Grzechu pisze:A na poważnie, to również mam ogromne wątpliwości, czy w jednym miejscu należy trzymać tekst zakodowany/zaszyfrowany i odkodowany/odszyfrowany.
Należy.
Dla celów kontrwywiadowczych, nadzorczych i organizacyjnych.
Dla sprawdzenia, czy na linii rozkazodawca - szyfrant - radiotelegrafista - radiotelegrafista - szyfrant - rozkazobiorca nie znajduje się współpracownik wroga.
Dla kontrolowania procesu dowodzenia - przejrzyjcie sobie wątek o ORP
Orzeł.
Dla zwykłego rozliczania pracy łącznościowców.
Ja wiem, że z perspektywy wojny takie zwykłe codzienne sprawy nie wydają się poważne. Ale w normalnej rutynie wojskowej administracja zajmuje dość ważne miejsce.
Oczywiście, że może to mieć negatywny wpływ na bezpieczeństwo i zwiększać ryzyko, ale...
Nawet jeśli przeciwnik będzie dysponował wiadomościami z jednego dnia i - porównując kler z kryptem - odczyta oryginalną wiadomość, to co mu to da?
1/ Ogólną wiadomość o metodzie szyfrowania, którą ma od dawna dzięki czytaniu nagłówków depesz.
2/ Ewentualną informację o kluczu dziennym, zastosowanym tego dnia, o tej porze.
3/ W zależności od sposobu szyfrowania: słowa-klucze itp...
Konieczne natomiast jest każdorazowe niszczenie karty, na której dokonano odszyfrowania wiadomości.
Marmik pisze:Stąd dziwi mnie, iż Polska mająca w tej dziedzinie najlepsze doświadczenia (wojna polsko-rosyjska) tak niefrasobliwie postępowała z dokumentami jak to opisał Ksenofont. Jakiego rodzaju treści przedstawiano na owych blankietach, że dopuszczano się takiej nierozwagi?
Pewnie takie same treści, jakie przedstawiano w dokumentach innych państw - Polacy nie wynaleźli nowego sposobu: zachowali stary.
I - Marmiku - powyższe nie jest żadną próbą dyskusji - gdyż jest to opis faktów. Zupełnie poważnie: jeśli fakty Cię denerwują - nie miej do mnie pretensji.
Marmik pisze:Grzechu pisze:Jeszcze na marginesie - nie zgadzam się z twierdzeniem Kseno, że czynnik czasu i dozwolona 'łamalność' kodu nie ma znaczenia. [...]
[...]Wiadomość powinna być absolutnie nie do rozszyfrowania.
Grzechu!, A gdzie ja twierdziłem, że
czynnik czasu i dozwolona 'łamalność' kodu nie ma znaczenia?
Jedyne co napisałem to, że
Nie ma sensu kodowanie wszystkich wiadomości. A kody nie muszą być "niełamalne". Kodowanie ma jedynie uniemożliwić przeciwnikowi reakcję.
I znów są to sprawy poza dyskusją: wiadomość
powinna być absolutnie nie do rozszyfrowania.
Tyle że nie ma takiej możliwości. Każdy szyfr "matematyczny" można złamać, chociażby metodą statystyczną - zatrudniając stado rachmistrzów do wykonywania różnorodnych procesów na zaszyfrowanym tekście
W związku z tym wojsko posługuje się taką właśnie zasadą: Kodowanie ma uniemożliwić przeciwnikowi skuteczną reakcję.
Jest to kwestia ekonomii sił i "produkcji specjalistów".
Zastanawialiście się, ilu szyfrantów potrzebowałoby Wojsko Polskie by szyfrować wszystko szyfrem zbliżonym do idealnego?
Rozwiązaniem problemu logistycznego było stworzenie maszyny szyfrującej: nie potrzebowano już szyfrantów, a jedynie maszynistki.
Enigma nie była jednak jakimś "kryptograficznym fenomenem" - automatyzowała jedynie sam proces.
Pomyślcie sobie - to dopiero dywersja: w jednym miejscu i kler, i krypt, i szyfr, i klucz dzienny (i przesłanki dla klucza miesięcznego)!!!
Ale ci Niemcy to idioci: w porównaniu z nimi Polacy to prawdziwi mistrzowie intelektu!
No i co?
No i nic!
Enigmy były kilkakroć przejmowane przez Aliantów, którzy mogli Niemcom naskoczyć - Enigmę załatwiła dopiero metoda statystyczna, tylko że zamiast stada rachmistrzów zatrudniono maszyny obliczeniowe.
Przykład z II wojny na morzu: Anglicy czytali większość korespondencji z U-bootami. Tyle tylko, że czytali je ze znacznym opóźnieniem. Dopiero po przyśpieszeniu procesu badań statystycznych (tzn. po zbudowaniu za amerykańskie pieniądze dziesięciokrotnie większej liczby komputerów (tzw. bomb)) byli w stanie część depesz tłumaczyć na bieżąco.
karol pisze:Wydaje mi się, że opowieści o "dezerterze, który wszytko wyśpiewał"; "sierżancie, który podszedł na współpracę"; "szafie pancernej, która zawierała wszelkie szyfry"... to opowieści z gatunku płaszcza i szpady.
Kseniu milutki, przecież podałem źródło informacji o polskich dezerterach, więc dlaczego negujesz istnienie Freiburga?

Ja wiem, że to istotnie wygląda, jak powieść A.Dumasa, ale ...
Ja nie neguję istnienia dezertera. Ja neguję to, że "WSZYSTKO wyśpiewał"
Armia to pewien system, w którym niektórych wypadków losowych nie da się uniknąć. MUSI być odporna na takie wypadki.
Karolu i Crolicku, zwróćcie uwagę, że w żadnej relacji przez Was cytowanej nie ma ani słowa ani o przejęciu książki szyfrów!
karol pisze:Kseniu milutki, przecież podałem źródło informacji o polskich dezerterach, więc dlaczego negujesz istnienie Freiburga?
Nie znam człowieka
Pozdrawiam
Ksenofont