Nie na chwilkę tylko na ładnych kilka godzin i to na obce terytorium.Podobnie jest w czasie pokoju, odpowiada ten który jest akurat dowódcą, ale problem w naszym przypadku polega na tym, że dowódca właśnie wyszedł z okrętu na tzw chwilkę.
[qupte]Osobiście twierdzę, że mógł poprosić o sprowadzenie lekarza do portu (na okręt?).[/quote]
Całkiem słusznie. Skoro popłynął na ląd do lekarza to widocznie Estończycy nie zgodzili się na przysłanie lekarza na pokład.
kpt. Grudziński był de facto dowódcą okrętu, o tym mówi RSO. Jest bez znaczenia czy Kłoczkowski schodząc zostawił instrukcje czy nie. On je zostawił i to zanim weszli do Tallina. Przeczytaj dokładnie zeznania Pierzchlewskiego. To było wiążące dla kpt. Grudzińskiego, a do tego RSO. I nie ma nic co mogłoby wytłumaczyć jego postępowanie, tzn brak postępowania.W pierwszym momencie Grudziński nie mógł mieć pojęcia, że okręt jest internowany bez wiedzy i zgody dowódcy, bo ten wyszedł do lekarza (i tu zapewne zgodnie z moimi przypuszczeniami nie przekazał właściwie dowodzenia, czyli nie przedstawił intencji na wrazie czego). Dlatego nie podjął żadnych działań, choćby aby nie narazić się w konsekwencji na przekroczenie uprawnień w dysponowaniu okrętem.