatek, do piet nie dorasta rocznikowi Kolumbow.
Jezeli sami nie przekazujemy dzieciom waznych i NIEZMIENNYCH wartosci, to czytanie o nich w jakis "lekturach" jest dodatkowa niewiadoma i "nudna strata czasu".
Ostatnio otwarty wrescie cmentarz "Orlat" , na ktorym spoczywa wiele dzieci, ktore nie dozyly nawet pietnastego roku zycia, to tez dobrze obrazuje ta sytuacje.
Reasumujac. Jezeli dziecko pozostawiane jest w swiecie dzieciecym i co czesto czynia rodzice, wrecz otaczaja sztucznym kloszem swe pociechy przed swiatem , udzielajac odpowiedzi na pytania je nurtujace w sposob zbywajacy rozmowce (bo przeciez to dziecko, ktore nic nierozumie), sami przyczyniamy sie do tego, ze takie slowa jak ZASADY, HONOR, ZDRADA, staja sie malo czytelne i zarazem malo wazne dla tego malego czlowieka, a przez to nuzace.
Tu wlasnie tkwi problem w kwesti zlego nauczania, jednak tyczy to nie tylko szkol, lecz rowniez rodzicow. Tu tez pojawiaja sie problemy z nierozumieniem tekstu i jego wartosci.
Trudno jednak posadzic mlodzienca doskonale znajacego najnowsze modele BMW, orientujacego sie we wszystkich przebojach swoich raperskich idoli jak i ich tekstach, o dyslekcje. Najczestrzym powodem bledow ortograficznych bowiem jest fakt nie czytania, a nie choroba. To samo tyczy zapamietywania tekstu itp.
Sami tez jako rodzice poglebiamy ta sytuacje zezwalajac na "zamienniki" typu film na DVD, zamiast ksiazki
Tu wlasnie rodzi sie cos, czego dopatrujemy sie w chorobie, a to juz sprawia, ze sami kaleczymy te mlode umysly dostosowujac pozniej do tych szablonow odpowiednia teorie.
To tyle w tym zapomnianym i jak sadze, malo istotnym tu temacie.