Niesamowite. Czyli 50 koni przez dwa miesiące wypije 150 ton wody, ktorą trzeba zabrać na statek! W takiej sytuacji należy podziwiać Hiszpanów, że w ogóle dowieźli konie do Ameryki na swoich łupinkach i podziwiać (jeszcze bardziej) konie, że zdołały to przetrwać i tak się rozmnożyć, iż w krótkim czasie "zaludniły" mustangami bez mała pół kontynentu.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Przewóz koni drogą morską
- dessire_62
- Posty: 2033
- Rejestracja: 2007-12-31, 16:30
- Lokalizacja: Głogów Małopolski
Dziękuje za podpowiedz. Biorąc pod uwagę wskazówkę Toldiego ,co do ilości wody potrzebnej dla koni .nie ma co się dziwić że na ww brygu główny ładunek to beczki ,mniemam że z wodą ? 50 litrów na łeb chyba troszkę za dużo ? Ciekawe czy muł miał takie samo zapotrzebowanie ? pytam serio . O Hiszpanach to i ja myślałem , na jednym statku ile mogli mieć koni ? góra 5 ?Krzysztof Gerlach pisze:Planu takiej gabary nie mam. Jednak, jeśli wejdzie Pan na stronę http://www.servicehistorique.sga.defens ... as/rec.php
znajdzie Pan tam pod numerem 0098 plan GM02PL0098, przedstawiający francuski bryg przystosowany do transportu koni dla ekspedycji algierskiej w 1830 roku. Sporo można wypatrzyć i daje niezłe wyobrażenie.
Pozdrawiam.
-
- Posty: 4485
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Kiedy Cortez wyruszał na podbój Meksyku, i to z Kuby, nie Hiszpanii, czyli „o rzut kamieniem” od wybrzeży amerykańskich, miał na pięciu żaglowcach „dwanaście lub piętnaście klaczy i ogierów”. Zatem średnio góra 3 na statek i to przy tak względnie krótkim rejsie! Oczywiście żaglowce nie musiały być równej wielkości i nigdzie nie jest powiedziane, że na każdym był jakiś koń, więc na niektórych mogło ich przebywać trochę więcej.
Osioł został wykształcony przez naturę jako gatunek przystosowany do życia na obszarach półpustynnych i pustynnych, stąd ma bardzo małe wymagania żywieniowe i jest wytrzymały na brak wody. Natomiast muł dziedziczy po nim odporność, niewybredność i mniejsze wymagania żywieniowe niż dla konia [To cytaty z książki „Ssaki kopytne” – rzecz jasna nie ten o Cortezie
].
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Osioł został wykształcony przez naturę jako gatunek przystosowany do życia na obszarach półpustynnych i pustynnych, stąd ma bardzo małe wymagania żywieniowe i jest wytrzymały na brak wody. Natomiast muł dziedziczy po nim odporność, niewybredność i mniejsze wymagania żywieniowe niż dla konia [To cytaty z książki „Ssaki kopytne” – rzecz jasna nie ten o Cortezie
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Wczoraj szukałem tego tematu w 'Epoce żagla i pary'
Na kanale AleKino emitowany był film pt. 'Szarża lekkiej brygady' z bodaj 1968 r., opisywany jako dość wiernie trzymający się realiów epoki. Film generalnie warty według mnie przynajmniej obejrzenia.
Wracając do tematu - jest w nim króciutka (trwająca jakieś pół minuty), ale przejmująca scenka z wnętrza okrętu transportującego konie podczas sztormu. Niesamowicie ciasne wnętrze zamienione w stajnię z malutkimi boksami po bokach i wąskim przejściem pośrodku, ciemność rozjaśniana nielicznymi lampami, kołysanie i strugi wody lejące się przez zejściówkę. Tumult i rżenie koni, między którymi biegają nienawykli przecież do morskich przeżyć kawalerzyści i jedna czy dwie zaplątane tam markietanki.
Po sztormie za burtę wyrzucono kilka końskich zwłok.
Jeśli tak to wyglądało w rzeczywistości, to należy docenić to, że jednostce udało się zachować zdolność bojową.
Ciekawa była też scenka lądowania, gdy na zaimprowizowanych promach konie i ciężki sprzęt przewożono z okrętów na ląd.

Na kanale AleKino emitowany był film pt. 'Szarża lekkiej brygady' z bodaj 1968 r., opisywany jako dość wiernie trzymający się realiów epoki. Film generalnie warty według mnie przynajmniej obejrzenia.
Wracając do tematu - jest w nim króciutka (trwająca jakieś pół minuty), ale przejmująca scenka z wnętrza okrętu transportującego konie podczas sztormu. Niesamowicie ciasne wnętrze zamienione w stajnię z malutkimi boksami po bokach i wąskim przejściem pośrodku, ciemność rozjaśniana nielicznymi lampami, kołysanie i strugi wody lejące się przez zejściówkę. Tumult i rżenie koni, między którymi biegają nienawykli przecież do morskich przeżyć kawalerzyści i jedna czy dwie zaplątane tam markietanki.
Po sztormie za burtę wyrzucono kilka końskich zwłok.
Jeśli tak to wyglądało w rzeczywistości, to należy docenić to, że jednostce udało się zachować zdolność bojową.
Ciekawa była też scenka lądowania, gdy na zaimprowizowanych promach konie i ciężki sprzęt przewożono z okrętów na ląd.