Vittorio Veneto - opancerzenie

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Sławek »

jogi balboa pisze: Porównam główny pokład pancerny z Bismarckiem i North Carolina w najsłabszym miejscu.
Vittorio Veneto 90mm
Bismarck 80mm
North Carolina 92 mm

Skończył mi się czas antenowy, ale na to jeszcze odpowiem plus na te "załatwianie" pancernika przez lotnictwo (z resztą, na część spornych spraw odpisałem już nad twoim postem Jogi).
Z mojego rysunku wynika 92 mm dla North Caroliny?
Jak? :D

Poprawnie (najsłabszy punkt cytadeli):

Vittorio Veneto 90 mm (plus pewnie jakiś mały podkład, choć na rysunku go nie ma, a jeśli jest, to pytanie z czego)
Bismarck 80 mm (bez podkładu)
North Carolina 128 mm (92 mm B na 36 mm STS)

Lotnictwo załatwi każdy pancernik?
Absolutny sprzeciw, nawet w kontekście II WŚ (!!!)
Chyba, że wyślesz uderzenie powietrzne liczone w dziesiątkach maszyn ze świetnymi załogami i dobrze dobraną taktyką, a pancernik będzie miał pecha.
Czyli i Herkules dupa kiedy ludków kupa.
Takie coś nie usprawiedliwia miernej obrony przeciwlotniczej największego pancernika na M. Śródziemnym, bo przez jej brak trzeba było niejedną misję przerywać...

P.S. A kiedy to jakiś włoski pancernik trafił pociskiem art. głównej w jakikolwiek okręt Aliantów?
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: jogi balboa »

Tak wielki i potężny okręt budowany tylko na Morze Śródziemne?
No a ja myślałem że rozmawiamy chociaż pół-poważnie :-|
Pancerniki włoskie tonęły od pojedynczych, niewielkich torped lotniczych, przy czym nieprawdą jest, że otrzymywały trafienia wyłącznie poza systemem Pugliese
Włoskie pancerniki zatonęły od torped tylko jeden raz, w Tarencie. I jeżeli za Tarent mamy wieszać psy na konstrukcji i załodze, to co mamy powiedzieć o załogach i konstrukcji pancerników amerykańskich, począwszy od Nevady przez Californię w Pearl Harbor a skonczywszy na South Dakota co do którego są podejrzenia że zatonąłby od jednej torpedy na rufie? :-D
Trafienie to trafienie, a system przeciwtorpedowy to nie tylko układ Pugliese
Ale trafienia poza systemem nic nie mówią o skuteczności tego ostatniego, co najwyżej o ogólnej odporności konstrukcji kadłuba.
Vittorio Veneto 90 mm (plus pewnie jakiś mały podkład, choć na rysunku go nie ma, a jeśli jest, to pytanie z czego)
Bismarck 80 mm (bez podkładu)
North Carolina 128 mm (92 mm B na 36 mm STS)
12mm.
Za to pancerz pokładu dziobówki też leżał na podkładzie 12mm a u amerykańca już nie :P
Ale co ważniejsze, przy walce burta w burtę pociski wchodziłyby nie przez pokład dziobówki ale przez 7cm pancerz burtowy na 15mm podkładu - w sumie 85mm + 102mm :-D
Lotnictwo załatwi każdy pancernik?
Absolutny sprzeciw, nawet w kontekście II WŚ (!!!)
Tak, ja dobrze pamiętam że tu na forum mamy już dwie czterdziestostronnicowe bitwy w tej kwestii :D
P.S. A kiedy to jakiś włoski pancernik trafił pociskiem art. głównej w jakikolwiek okręt Aliantów?
A poszukam, poszukam i napiszę :-D
Chyba że ktoś mądrzejszy mnie uprzedzi.
Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6668
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Peperon »

W celu lekkiego rozluźnienia napiszę tak.

Należy przy ocenie Vittorio Veneto wziąć pod uwagę fakt, że był pierwszym typem nowoczesnego pancernika, który był zbudowany po Waszyngtonie. Jeżeli jego układ artylerii średniej i ciężkiej przeciwlotniczej był nieporozumieniem, to dlaczego cztery inne nacje go powtórzyły ?
No i dla mnie te pancerniki mają jeszcze inną zaletę. Są po prostu piękne :lol: Niezależnie od ich zalet i wad.

P.S.
Nie chcę się wymądrzać, ale skąd w ogóle wzięła się "artyleria półśrednia" ?
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: jogi balboa »

Są po prostu piękne
Dokładnie. Ze wszystkich im współczesnym, jeszcze jedynie francuskie zachowóją tą piękną pierwotną linię. Żadnych zbednych piramid lub stodoły na śródokręciu, czysta forma brutalnej siły.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Sławek »

jogi balboa pisze:
Są po prostu piękne
Dokładnie. Ze wszystkich im współczesnym, jeszcze jedynie francuskie zachowóją tą piękną pierwotną linię. Żadnych zbednych piramid lub stodoły na śródokręciu, czysta forma brutalnej siły.
Mnie się nie podobają.
Takie sprawy to kwestia gustu.
Awatar użytkownika
ALF
Posty: 1015
Rejestracja: 2006-12-29, 17:22
Lokalizacja: Karkonosze
Kontakt:

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: ALF »

Sławek pisze:P.S. A kiedy to jakiś włoski pancernik trafił pociskiem art. głównej w jakikolwiek okręt Aliantów?
Tak, VV 25.11.1940, trafienie w HMS Brewick, uszkodzenie rufowej wieży. Jeden z 19 pocisków.

W II bitwie pod Syrtą HMS Cleopatra, HMS Havock, HMS Kingston i HMS Lively zostały uszkodzone przez Littorio. Cleopatra dostała ze 152. Niszczyciele z art głównej.

Po Tarencie pancernik typu VV były torpedowane jeszcze trzykrotnie: VV był torpedowany dwukrotnie, a Littorio raz. We wszystkich przypadkach okręty stosunkowo szybko naprawiono.
Pozdrawiam
Jacek Pawłowski
IKOW 1885-1945
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Sławek »

jogi balboa pisze: No a ja myślałem że rozmawiamy chociaż pół-poważnie :-|
?
Na pewno źle się nie wyraziłem - napisałem, że budowa tak wielkich i potężnych jednostek jako okrętów obrony wybrzeża jest z lekka poroniona.
Błąd koncepcyjny i tyle.
Mizerny zasięg to wada - zawsze, zawsze, zawsze (!!!)
jogi balboa pisze: Włoskie pancerniki zatonęły od torped tylko jeden raz, w Tarencie.
- Od torped może raz, na minie jeszcze pewien zatonął... Ale mniejsza.
Ok, może w pełnym morzu te największe (typu Littorio) nie tonęły, ale za dobrze to im nie było, po głowicy ledwo 180 kg:

http://i49.tinypic.com/5wmu78.jpg
jogi balboa pisze: I jeżeli za Tarent mamy wieszać psy na konstrukcji i załodze, to co mamy powiedzieć o załogach i konstrukcji pancerników amerykańskich
- No tak, czekałem tylko na takie "porównanie". :roll:
To na zasadzie zima zaskoczyła drogowców zimą.
Sorry, ale co wspólnego ma Tarent z Pearl Harbor oraz ilością i jakością trafień w poszczególne okręty?
Bo z tego co się orientuję, Włochy były w zaawansowanym stanie wojny, a amerykanie grzali swoje d... w pubach na przepustkach w pokojową, słoneczną niedzielę.
Parafrazując od faktu, że zarówno wspomniana Nevada jak i California dostały znacznie więcej, niż jedną torpedę (bynajmniej nie 180 kg) i w zestawieniu z typem Littorio, miały już ładnych parę lat na karku.
Kwestie South Dakoty pomijam, bo to są czyste spekulacje, na dodatek praktyka (zderzenie z Washingtonem) pokazało, że czasem niektóre złowróżbne teorie są jak "Strachy na Lachy", choć oczywiście wada rufowej grodzi cytadeli jest tu faktem bezspornym.
jogi balboa pisze:Ale trafienia poza systemem nic nie mówią o skuteczności tego ostatniego, co najwyżej o ogólnej odporności konstrukcji kadłuba.
- Dokładnie tak.
Właśnie to miałem na myśli.
Dlatego rozbiłem temat ochrony podwodnej na dwa podpunkty (system burtowy i bierna ochrona podwodna jako całość).
jogi balboa pisze:
Ale co ważniejsze, przy walce burta w burtę pociski wchodziłyby nie przez pokład dziobówki ale przez 7cm pancerz burtowy na 15mm podkładu - w sumie 85mm + 102mm :-D
- Jeśli ktoś chciał walczyć burta w burtę.
Anglicy raczej nie chcieli, a Amerykanie jeszcze mniej byli na to chętni.
Poza tym wątpię, by to starczyło na np. pociski 1225 kg, szczególnie te wystrzelone z armat Mark 7.
Dobra, zostawmy Iowke, bo to trochę inna liga, skupmy się na porównaniach Europejskich.
Po prostu nie wierzę,m by przejście przez to 70 mm pocisku 381 mm z np. Warspite pozostawiło tylko rysy na lakierze.

P.S.
Co do pokładów, to z czego było to 12 mm? Nawet jeśli ze stali ulepszanej cieplnie, to pokład typu Littorio byłby taki:
Littorio: 36+12 mm (ekwiwalent 44 mm) i 90+12 mm (ekwiwalent 95 mm).
North Carolina: 38 mm i 92+36 mm (ekwiwalent 119 mm).
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Sławek »

ALF pisze:
Sławek pisze:P.S. A kiedy to jakiś włoski pancernik trafił pociskiem art. głównej w jakikolwiek okręt Aliantów?
Tak, VV 25.11.1940, trafienie w HMS Brewick, uszkodzenie rufowej wieży. Jeden z 19 pocisków.

W II bitwie pod Syrtą HMS Cleopatra, HMS Havock, HMS Kingston i HMS Lively zostały uszkodzone przez Littorio. Cleopatra dostała ze 152. Niszczyciele z art głównej.

Po Tarencie pancernik typu VV były torpedowane jeszcze trzykrotnie: VV był torpedowany dwukrotnie, a Littorio raz. We wszystkich przypadkach okręty stosunkowo szybko naprawiono.
Muszę to w wolnej chwili sprawdzić.
Trafienia bezpośrednie w krążownik i niszczyciel skończyły się tak bez większych konsekwencji???

Już jedno mam:
Berwick was hit by a single 203 mm (8 in) shell from an Italian cruiser, which knocked out her "Y" turret and killed seven men. A second round that struck her some minutes later did little damage.
Czyli dostał pociskiem 203 mm z krążownika, a nie z Littorio.

Na naprawach po torpedzie spędzały te jednostki odpowiednio 4-6 miesięcy.
Podczas starcia pod Matapan, 180 kg TNT głowica torpedowa spowodowała wlanie się do Vittorio Veneto 4000 ton wody, czyli ponad 4 razy więcej, niż wlało się np. w North Caroline po otrzymaniu trafienia torpedą z głowicą o masie grubo ponad 400 kg heksylu.
Ostatnio zmieniony 2012-06-13, 21:34 przez Sławek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Maciej3 »

Uprzedzam – znów długie produkowanie się.

Może małe zestawienie. Głównie na bazie Ravena i Robertsa, choć nie tylko.

Wysokości pancerzy burtowych stopy/metry. Te wartości to oczywiście około. Nie zawsze panuję nad tym kto w którą stronę przeliczał czy z metrów na stopy czy odwrotnie.

Nelson 13 / 4 *
Littorio 13 / 4 *
North Carolina 16 ( 14,5? ) / 4,9 ( 4,4? ) *
Yamato 18,5 / 5,6 *
Richelieu 19,7 / 6 *
Montana 20 / 6,1 *
Bismarck 24 / 7,3 **
King George V/Vanguard/Lion 24 (23,5? ) / 7,3 ( 7,2? )***

* Z ukosowanymi mam ten problem, że ciężko powiedzieć która to wartość – czy samej płyty czy jej odpowiednik na pionowej burcie z uwzględnieniem ukosowania.

** Dla Bismarcka tak z 1/3 tej wartości ( albo więcej ) to pancerz na górnej części kadłuba – ten 145 czy ile tam. Jeśli by liczyć tylko pancerz najgrubszy, to ta wysokość będzie odpowiednio niższa. Jeśli liczymy ten pancerz to trzeba dodać też np. pancerze Hooda. Wtedy Hood wyjdzie:
9,5 stopy (12 cali ) + 7 stóp ( 7 cali ) + 9 stóp ( 5 cali ), daje to razem: 25,5 stopy / 7,8 metra wysokości. Zwycięzca jak nic. Choć pewnie jakieś inne drednoty z klasycznym systemem pancerza jeszcze lepiej miały.
Mam też problem z South Dakotą czy Iową.
Jeśli liczyć tylko pancerz A, to wyjdzie toto żenująco niska wartość tak z ¼ czy nawet 1/3 mniej niż dla Nelsonów. Ale to by było nieuczciwe, bo przecież poniżej był ten pancerz B, najpierw tak samo gruby, potem coraz cieńszy.
I do której wartości liczyć? Do najniższej te ~40 mm? To wtedy nagle wszystkie nie amerykańskie pancerniki mają pancerz do samego dna – to ta gruba gródź torpedowa itd. itp.

***Spotkałem się z tezą, jakoby ten pancerz KGV miał mieć 32 stopy wysokości, co by dawało ponad 10 metrów. Ale wartość ta wydaje mi się wysoce wątpliwa.



Co do dzielenia jednej płyty na kilka – to jak to zwykle w takich sytuacjach bywa odpowiedź jest niejednoznaczna.

Jeśli najpierw mamy płytę grubą ( powiedzmy ~300 mm ) a za nią cienką ( powiedzmy 40-50 mm ), to ta cienka się nadaje do wychwytywania odłamków i w zasadzie niczego więcej. Jeśli pocisk przebije tą grubą w kondycji pozwalającej na poprawną eksplozję, to zwykle ma też sporą prędkość i swobodnie przebija te cienkości za płytą grubą. Ta cienizna wtedy przydaje się, gdy pocisk przebijający grubą płytę podczas tego przebijania rozpadnie się na kawałki, albo w ogóle nie przebije się, tylko wyrwie kawałki z wewnętrznej strony pancerza. Te kawałki potrafią zrobić sporo szkód i taka cienizna może je zatrzymać, albo chociaż spowolnić.

Dla odmiany, jak cienka płyta jest przed grubą to znowu zależy.
Jak jest na tyle cienka, że nie powoduje dekappingu to w zasadzie można się nią nie przejmować. Dlatego zwykle w rozważaniach odporności na przebicie pociskiem nie uwzględnia się tych pokładów pogodowych czy poszycia burt ( jeśli pancerz burtowy jest wewnętrzny ).
Ale jeśli ta cienka płyta zewnętrzna ma wystarczającą grubość do dekappingu to sytuacja wygląda znacząco inaczej.
Szacunki dotyczące czepca wskazują, że pocisk z czepcem ma 20-35% większe zdolności penetracji niż pocisk bez czepca. W związku z tym pozbawienie go czepca przed dotarciem do „pancerza właściwego” jest nader mile widziane.
Z tego co wiem, to przed II wojną jakieś tam badania na temat dekappingu robili Rosjanie, Niemcy i Włosi.
Rosjanie jeszcze przed I wojną więc nic z tego nie wynikło.
Niemcy i Włosi w okresie międzywojennym.
Podobno właściwość dekappingu średnio cienkich płyt pancernych miała dla Niemców duże znaczenie.
Tu wyniki testów Włochów i Niemców były nadzwyczaj zgodne.
Do pełnego dekappingu pocisków 380 mm potrzeba płyty grubości koło 100 mm, by dekapping zaszedł zawsze niezależnie od kąta trafienia.
Do tego by całość działała, odległość płyty dekapującej od „pancerza właściwego” musi być odpowiednio duża ( z pamięci w tym przypadku bodaj 2 metry ).
Inaczej czepiec się do końca nie zerwie i efekt będzie połowiczny.

W przypadku bardziej realistycznych skośnych kątach trafienia, do dekappingu takich pocisków wystarczy 70 mm płyty. Włosi uznali, że w realnej bitwie raczej nie będzie trafienia pod kątem prostym do płyty pancernej, zwłaszcza że burta nie jest pionowa. Stąd taka grubość płyty zewnętrznej.
Innym problemem była odległość. 2 metry pomiędzy warstwą dekappingu a pancerzem to trochę dużo. Zmniejszono tą odległość i ( jeśli ten Włoch ma rację ) wypełniono ją betonem. Ten beton pozwala na dokończenie procesu zrywania i wręcz rozbijania na kawałki czepca.
I mamy same zalety. Znika efekt spadku jakości płyty wraz z grubością więc teoretycznie całość powinna działać lepiej niż jedna płyta o zsumowanej grubości kilku.

A teraz cały cymes.
Podobno Brytyjczycy pod koniec, czy już po wojnie, zbudowali sobie sekcję pancerza burtowego Littorio ( a mogli dość dokładnie przebadać co tam siedzi ) i ostrzelali ją swoimi pociskami.
Wyszło im, że w praktyce cały system działał tak samo, jak jedna płyta o zsumowanej grubości dwóch składowych.
Piszę, że podobno, bo sam wyników nie widziałem, wiem to tylko od jakiegoś człowieczka z innego forum. W innych dziedzinach w których mogłem go sprawdzić, nigdy nie złapałem go na łgarstwie, ale to jednak jest powtórzenie opinii a nie czytanie oryginału.
Zresztą widzę też inne wytłumaczenie – pytanie na ile dokładna była ta replika? Pewnie z brytyjskich płyt a nie włoskich. Jaki to mogło mieć wpływ na wynik testu?
W każdym razie to by wskazywało, że czepiec się nie zrywał w każdym razie nie do końca.

Natomiast co do kilku pokładów.
Brytole sobie zbudowali sekcję Tirpitza ( znów dość dobrze już wiedzieli co na nim siedzi ) i ostrzelali swoimi pociskami. Tu już wyniki widziałem, ale dawno temu więc może coś nie pamiętam.
W każdym razie wyszło im że te połączone 5 cm na samej górze + 8 czy 9 cm „pancerza właściwego” to odpowiednik jednej płyty grubości 6 cali. Znów nie wiem czy chodziło o 6 cali czy 240 lbs, ale różnica bez większego znaczenia.
Jak widać pewien zysk jest – zamiast płyty ~130 mamy odporność płyty ~150 mm.
Ale warunek jest jeden – ta górna musi być wystarczająco gruba żeby powodować decapping.
Na Bismarcku była.
Do tego mamy zysk ( dla zwolenników ortodoksyjnej koncepcji AoN stratę ) w postaci aktywacji pocisków dość wysoko. Sporo z nich ma szansę eksplodować przed dotarciem do „właściwego” pancerza pokładowego.

I tu wraca teza o odporności Tirpitza na ogień KGV – coś co się Joggi pytałeś.
Anglicy szacowali w roku 1936 jak się szykowali do budowy Dżordża, że 6 calowy pokład w zasadzie w pełni chroni przed pociskami 4 calowymi.
Potem jakoś im się zmieniło. Konia z rzędem czy ta teza brytyjska z 42, że pokład Bismarcka jest przebijalny przez dżordża a jakiś 22 tys jardów, to na skutek późniejszych testów czy też niewiedzy jak realnie działa system Bismarcka, czy też chęć nie siania defetyzmu u własnych marynarzy.
Pewnie wszystkiego po kawałku.


A i jeszcze odnośnie starego wątku. Dotyczącego wadliwych brytyjskich pocisków I wojny i ich poprawieniu po Jutlandii a potem testów na Badenie.
Coś nie mogę teraz tego wątku znaleźć, ale męczyło mnie to, może Joggi wybaczysz, że odpowiadam tu.
Pytałeś się czemuż to z bliżej nie określonych przyczyn w rejonie kotłowni nie było gratingów na Badenie jak w tamtym rejonie wybuchła 15 calówka w wyniku czego doszło do zniszczenia dwóch kotłów i posiekania przewodów parowych do reszty.
Wyjaśnienie jest dość proste. Pociski strzelano seriami po kilka i dopiero potem badano efekty, a nie po każdym strzale niezależnie.
Efekt był taki, że najpierw jeden pocisk wybuchł w rejonie gratingu i wyrwał go z posad. Następny wybuchł już w niechroninym rejonie.
Jednym z wniosków z tych testów była konieczność wzmocnienia tych mocowań, coby potem ich nie wyrywało. Cóż – przez analogię domyślam się, że u Brytoli w tym okresie wcale nie było lepiej niż u Niemców. Gdyby było, to by nie postulowali tego wzmocnienia.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Maciej3 »

Ja tylko tak w kwestii zasięgu.
Po kiego grzyba Włochom zasięg na poziomie pancerników USA?
Przecież żeby go wykorzystać, to trzeba by się przeprawić przez kanał Sueski albo przez Gibraltar.
Przez Sueski – to trzeba najpierw wygrać kampanię w Afryce i zdobyć całość i to specjalnie nie uszkodzoną – jakoś nie widzę możliwości. Nawet jakby zdobyli to jakoś nie sądzę żeby Brytyjczycy ot tak się wycofali bez wysadzenia tego czy owego albo zatopienia paru jednostek w krytycznych miejscach.
Czyli odpada.

Pozostaje Gibraltar.
W drogę na zewnątrz może się udać – przy dużej ilości szczęścia.
Ale z powrotem raczej nie wpuszczą – chyba że się ich pokona wcześniej, a wtedy pancerniki nie będą potrzebne.

Na morze Śródziemne potrzebne były takie okręty o zasięgu pancerników obrony wybrzeża – albo żadne. Jak negujemy okręty w takim zasięgu to negujemy konieczność posiadania pancerników w ogóle ( na ten akwen )
Zawsze, zawsze, zawsze.

To, że Amerykanie potem sobie uważali, że taki zasięg nawet na Śródziemne jest im potrzebny to po prostu dlatego, że chcieli prosto z niego pływać dalej, albo przypływać na to morze z dalekich baz – jednym szybkim rejsem. Wszystko to Włochom w realiach przed II wojennych potrzebne psu na budę.
Oczywiście jakby Littorio miały pływać po wojnie w strukturach NATO to pewnie byłaby to jakaś wada.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Sławek »

Maciej3 pisze: Oczywiście jakby Littorio miały pływać po wojnie w strukturach NATO to pewnie byłaby to jakaś wada.
Ano właśnie.
Ta wada sprawiła, że przejęty przez USN pancernik typu Littorio poszedł na złom w trybie geometrycznym.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Maciej3 »

Littorio poszedłby na złom, nawet jakby miał zasięg 2x większy od pancernikow USA
Amerykanie nowoczesnych pancerników mieli 10, albo 12 jeśli liczyć Alaski. Do tego stertę staroci, niektórych mocno zmodyfikowanych. Samego tego sprzętu było tyle, że się większość z tego wycofało, bo na co to komu? Na to co mieli trzymać, na złomy z CCCP?
A tu by przyszedł okręt który jest totalnie niekompatybilny z czymkolwiek z USA. Począwszy od amunicji po najdrobniejsze szczegóły skończywszy.
Nawet jakby to był ósmy albo 10 cud świata górujący nad wszystkim i wszystkimi to też by go pocięli, bo przystosowanie tego do standardów USA coby się nie babrać choćby z częściami zamiennymi, byłoby pewnie droższe i bardziej skomplikowane niż skończenie Illinois albo Kentucky.
To, że Rosjanie ze swoją zdobyczą tego nie zrobili to z dość banalnego powodu - bo nic choćby porównywalnego do tego nie mieli. Ot taka subtelna różnica.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Sławek »

Maciej3 pisze:Littorio poszedłby na złom, nawet jakby miał zasięg 2x większy od pancernikow USA
Amerykanie nowoczesnych pancerników mieli 10, albo 12 jeśli liczyć Alaski. Do tego stertę staroci, niektórych mocno zmodyfikowanych. Samego tego sprzętu było tyle, że się większość z tego wycofało, bo na co to komu? Na to co mieli trzymać, na złomy z CCCP?
A tu by przyszedł okręt który jest totalnie niekompatybilny z czymkolwiek z USA. Począwszy od amunicji po najdrobniejsze szczegóły skończywszy.
Nawet jakby to był ósmy albo 10 cud świata górujący nad wszystkim i wszystkimi to też by go pocięli, bo przystosowanie tego do standardów USA coby się nie babrać choćby z częściami zamiennymi, byłoby pewnie droższe i bardziej skomplikowane niż skończenie Illinois albo Kentucky.
To, że Rosjanie ze swoją zdobyczą tego nie zrobili to z dość banalnego powodu - bo nic choćby porównywalnego do tego nie mieli. Ot taka subtelna różnica.
To co piszesz, to także są powody, jedne z wielu notabene.
Zasięg był jednym z nich.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Maciej3 »

W porównaniu z niekompatybilnością, mały zasięg to jest pomijalny pikuś.
Żeby użytkować okręt musisz mieć całą masę części zamiennych. A każda - dosłownie każda ( może z wyjątkiem żarówek ) musi być dorabiana indywidualnie dla tego okrętu. Przy czym w większości przypadków nie masz dokumentacji tego co masz zrobić.
Dla uświadomienia co to oznacza mam dla Ciebie propozycję - kup mi w Polsce śrubę mocującą pasującą do uchwytu narożnego głowicy obrotowej czwartej generacji dość znanej firmy.
Od razu dodam dla ułatwienia - jest to śruba calowa ze skokiem gwintu u nas nie używanym. Nawet jak dobierzesz możliwie zbliżony wymiar ( zamiast powiedzmy pół cala bierzesz 12 albo 13 mm - coś co najbliżej pasuje ), to skok gwintu inny i Gucio.
Najprostsza metoda przy montażu ( jeśli musisz użyć śrub nieoryginalnych z jakichkolwiek powodów ) jest przewiercenie gwintów i wsadzenie śrub przelotowych z nakrętką. Pominę milczeniem jak to wpływa na gwarancje sprzętu.
W przypadku okrętu nie zawsze da się tak przewiercić. Trzeba dorabiać śrubę. A śruba to małe miki.
W przypadku takiego Littorio w służbie USA masz to na każdym kroku. Byle pierdoła oznacza dorabianie wszystkiego na zamówienie. Koszmar. W czasie wojny ewentualnie dopuszczalne ( jak z Ryśkiem remontowanym na potrzeby Francuzów ), ale w trakcie normalnej eksploatacji to kiła mogiła.
Zresztą wspomniany Rysiek to był remontowany w USA ale do służby u Francuzów a i tak brano części ile się da z Janka Barta. Na koncepcje przejęcie go do USA to tylko się popukano w czoło. Nie tylko ze względów politycznych.

Realnie w przypadku "zdobycia" takiego okrętu to się dokładnie bada co w nim jest i jak jest coś w oczywisty sposób lepsze to się to adoptuje do własnych jednostek a sam okręt posyła na złom albo topi w jakiś wymyślny sposób.

Oczywiście jak się jest w sytuacji takiej jak USA, gdzie własnych okrętów jest na mendle.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: Sławek »

Maciej3 pisze:W porównaniu z niekompatybilnością, mały zasięg to jest pomijalny pikuś.
Jedno i drugie jest tak samo ważne.
Ale ok.
Od dziś będę tytułował typ Littorio jako pełnomorskie pancerniki obrony wybrzeża. ;)
Wtedy ich autonomiczność jest jak najbardziej do zaakceptowania.
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2231
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Vittorio Veneto - opancerzenie

Post autor: de Villars »

To co piszesz, to także są powody, jedne z wielu notabene.
Zasięg był jednym z nich.
Sądzę, że to była wada, ale dla Amerykanów, nie dla Włochów. Amerykanie potrzebowali okrętów oceanicznych, więc takie sobie budowali. Włosi potrzebowali jednostek na ograniczony akwen (pływanie po morzu śródziemnym nie nazwałbym jednak obroną wybrzeża), więc budowali pod te potrzeby. Ten zasięg to nie wyszedł im ot tak przypadkowo, tylko raczej z premedytacją - nie potrzebowali większego. Może się narażę, ale nasuwa mi się analogia z pancernikami USA, które były budowane pod Pacyfik, a nie Atlantyk. Oczywiście, mniejsza dzielność morska to zasadniczo wada, ale Amerykanie potrzebowali innych walorów widocznie bardziej..
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
ODPOWIEDZ