Kiedy M. Błuś autorytatywnie stwierdził:
.
. w odróżnieniu od kol. Jefe, nie stwierdza na FOW, że "u nas" (tzn. w handlówce) każdy niezależnie pisze "statementy", bo to nie jest prawdą. 95% marynarskich oświadczeń i zeznań jest uzgodnionych. Nawet szacowny Nautical Institute w swoim podręczniku "Masters role in colecting evidence" (rola kpt w gromadzeniu dowodów) zaleca taką praktykę.
To poprosiłem:
Będę bardzo zobowiązany za przedstawienie mi kopii oryginalnego tekstu z podręcznika Dr Phil Andersona “Masters Role in Collecting Evidence” zalecającego wcześniejsze uzgadnianie zeznań (rozumiem z kapitanem) na statkach.
W odpowiedzi M.Błuś cytuje:
"
Finally, the Master should ensure that the officers and crew do not discuss the incident with anybody who questions them (or in general) without prior authorisation of owners or their agents.”
Nie jestem pewny czy M. Błuś rozumie sens podanego cytatu. Dlatego dokonałem tłumaczenia:
Ostatecznie kapitan statku powinien zadbać, aby oficerowie i załoga nie omawiała i nie odpowiadała na pytania bez uprzedniej autoryzacji właścieli lub ich przedstawicieli.”
Jest to obowiązująca praktyka, który wprowadzono na statkach pod koniec lat 80-ych, by nie udzielać mediom (głównie prasie) informacji, gołosłownych opinii, które powoduą więcej szkody niż pożytku. Ma to na celu zlikwidowanie to co Fdt nazwał tworzenie “dowodów z plotek”, a ja dodam “prywatnych opinii”, zanim komisja wyda swój werdykt..
I pokrywa się to dokładnie z cytatem z książki A. Hebel "Poradnik ubezpieczeń morskich (cytowanej przez MB)"..
.zakazać wszystkim członkom załogi przekazywania jakichkolwiek opinii na temat wypadku osobom nieznanym”.
Jedyny dowód jaki M.Błuś przedstawia pochodzi z wykładu:
"
... po wypadku kpt. powinien doprowadzić do uzgodnienia zeznań członków załogi, aby nie wynikała z ew. rozbieżności sugestia o winie armatora”.....
Ponieważ “u nas”, na codzień mam do czynienia z administracjami: amerykańską i kanadyjską - najgorsze jeśli chodzi o szybkość kierowania na drogę sądową- z racji tego regularnie przechodzę szkolenia z prawnikami z obu krajów, w tym z US Navy. Wszyscy podkreślają, że żadne zeznania nie mogą być wymuszone, ani wcześniej uzgodnione z kompanią, ani zadnym innym przełożonym. Sprawa jest prosta. Każdy wypadek, nawet ten najbardziej niewinny np. zgniecenie nadbrzeża przy podejściu, ma duże szanse zakończyć się przed sądem (Izby Morskie tutaj nie istnieją). Jeżeli w trakcie postępowania sądowego zostanie stwierdzone, że przełożony “nadzorował by, jak podaje M. Błuś:
"
... po wypadku kpt. powinien doprowadzić do uzgodnienia zeznań członków załogi, aby nie wynikała z ew. rozbieżności sugestia o winie armatora (...)
zostanie wytoczony przeciw niemu jeden z najcięższych zarzutów “obstruction of justice” (utrudnianie prac wymiaru sprawiedliwości). Kończy się to z reguły karą więzienia (przykład: Martha Stewart, czy ostatnio Lord Conrad Black, który niedawno został skazany na 6 więzienia). Osoba, która podpisała spreparowane (czytaj uzgodnione) zeznania będzie oskarżona o “perjury” (składanie fałszywych zeznań).
Zalecanie ".
.. po wypadku kpt. powinien doprowadzić do uzgodnienia zeznań członków załogi, aby nie wynikała z ew. rozbieżności sugestia o winie armatora (...), ktore cytuje M. Błuś jest niczym innym tylkojawnym nakłanianiem do oszustwa. I prawdę mówiąc nie wiem jakie pieniądze usprawiedliwiaja taką postawę.
Jefe
Ps. Prosiłbym jeszcze raz o przedstawienie mi kopii oryginalnego tekstu z podręcznika Dr Phil Andersona “Masters Role in Collecting Evidence” zalecającego wcześniejsze uzgadnianie zeznań (rozumiem z kapitanem) na statkach.