
Problem w tym, że motorem ekspansji w obydwu krajach byli po naszemu "prywaciarze", którzy bynajmniej nie robili tego w białych rekawiczkach i gdy kto im wchodził w paradę potrafili sięgać po wsparcie kraju

Hmmm. 100+ lat po zdarzeniach to w efekcie dwu wojennych rund i zimnowojennej dogrywki imperium nad którym słońce nie zachodziło zostało zredukowane do przybudówki USA w Europie, w której pierwsze skrzypce grają Niemcy. Jakby zamiast Templariuszy jarających się świętą krwią w konspiracji siedzieli Krzyżacy z jazdą na "dojczland iber ales", to by tego lepiej nie wykombinowali.Maciej3 pisze: To nie jest wyłącznie wniosek 100+ lat po zdarzeniach.
Równowaga przestała istnieć odkąd Niemcy zawarły sojusz z A-W i Włochami.Napoleon pisze:W 1904 roku na wojnę w Europie się nie zanosiło. Bezpośrednio wcześniej też nie. Równowaga mniej więcej istniała.
A potem została przywrócona (wzgledna równowaga) gdy Francja zawarła sojusz z Rosją.Równowaga przestała istnieć odkąd Niemcy zawarły sojusz z A-W i Włochami.
Nie zanosiło się. To, że istniały konflikty, rejony zapalne itd. to jedno. To, że mogły one sprokurowac jakis konflikt, to drugie. ale na wojnę światową się nie zanosiło. O wpływy na Bałkanach rosja z Austria ścierały się od początku wieku. W Turcji ścierały sie od dawna wpływy brytyjskie, francuskie i rosyjskie, więc dojście do tej rywalizacji Niemiec nie musiało spowodowac automatycznie konfliktu zbrojnego. Istniał konflikt francusko-niemiecki o Alzację i Lotaryngię, ale on był francusko-niemiecki. Były też liczne konflikty kolonialne, te jednak, jak widać, mogły być rozwiązywane polubownie (ani konflikty francusko-brytyjskie ani francusko-włoskie ani rosyjsko-japońskie ani rosyjsko-brytyjskie - chyba najistotniejsze - nie miały wpływu na wybuch wojny światowej).Nie zanosiło?
Co to znaczy "proporcjonalnej"? Flotę buduje się pod okreslone zadania. Proporcjonalnie do tych zadań to rzeczywiście każde mocarstwo czy liczące się państwo flotę miało.Pokażcie mi mocarstwo nadmorskie, które wówczas nie posiadało proporcjonalnie dużej floty.
Bądźmy poważni! Luźne dywagacje to luźne dywagacje. Polsce solidna flota nie była potrzebna. Co najwyżej do obrony wybrzeża.Przyjrzyjcie się swoim wpisom w wątku o konieczności posiadania przez Polskę solidnej flotySkoro Polska powinna ją posiadać, to dlaczemu odmawiacie tego prawa Niemcom
To jest kolosalna różnica. Bo do jakiejś wojny zawsze może dojść. Ale czy światowej? - to już niekoniecznie.Do wony dojść musiało. Osobne pytanie czy światowej.
Czyżby? Rozwiązały zasadniczą rzecz - rozwiązały problem turecki w Europie (czy raczej europejskich terenów chrześcijańskich rządzonych przez Turków - z czym od początku XIX wieku były same problemy). Oczywiście to "rozwiązanie" spowodowało nowe problemy - ale to już czysta dialektyka. Problemy (jakieś) będą zawsze. Czy jednak musi z nich być zawsze wojna światowa? Nie sądzę.Wojny bałkańskie niczego nie rozwiązały
Nie sądzę. Charakter wybrzeża niemieckiego jest taki, że do obrony nadaje się bardzo dobrze i wcale nie są do tego potrzebne znaczne siły. Co najwyżej Niemcy mogliby zadbać o odpowiednią równowagę na Bałtyku wobec Rosjan. Ale flota odpowiadająca rosyjskiej Flocie Bałtyckiej zupełnie by im wystarczała. Wojna z Francją 1870-1871 pokazała, że nawet duża przewaga przeciwnika na morzu z punktu widzenia Niemiec nie jest niebezpieczna.Gdyby przyjąć, że Niemcom też była potrzebna tylko flota obrony wybrzeża, to jej wielkość determinowały floty brytyjska, rosyjska i francuska. Więc musiała być niemała.
Przypomnę, że dyskutujemy o sensowności budowy wielkiej floty przez kajzerowskie Niemcy. Wilhelm II zdecydował sie na jej budowę i efekty sa znane. Ja rozważam sytuację (za którą optował Bismarck) gdyby Niemcy floty nie rozbudowywały. Tu wielu niewiadomych nie ma - jest jeden wybór: rozbudowywać lub nie. Dalej opisuję już efekty takiego wyboru. Bardzo prawdopodobne. "Gdybań" tu za dużo nie ma.Raczej mało możliwy. Zakłada za dużo "gdyby"
Oczywiście że nie był, choć był bardzo wazny (w kotekście brytyjskich interesów na Bliskim Wschodzie - dlatego o nim wspomniałem). Ale konflikty bałkańskie do wojny światowej doprowadzić nie musiały. Paradoksalnie świadczyć o tym mogą owe niespodziewane wolty polityczne.Problem turecki nie był jedynym i nie najważniejszym.
Do czego miałaby wykorzystać? Bez floty, nie ma porozumienia Anglii z Francją i Rosją, bo niby skąd miałoby się wziąć? Więcej wrogość Anglii i Francji/Rosji powoduje, że automatycznie Niemcy stają się bardziej przyjazne.Gdyby Niemcy nie zbudowali floty, a Anglia to wykorzystała...
Zastanawiam się do czego. Niemcy najbardziej zabolała blokada morska. Na przerwanie jej ich flota była za słaba. Owszem można próbować osłabiać przeciwnika po kawałku, ale to dobrze działa w grach komputerowych, jak przeciwnik jest debilem a w razie czego można sobie odczytać gierkę jak coś nie wyjdzie.Gdyby Niemcy zbudowali flotę i sensowniej ją wykorzystali...
Teoretycznie to mogę sobie 3x pod rząd wygrać w totka i rzucić w cholerę moją pracę i poprzestać na pisaniu na forum.To tylko dwa, z wielu możliwe "gdyby"... i teoretycznie każdy możliwy.
Nie powiedziałbym. Ja tu zresztą w ogóle niewiadomych za bardzo nie widzę. Bo co by było gdyby Niemcy az tak bardzo floty nie rozbudowywali, to przewidzieć można z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa - nic by nie było. To znaczy, Brytyjczycy zachowywaliby izolację i co najwyżej śledzili poczynania Rosji i Francji w ich polityce kolonialnej (w przypadku Rosji w jej postępach na Środkowym Wschodzie i Dalekim Wschodzie) w tych państwach widząc potencjalne zagrożenie swej pozycji. Gdyby doszło do jakiejś europejskiej wojny niemiecko-francuskiej (plus sojusznicy) lub czegos w tym rodzaju i konflikt taki zakończyłby sie zdecydowanym zwycięstwem jednej ze stron, to pewno wtedy by się W. Brytania zainteresowała bardziej szczegółowo tym co w Europie się dzieje. Ale to by było po wojnie lub w jej trakcie. Dopóki sytuacja byłaby względnie stabilna (względnie - bo przecież zawsze coś się działo), to Brytyjczycy nie byliby zainteresowanie wchodzieniem głębiej w europejska politykę.Mamy tu bowiem trzy pewne niewiadome
Może zostanę za to rozstrzelany, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ówczesna niemiecka dyplomacja ( w zasadzie tak gdzieś do II Wojny Światowej ) była na poziomie bardzo starannie ogolonego ( na górze głowy ) typka z solidnym kijem w ręku. Jak się komu pogroziło, to ten się bał i można było negocjować.Więc w naturalny sposób budzi sie pytanie po jaka cholerę Niemcom była tak potężna flota?