1). Autor chwali koncepcje Mahana jako słuszne, nie zdając sobie sprawy z tego, że tezy jego dzieła miały odniesienie historyczne do Wlk.Brytanii i mniej więcej w czasie, kiedy je tworzył przestawały być aktualne ze względu na rozwój techniki, transportu itp…. W Wielu flota, także niemieckiej oczywiście podpierano się Mahanem, zapominając, że jego tezy miały konkretne odniesienie tylko do państw w geopolitycznym układzie podobnym do Wlk. Brytanii.
2). O flocie niemieckiej drugiej połowy XIX w. „…rozbudowywano flotyllę (chyba flotę, bo flotylla to związek taktyczny) torpedowców, mającą zwalczać wrogie transportowce, z których mógł być wyładowany desant”. Cała koncepcja starej floty niemieckiej zawierała się w określeniu „Ausfallflotte” czyli flota wypadowa. Jej zadaniem miało być przerywanie blokady niemieckich portów. Desanty armii rosyjskiej czy francuskiej na niemieckim wybrzeżu to w …ówczesnych warunkach science fiction.
3). „Wilhelm II przekonał parlament cesarstwa do budowy pierwszych pancerników.” I dalej: „Realizatorem jego koncepcji został kontradm. Tirpitz, który w 1897 r. otrzymał tekę ministra marynarki”
Nieprawda, to Tirpitz przekonał Reichstag, Wilhelm II nie miał z tym nic wspólnego. Tirpitz NIE był ministrem marynarki i nie miał żadnej teki. Był szefem RMA, w schizofrenicznej strukturze kompetencyjnej ówczesnej marynarki niemieckiej był równy kilku innym wysokim oficerom, choć niewątpliwie miał największe wpływy.
4). Podpisy pod zdjęciami na str. 58 i 59. Na jednym czytamy: „Zwraca uwagę wysoka na prawie 30 m wieża, którą umiejscowiono za pierwszym kominem” Ta wieża to maszt przedni….
Drugie zdjęcie: „Widok na tył wieży Q Dreadnoughta, w której została umiejscowiona centrala kierowania ogniem artyleryjskim”. Na zdjęciu – przód wieży A z widocznym za nią pomostem. Autorowi mieszają się wieże z pomostami bojowym. W chwili zbudowania Dreadnought nie miał niczego, co można by nazwać centralą artyleryjską.
5). „…Tirpitz przewidywał, że strefa niebezpieczeństwa minie po 1906 r., kiedy pancerników niemieckich będzie tyle, że zdołają odeprzeć potencjalny atak angielski”
Nieprawda. Pierwszy Flottengesetz z 1898 r. miał cezurę czasową określoną na 1906 r. i zakładał posiadanie przez flotę tylko dwóch eskadr pancerników. Czyli nic wobec Royal Navy. Dopiero ustawa z 1900 r. dodała kolejną eskadrę a Tirpitz strefę niebezpieczeństwa określał na około 1915 r.
6). „Fisher …. przedkładał projekt „skopenhagizowania” coraz silniejszej niemieckiej floty”. Nieprawda, żadnego takiego projektu nie było, to, że gdzieś tam na balu Fisher popisywał się takimi pompatycznymi stwierdzeniami, nie oznacza jeszcze żadnego planowania. Zresztą ciekawe jak sobie Autor wyobraża niespodziewany atak Royal Navy na flotę niemiecką w Wilhelmshaven czy Kilonii. Geografia !
7). „Edward VII …przy poparciu parlamentu doprowadził do ostatecznego brytyjsko-francuskiego entente kordiale” Trudno to komentować. Wypada mieć trochę pojęcia o brytyjskim systemie parlamentarno-gabinetowym.
 . Autorowi opisywany okres ok. 20 lat zlewa się w jedną całość. Nie można opisując kryzys Royal Navy z przełomu wieków posługiwać się złośliwymi cytatami Churchilla. Tenże został Pierwszym Lordem w 1911 r., kiedy to Royal Navy była już po reformach.
. Autorowi opisywany okres ok. 20 lat zlewa się w jedną całość. Nie można opisując kryzys Royal Navy z przełomu wieków posługiwać się złośliwymi cytatami Churchilla. Tenże został Pierwszym Lordem w 1911 r., kiedy to Royal Navy była już po reformach.9). „Zanim jeszcze Fisher został pierwszym lordem, przekonał admiralicję do rozbudowy kontrtorpedowców, mających osłaniać własne pancerniki…”.
No więc prawda jest taka, że niszczyciele (kontrtorpedowce to termin z floty francuskiej) jako osłona floty liniowej zostały zaakceptowane w Royal Navy dopiero w 1913 roku ! Przedtem żaden admirał nawet by o tym nie pomyślał, traktując je jako zawalidrogę i przeszkodę w operacjach pancerników. A budowane były do zupełnie innych zadań.
10). „Scott pierwszy wpadł na pomysł, by zsynchronizować lunetę obserwacyjną z lufą działa i był także współtwórcą nowoczesnych dalmierzy artyleryjskich, które produkowane przez firmę Vickers zaczęły wchodzić na uzbrojenie Royal Navy od 1906 r.”
Ta „zsynchronizowana z lufą luneta” to zapewne wyobrażenie Autora o dalocelowniku. Zostawiam bez komentarza.
Natomiast zapewniam Autora, że wśród wielu wynalazków Scotta nie było na pewno dalmierza, nie było go także wśród wielu przyrządów artyleryjskich jakie produkował Vickers. Dalmierze firmy Barr & Stroud to wynalazek XIX – wieczny.
11). Zdjęcie ze strony 60 – podpis: „Piękny zwężony dziób „Nieustraszonego” (czyli że Dreadnoughta). Zwraca uwagę brak taranu w części dziobowej, występującego na wcześniejszych pancernikach” Ciekawe to na jakich poprzednikach Dreadnoughta był taran. Znowu podróż w czasie….
12). W artykule napisane jest o pancerniku Dreadnought to to, że miał „niespotykane rozmiary” oraz to, że stanowić miał przeciwwagę dla floty :”kaiserowskiej”. Rozmiarowo nie był aż taki „niespotykany”. I na pewno nie był budowany przeciw flocie niemieckiej. W bibliografii artykułu jest kilka starszych książek, w tym moja, ale ja już kilkukrotnie zwracałem uwagę na fakt, żeby nie powtarzać bezmyślnie stwierdzeń funkcjonujących w literaturze sprzed 25 lat. Dreadnought nie był budowany jako przeciwwaga niemieckiego programu rozbudowy floty.
13). O predrednotach z początku XX wieku (zwanych dziwnie przeddrednotami) Autor pisze, że ich pancerz burtowy „składał się zazwyczaj z kilku złączonych ze sobą płyt stanowiących pas opancerzenia burtowego, przedzielonych między sobą drewnianą ścianką”.
Dowiadujemy się także, że pancerz burtowy predrednotów nie chronił dostatecznie przeciw „nurkującym pociskom”
14). Czytamy także, że predrednoty jako cechę własną „posiadały system grodzi wodoszczelnych, równoległych do burt….”
15). System uzbrajania predrednotów był wg. Autora stworzony pod wpływem francuskiej „młodej szkoły”, której liderem był adm Fourier (tak właśnie jest napisane !). Ta „młoda szkoła” głosiła podobno potrzebę zwiększenia kalibru artylerii średniej.
16). Wg. Autora centrala artyleryjska, czyli pomieszczenie, gdzie zbiegały się przekaźniki artyleryjskie oraz np. Dreyer Table „znajdowała się najczęściej na platformie masztu (tzw wieża Q)”
17). Uwagi o Argo Clock i systemie „Dreynera” trzeba samemu przeczytać. Ja się poddaję. „Dreyner” był podobno bardziej zautomatyzowany. A Dreadnought miał „instrumenty do elektronicznego przekazu danych celowniczych”.
18). „Turbina parowa działała w oparciu o wał, na którym osadzone były tarcze z łopatkami wprawiane w ruch ciśnieniem pary”.
19). O „krążownikach wysokoburtowych” (cokolwiek to znaczy): „Okręty posiadały bardzo zwężony ku górze kadłub, co miało być zaletą podczas taranowania”. W tym samym miejscu Autor dowodzi, że dopiero pojawienie się Dreadnoughta zakończyło korzystanie z taktyki taranowania przeciwnika.
20). O brytyjskich krążownikach liniowych Autor pisze, że zostały stworzone jako szybkie skrzydło floty a zarzucono wykorzystywanie ich do działań krążowniczych. Akurat było odwrotnie.
21). Uzasadnianie budowy krążowników liniowych istnieniem przyrządów typu Argo Clock i Dreyer Table miałoby sens, gdyby istniały w 1904 r. Autor pisze, że krążowniki liniowe byłyby przydatniejsze w konfrontacji z flotą francuską a nie niemiecką. I ma rację ! Między innymi do tego były na początku stworzone. Tyle, że w artykule dowodzi, że chodziło o tą drugą.





 Nasi autorzy (zaznaczam są znaczące wyjątki) piszą o krajowych okrętach coraz bardziej nudnie, bez pasji, mało czytelnie i to czy jest to zgodne z archiwami i faktami nie ma tu najmniejszego znaczenia bo nie spełniają te artykuły zupełnie innego a fundamentalnego wymogu. Wymogu pozyskania czytelnika który stosuje przeciez domniemanie zgodności z prawdą tego co jest opisywane. Fakt, że ktoś siedzący w temacie może autorytarnie "pochwalić" lub "zganić" nie ma tu najmniejszego znaczenia choć jak słusznie zauważył jeden z przedmówców - niezdolność do pochwalenia czegoś jest nie tylko kłopotliwa - rodzi pytanie o pewne mechanizmy psychologiczne
 Nasi autorzy (zaznaczam są znaczące wyjątki) piszą o krajowych okrętach coraz bardziej nudnie, bez pasji, mało czytelnie i to czy jest to zgodne z archiwami i faktami nie ma tu najmniejszego znaczenia bo nie spełniają te artykuły zupełnie innego a fundamentalnego wymogu. Wymogu pozyskania czytelnika który stosuje przeciez domniemanie zgodności z prawdą tego co jest opisywane. Fakt, że ktoś siedzący w temacie może autorytarnie "pochwalić" lub "zganić" nie ma tu najmniejszego znaczenia choć jak słusznie zauważył jeden z przedmówców - niezdolność do pochwalenia czegoś jest nie tylko kłopotliwa - rodzi pytanie o pewne mechanizmy psychologiczne   - czytelnik zaś albo to łyknie albo nie. Pisząc subiektywnie wydaje mi się, że pan Skwiot mimo wysiłków zyczajnie nie czuł tematyki "krajowej" - za to o kilka poziomów ciekawiej potrafił prezentować inną tematykę - zdarza się bo też nie każdy potrafi z entuzjazmem pisać na temat wyjątkowo specyficznych realiów naszej floty... Cytując znowu przedwojenną broszurę "Choć od wieków wytykano nam, że do spraw morskich podchodzimy całkowicie odmiennie niż inne kraje..." - po prostu wchodząc w szczegóły trudno nie ulec jednemu z dwóch możliwych kierunków - albo pomijania lub tonowania pewnych faktów albo jechania otwartym tekstem z krytyką kuriozalnych rodzimych mechanizmów organizacyjno-decyzyjnych co gdzieniegdzie określa się jako pranie brudów. I jeden i drugi kierunek dla mało siedziących w temacie jest nudny zwyczajnie lub mało czytelny
  - czytelnik zaś albo to łyknie albo nie. Pisząc subiektywnie wydaje mi się, że pan Skwiot mimo wysiłków zyczajnie nie czuł tematyki "krajowej" - za to o kilka poziomów ciekawiej potrafił prezentować inną tematykę - zdarza się bo też nie każdy potrafi z entuzjazmem pisać na temat wyjątkowo specyficznych realiów naszej floty... Cytując znowu przedwojenną broszurę "Choć od wieków wytykano nam, że do spraw morskich podchodzimy całkowicie odmiennie niż inne kraje..." - po prostu wchodząc w szczegóły trudno nie ulec jednemu z dwóch możliwych kierunków - albo pomijania lub tonowania pewnych faktów albo jechania otwartym tekstem z krytyką kuriozalnych rodzimych mechanizmów organizacyjno-decyzyjnych co gdzieniegdzie określa się jako pranie brudów. I jeden i drugi kierunek dla mało siedziących w temacie jest nudny zwyczajnie lub mało czytelny  Może ówczesny minister nie zadawałby dziwnego pytania - po co gdyby miał tak kawa na ławę wyłożne multum wielopoziomowych argumentów jasno i spójnie określających "po co"?
 Może ówczesny minister nie zadawałby dziwnego pytania - po co gdyby miał tak kawa na ławę wyłożne multum wielopoziomowych argumentów jasno i spójnie określających "po co"?






 ... czyli tyle co nic.
 ... czyli tyle co nic.