jarman pisze:...Mimo uznania dla konstruktorów siłowni niemieckich okrętów okresu II wojny, w porównaniu do współczesnej technologii w energetyce lądowej parametry nie tylko "powalają", ale dzieli je wręcz przepaść.
Prawdę mówiąc nie śledziłem na co dzień osiągnięć współczesnej energetyki.
Te "siłownie nadkrytyczne" to mnie powaliły - dosłownie. Tych 300 atmosfer (mówiąc potocznie) pobudza do myślenia.
Masz namiary na jakieś konkretne opracowania (najlepiej polskojęzyczne), coby "liznąć" tematu ?
mutsu pisze:Tak wszystko fajnie, każdy okręt na papierze wygląda super...
W tym przypadku tak się głupio składa, że należy spróbować postawić się na miejscu Troubridge'a. Można teoretyzować, ale dylemat jest poważny, bo i przeciwnik solidny. Co z tego, że tylko jeden skoro ma przewagę we wszystkich głównych parametrach. Można podjąć próbę "wybadania delikwenta", ale trzeba wziąć pod uwagę potencjalną cenę "badania".
Nie ukrywam, że mogłoby się obejść bez strat własnych, ale można też stracić jakiś okręt. Rozwaga przy podejmowaniu decyzji jest więcej niż wskazana. Beatty pewnie by zaatakował.
Natomiast inaczej przedstawia się sprawa w przypadku, gdyby w tym miejscu postawić zespół Milne'a.
Rozważanie dzisiaj tych kwestii jest obarczone "wiedzą o wszystkim". Trudno jest nie wykorzystywać posiadanej wiedzy historycznej, nawet mimowolnie. Natomiast wystawianie oceny postępowania już potrzebuje ostrożności i dystansu.
Nie chcę w tym miejscu jakoś demonizować Goebena, ale uważam decyzję Troubridge'a za dobrą, bo nie atakując Niemca ocalił wiele istnień ludzkich. A szanse zadania przeciwnikowi strat miał, ale raczej w zakresie: małe do średnich. Ze wskazaniem na małe.