To ja polecam jeszcze Ernsta Topitscha "Wojna Stalina. Długofalowa strategia radziecka wobec Zachodu jako racjonalna polityka siły", Ossolineum 1996 [pierwsze wydanie niemieckie wyszło jeszcze w 1985 roku]
to taki "niemiecki Suworow" - chociaż jego praca wyszła w popularnym druku wcześniej od prac tegoż (niewolnych zresztą od błędów, ale to kolejny temat), to jednak jest zadziwiając zgodna z tezami W.S. w wielu istotnych punktach.
W skrócie:
Towarzysz Stalin wielokrotnie mówił (i nie tylko on, zaczął jeszcze Włodzimierz Iljicz), że Rewolucja Światowa wybuchnie dopiero wtedy, gdy lud pracujący świata będzie na tyle wyczerpany Drugą Wojną Imperialistyczną, że z ochotą poderwie się do walki i z radością przywita Armię Czerwoną - oswobodzicielkę, przynoszącą wyzwolenie z kajdan kapitalizmu, imperializmu i faszyzmu...
Problem stanowiły dwie rzeczy:
1. przygotowanie odpowiednio silnej Armii Czerwonej (jak pokazał to rok 1920, na "internacjonalistyczną solidarność klasy robotniczej" nie zawsze można liczyc, zatem trzeba mieć odpowiedni argument skłaniający ją dio poparcia Swiatowej Rewolucji.
2. wybuch tejże Wojny => na co z początku nie miał wpływu, ale starał się go sobie zapewnić, aby móc wejść do gry w odpowiednim momencie (interwencja ACz w chwili, gdy obie strony są wyczerpane i niezdolne do przeciwdziałania)
AH coraz wyraźniej pokazywał, że za ciasno mu w Niemczech, i że szuka dla siebie większej sceny, głosząc to otwarcie i wielokrotnie). Mniej więcej od Monachium coraz więcej znaków na niebie wskazywało, że sytuacja się zaognia, chociaż jeszcze nie tak strasznie. Stalin miał tą wielką przewagę, że miał wspaniały wywiad (któremu nie zawsze wierzył, ale to inna bajka... nie on jeden zresztą , inni przywódcy również

), który dostarczał mu aktualnych informacji o kulisach europejskiej (i nie tylko) polityki [Sorge był nie tyle szpiegiem, co szefem siatki "agentów wpływu"; Komisja Kongresu bodaj w 1946 roku stwierdziłą, że Japonia poszła "na południe" pod wpływem opinii produkowanych przez doradców japońskich oficjeli, pracujących dla Stalina...] => mógł zatem wykorzystywać okazje stwarzane mu przez innych.
Marzec 1939 - Czechosłowacja; stary porządek się sypie, WB i F zaczynają się denerwować coraz bardziej; pewna bariera psychologiczna zostaje przekroczona: AH w Monachium obiecał, że już przestanie, ta tu klops - zrobił ich w balona i oszukał, a oni stracili twarz i wiarygodność => zatem przy kolejnym "wyskoku" AH nie będą mieli wyjścia i zapewne zaatakują (a co najmniej wypowiedzą wojnę, co niekoniecznie jest tożsame w czasie, ale może oznaczać dlugotrwałą wojnę na wyczerpanie, co jak najbardziej oznacza warunki korzystne dla rozwoju sytuacji rewolucyjnej). Wie (być może od Bormanna lub od innych agentów w otoczeniu AH), że Adolf ma ochotę na więcej, ale sie boi, że w końcu dostanie po łapach. I tu ma rację - AH ma ochotę na dominację na kontynencie, budowę imperium kolonialnego (chociaż jednocześnie szuka porozumienia z WB; ale kolonie sa przeszkodą nie do pzreskoczenia; podobnie hegemonia w Europie kogokolwiek jest sprzeczna z brytyjskimi interesami). Należy zatem spowodować, aby AH "wyskoczył" o jeden raz za dużo, a wtedy powinno już pójść "z górki".
Za chwilę mamy Kłajpedę i słynne przemówienie "o kasztanach, których Sowietskij Sojuz nie będzie dla nikogo wyciągał z ognia", a z drugiej strony - "bałtycką" mowę Becka. Czyli widać, że coś się szykuje między Polską a NIemcami; przygotowania wojenne po obu stronach nie są tajemnicą dla zorientowanych "w temacie" "odpowiedzialnych towarzyszy z wiadomych służb"

Jednocześnie Hitler jest w kiepskiej sytuacji strategicznej - naokoło sami wrogowie, żadnych przyjaciół.
Żeby wzmocnić swoją pozycję Miłujący Pokój Towarzysz Stalin organizuje konferencję w Moskwie z przedstawicielami WB i F - "w celu omówienia sprawy zachowania pokoju" (ze strony sowieckiej bardzo wysoki szczebel - tow. Woroszyłow jako szef delegacji). To już jest dla AH koszmar - nie dość, że z jednej strony WB i F, z drugiej RP, to jeszcze do tego może się władować Związek Sowiecki, który ma co prawda po drodze Polaków i kraje bałtyckie, ale jakby co, to znowu się zwali rosyjski walec jak w Wielkiej Wojnie... i cześć pieśni, nawet bez Jankesów...
I nagle, jednocześnie z rozmowami w Moskwie, Mołotow zastępuje Litwinowa, a jednocześnie sygnały z ambvasady w Berlinie sugerują, że możnaby się dogadać mimo różnic ideologicznych.=> czyli zamiast potencjalnego wroga, nowy sojusznik, szczególnie cenny jeżeli chodzi o surowce strategiczne.
Rozmowy w Moskwie zostają zerwane...
A Adolf dochodzi do wniosku, ze jak się dogada ze Stalinem, to wszystko mu się uda. Nie wie tylko, że Stalin wie, że WB i F są zdecydowane dać mu po łapach, mimo wszystko...
I tu włąśnie jest sens prowokacji: jej ofiarą stał się
Adolf Hitler
Stalin mu powiedział: "dogadajmy się, masz wolną rękę, ja ci pomogę"
Adolf podpisuje układ; po czym Anglicy ogłaszaja publicznie gwarancje bezpieczeństwa. Chwila wahania... ale jego "spece" od dyplomacji (Ribbentrop

) i wywiadu (Canaris - hehehe... jeden z większych spiskowców w jego otoczeniu...

) podpowiadają mu, że zachód nie zrobi nic.
Stalin wie, że będzie inaczej, więc już się zbiera, zwołuje na 1 września Zjazd Delegatów Ludowych

i zarządza niejawną mobilizację ACz.
1 września AH atakuje, licząc na pomoc STalina z drugiej strrony. A tu siurpryza pierwsza - ni ma... co najwyżej pomoc radionawigacyjna (radiostacja w Mińsku), ale ACz ani widu, ani słychu... 3 września siurpryza druga - WB i F WYPOWIADAJĄ WOJNĘ!!! co prawda ofensywy jeszcze nie ma, ale kto wie, co będzie za kilka dni czy tygodni...
wreszcie 17 września, gdy Wehrmacht "zrobił swoje", wchodzi ACz, oficjalnie jako nieomal "siły pokojowe"

, "chroniące miejscową ludność przed grozą wojny, w obliczu upadku miejscowych władz". Ale oficjalnie wojny między RP a ZSRS nie ma...
I tutaj się okazuje, w co wdepnął Adolf: wojna z Zachodem, któremu mimo wszystko trudno byłoby się wyplątać z wojny bez pokonania NIemiec (czyli pomocy sojusznikowi - Polsce), a z drugiej strony nieobliczalny "partner", który jednak jest jedynym dostępnym źródłem surowców wojennych...
Teraz Towarzysz Stalim może swobodnie manipulować kurkami z ropą i zbożem, stalą i aluminium, itd. itp...samemu zbierając siły do "wyzwolenia"...
czy Szanowni Koledzy już to widzą?
w wielu miejscach z Xeno się nie zgadzam, ale PROWOKACJA SOWIECKA rzeczywiście była, tyle, że nie w tym miejscu, w który mco niektórzy jej szukali...
proponuję w tym miejscu odwołanie do lektury Słońca Ludzkości: "Dzieła", t.7 s. 24, wyd. Warszawa 1950: "Ale jezeli wojna się zacznie, to nam nie wypadnie siedzieć z założonymi rękami, nam wypadnie wystąpić, ale
wystąpiś jako ostatni. I my wystąpimy po to, żeby rzucić decydujący ciężar na szalę, ciężar, który mógłby przeważyć" [wystąpienie z 1925 roku, bodaj na Zjeździe WKP(b)]
Ale kto w 1925 roku czytał wystąpienia Towarzysza Stalina??
Ani Hitler, ani ci, którzy mieli zostać przywódcami Zachodu za 14 lat...
Tylko Towarzysz Stalin był cały czas ten sam, reszta się zmieniała, AH dopiero w 1933 roku doszedł do władzy (zresztą przy znaczącym udziale Towarzysza Stalina właśnie) - a Geniusz Pokojowej Koegzystencji Między Narodami w tym czasie co robił?...