karol pisze:Jednak potrzymanie przez pół roku Belfasta w Gdyni, to byłby ciekawy temat. Jakoś nie mogę się wybrać do tego Londka, żeby go zwiedzić, a do Gdyni pewnie bym dotarł. Nie może też on być w złym stanie, skoro sami Limies podobne mu wiekiem cruisery topili pod Falkandami jako groźną siłę bojową przeciwnika! A Błyskawica holowana jest przecież w Gdyni parę razy do roku, to co za różnica, popłynąć nią do Cowes?Tylko większy holownik byłby potrzebny, niż te małe krety MW RP.
Karolu, Twój optymizm z holowaniem jest bardzo budujący.
Tylko, że jest różnica między holowaniem po porcie, a przebyciem Morza Północnego. Obawiam się, że kadłub może nie wytrzymać tej próby.
Ja zakładam szczerość intencji Angoli, ale jestem przed obiadem (barszczyk z uszami

), i moja ocena może nie być do końca przemyślana.
W ramach tej szczerości, nie wykluczam, że gotowi są ją oddać po tych olimpijskich "kanikułach", ale "Belfasta" nie wypożyczą.
Ich szczerość tak daleko nie sięga.
============================
Swoja drogą, to u nas już po celebracji Nowego Roku. Nie pamiętam, żebym o tak późnej porze pisał na FOW.
Ale nawet wiatr zaczął nieco wiać czym natura dała znak, że też celebruje tak rzadką okazję, to i ja mogłem.
Niektórzy zaczęli strzelać petardy ciut za wcześnie, co uznać można było za samozapłon.
"Marynarska" proweniencja kazała porównać to do niekontrolowanego wybuchu kordytu w komorach amunicyjnych angielskich okrętów.
Zjawisko odwrotne do naszych zimnych ogni, bo część z nich nie zapaliła się. "Made in China" na opakowaniu.
Szampan smakował, jak to zwykle bywa w takich wypadkach, i zostało jeszcze ćwierć butelki. Nie będę zostawiał do jutra, bo korek nie pasuje.
Ma stożek w drugą stronę i nijak nie idzie go z powrotem wsadzić do butelki. Tak nie ma czym zatkać, a sam z siebie wyparuje do rana.
Lepiej wypić.
Wszystkiego najlepszego jeszcze raz z okazji Nowego Roku.