polsteam pisze:z recenzji (o ile dobrze pamiętam - w "Wyborczej") wynika, że "słuszny" (tzn. nikt - według "Wyborczej" - nie próbuje w tym filmie "przykrywać" win niemieckich), ALE to przede wszystkim ROMANSIDŁO (jak "Titanic"), a nie "literatura faktu na ekranie"... więc sprawy "polityczne" i "militarne" są jakby na drugim planie, w tle...
Z tego co widziałem (niestety zrozumiałem piąte przez dziesiąte, z niemieckim u mnie mizernie) - politycznie i historycznie OK, choć generalnie banalny - jest dobry oficer-marynarz, jego ukochana, zły nazista karierowicz, zatonięcie statku z winy kapitana, który uległ rozkazom owego nazisty, najlepsze miejsca na statku zawłaszczone przez partyjnych, a reszta uchodźców stłoczona niżej (co się zgadza). Niczego kontrowersyjnego tam nie ma, zresztą film luźno oparty na wspomnieniach i opracowaniach Heinza Schöna. Ogólnie takie sobie, dość nudnawe filmidło-romansidło.
Tablice w gdyńskich kościołach, upamietniające morskie tragedie, są już swoistą tradycją (poza parafią ojców CSsR, są m.in. w kościele pw.NSPJ). Moim zdaniem, tradycją bardzo chwalebną - bo pamięć należy się wszystkim ofiarom morza, niezależnie od narodowości. Nawet jeśli wśród pasażerów trójki wspomnianych statków były osoby na pamięć ową nie zasługujące (jak wysocy funkcjonariusze NSDAP czy gestapowcy - którzy zresztą przeważnie utorowali sobie drogę do szalup), to przecież stanowili ułamek całości ofiar (a mówimy o
kilkunastu tysiącach ludzi). Wprawdzie jestem agnostykiem, ale wydaje mi się, że taka pamięć jest w "chrześcijańskim duchu", a już szczególnie w kościele przy Duszpasterstwie Ludzi Morza.
Niestety, politykom takim jak Zbigniew Kozak, Andrzej Jaworski, czy "polska Steinbach" - Arciszewska-Mielewczyk (córka kapitana tragicznego "Leros Strength"), oraz niestety ich poplecznikom (również na tym forum) nacjonalistyczne zacietrzewienie tak zaślepiło umysły, że do chrześcijańskiego miłosierdzia najwyraźniej zdolni nie są.
Swoją drogą, może ktoś podzielić temat, bo się dwa zrobiły (dygresja o plagiatach)?