: 2005-05-21, 15:30
oj, krzysiu...
kilkunastu tysięcy myśliwców wcale nie mieli; kilkanaście tysięcy to co najwyzej mogliby mieć w ogóle samolotów bojowych; myśliwców mogło być ~5000 sztuk na cały Ostfront; zresztą - Luftwaffe też nie miała jakichś bardzo dużych liczebnie sił na froncie; a 350 maszyn to jak na NIemców było i tak calkiem sporo.
Wywalczenie panowania w powietrzu - nie wiem, co w takim razie oznacza ten termun według ciebie; bo wcale nie trzeba wszystkiego co lata spuścić do gleby, żeby wywalczyć panowanie w powietrzu. Wystarczy związanie sił (myśliwskich) przeciwnika w taki sposób, żeby własne siły uderzeniowe mogły swobodnie operować nad frontem. I już.
I tak było nad Ostfrontem.
Kwestia "za krótkiej kołdry' Luftwaffe jest sprawą odrębną; fakt, że im nie starczało na żaden teatr działań sił wystarczających do uzyskania przewagi. Ale mimo wszystko nie można twierdzic, że Sowieci nie "wywalczyli" - co, Niemcy tak sami z siebie zabrali manatki i poszli gdzie indziej? Bez przesady. Nikt Sowietom nie podarował panowania nad niebem Ostfrontu; ciężko na to zapracowali - stratami własnymi i produkcją (+ dostawami LL) sprzętu. Niemiecyy piloci latali do końca, ale od 1941-42 roku coraz więcej z nich było słabo wyszkolonych (braki paliwa!) i jeżeli taki Hartmann dochrapał się ponad 300 zestrzeleń, to z drugiej strony było podobnie: niemiecki żóltodziób pod lufami Pokryszkina czy Kożeduba też spadal raz-dwa do gleby. I mimo wszystko Sowieci im tej krwi upuszczali coraz więcej.
kilkunastu tysięcy myśliwców wcale nie mieli; kilkanaście tysięcy to co najwyzej mogliby mieć w ogóle samolotów bojowych; myśliwców mogło być ~5000 sztuk na cały Ostfront; zresztą - Luftwaffe też nie miała jakichś bardzo dużych liczebnie sił na froncie; a 350 maszyn to jak na NIemców było i tak calkiem sporo.
Wywalczenie panowania w powietrzu - nie wiem, co w takim razie oznacza ten termun według ciebie; bo wcale nie trzeba wszystkiego co lata spuścić do gleby, żeby wywalczyć panowanie w powietrzu. Wystarczy związanie sił (myśliwskich) przeciwnika w taki sposób, żeby własne siły uderzeniowe mogły swobodnie operować nad frontem. I już.
I tak było nad Ostfrontem.
Kwestia "za krótkiej kołdry' Luftwaffe jest sprawą odrębną; fakt, że im nie starczało na żaden teatr działań sił wystarczających do uzyskania przewagi. Ale mimo wszystko nie można twierdzic, że Sowieci nie "wywalczyli" - co, Niemcy tak sami z siebie zabrali manatki i poszli gdzie indziej? Bez przesady. Nikt Sowietom nie podarował panowania nad niebem Ostfrontu; ciężko na to zapracowali - stratami własnymi i produkcją (+ dostawami LL) sprzętu. Niemiecyy piloci latali do końca, ale od 1941-42 roku coraz więcej z nich było słabo wyszkolonych (braki paliwa!) i jeżeli taki Hartmann dochrapał się ponad 300 zestrzeleń, to z drugiej strony było podobnie: niemiecki żóltodziób pod lufami Pokryszkina czy Kożeduba też spadal raz-dwa do gleby. I mimo wszystko Sowieci im tej krwi upuszczali coraz więcej.