w dzisiejszej Rzeczpospolitej
: 2005-03-22, 07:50
Uratować ORP "Kraków"
Jest szansa, że dawny polski monitor rzeczny "Kraków" zostanie podniesiony z ukraińskiej rzeki Desna i odbudowany. Jeśli to się powiedzie, trafi do muzeum w Kijowie.
"Kraków" tonął dwa razy i - paradoksalnie - w obu przypadkach za sprawą własnej załogi. Pierwszy raz we wrześniu 1939 r. po wkroczeniu wojsk radzieckich do Polski. Stacjonował na rzece Pina na Polesiu. Załoga usiłowała ewakuować go na zachód, ale to się nie udało. Ostatecznie zatopiła go 21 września.
Okręt wydobyli Rosjanie i wyremontowali. Nazwany "Smoleńsk", walczył w 1941 r. na Berezynie, a później na Desnie. I ponieważ znów nie miał się jak ewakuować, 11 września załoga wysadziła go w powietrze. Jego wrak wciąż leży w Desnie.
- Marynarze mówią, że jeśli z okrętu pozostała choćby stępka, można go uratować - mówi dr Wiesław Topolski, historyk. "Kraków"/"Smoleńsk" przez wiele powojennych lat rdzewiał na mieliźnie Desny i stanowił ulubione miejsce zabaw okolicznych dzieci.
- Niestety, w połowie lat 70., w okresie nasilonej kampanii zbierania złomu, szef miejscowego kołchozu kazał uciąć część wystającą nad wodą - mówi dr Topolski. - A ponieważ w kadłubie mogła być jeszcze amunicja, na wrak wysypano kilka ciężarówek piasku.
Potrzeba 600 dolarów
W Kijowie działa kilka organizacji skupiających byłych oficerów marynarki, marynarzy i entuzjastów historii floty. Jedną z nich jest Towarzystwo Weteranów Rozpoznania Morskiego. I to ono właśnie poszukuje wraków okrętów wojennych - także tych rzecznych.
- Marynarka Wojenna Ukrainy szuka własnych korzeni - mówi dr Topolski. - Między innymi tych z krótkiego okresu istnienia niepodległej Ukrainy po I wojnie światowej.
Mało kto wie, że admirał Jerzy Świrski, były oficer floty carskiej, w niepodległej Polsce szef kierownictwa Marynarki Wojennej, był za czasów hetmana Skoropadskiego jednym z dowódców marynarki ukraińskiej. Byli też i inni Polacy w ukraińskiej flocie. - I muzeum, które powstaje na Wyspie Rybackiej na Dnieprze w Kijowie miałoby te polskie związki historii ukraińskiej marynarki pokazywać - mówi Wiesław Topolski. - Odbudowany "Kraków"/"Smoleńsk" byłby jego elementem.
Grupa entuzjastów odwiedziła miejsce zatopienia okrętu. Teraz chce zbadać je dokładnie. Zajmie się tym grupa nurków - też entuzjastów działających nie dla pieniędzy. Ale pieniądze są potrzebne - na sprzęt i zorganizowanie wyprawy. Niewiele - 600 dolarów. Lecz na warunki ukraińskie to i tak sporo.
Jeśli okaże się, że wrak monitora można wydobyć, zostanie on odkopany i przecięty na dwie części, a następnie zawieziony do Leninskiej Kuźni. W tych zakładach w 1939 r. był remontowany i przezbrajany - zamiast polskich otrzymał radzieckie działa i karabiny maszynowe. Tam może zostać odbudowany. Ile to może kosztować? Dziś jeszcze nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że konieczne byłoby wsparcie ze strony polskiej. A w przyszłym roku minie 80. rocznica podniesienia polskiej bandery na ORP "Kraków"...
Okręty z Morza Pińskiego
Polesie nazywano przed wojną Morzem Pińskim. Płynąca przez tereny bagienne rzeka Pina wraz z dopływami tworzyła ogromną i skomplikowaną sieć. Do wielu wiosek można się było dostać tylko drogą wodną. Po wojnie bagna osuszono, powodując przy tym katastrofę ekologiczną.
Właśnie na Polesiu stacjonowały liczne polskie okręty. Flotylla Pińska miała stanowić ważny element obronny w ewentualnej wojnie z ZSRR. Sześć uzbrojonych w działa 75-, 100-mm i karabiny maszynowe monitorów, trzy mniejsze kanonierki, kilkanaście statków uzbrojonych, kilkanaście kutrów - to była spora siła.
We wrześniu 1939 r. flotylla praktycznie nie została użyta bojowo. Kilka mniejszych jednostek wysłano na zachód Polski i walczyły z Niemcami na Wiśle. Ale na Morzu Pińskim walczyły najwyżej z niemieckimi samolotami. Skutecznie ostrzelał je m.in. statek uzbrojony ORP "Hetman Chodkiewicz", który w rejonie Mostów Wolańskich prawdopodobnie zestrzelił dwie niemieckie maszyny.
Po 17 września flotylla znalazła się w tragicznej sytuacji. Rozkaz naczelnego wodza nakazywał "z Sowietami nie walczyć", a na zachód nie było się jak przebić. Niemcy zbombardowali bowiem kilka ważnych mostów, uniemożliwiając dotarcie do Bugu. Poza tym na Bugu i Wiśle poziom wody po upalnym lecie był za niski dla dużych monitorów.
Losy okrętów były bardzo podobne. Załogi zatapiały je, wysadzając w powietrze, podpalając, niszcząc. Niestety, los oficerów i marynarzy często był tragiczny - wielu trafiło do sowieckich łagrów.
Większość polskich jednostek została później wydobyta przez Rosjan i użyta bojowo w 1941 r. Żadna nie przetrwała do dziś - a przynajmniej nic o tym nie wiadomo. Tym bardziej trzeba wydobyć "Kraków". Nawet jeśli pozostanie na Ukrainie. •
PIOTR KOŚCIŃSKI
--------------------------------------------------------------------------------
Monitor rzeczny ORP "Kraków"
Rok budowy 1926
Polskie Fabryki Maszyn i Wagonów L. Zieleniewski SA, stocznia w Krakowie
Wyporność 70,3 t
Wymiary długość 35,00 m szerokość 6,00 m zanurzenie 0,39 m 2 silniki żarowe 6-cylindrowe Perkun o łącznej mocy 120 KM z warszawskiej fabryki Perkun 2 śruby
Prędkość 12,5 km/godz.
Załoga 40 ludzi
Uzbrojenie jedna haubica 100 mm dwa działa 75 mm cztery ckm 7,9 mm
Do służby wcielony 15 października 1926 r.; najpierw port wojenny w Modlinie, od wiosny 1927 r. Flotylla Pińska, I Dywizjon Bojowy; w 1939 r. na Prypeci, zatopiony przez załogę 21 września 1939 r. koło Kuźliczyna.
Powstały dwie takie jednostki; były to pierwsze okręty wojenne zbudowane w Polsce.
Jest szansa, że dawny polski monitor rzeczny "Kraków" zostanie podniesiony z ukraińskiej rzeki Desna i odbudowany. Jeśli to się powiedzie, trafi do muzeum w Kijowie.
"Kraków" tonął dwa razy i - paradoksalnie - w obu przypadkach za sprawą własnej załogi. Pierwszy raz we wrześniu 1939 r. po wkroczeniu wojsk radzieckich do Polski. Stacjonował na rzece Pina na Polesiu. Załoga usiłowała ewakuować go na zachód, ale to się nie udało. Ostatecznie zatopiła go 21 września.
Okręt wydobyli Rosjanie i wyremontowali. Nazwany "Smoleńsk", walczył w 1941 r. na Berezynie, a później na Desnie. I ponieważ znów nie miał się jak ewakuować, 11 września załoga wysadziła go w powietrze. Jego wrak wciąż leży w Desnie.
- Marynarze mówią, że jeśli z okrętu pozostała choćby stępka, można go uratować - mówi dr Wiesław Topolski, historyk. "Kraków"/"Smoleńsk" przez wiele powojennych lat rdzewiał na mieliźnie Desny i stanowił ulubione miejsce zabaw okolicznych dzieci.
- Niestety, w połowie lat 70., w okresie nasilonej kampanii zbierania złomu, szef miejscowego kołchozu kazał uciąć część wystającą nad wodą - mówi dr Topolski. - A ponieważ w kadłubie mogła być jeszcze amunicja, na wrak wysypano kilka ciężarówek piasku.
Potrzeba 600 dolarów
W Kijowie działa kilka organizacji skupiających byłych oficerów marynarki, marynarzy i entuzjastów historii floty. Jedną z nich jest Towarzystwo Weteranów Rozpoznania Morskiego. I to ono właśnie poszukuje wraków okrętów wojennych - także tych rzecznych.
- Marynarka Wojenna Ukrainy szuka własnych korzeni - mówi dr Topolski. - Między innymi tych z krótkiego okresu istnienia niepodległej Ukrainy po I wojnie światowej.
Mało kto wie, że admirał Jerzy Świrski, były oficer floty carskiej, w niepodległej Polsce szef kierownictwa Marynarki Wojennej, był za czasów hetmana Skoropadskiego jednym z dowódców marynarki ukraińskiej. Byli też i inni Polacy w ukraińskiej flocie. - I muzeum, które powstaje na Wyspie Rybackiej na Dnieprze w Kijowie miałoby te polskie związki historii ukraińskiej marynarki pokazywać - mówi Wiesław Topolski. - Odbudowany "Kraków"/"Smoleńsk" byłby jego elementem.
Grupa entuzjastów odwiedziła miejsce zatopienia okrętu. Teraz chce zbadać je dokładnie. Zajmie się tym grupa nurków - też entuzjastów działających nie dla pieniędzy. Ale pieniądze są potrzebne - na sprzęt i zorganizowanie wyprawy. Niewiele - 600 dolarów. Lecz na warunki ukraińskie to i tak sporo.
Jeśli okaże się, że wrak monitora można wydobyć, zostanie on odkopany i przecięty na dwie części, a następnie zawieziony do Leninskiej Kuźni. W tych zakładach w 1939 r. był remontowany i przezbrajany - zamiast polskich otrzymał radzieckie działa i karabiny maszynowe. Tam może zostać odbudowany. Ile to może kosztować? Dziś jeszcze nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że konieczne byłoby wsparcie ze strony polskiej. A w przyszłym roku minie 80. rocznica podniesienia polskiej bandery na ORP "Kraków"...
Okręty z Morza Pińskiego
Polesie nazywano przed wojną Morzem Pińskim. Płynąca przez tereny bagienne rzeka Pina wraz z dopływami tworzyła ogromną i skomplikowaną sieć. Do wielu wiosek można się było dostać tylko drogą wodną. Po wojnie bagna osuszono, powodując przy tym katastrofę ekologiczną.
Właśnie na Polesiu stacjonowały liczne polskie okręty. Flotylla Pińska miała stanowić ważny element obronny w ewentualnej wojnie z ZSRR. Sześć uzbrojonych w działa 75-, 100-mm i karabiny maszynowe monitorów, trzy mniejsze kanonierki, kilkanaście statków uzbrojonych, kilkanaście kutrów - to była spora siła.
We wrześniu 1939 r. flotylla praktycznie nie została użyta bojowo. Kilka mniejszych jednostek wysłano na zachód Polski i walczyły z Niemcami na Wiśle. Ale na Morzu Pińskim walczyły najwyżej z niemieckimi samolotami. Skutecznie ostrzelał je m.in. statek uzbrojony ORP "Hetman Chodkiewicz", który w rejonie Mostów Wolańskich prawdopodobnie zestrzelił dwie niemieckie maszyny.
Po 17 września flotylla znalazła się w tragicznej sytuacji. Rozkaz naczelnego wodza nakazywał "z Sowietami nie walczyć", a na zachód nie było się jak przebić. Niemcy zbombardowali bowiem kilka ważnych mostów, uniemożliwiając dotarcie do Bugu. Poza tym na Bugu i Wiśle poziom wody po upalnym lecie był za niski dla dużych monitorów.
Losy okrętów były bardzo podobne. Załogi zatapiały je, wysadzając w powietrze, podpalając, niszcząc. Niestety, los oficerów i marynarzy często był tragiczny - wielu trafiło do sowieckich łagrów.
Większość polskich jednostek została później wydobyta przez Rosjan i użyta bojowo w 1941 r. Żadna nie przetrwała do dziś - a przynajmniej nic o tym nie wiadomo. Tym bardziej trzeba wydobyć "Kraków". Nawet jeśli pozostanie na Ukrainie. •
PIOTR KOŚCIŃSKI
--------------------------------------------------------------------------------
Monitor rzeczny ORP "Kraków"
Rok budowy 1926
Polskie Fabryki Maszyn i Wagonów L. Zieleniewski SA, stocznia w Krakowie
Wyporność 70,3 t
Wymiary długość 35,00 m szerokość 6,00 m zanurzenie 0,39 m 2 silniki żarowe 6-cylindrowe Perkun o łącznej mocy 120 KM z warszawskiej fabryki Perkun 2 śruby
Prędkość 12,5 km/godz.
Załoga 40 ludzi
Uzbrojenie jedna haubica 100 mm dwa działa 75 mm cztery ckm 7,9 mm
Do służby wcielony 15 października 1926 r.; najpierw port wojenny w Modlinie, od wiosny 1927 r. Flotylla Pińska, I Dywizjon Bojowy; w 1939 r. na Prypeci, zatopiony przez załogę 21 września 1939 r. koło Kuźliczyna.
Powstały dwie takie jednostki; były to pierwsze okręty wojenne zbudowane w Polsce.