Pancernik contra Lotniskowiec

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Gość

Post autor: Gość »

Grzechu pisze: No a po załóżmy że szczęśliwym powrocie naprawy pochłoną dość spore zasoby materiałowe, finansowe i ludzkie, a tych czynników także nie należy lekceważyć w żadnym konflikcie zbrojnym.
Pozostaje jeszcze kwestia skażenia okrętu , czy podjęto by się naprawy . Amerykanie po testach na Bikini nie podjeli się zezłomowania swych panceników tylko wyprowadzili je głębokie wody i zatopili w okolicach Hawajów .



janik41
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4487
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

I tam chyba nie bylo bezposrednich trafien
Awatar użytkownika
janik41
Posty: 1326
Rejestracja: 2004-07-03, 22:16
Lokalizacja: Kopavogur
Kontakt:

Post autor: janik41 »

Z tego co narazie znalazłem to "Arkansas" zatonął bezpośrednio w wybuchu jądrowym , po umieszczeniu go w epicentrum podwodnego wybuchu jądrowego , "Newada" i "New York" ocalały dopiero potem zostały potraktowane we wspomniany sposób.
Awatar użytkownika
janik41
Posty: 1326
Rejestracja: 2004-07-03, 22:16
Lokalizacja: Kopavogur
Kontakt:

Post autor: janik41 »

jareksk pisze:Rozbijmy to jeszcze na Atlantyk i Pacyfik. Na Atlantyku L miały mniej samolotów, a i samoloty były nieco inne.
Wydaje mi się że to wynika z faktu że Anglicy prawie do końca wojny nie przyjeli do wiadomości dominacji lotniskowców na oceanach . Amerykanie i Japończycy wcześniej poszli w tym kierunku . Na Atlantyku lotniskowiec w większości operacji był jednostką wspierającą ( Bismarck ).
Awatar użytkownika
karol
Posty: 4062
Rejestracja: 2004-01-05, 12:52

Post autor: karol »

janik41 pisze:Z tego co narazie znalazłem to "Arkansas" zatonął bezpośrednio w wybuchu jądrowym , po umieszczeniu go w epicentrum podwodnego wybuchu jądrowego , "Newada" i "New York" ocalały dopiero potem zostały potraktowane we wspomniany sposób.
Arka kilka dni po wybuchu chyba, no nie i nie miał ekip drenażu :)
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
Awatar użytkownika
karol
Posty: 4062
Rejestracja: 2004-01-05, 12:52

Post autor: karol »

Grzechu pisze:
karol pisze:to cytat powyżej, peterator nie rozśmieszaj mnie, a te rakiety to co mają zrobić pancernikowi, hello, zdrastwujtie czy szto eto? czy opalić farbę na nadbudówkach, coby łatwiej było malować :P
Rakiety z głowicą konwencjonalną niewiele. Ale z jądrową? Warte rozważenia.
Wiem, wiem, zaraz będzie, że testy Abel i Baker wykazały, że... itp.
Ale o ile mnie pamięć nie zwodzi, to użyte tam ładunki miały moc równą albo niewiele większą niż te z Hiroshimy i Nagasaki, i liczone były w kilotonach.
W latach 50, 60 i 70 moce te jednak skokowo wzrastały do rzędu kilku-kilkunastu-kilkudziesięciu megaton. I nawet, jeśli okrętu liniowego (albo dowolnego innego dużego 'gabarytowo') nie da się zatopić, to na pewno da się wyeliminować z walki. Nikt mi nie wmówi, że eksplozja jądrowa w odległości nawet kilku kilometrów nie uszkodzi elektroniki, sensorów, a nawet optyki niezbędnych do kierowania ogniem, wymiany informacji, dowodzenia, rozpoznania itd.
A jaki jest los ślepych i głuchych na polu walki można się domyśleć... Nawet jeśli użycie broni jądrowej nie zatopi dużej jednostki, to albo zostanie ona porzucona, albo odesłana z powrotem (nie wykonując zadania) wraz z częścią eskorty - zauważcie przy tym, że te duże jednostki stanowiły w pojedynkę jądro zespołów uderzeniowych i bez nich taki zespół nie raczej nie miał czego szukać w skali operacyjnej. No a po załóżmy że szczęśliwym powrocie naprawy pochłoną dość spore zasoby materiałowe, finansowe i ludzkie, a tych czynników także nie należy lekceważyć w żadnym konflikcie zbrojnym.
problem w tym, że USN korzysta z zespołu pancerników, pod Irakiem były co najmniej dwa, druga kwestia, jestem przekonany, że ogłuszenie pancernika wybuchem termojądrowym jest możliwe tylko na krótki czas, zbyt grubo jest opancerzony, dalej mowa jest o podzieleniu pancernika na połówki (peterator), no cóż, szczerze mówiąc ostatni pancernik podzielony na połówki to Hood od eksplozji źle zabezpieczonych komór amunicyjnych, ale żeby do nich się dobrać potrzebny był pocisk kalibru 380 milimetrów made by Krupp, dlatego kalkulowanie zwalczania pancerników ładunkami termojądrowymi za pomocą rakiet nie jest realistycznym planem, chyba, że opracuje się coś zupełnie innego, rakieto-pocisk o odpowiedniej wadze, czepcach etc, ale to juz inna bajka ;)
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
Awatar użytkownika
jareksk
Posty: 1678
Rejestracja: 2004-01-14, 18:59
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: jareksk »

janik41 pisze:
jareksk pisze:Rozbijmy to jeszcze na Atlantyk i Pacyfik. Na Atlantyku L miały mniej samolotów, a i samoloty były nieco inne.
Wydaje mi się że to wynika z faktu że Anglicy prawie do końca wojny nie przyjeli do wiadomości dominacji lotniskowców na oceanach . Amerykanie i Japończycy wcześniej poszli w tym kierunku . Na Atlantyku lotniskowiec w większości operacji był jednostką wspierającą ( Bismarck ).
Nie zgodzę się. Brytyjskie L były przygotowane do otrzymywania ciosów z powietrza - Morze Śródziemne. Świetnie się spisały podczas Okinawy. Pancerz osłaniał hangary, a nie pokład pod hangarem. Amerykańskie były słabo opanecrzone (spoósb - nie grubość) miały za to więcej miejsca w hangarach.
Gość

Post autor: Gość »

jareksk pisze:
janik41 pisze:
jareksk pisze:Rozbijmy to jeszcze na Atlantyk i Pacyfik. Na Atlantyku L miały mniej samolotów, a i samoloty były nieco inne.
Wydaje mi się że to wynika z faktu że Anglicy prawie do końca wojny nie przyjeli do wiadomości dominacji lotniskowców na oceanach . Amerykanie i Japończycy wcześniej poszli w tym kierunku . Na Atlantyku lotniskowiec w większości operacji był jednostką wspierającą ( Bismarck ).
Nie zgodzę się. Brytyjskie L były przygotowane do otrzymywania ciosów z powietrza - Morze Śródziemne. Świetnie się spisały podczas Okinawy. Pancerz osłaniał hangary, a nie pokład pod hangarem. Amerykańskie były słabo opanecrzone (spoósb - nie grubość) miały za to więcej miejsca w hangarach.
Chodzi o inne cechy teatru wojennego jakim był Atlantyk. Nikt nie planował uzyskania panowaniaw powietrzu przy użyciu lot. pokładowego
Perdurabo
Posty: 25
Rejestracja: 2004-07-01, 17:01

Post autor: Perdurabo »

czyli żadna dzisiejsza rakieta/torpeda/cokolwiek konwencjonale (nie atomowe) niesą w stanie takiej Iowa nic zrobić? nawet salwa kilku granitów? (jestem laikiem prosze niebijcie :-))
Awatar użytkownika
Grzechu
Posty: 1630
Rejestracja: 2004-06-29, 16:05
Lokalizacja: Kwidzyn (Powiśle)

Post autor: Grzechu »

karol pisze:problem w tym, że USN korzysta z zespołu pancerników, pod Irakiem były co najmniej dwa,
OK, dwie duże sztuki = dwie detonacje :wink:
druga kwestia, jestem przekonany, że ogłuszenie pancernika wybuchem termojądrowym jest możliwe tylko na krótki czas, zbyt grubo jest opancerzony,
Karolu, przecież nie chodzi o 'zniszczenie' pancerza. Ogłuszenie i oślepienie polega na zniszczeniu elektroniki i optyki. Przecież radary, dalmierze i dalocelowniki nie są opancerzone. A elektronika schowana 'w środku' bez anten i czujników staje się tylko zbędnym balastem. Nie powiesz chyba, że w warunkach prowadzonej operacji morskiej da się w akceptowalnie krótkim czasie wymienić zniszczone elementy!
dlatego kalkulowanie zwalczania pancerników ładunkami termojądrowymi za pomocą rakiet nie jest realistycznym planem, chyba, że opracuje się coś zupełnie innego, rakieto-pocisk o odpowiedniej wadze, czepcach etc, ale to juz inna bajka ;)
Jak wyżej. Niekoniecznie trzeba trafić punktowo w cel (zresztą w latach Zimnej Wojny byłoby to co najmniej problematyczne). Ale dostarczenie ładunku i detonacja w promieniu powiedzmy do 3 mil nie była nawet wówczas większym problemem. Nawet jeśli nie byłaby to rakieta, to w latach 50 i 60 powinien wystarczyć pojedyńczy (!!!) bombowiec strategiczny dla dokonania takiego ataku.

Swoją drogą warto by policzyć jakieś bilanse cieplne i energetyczne dla detonacji ładunku jądrowego w zależności od wielkości i odległości i skonfrontować to z konkretnymi jednostkami. Zna się ktoś na tym? Może Smok - on zna się na tabelkach i przeliczeniach :-D (Ja przez całą szkołę z fizyki jechałem na mocno naciąganych trójkach...)
Gość

Post autor: Gość »

Perdurabo pisze:czyli żadna dzisiejsza rakieta/torpeda/cokolwiek konwencjonale (nie atomowe) niesą w stanie takiej Iowa nic zrobić? nawet salwa kilku granitów? (jestem laikiem prosze niebijcie :-))
Przed 650 mm ros. torpedą nic się utrzyma na wodzie
Awatar użytkownika
karol
Posty: 4062
Rejestracja: 2004-01-05, 12:52

Post autor: karol »

Anonymous pisze:
Perdurabo pisze:czyli żadna dzisiejsza rakieta/torpeda/cokolwiek konwencjonale (nie atomowe) niesą w stanie takiej Iowa nic zrobić? nawet salwa kilku granitów? (jestem laikiem prosze niebijcie :-))
Przed 650 mm ros. torpedą nic się utrzyma na wodzie
niezła bajka
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
Awatar użytkownika
karol
Posty: 4062
Rejestracja: 2004-01-05, 12:52

Post autor: karol »

Perdurabo, nigdy rakiety nie były w stanie nic zrobić opancerzonym celom, bo są skontruowane do zwalczania celów nieopancerzonych ;) jest broń zdolna dać czadu Iowa, owszem, ale nie jakaś tam normalna bajka rakietowa z gry komputerowej, bo Iowa jest rzeczywistym pancernikiem, a nie fantomem z elektronów na ekranie monitora... :)
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
Perdurabo
Posty: 25
Rejestracja: 2004-07-01, 17:01

Post autor: Perdurabo »

:roll: hmmmmm
Awatar użytkownika
jareksk
Posty: 1678
Rejestracja: 2004-01-14, 18:59
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: jareksk »

Anonymous pisze:
jareksk pisze:
janik41 pisze: Wydaje mi się że to wynika z faktu że Anglicy prawie do końca wojny nie przyjeli do wiadomości dominacji lotniskowców na oceanach . Amerykanie i Japończycy wcześniej poszli w tym kierunku . Na Atlantyku lotniskowiec w większości operacji był jednostką wspierającą ( Bismarck ).
Nie zgodzę się. Brytyjskie L były przygotowane do otrzymywania ciosów z powietrza - Morze Śródziemne. Świetnie się spisały podczas Okinawy. Pancerz osłaniał hangary, a nie pokład pod hangarem. Amerykańskie były słabo opanecrzone (spoósb - nie grubość) miały za to więcej miejsca w hangarach.
Chodzi o inne cechy teatru wojennego jakim był Atlantyk. Nikt nie planował uzyskania panowaniaw powietrzu przy użyciu lot. pokładowego
Panowanie w powietrzu uzyskuje się również taktycznie np. w obronie konwoju i do tego potrzebne są lotniskowce. A mogę prosić o informację z kim rozmawiam ? 8)
Awatar użytkownika
jareksk
Posty: 1678
Rejestracja: 2004-01-14, 18:59
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: jareksk »

Anonymous pisze:
jareksk pisze:
janik41 pisze: Wydaje mi się że to wynika z faktu że Anglicy prawie do końca wojny nie przyjeli do wiadomości dominacji lotniskowców na oceanach . Amerykanie i Japończycy wcześniej poszli w tym kierunku . Na Atlantyku lotniskowiec w większości operacji był jednostką wspierającą ( Bismarck ).
Nie zgodzę się. Brytyjskie L były przygotowane do otrzymywania ciosów z powietrza - Morze Śródziemne. Świetnie się spisały podczas Okinawy. Pancerz osłaniał hangary, a nie pokład pod hangarem. Amerykańskie były słabo opanecrzone (spoósb - nie grubość) miały za to więcej miejsca w hangarach.
Chodzi o inne cechy teatru wojennego jakim był Atlantyk. Nikt nie planował uzyskania panowaniaw powietrzu przy użyciu lot. pokładowego
Panowanie w powietrzu uzyskuje się również taktycznie np. w obronie konwoju i do tego potrzebne są lotniskowce. A mogę prosić o informację z kim rozmawiam ? 8)
ODPOWIEDZ