Szanowni Koledzy: o co właściwie "biegało" na MARY CELESTE?
Wiem, że to jakaś często wspominana katastrofa, chyba z 1872 roku [?],ale o co tam tak naprawdę "szło", to ja nie bardzo pamiętam... wiem, gdzie tego szukać, ale jak sobie przypomnę przewracanie całej biblioteki do góry dnem, to wolę zapytać...
Heeej!...
-
- Posty: 181
- Rejestracja: 2005-01-07, 13:05
Heeej!...
Secretary to Mr Davy Jones
Problem w tym ze do dzis tak naprawdę nikt nie wyjaśnił co stało sie na "Mary Celeste". Jest wiele hipotez , jedna bardziej fantastyczna od drugiej. Chyba stosunkowo najbliższa prawdy jest wersja o wybuchu którego niewielkie ślady stwierdzono w ładowni. Jako że statek był wyładowany spirytusem przyjęto ze załoga w panice go opuściła i zgineła gdzieś w bezmiarach oceanu. Przeczyć temu może osoba kapitana który był doświadczonym i cenionym żeglarzem i zapewne niełatwo poddawał sie panice. Ale z drugiej strony pamiętać należy w owym feralnym rejsie towarzyszyła mu żona z małym synkiem. No cóz - w pewnych przypadkach, gdy w gre wchodzi bezpieczeństwo rodziny nie zawsze dzialamy racjonalnie.
Jedno co jest dziwne - to kilka brakujących beczułek spirytusu, co zrodziło ewentalna hipotezę buntu załogi, zamordowania kapitana z rodzina , potem zabrania łodzi przez reszte załogi( i przy okazji troche spirytusu....).Tyle że na statku nie stwierdzono żadnych śladów walki...
Jedno co jest dziwne - to kilka brakujących beczułek spirytusu, co zrodziło ewentalna hipotezę buntu załogi, zamordowania kapitana z rodzina , potem zabrania łodzi przez reszte załogi( i przy okazji troche spirytusu....).Tyle że na statku nie stwierdzono żadnych śladów walki...