Jerry pisze: Na stronie
www.ussmissouri.com coś wspominają o 6 okrętach klasy
Richelieu i o 6 okrętach klasy
Alsace (te 4 plus 2 bez nazw). No to razem 12.
mcwatt pisze: A podają jakieś źródło tych rewelacji? To dopiero musiały być dalekosiężne plany.
Policzmy na spokojnie:
Richelieu, Jean Bart, Clemenceau.
Gascogne + te dwa zamówione w kwietniu
No i wychodzi że dla typu Alsace przeznaczono cztery nazwy (+2 bez nazw), a nawet nie nazwali tych dwóch zatwierdzonych już w planie z kwietnia. A przecież jeżeli chodzi o te kolejne 6 to nie było nawet żadnych planów.. Coś mi tu nie gra
Zagadnienie ilości i rozmiarów pancerników, przewidzianych do budowy w 1940 roku, to jeden wielki zbiór apokryfów, pomyłek i nieporozumień. Zetknąłem się w tej materii z najdziwniejszymi tezami i najcudaczniejszymi zestawami uzbrojenia oraz wymiarów. Nawet wcale poważni Autorzy, jak Siergiej Suliga, czy Garzke i Dulin snują tu niezwykłe wręcz klechdy. Podług Suligi Francuzi budowali dwa bliźniaki dla
Gascogne, oraz cztery nowe wielkie pancerniki typu
"Provinces". G&D są skromniejsi — twierdzą, że zamówiono tylko dwa nowe okręty, lecz ich wyporność określają na 45 tysięcy ts, zaś uzbrojenie na 12 armat 380 mm! Uzasadnienie jest proste — "bo takie pancerniki budowali inni, a Francuzi
NA PEWNO nie chcieliby być z tyłu". Co zresztą Suliga za nimi powtarza.
Tymczasem sprawy mają się następująco: zatwierdzono dwa pancerniki jako uzupełnienie dla
Gascogne, by utworzyć dwa pełne dywizjony okrętów liniowych, a oba te okręty miały mieć wyporność 40 tysięcy ts i uzbrojenie z dziewięciu armat 380 mm w trzech wieżach trzydziałowych. Wiem to na sto procent, gdyż tak wyglądała decyzja EMG (Sztabu Generalnego Marynarki Francuskiej), podjęta w kwietniu 1940 roku. O czym pisze Robert Dumasa w
Le cuirassé Jean Bart
I nie mogło być inaczej. Być może Panowie o tym nie wiedzą, ale okrętów nie buduje się na plaży, tylko w doku, bądź na pochylni. Które to
ustrojstwa są po pierwsze — tu przepraszam za wulgaryzm — cholernie duże, po drugie — tu znów przepraszam za wulgaryzm — cholernie kosztowne, wreszcie po trzecie — tu jeszcze raz przepraszam za wulgaryzm — cholernie praco- i czasochłonne w budowie. Francuzi mieli do dyspozycji raptem trzy miejsca, w których mogli budować takie mastodonty jak
Gascogne — były to pochylnia nr 1 stoczni Penhöet, aktualnie zajęta przez lotniskowiec
Joffre, dok Salou w Arsenale de Brest, okupowany przez wiecznie wstrzymywanego i ponownie wznawianego
Clémenceau, tudzież niecka Caquot w Ateliers et Chantiers de Saint-Nazaire, gdzie rezydował jego wysokość
Jean Bart, w wariackim tempie doprowadzany do stanu używalności — to ostatnie
locum było już wszakże na najbliższych parę lat "zaklepane" dla
Gascogne. Budowę
dwóch nowych okrętów można było więc zacząć dopiero po wodowaniu
Joffre'a i
Clémenceau, w okolicach 1941 – 42 roku. Gdyby Francuzi chcieli budować sześć pancerników, zajęłoby im to chyba z piętnaście lat,
ergo, byliby z tym gotowi koło 1955 roku i to przy założeniu że nie robiliby nic innego — przykładowo w dziedzinie dużych lotniskowców. Tuzin zaś prokurowaliby chyba do czasów Gierka, tj. Giscarda d'Estaing. Zaś jak już wspomniałem, rozbudowa stoczni wymagała czasu, środków technicznych i nakładów finansowych — których Francja nie miała w nadmiarze. Faktycznie był to dylemat wyboru między budową nowego doku konstrukcyjnego, a budową nowego okrętu. Dlatego zdecydowano się na zamówienie tylko dwóch i to umiarkowanie dużych pancerników (które zresztą miały być gotowe nie wcześniej, niż w okolicach 1945 roku) oraz zainwestowanie pozostałych środków w utworzenie nowych wielkich doków stoczniowych w Breście.
Zagadnienie charakterystyk nowych jednostek miało także drugi aspekt, mocno lekceważony przez tak zwanych "znawców" — poziom mocy wytwórczych francuskiego przemysłu, zwłaszcza w świetle doświadczeń minionej (tzn. Pierwszej) Wojny Światowej. Zakłady w Saint-Charmond mogły wyprodukować najwyżej dziewięć armat 380 mm w ciągu roku. Tymczasem przeciętny pancernik z dwiema wieżami czterodziałowymi potrzebował ich aż dwanaście — osiem do wspomnianych wież, plus cztery zapasowe. Nie mówiąc o egzemplarzach poligonowych i doświadczalnych. Armat 406 mm Francja nigdy nie opracowała, nie licząc nie ukończonego programu z początku lat 20-tych, jeszcze sprzed Traktatu Waszyngtońskiego, więc należałoby je zaprojektować praktycznie od zera. Tymczasem wszyscy decydenci doskonale pamiętali, jak skończył się poprzedni wielki program rozbudowy floty — zapchano pochylnie kadłubami pięciu jednostek typu
Normandie, na których ukończenie zabrakło sił wytwórczych, personelu i środków, zwłaszcza po zajęciu przez wojska niemieckie stalowni i wytwórni na północy kraju, oraz wysłaniu na front większości stoczniowców. Dla wielu admirałów było najzupełniej oczywistym, iż gdyby wtedy ograniczono się do budowy dwóch jednostek, koncentracja rozproszonych zasobów i mocy produkcyjnych umożliwiłaby ich wprowadzenie do służby. Podobnie postrzegano zagadnienie rozmiarów — lepiej było mieć gotowy w stu procentach pancernik o wyporności 40 tysięcy ts, niż gotowy w 85 procentach pancernik o wyporności 45 tysięcy ts. Jeśli kogoś interesuje, ile to jest to 85 procent, powiem iż
Jean Bart w dniu ucieczki z Saint-Nazaire miał około 80 procent zaawansowania i wszyscy wiedzą, jak wyglądał.
Dlatego EMG podjął jedyną możliwą w warunkach wojennych decyzję — dwie jednostki po 40 tysięcy ts z dziewięcioma armatami 380 mm, bo na więcej Francja nie mogła sobie pozwolić. Bajki panów Garzke i Dulina o "narodowej ambicji" brzmią wprawdzie kusząco, ale nie mają żadnego pokrycia w faktach. Co się tyczy tezy "dwa
Gascogne i cztery
Provinces", jest ona konsekwencją zwykłego nieporozumienia — mówiło się o
dwóch okrętach w uzupełnieniu do
Gascogne, ale zaproponowano
cztery nazwy. Dalej to już kwestia złej interpretacji pobieżnie przeczytanego tekstu w mało znanym języku. Nie muszę tu daleko szukać przykładów — weźmy tekst p. Gringo (
Que viva Mexico, hombre!):
1. kwietnia 1940 przyjęto do budowy w ramach nowego programu floty dwa dalsze okręty, tak że w sumie miało być sześć.
No i teraz wyobraźmy sobie, że ktoś to rozumie następująco: " w sumie sześć — przyjętych do budowy". Dalej to już będzie żyło własnym życiem.
A tak nawiasem mówiąc — wyrazy szczerego szacunku dla p. Gringo, któż tu jeszcze pamięta, że po liczebniku porządkowym, pisanym cyfrą stawia się kropkę? Ano ja.

Aczkolwiek sam często o tym zapominam.