Halsey pisze:Korzystając z paru wolnych wieczorów sięgnąłem po ciekawą książkę Royal Navy’s Home Fleet in World War II Jamesa P. Levy’ego. Jest ona przesiąknięta krytycyzmem wobec KGV i respoktem wobec Tirpitza...
Halsey – ty mi nie wymieniaj książek w których KGV został poddany ( mniej lub bardziej ) zjadliwej krytyce. Ty mi podaj taką w której nie jest ostro krytykowany. Dla ułatwienia podam, że ja jeszcze swojej nie napisałem
Podobnie z Bismarckiem tylko w drugą stronę, choć krytyczne artykuły na jego temat łatwiej znaleźć.
Natomiast jeszcze na koniec chciałem zauważyć pewien dualizm prawie korpuskularno – falowy.
Starcie w którym zginął Hood często się określa jako dowód na świetną jakość pancernika Bismarck w ogólności i niemieckiej artylerii w szczególności.
Niektórzy co prawda zauważają, że okręt bił niemal dokładnie na burtę, że wiatr miał nico od tyłu i lekko z przodu, więc nie było bryzgów fal zalewających dalmierze. Mało kto zauważa, że dzięki waleniu na burtę można było strzelać salwami „wstrzeliwującymi” składającymi się z 4 dział. Już mało kto ( nikt? ) nie zauważa, że przy takim ustawieniu najłatwiej jest kompensować ruchy okrętu ( przechył przekłada się wyłącznie na odległość i łatwo to kasować ). Generalnie z tym sobie radzili już (prawie) wszyscy w czasach I wojny światowej.
Tak czy inaczej, Bismarck trafił w Hooda 3 i 5 salwą co jest dużym sukcesem podkreślającym zalety stereosokopowych dalmierzy Zeissa o dużej bazie optycznej.
Dla odmiany to samo starcie jest podkreślane jako wadliwość rozwiązań zastosowanych na typie KGV. Zacięcia dział pominę ( już to omawialiśmy ), ale podkreśla się, że jak okręt szedł dziobem do przeciwnika, pod wiatr który nawiewał wodę od dziobu, to bryzgi fal uniemożliwiały używanie dalmierzy o dużej bazie optycznej przez co PoW musiał używać wyłącznie jednego badziewnego dalmierza koincydencyjnego umieszczonego na wieży dowodzenia, co znacząco obniżyło skuteczność ognia.
Niektórzy zauważają świeżość załogi i obecność stoczniowców.
Wielu zauważa, że strzelał tylko z dziobowych wież, mniej, że tylko z 5 dział co uniemożliwiało strzelanie salwami „wstrzeliwującymi” z połowy dział, więc wstrzeliwanie trwało dłużej.
Już niemal nikt nie zauważa, że przy takim podejściu do przeciwnika przechyły okrętu przekładają się zarówno na odległość jak i kierunek strzelania ( jednocześnie ), co znakomicie utrudnia strzelanie i z tym nauczono się radzić stosunkowo niedawno przed II wojną ( różnie w różnych flotach ).
Generalnie to starcie jest zwykle określane jako dowód na wadliwość KGV ( zalewanie przez fale, brak możliwości używania dalmierzy w wieżach, co utrudnia strzelanie, zalewanie wież, awaryjność dział itd. ).
Jeśli Grzegorz Bukała ma rację to Prince of Wales trafił w Bismarcka 3 oraz 4 salwą.
Jest to zdecydowany dowód na wadliwość tego okrętu.
Przy takim podejściu do tematu, to ....
Ale chyba każdy się zgodzi, że na papierze to żorż tak nie teges. Tylko czy nas interesuje charakterystyka papierowa czy rzeczywista?
nie to żebym uważał Bismarcka za potęgę papierową, co to to nie.
Ale warto pamiętać że był jakieś drobne 5-6 tysięcy ton cięższy...