rak71 pisze:Hara pisze że w ostatni rejs na pokładzie Yahagi znajdpwały się pociski z zapalnikami zbliżeniowymi i torpedy samonaprowadzające. Ile w tym jest winy tłumacza, ile zawodnej pamięci, a ile prawdy
Rozróżnienie: tego co jest faktem, tego co wiedział Hara, co napisał a co chciał napisać, co źle przetłumaczono, jest- jak zwykle- dość trudne. (nie jeden raz czytając różne opracowania miałem skojarzenia z głuchym telefonem).
Ale do rzeczy.
Otóż pod koniec wojny Japończycy pracowali nad różnymi zaawansowanymi technicznie rodzajami wyposażenia. Znaczna część tych prac była inspirowana czy wręcz opierała się na niemieckiej dokumentacji, czasem nawet częściach czy gotowych urządzeniach. Wśród tych projektów były m. in torpedy akustyczne, zapalniki magnetyczne, optyczne, zapalniki bombowe sterowane radiowo.
Tak na przykład testowano standardową torpedę elektryczną Typ 92 wyposażoną w akustyczny USN.
Schemat powyżej przedstawia ów układ samonaprowadzania i pochodzi z raportu misji technicznej. Osoby trochę zorientowane w elektronice zauważą, że schemat ten jest dość prosty. Podstawowym problemem w konstruowaniu torped z układem samonaprowadzania był wysoki poziom szumów i zakłóceń generowanych przez samą torpedę. Dla przykładu Japończycy musieli przeprojektować zapalnik uderzeniowy Typ 90 ponieważ okazał sie zbyt czuły i wibracje płynących z pełną prędkością torped powodowały czasem ich samoistną detonację; to obrazuje w pewnym stopniu skalę problemu.
Zgodnie z raportami nie ma żadnych informacji o użyciu bojowym przez Japończyków torped akustycznych a prace nad nimi miały zostać przerwane z w.w powodów (ponadto ich układ elektroniczny wymagał ponoć niezmiernie precyzyjnej regulacji i łatwo sie rozstrajał). Dodając do tego ogólnie niski poziom technologiczny japońskiego przemysłu elektronicznego w tamtych latach, jest mało prawdopodobne by na "Yahagi" znalazły sie jakieś torpedy z USN niemniej całkiem wykluczyć tego nie można- mogły to być jednostkowe, eksperymentalne egzemplarze (lub choćby przerobione egzemplarze... niemieckie).
Podobnie wygląda sytuacja z Heksogenem: Japończycy eksperymentowali z tym silnym materiałem wybuchowym niemniej skala jego produkcji była tak mała, a problemy z tym związane tak duże, że nie było mowy o jego powszechnym stosowaniu np. w głowicach torped. Tak więc jest raczej nieprawdopodobne by torpeda, która ugodziła "North Carolina" (Militaria XX w 2(3)/ 2007) miała głowicę wypełnioną Heksogenem.
Odnośnie radiowych zapalników zbliżeniowych dla artylerii przeciwlotniczej to nie znalazłem informacji by Japończycy w ogóle nad nimi pracowali. I znowuż: jeżeli się nad tym poważnie zastanowimy to jest niemożliwe, by japoński przemysł mógł produkować odpowiednie, miniaturowe ale wytrzymałe i niezawodne lampy elektronowe, niezbędne do skonstruowania i masowej produkcji takich zapalników. Po prostu brakowało odpowiedniego oprzyrządowania, wyposażenia.
Japończycy wyprodukowali i wprowadzili do służby w lipcu 1944 r zapalniki magnetyczne, przeznaczone dla torped Typ 95. Wg. moich informacji skala ich produkcji była bardzo mała (około 100 szt) a przykłady ich bojowego użycia nie są mi znane.
Tak więc nie tak łatwo jest rozdzielić to, co Hara wiedział od tego, co było zwykłym myśleniem życzeniowym a trzeba do tego dodać to, o czym mógł pod koniec wojny słyszeć.
Zresztą, styl jego przekazu w tej książce jest dość specyficzny i o tym też trzeba pamiętać.
Pozdrawiam