RyszardL pisze:Najgorzej może być z kablami.

(...)
Oj, to prawda...
Niczego bardziej nie cierpię w swojej pracy jak kabli i przewodów wszelkiego rodzaju. Jako ciekawostkę napiszę, że w ubiegłym roku w firmie wymienialiśmy sieć strukturalną. Wszystko OK, wykonanie prima sort, śmiga aż miło. Mnie pozostało zdjąć resztki starego okablowania i wszelkiego rodzaju przedłużki-samoróbki z kilku minionych lat łatające starą sieć (bo gdyby ktoś nie wiedział, to panie w mojej firmie - i pewnie nie tylko w mojej

- mają bardzo niemiły zwyczaj raz na kwartał zmieniać ustawienie biurek, ot tak, żeby nie było nudno...). Tych resztek uzbierał się pokaźny karton 1,5x1,0x0,5 m wypełniony po brzegi. Oczywiście mimo że wszystko co było zdjęte elegancko zwijałem, to w kartonie momentalnie sie poplątało. SAMO!!! Słowo daję, że samo! No nic, odpadł mi problem jakie zajęcie dać praktykantowi ze studiów

Rozplątywanie tego jak raz zajmie mu dobre dwa tygodnie.
RyszardL pisze:Potem się okazało, że (...)
C'est la vie, jak mawiali starożytni Chińczycy...
W tej poprzedniej sieci swego czasu miałem miniswith, który robił za... złączkę do przedłużenia, przy czym i tak WISIAŁ nad podłogą bo inaczej nie starczyłoby kabla.
W domu na razie przewód leży na podlodze na środku pokoju jak u PawBur, przechodząc zresztą przez korytarz i drugi pokój (ten z gniazdkiem). Ale spoko - pożyczyłem wiertło fi 12 długości 40 cm i na sobotę zaplanowałem robótki ręczne. Znając swoje talenty do prac domowych pierwsze co przewiercę to będzie jakiś przewód elektryczny biegnący pod tynkiem
RyszardL pisze:
(...)że trzeba liczyć te ichnie megabajty, żeby mnie serwer nie zwolnił za przekroczenie miesięcznego limitu. Taki megabajt, to poważna sprawa(...)
(...)a i maila ciekawego dostać od dobrych znajomych. Z drugiej strony, nie widziałem, że aż tylu ich mam.(...)
(...)coś nagłego musiało zajść, że zdecydowałeś się zmienić spokojny tryb życia i popaść w stan podwyższonego ryzyka.
Na Neostradę zdecydowałem się ostatecznie tylko dlatego, że właśnie zdjęto wszelkie limity transferów.
Co do maili, to u mnie jest to żenująca historia. Paru osobom już o tym pisałem, ale skrobnę i dla wiedzy 'ogółu', jak funkcjonuje poczta elektroniczna w moim resorcie. Z różnych praktycznych przyczyn posługiwałem się adresem na serwerze rządowym, utrzymywanym przez Departament Informatyki mojego ministerstwa. Dłuższy czas było w miarę OK, jednak od jakichś dwóch lat jest paranoja. Na dobrą sprawę nie ma gwarancji, że wysłana wiadomość trafi do adresata, oraz że dotrze wiadomość wysyłana do adresata obsługiwanego przez serwer. Po minionym weekendzie na koncie było ponad 140 wiadomości, z czego 7 (słownie: siedem!) to naprawdę wiadomości, reszta to spam, robaki i tym podobny syf. Oczywiście serwer radośnie to wszystko wpuszcza i wypuszcza i gdyby nie sprzętowo-programowe zabezpieczenia na wejściu do mojej sieci, to zapewne codziennie trzeba byłoby odrobaczać ponad 60 komputerów... Serwer pocztowy praca.gov.pl jest już od dłuższego czasu na blacklistach u co poważniejszych usługodawców, a spamerzy korzystają z niego bez żadnych przeszkód. A nie są to jeszcze wszystkie 'kwiatki z tej rabatki'...
Najciekawszy jest w tym taki motyw, że ramach jakże modnego outsourcingu utrzymaniem, zarządzeniem i administracją serwerów całego ministerstwa zajmuje się firma wyłoniona w drodze przetargu... Za trzy lata świadczenia takich 'usług' skasuje kilkaset (!!! co najmniej 400, ale dokładnie nie pamiętam) tysięcy Euro, czyli ponad milion PLN... Kontakt z firmą ma wyłącznie Departament. Ponoć problem leży w pieniążkach (jak zwykle...), bo owe Euro pochodzą z dotacji z Unii Europejskiej. No i fajno. Pech polega na tym, że przy ogłaszaniu przetargu i określaniu warunków finansowania ktoś nie dopatrzył, że owszem, Unia daje pieniążki, ale warunkiem ich otrzymania jest WKŁAD WŁASNY w wysokości bodaj 20-25% całości. Oczywiście wskutek tego owego wkładu własnego nikt nie zaplanował w budżecie, więc nie ma i pieniążków z Unii... A więc nikt nie płaci firmie za outsourcing, zaś firma nie kiwa palcem na nasze problemy (słusznie poniekąd, bo i z jakiej racji?), jednocześnie obie strony są związane umową, więc nikt inny nie może się tym zająć. Przy serwerach majstrują od czasu domorośli 'specjaliści'-pracownicy Departamentu, wśród których rotacja jest zastraszająca - praktycznie co kwartał zmienia się cała ekipa...
Zaś co do ostatniego fragmentu, to po prostu doszedłem do takiego etapu, że nie wszystko da się zrobić w pracy (z definicji w pracy należy pracować!), a i wygoda zaczyna się bardziej liczyć w życiu niż okazja. A ryzyko można zminimalizować - trzeba tylko popracować nad zabezpieczeniami, no i nie szwendać się po podejrzanych zakamarkach netu nawet na chwilę i z ciekawości...
karol pisze:i jak tu nie spamować, jak taakie ekscytujonce rzeczy tu opisujom!!! Kable, mrugajonce diody, liczby megabajtuuff, no powiedz grześ, da się nie spamować?

Racja racja! Nie da się!
