Rufowy dzwon - gong z Wilhelma Gustloffa
: 2006-08-17, 16:51
Z dzisiejszej Gazety Wyborczej - dodatek Trójmiasto:
Awantura o dzwon z wraku "Wilhelma Gustloffa"
Bożena Aksamit, Bartosz Gondek
2006-08-16, ostatnia aktualizacja 2006-08-17 12:49:51.0
Dzwon z wraku "Wilhelma Gustloffa" dziesięć lat kurzył się w magazynach, potem stał w gdyńskiej restauracji. Gdy trafił do Berlina na wystawę Eriki Steinbach, przypomnieli sobie o nim politycy i muzealnicy.
- To skandal, że dzwon znalazł się na berlińskiej wystawie zorganizowanej przez Związek Wypędzonych Eriki Steinbach - uważa gdyńska senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk (PiS).
- Chcielibyśmy jak najszybciej mieć go w swoich zbiorach - mówi Jerzy Litwin, dyrektor Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
Trzystukilogramowy gong z zatopionego w 1945 roku przez Rosjan statku "Wilhelm Gustloff", na którym zginęło kilka tysięcy Niemców, jest najbardziej okazałym eksponatem na kontrowersyjnej wystawie "Wymuszone drogi". Berlińską ekspozycję otwarto 10 sierpnia na zlecenie Związku Wypędzonych - organizacji zrzeszającej Niemców wysiedlonych po II wojnie światowej z terenów Polski i byłej Czechosłowacji. Wystawę potępili polscy politycy. Nie wzięli udziału w otwarciu, a premier Jarosław Kaczyński zwołał konferencję i stwierdził, że Steinbach lekceważy historię i stawia Niemców w roli pokrzywdzonych.
Przed wyjazdem do Berlina dzwon - wydobyty z wraku "Gustloffa" w 1979 roku przez Polskie Ratownictwo Okrętowe - stał w gdyńskiej restauracji Barracuda. Nikt nie przyznaje się teraz do wydania zgody na wypożyczenie zabytku. Wiadomo tylko, że na wystawę trafił za pośrednictwem mniejszości niemieckiej w Gdańsku.
- My tylko przekazaliśmy organizatorom wszystkie dostępne nam namiary. Dalsze negocjacje z właścicielem - PRO - i urzędami prowadzili już samodzielnie - mówi Gerard Olter, przewodniczący Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku.
- Pozwolenie na wywóz dzwonu dało Centralne Muzeum Morskie - twierdzi wojewódzki konserwator zabytków Marian Kwapiński. - Na początku roku przekazaliśmy tej placówce uprawnienia w sprawie decydowania o wywozie zabytków morskich.
- O sprawie dowiedzieliśmy się z mediów - przekonuje dyrektor CMM Jerzy Litwin. - Zgodę podpisał wojewódzki konserwator zabytków. Poza tym dysponentem dzwonu jest dyrektor PRO i to on musiał pozwolić na wywiezienie go do Niemiec.
Tomasz Sagan, rzecznik Polskiego Ratownictwa Okrętowego: - Na początku lipca przewodniczący Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku pan Gerhard Olter zwrócił się z prośbą, aby dzwon wypożyczyć na wystawę w Berlinie. Pisemną prośbę przysłał do nas komisarz wystawy Wilfried Klaus Rogasch. We wniosku nie ma żadnej informacji, że ekspozycji patronuje Erika Steinbach, jest natomiast informacja, że patronem jest kanclerz Angelika Merkel. Wojewódzki konserwator zabytków wydał jednorazowe pozwolenie na czasowy wywóz zabytku za granicę. W związku z wprowadzeniem nas w błąd odnośnie rzeczywistych celów wystawy Polskie Ratownictwo Okrętowe zamierza wycofać dzwon z wystawy.
- Gong powinien natychmiast wrócić do Polski i być u nas eksponowany - uważa senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk. - Niemcy, jeżeli chcą, mogą oglądać go w polskim muzeum. Erika Steinbach manipuluje historią, próbuje wykoślawiać świadomość Niemców, szczególnie tych urodzonych po wojnie. Nic nie umniejszy tragedii ludzi, którzy zatonęli na "Gustloffie", ale to byli uciekinierzy z zawieruchy wojennej, a nie ludzie wysiedleni z terenów obecnej Polski.
Właściciele Barracudy są zdziwieni kłótnią o dzwon. - Przez trzydzieści lat nikt się specjalnie nim nie przejmował. Dopiero my zdecydowaliśmy się wypożyczyć go od właściciela i eksponować z szacunkiem - mówi Piotr Tomaszewski.
Zanim zabytek znalazł się w restauracji, spędził 10 lat w magazynach Centralnego Muzeum Morskiego, potem w siedzibie PRO. Gdy dwa lata temu PRO przeniosło się do nowej, mniejszej siedziby, żadne trójmiejskie muzeum nie chciało zaopiekować się zabytkiem i eksponować go.
Dla "Gazety" Gerhard Olter
not. aks, bg
2006-08-16, ostatnia aktualizacja 2006-08-16 21:44:03.0
Przewodniczący Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku
• Awantura o dzwon z wraku "Wilhelma Gustloffa" (16-08-06, 21:43)
Pomysł, aby dzwon pojechał do Berlina, wyszedł od organizatorów wystawy, my byliśmy tylko pośrednikiem. Ale to skandal, że trójmiejskie muzea boją się pokazywać wspólny fragment naszej historii. Widać, duchy przeszłości niektórych straszą do dziś. A przecież wystarczyłaby tablica z odpowiednio sformułowaną informacją. Jeżeli okaże się, że nie znajdzie się odważny, który zadba o zabytek, będziemy się starać, aby dzwon powrócił do Niemiec. Rozmawiałem z muzeum morskim w Bremerhaven, które ma już ekspozycję dotyczącą tragedii "Gustloffa". Dla nich gong to nielicha gratka i przyjmą go od zaraz w depozyt albo nawet na własność.
Dla "Gazety" Tadeusz Cymański
not. bg, aks
2006-08-16, ostatnia aktualizacja 2006-08-16 21:44:11.0
Poseł, szef PiS na Pomorzu
• Awantura o dzwon z wraku "Wilhelma Gustloffa" (16-08-06, 21:43)
Skandalem jest, iż pamiątki tragedii "Gustloffa" najpierw służyły jako atrakcja turystyczna w lokalu gastronomicznym w Gdyni, a teraz mają wzruszać na wystawie pani Eriki Steinbach. Ci, którzy pozwolili na jego użyczenie, z punktu widzenia polskiej racji stanu popełnili błąd. Dla wszelkich eksponatów związanych z tak wielką tragedią jedynym miejscem powinno być muzeum. W tym wypadku polskie muzeum. Całą tę historię można podsumować jednym zdaniem: Komu bije dzwon?
Dla "Gazety" Joanna Grajter
not. aks, bg
2006-08-16, ostatnia aktualizacja 2006-08-16 21:43:56.0
Rzecznik gdyńskiego magistratu
• Awantura o dzwon z wraku "Wilhelma Gustloffa" (16-08-06, 21:43)
Tragedia "Gustloffa" to delikatny temat, przede wszystkim zbiorowych cmentarzy nie powinno się ruszać. Błędem było wyciąganie dzwonu z wraku, obecnie takie działania są surowo zakazane. Może gong powinien powrócić na dno Bałtyku, aby nie wzbudzać niepotrzebnych emocji. Ze względu na wojenną historię Gdyni i żywą pamięć o wypędzeniu polskiej ludności przez Niemców w 1939 roku, uważamy, że niespecjalnie szczęśliwe byłoby eksponowanie dzwonu w otwierającym się jesienią Muzeum Miasta Gdyni. Nie zależy nam na turystach, których przyciągałyby resentymenty.
Awantura o dzwon z wraku "Wilhelma Gustloffa"
Bożena Aksamit, Bartosz Gondek
2006-08-16, ostatnia aktualizacja 2006-08-17 12:49:51.0
Dzwon z wraku "Wilhelma Gustloffa" dziesięć lat kurzył się w magazynach, potem stał w gdyńskiej restauracji. Gdy trafił do Berlina na wystawę Eriki Steinbach, przypomnieli sobie o nim politycy i muzealnicy.
- To skandal, że dzwon znalazł się na berlińskiej wystawie zorganizowanej przez Związek Wypędzonych Eriki Steinbach - uważa gdyńska senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk (PiS).
- Chcielibyśmy jak najszybciej mieć go w swoich zbiorach - mówi Jerzy Litwin, dyrektor Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
Trzystukilogramowy gong z zatopionego w 1945 roku przez Rosjan statku "Wilhelm Gustloff", na którym zginęło kilka tysięcy Niemców, jest najbardziej okazałym eksponatem na kontrowersyjnej wystawie "Wymuszone drogi". Berlińską ekspozycję otwarto 10 sierpnia na zlecenie Związku Wypędzonych - organizacji zrzeszającej Niemców wysiedlonych po II wojnie światowej z terenów Polski i byłej Czechosłowacji. Wystawę potępili polscy politycy. Nie wzięli udziału w otwarciu, a premier Jarosław Kaczyński zwołał konferencję i stwierdził, że Steinbach lekceważy historię i stawia Niemców w roli pokrzywdzonych.
Przed wyjazdem do Berlina dzwon - wydobyty z wraku "Gustloffa" w 1979 roku przez Polskie Ratownictwo Okrętowe - stał w gdyńskiej restauracji Barracuda. Nikt nie przyznaje się teraz do wydania zgody na wypożyczenie zabytku. Wiadomo tylko, że na wystawę trafił za pośrednictwem mniejszości niemieckiej w Gdańsku.
- My tylko przekazaliśmy organizatorom wszystkie dostępne nam namiary. Dalsze negocjacje z właścicielem - PRO - i urzędami prowadzili już samodzielnie - mówi Gerard Olter, przewodniczący Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku.
- Pozwolenie na wywóz dzwonu dało Centralne Muzeum Morskie - twierdzi wojewódzki konserwator zabytków Marian Kwapiński. - Na początku roku przekazaliśmy tej placówce uprawnienia w sprawie decydowania o wywozie zabytków morskich.
- O sprawie dowiedzieliśmy się z mediów - przekonuje dyrektor CMM Jerzy Litwin. - Zgodę podpisał wojewódzki konserwator zabytków. Poza tym dysponentem dzwonu jest dyrektor PRO i to on musiał pozwolić na wywiezienie go do Niemiec.
Tomasz Sagan, rzecznik Polskiego Ratownictwa Okrętowego: - Na początku lipca przewodniczący Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku pan Gerhard Olter zwrócił się z prośbą, aby dzwon wypożyczyć na wystawę w Berlinie. Pisemną prośbę przysłał do nas komisarz wystawy Wilfried Klaus Rogasch. We wniosku nie ma żadnej informacji, że ekspozycji patronuje Erika Steinbach, jest natomiast informacja, że patronem jest kanclerz Angelika Merkel. Wojewódzki konserwator zabytków wydał jednorazowe pozwolenie na czasowy wywóz zabytku za granicę. W związku z wprowadzeniem nas w błąd odnośnie rzeczywistych celów wystawy Polskie Ratownictwo Okrętowe zamierza wycofać dzwon z wystawy.
- Gong powinien natychmiast wrócić do Polski i być u nas eksponowany - uważa senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk. - Niemcy, jeżeli chcą, mogą oglądać go w polskim muzeum. Erika Steinbach manipuluje historią, próbuje wykoślawiać świadomość Niemców, szczególnie tych urodzonych po wojnie. Nic nie umniejszy tragedii ludzi, którzy zatonęli na "Gustloffie", ale to byli uciekinierzy z zawieruchy wojennej, a nie ludzie wysiedleni z terenów obecnej Polski.
Właściciele Barracudy są zdziwieni kłótnią o dzwon. - Przez trzydzieści lat nikt się specjalnie nim nie przejmował. Dopiero my zdecydowaliśmy się wypożyczyć go od właściciela i eksponować z szacunkiem - mówi Piotr Tomaszewski.
Zanim zabytek znalazł się w restauracji, spędził 10 lat w magazynach Centralnego Muzeum Morskiego, potem w siedzibie PRO. Gdy dwa lata temu PRO przeniosło się do nowej, mniejszej siedziby, żadne trójmiejskie muzeum nie chciało zaopiekować się zabytkiem i eksponować go.
Dla "Gazety" Gerhard Olter
not. aks, bg
2006-08-16, ostatnia aktualizacja 2006-08-16 21:44:03.0
Przewodniczący Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku
• Awantura o dzwon z wraku "Wilhelma Gustloffa" (16-08-06, 21:43)
Pomysł, aby dzwon pojechał do Berlina, wyszedł od organizatorów wystawy, my byliśmy tylko pośrednikiem. Ale to skandal, że trójmiejskie muzea boją się pokazywać wspólny fragment naszej historii. Widać, duchy przeszłości niektórych straszą do dziś. A przecież wystarczyłaby tablica z odpowiednio sformułowaną informacją. Jeżeli okaże się, że nie znajdzie się odważny, który zadba o zabytek, będziemy się starać, aby dzwon powrócił do Niemiec. Rozmawiałem z muzeum morskim w Bremerhaven, które ma już ekspozycję dotyczącą tragedii "Gustloffa". Dla nich gong to nielicha gratka i przyjmą go od zaraz w depozyt albo nawet na własność.
Dla "Gazety" Tadeusz Cymański
not. bg, aks
2006-08-16, ostatnia aktualizacja 2006-08-16 21:44:11.0
Poseł, szef PiS na Pomorzu
• Awantura o dzwon z wraku "Wilhelma Gustloffa" (16-08-06, 21:43)
Skandalem jest, iż pamiątki tragedii "Gustloffa" najpierw służyły jako atrakcja turystyczna w lokalu gastronomicznym w Gdyni, a teraz mają wzruszać na wystawie pani Eriki Steinbach. Ci, którzy pozwolili na jego użyczenie, z punktu widzenia polskiej racji stanu popełnili błąd. Dla wszelkich eksponatów związanych z tak wielką tragedią jedynym miejscem powinno być muzeum. W tym wypadku polskie muzeum. Całą tę historię można podsumować jednym zdaniem: Komu bije dzwon?
Dla "Gazety" Joanna Grajter
not. aks, bg
2006-08-16, ostatnia aktualizacja 2006-08-16 21:43:56.0
Rzecznik gdyńskiego magistratu
• Awantura o dzwon z wraku "Wilhelma Gustloffa" (16-08-06, 21:43)
Tragedia "Gustloffa" to delikatny temat, przede wszystkim zbiorowych cmentarzy nie powinno się ruszać. Błędem było wyciąganie dzwonu z wraku, obecnie takie działania są surowo zakazane. Może gong powinien powrócić na dno Bałtyku, aby nie wzbudzać niepotrzebnych emocji. Ze względu na wojenną historię Gdyni i żywą pamięć o wypędzeniu polskiej ludności przez Niemców w 1939 roku, uważamy, że niespecjalnie szczęśliwe byłoby eksponowanie dzwonu w otwierającym się jesienią Muzeum Miasta Gdyni. Nie zależy nam na turystach, których przyciągałyby resentymenty.