Szkoda że po hiszpańsku,ale dużo można zrozumieć. O artylerii i taktyce.Rysunki.
Zeby ładować działa siedząc okrakiem na zewnątrz?ciężko to sobie wyobrażic ,choć to też możliwe
Uwaga była co prawda do Pana Krzysztofa, tym niemniej chciałbym zauważyć, że właśnie dlatego aby odejść od "angielskich przykładów" podałem hiszpańską instrukcję bojową. Która ognia artyleryjskiego również nie lekceważy (choć oczywiście traktuje go inaczej niż traktowali Anglicy w II połowie XVI wieku - tu trudno się nie zgodzić). Przy tym przypomnę - instrukcja ta pochodzi mniej więcej z roku 1530!Koncentruje się Pan na Anglii i podaje przykłady tylko z tego kraju.
1. Oczywiście, że nie są niezbędne ale to znakomicie ułatwiają i bez takowych jest naprawdę niezykle trudno coś z działem zrobić.Ramond pisze:1. Wózki czterokołowe nie są niezbędne do ruchu działa.
2. Anglicy nie "rozpoczęli jako pierwsi poszerzania jednostek" - wiele okrętów, choćby te, które wymieniłem, miały znaczną szerokość w czasach wcześniejszych. Galeony hiszpańskie z czasów Armady miały mniejszy stosunek długości do szerokości niż angielskie, co biorąc też pod uwagę ich wielkość, powodowało, że były wyraźnie szersze.
3. W XVI wieku techniki odlewnicze w Anglii nie stały wcale wysoko.
4. Nie całkiem rozumiem przejście od jakości technik odlewniczych do skracania dział.
5. Nie wiem, kiedy Anglicy mieliby przejść do skracania dział, ale najdłuższa z kolubryn znalezionych na Mary Rose ma 3655 mm długości, pozostałe działa odprzodowe są krótsze. Wśród tych dział jest jeszcze kolubryna bastardowa o długości 3210 mm, kolubryna długości 2950 mm, dwie półkanony o długościach 2635 i 2960 mm i kanona długości 2960 mm.
2. Uwziął się Pan na te kolubryny królewskie, ja nigdzie o nich nie pisałem, pomijając już to, że wogóle jest ciężko opisać takowe działo.Ramond pisze:Ad 1.
Problem w tym, że COŚ z tymi działami trzeba było robić i tak - nie mogły przez cały czas wystawać przywiązane z furt działowych, zwłaszcza na dolnych przykładach. Trzeba było je wytaczać i wtaczać przynajmniej raz na bitwę. Jeśli im pozwolić na odrzut po strzale, to trzeba je wyłącznie podtoczyć w jedną stronę - góra kilka razy w ciągu bitwy.
Ad 2.
Generalną tendencją nie było wciskanie kolubryn królewskich na okręty przeciętnej wielkości.
Co więcej, rozporządzenie z roku 1607 ma raczej mało wspólnego z wielkością okrętów w roku 1588, nieprawdaż?
A rozpatrując okręty z czasów Armady, hiszpańskie były nie mniejsze od angielskich - a przy tym samym tonażu szersze.
Ad 4.
Tu mi mocno pachnie profesorem Guilmartinem. Problem w tym, że jego teoria na temat długości dział jest tylko częściowo prawdziwa.
To prawda, że przy danej wielkości ładunku prochowego oraz masie i średnicy kuli istnieje pewna określona długość przewodu lufy, powyżej której nie ma żadnego zysku na prędkości wylotowej. Tyle że, niezmieniając parametrów kuli, a stosując większy ładunek prochowy, taka optymalna długość przewodu lufy będzie WIĘKSZA. Większa też będzie prędkość wylotowa kuli z takiej dłuższej lufy. Proszę zauważyć, że do kolubryn stosowano większy ładunek prochowy niż do kanon.
Co więcej, z metalurgicznego punktu widzenia teoria wiążąca gęstość metalu z ciśnieniem wywołanym przez ciężar słupa cieczy jest nieprawdziwa - ciecze są w interesujących nas warunkach praktycznie NIEŚCIŚLIWE. To prawda, że gęstość metalu na dnie formy będzie nieco większa niż na górze, ale to dlatego, że zanieczyszczenia i pęcherzyki gazów wypływają ku górze. Ale to się będzie działo niezależnie od różnicy wysokości między górą a dołem. Ciśnienie może wpływać na obecność lub nie jam skurczowych, ale niewielkie różnice w ciśnieniu wiele tu nie zmienią.
Ad 5.
Ciekaw jestem, jak działa z wraku zatopionego w roku 1545 mogły wpłynąć na obraz początków XVII wieku?
Co więcej - kartauny czy też kanony były stosowane i na długo przed XVII wiekiem - proszę spojrzeć choćby na asortyment znaleziony na Mary Rose połowa ciężkich dział odprzodowych to kanony. Dlatego nie widzę ciągle powodów, by właśnie długie kolubryny, zwłaszcza pełne czy królewskie, uważać za podstawę uzbrojenia galeonów w XVI wieku. Warto zwrócić uwagę, że na Mary Rose wszystkie znalezione długie działa znajdowały się na dziobie bądź na rufie.
Ad. 22. Uwziął się Pan na te kolubryny królewskie, ja nigdzie o nich nie pisałem, pomijając już to, że wogóle jest ciężko opisać takowe działo.
Przez 20 lat aż tak dużo się nie zmieniło, to raz. Pozatym w roku 1607 powrócono do starej praktyki z czasów Armady po krótkim "romansie" z angielskim modelem galeonów.
Galoeny hiszpańskie miały pozatym raczej tendencję do bycia głębszymi niż szerszymi.
4. Mi tam to niczym nie pachnie. Nie jestem metalurgiem pisałem tylko o tym co wyczytałem w literaturze, gdzie się podkreśla związek wytrzymałości z długością.
Co do ładunków, do były one w zasadzie stale zmiejszane przez kilka stuleci od modelu 1:1 z wagą pocisku, poprzez 1:2, 1:3 w końcu XVI stulecia, a w końcu 1:4 a nawet 1:5 w końcu XVIII wieku. Do klubryn ładowano nieco więcej prochu bo chciano uzyskać dalszy zasięg i uważano je za wytrzymalsze.
5. Nijak. Ja pisałem tylko o tendencji do skracania dział. Pozatym jeśli nie miały nic wspólnego z sytuacją późniejszą to dlaczego podpiera się Pan kartaunami z tego wraku?
Co do kolubryn (w rozumieniu rodziny dział) to jednak od lat 1580- tych do 1620- tych powiedzmy były podstawowym uzbrojeniem okrętów (szczególnie w Anglii), wystarczy popatrzeć na spisy uzbrojenia z tego okresu. Obecność dużej liczy kartaun na Mary Rose ma się nijak do sytuacji w drugiej połowie wieku.