Kolega Ps-man mnie zaskakuje. Pytanie tyle dobre co i dyskusyjne.
Zatem, kilka ogólników w formie dodatkowych pytań (czasem bez odpowiedzi).
Czy w obecnym układzie geopolitycznym i przy obecnym stanie gospodarki Polskę stać na na posiadanie morskiego lotnictwa uderzeniowego? I czy faktycznie jest koniecznością wyodrębnienie go z SP?
Po pierwsze kwestia szkolenia. Pilot realizujący zadania nad lądem i nad morzem z identyczną (oczywiście wysoką

) skutecznością to chyba największe marzenie lotnictwa. Jak są tacy to płacić im po 50000 PLN miesięcznie byleby nie czmychneli.
Popatrzmy na naszych sąsiadów nad Bałtykiem. Kto posiada organiczne morskie lotnictwo uderzeniowe w strukturze MW? Hmmm... na myśl przychodzi mi tylko rosyjski 4.mplsz. Ale tam praktycznie wszystko jest w łapach dowódcy Floty Bałtyckiej.
Czyli co, nasi sojusznicy niezbyt roztropni są bo nie maja morskiego lotnictwa uderzeniowego i my będziemy mądrzejsi?
Idąc dalej. Przyjmijmy, iż zakupimy klika czy kilkanaście samolotów uderzeniowych. Gdzie będą bazować? W Gdyni? Nic głupszego. Zatem zostaje jedno lotnisko. Może to byłoby i dobre wyjście gdyby nie jego lokalizacja.
Na sam koniec weźmy pod uwagę identyfikację zagrożeń na akwenie Morza Bałtyckiego i zastanówmy się czy ewentualne wydatki są akceptowalne.
Nie deprecjonuję roli morskiego lotnictwa uderzeniowego bo byłoby to głupotą. Jednakże zanim podejmie się jakiekolwiek decyzje w tej sprawie trzeba rozważyć kilkaset lub kilka tysięcy czynników. Ponadto rozwój taki musi być ściśle powiązany z ogólna koncepcją rozwoju SZ RP i MW RP, a takowa (zwłasza w odniesieniu do MW) w moim przekonaniu nie istnieje.