Atak na HMS Invincible 30 maja 1982 r.
Dwa pkt widzenia konfliktu:
http://www.strategypage.com/militaryforums/9-2911.aspx
http://au.youtube.com/user/tootiredtobeoriginal
Osobiście uważam twierdzenie o uszkodzeniu lotniskowca za całkowicie nieuprawnione, ale z drugiej strony ciekawe czemu INVINCIBLE zakończył kampanię znacznie później niż pozostałe okręty.
http://www.strategypage.com/militaryforums/9-2911.aspx
http://au.youtube.com/user/tootiredtobeoriginal
Osobiście uważam twierdzenie o uszkodzeniu lotniskowca za całkowicie nieuprawnione, ale z drugiej strony ciekawe czemu INVINCIBLE zakończył kampanię znacznie później niż pozostałe okręty.
Podczas gdy Kłapouchy wszystkim się zadręcza,
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Invincible do Portsmouth wpynął 17 września 1982 r. Oficjalny powód jego dłuższego pobytu na południowym Atlantyku to nadzorowanie sytuacji, jakby argentyńczykom przyszła znowu ochota aby zajmować Falklandy co w obliczu upadku junty wojskowej i strat poniesionych było raczej bardzo mało prawdopodobne.
Są zdjęcia z wpłynięcia Invincible do portu i to co najbardziej razi to to, że okręt wygląda jak nowy - nie ma zdartej farby z burt i nadbudówek, nie ma żadnych śladów rdzy - w odróżnieniu od HMS Hermes. A przecież Invincible przebywał na morzu dłużej od Hermesa, bez żadnych postojów portowych, remontów, odnowień...
Są zdjęcia z wpłynięcia Invincible do portu i to co najbardziej razi to to, że okręt wygląda jak nowy - nie ma zdartej farby z burt i nadbudówek, nie ma żadnych śladów rdzy - w odróżnieniu od HMS Hermes. A przecież Invincible przebywał na morzu dłużej od Hermesa, bez żadnych postojów portowych, remontów, odnowień...
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy choć nie dziś...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
W obliczu jakiegokolwiek zagrożenia (nawet niewielkiego) lotniskowiec nie powinien pozostawać w rejonie sam, lecz w eskorcie jednego czy dwóch okrętów zapewniających obronę przeciwlotniczą (np. typ 42).Wicher pisze:Oficjalny powód jego dłuższego pobytu na południowym Atlantyku to nadzorowanie sytuacji, jakby argentyńczykom przyszła znowu ochota aby zajmować Falklandy co w obliczu upadku junty wojskowej i strat poniesionych było raczej bardzo mało prawdopodobne.
Obliczenia są dość dokładne (jeżeli przyjąć punkt startowy w Port Stanley). Zatem lotniskowiec o prędkości ekonomicznej 18 węzłów potrzebowałby nieco ponad dwa tygodnie by dotrzeć do Diego Garcia. Dodajmy, że na oparach. Ale, ale... zapewnienie tankowania w drodze nie natręczyłoby RFA żadnych problemów, a nikt w mediach nie liczył gdzie są wszystkie jednostki pomocnicze (pomijam, że dodatkowo było sporo przejętych na czas działań wojennych).crolick pisze:Mi wyszło odpowiednio 6100 Mm i 6500 Mm
Aby uniknąć rozgłosu, powrót musiałby odbyć się drogą inną niż Kanał Suezki, zatem pokonanie odległości około 10000 Mm jaka dzieli Gracia Diego od portu macierzystego lotniskowca, zajęła by 23 doby i konieczne byłoby uzupełnienie paliwa.
Szacunki opierają się na optymistycznym założeniu, że okręt cały czas idzie z prędkością 18 węzłów i siłownia pracuje jak żyletka i pesymistycznym (nierealnym/uproszczonym), że strat nastąpił w Port Sytanley oraz nie rozpoczął się wcześniej niż powrót sił głównych. Zatem sama droga zajęłaby co najmniej 38 dób. Do tego doliczyć czas remontu, czyli jakieś 5-7 dób intensywnej pracy (wspawki, malowanie). Myślę, że skoro okręt byłby w stanie dotrzeć do Diego Gracia samodzielnie z taką prędkością to uszkodzenia mogłby być jedynie "powierzchniowe". Czyli bardziej Exocet niż bomby.
Razem otrzymujemy co najmniej 42 doby.
Wyczytałem, że okręt opuścił rejon Falkalndów i wrócił (! tak, tak, częstokroć data nie jest podawana lub podawana nieprecyzyjnie) do Wielkiej Brytanii w sierpniu (w rzeczywistości wszedł do Portsmouth w dniu 17 września). W tym miesiącu (nie wiem czy razem z nim) wróciły też fregaty EDIT "Avenger", "Andromeda" i "Penelope".
Spotkałem się też ze spekulacjami jakoby lotniskowiec miał wchodzić na remont do Kapsztadu.
Jakkolwiek nie jestem zwolennikiem teorii o uszkodzeniu to nie mogę jej z całą pewnością wykluczyć, bo możliwych wariantów wydarzeń jest zbyt wiele, a informacji mam zbyt mało. Okoliczności mogą sie wydawać conajmniej kontrowersyjne.
Ostatnio zmieniony 2008-07-23, 18:29 przez Marmik, łącznie zmieniany 2 razy.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Warto też jeszcze zauważyć, że nawet jeśli powrót został opóźniony, i że nawet jeśli powrót został opóźniony z powodu konieczności przeprowadzenia remontu, to niekoniecznie musiał to być remont spowodowany uszkodzeniami doznanymi w walce, a zwykła konieczność naprawienia zwykłych awarii powstałych w wyniku eksploatacji.Marmik pisze:Okoliczności mogą sie wydawać conajmniej kontrowersyjne.
K. Kubiak w książce 'Port Stanley 1982' napomyka, że pod koniec kampanii służby techniczne RN na południowym Atlantyku jechały ostatkiem sił i środków.
(Podobała mi się wzmianka o zastosowaniu stalowych noży zamiast elektrod )
Zresztą...
Gdzie koniec maja, a gdzie połowa września?
Przecież przez cały czas nad Falklandami operowały Harriery i śmigłowce. Jakoś nie wierzę, że tylko z Hermesa...
Ja to się w ogóle dziwię, że nawet jeżeli lotniskowiec został uszkodzony to Brytyjczycy nie podali oficjalnie, że np. musiał wejść do Kapsztadu celem usunięcia niesprawności np. turbin gazowych, co tłumaczyłoby powolne przejście w poprzek Atlantyku (jakieś 3500 Mm). A następnie powrócił w rejon Falklandów gdzie wraz z jakąśtam jednostką realizował zadanie demonstracji siły na wypadek gdyby Argentyńczycy zmienili zdanie.
Wprawdzie pojawia się problem potwierdzenia obecności w porcie, ale w wątku jest tak wiele niejasności, że na pewno daliby radę coś wykombinować. Wystarczy utrwalić stereotyp. Dobrym przykładem stereotypu jest powielana przez niemal wszystkich informacja o tym, że na "Sheffieldzie" rzekomo zaczęła się topić nadbudówka, przyczyniając się do utraty zdolności do obrony przeciwawaryjnej.
Reasumując, milczenie w sprawie lotniskowca spowodowło, że powstały mniej lub bardziej uzasadnione podejrzenia.
Wprawdzie pojawia się problem potwierdzenia obecności w porcie, ale w wątku jest tak wiele niejasności, że na pewno daliby radę coś wykombinować. Wystarczy utrwalić stereotyp. Dobrym przykładem stereotypu jest powielana przez niemal wszystkich informacja o tym, że na "Sheffieldzie" rzekomo zaczęła się topić nadbudówka, przyczyniając się do utraty zdolności do obrony przeciwawaryjnej.
Reasumując, milczenie w sprawie lotniskowca spowodowło, że powstały mniej lub bardziej uzasadnione podejrzenia.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
- pothkan
- Posty: 4504
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
No i właśnie dlatego był odmalowany, że później wrócił. W końcu nie można pozwolić, aby marynarze leniuchowali w czasie rejsuWicher pisze:Są zdjęcia z wpłynięcia Invincible do portu i to co najbardziej razi to to, że okręt wygląda jak nowy - nie ma zdartej farby z burt i nadbudówek, nie ma żadnych śladów rdzy - w odróżnieniu od HMS Hermes. A przecież Invincible przebywał na morzu dłużej od Hermesa, bez żadnych postojów portowych, remontów, odnowień...
Kapsztad jakoś mi nie pasuje, przecież początek lat 80. to szczytowy okres izolacji apartheidowskiej RPA...
Baza marynarki wojennej Simonstad był jak najbardziej otwarta na brytyjski okręty, było zawarte w porozumieniach RPA-UK w tej kwestii. Nie wiem czy zezwolono na korzystanie w ramach wojny z Argentyną, ale po wojnie?Kapsztad jakoś mi nie pasuje, przecież początek lat 80. to szczytowy okres izolacji apartheidowskiej RPA...
Ja tam sie nieznam ale naprogramie ogulnie nielubianym by problem eksplozji bomb zdaje sie sporych rozmiarow na amerykanskim lotniskowcu nie wygladalo to tak tragicznie troche farby i na zewnatrz ani sladu a spalil sie dosc mocno no i samoloty na pokladzie chyba 4 albo 5 poszlo z dymem
pozdrawiam domek
pozdrawiam domek
Hej
Przypuszczam że masz na myśli pożar na USS Forrestal z 29.06.1967. Ale on i z wierzchu był pokiereszowany, przebity pokład startowy, wręcz się chyba zdeformował tam na rufie od ognia. Łącznie wybuchło 8 czy 9 bomb 450 kg. 134 zabitych, 161 rannych a samolotów stracono łącznie 21 i 43 uszkodzone (ale nie wszystkie wskutek eksplozji i pożarów, część wskutek zalania wodą w czasie gaszenia a część wyrzucono za burtę bo groziły rozprzestrzenieniem ognia czy wybuchem).domek pisze:Ja tam sie nieznam ale naprogramie ogulnie nielubianym by problem eksplozji bomb zdaje sie sporych rozmiarow na amerykanskim lotniskowcu nie wygladalo to tak tragicznie troche farby i na zewnatrz ani sladu a spalil sie dosc mocno no i samoloty na pokladzie chyba 4 albo 5 poszlo z dymem
Pozdro
Speedy
Speedy
- Darth Stalin
- Posty: 1202
- Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
- Lokalizacja: Płock
Z wykorzystaniem fotek Sheffielda najprawdopodobniej - nie widać drugiego komina, maszt jest za niski, no i na pokładzie zbyt spokojnie - raptem parę sylwetek... nie ma drużyn awaryjnych itede itepe...
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...