"tak huśtało, że aż wyrywało mu z rąk koło sterowe"
"tak huśtało, że aż wyrywało mu z rąk koło sterowe"
"fale tak mocno huśtały promem, że aż wyrywało mu z rąk koło sterowe"
mowa o jakimś małym kutrze rybackim?...
o jachcie?...
nie, o dużym, nowocześnie wyposażonym promie Stena Baltica...
autorami tych bzdur są (nie wiadomo, kto w większym stopniu)...
gazeta "Dziennik" oraz PAP (nie wiem, czy autor podany z nazwiska jest z "Dziennika" czy z PAP-u)
być może nazwisko autora informacji (Bajerski) wszystko tłumaczy...
chociaż PAP - też, bo PAP znany jest z nagminnych, CIĘŻKICH bzdur w tekstach o tematyce morskiej...
no to mamy chyba na początku roku "rekord" bzdur, który chyba będzie trudny do pobicia przez cały rok...
Czekał dwie doby przez szalejący sztorm
piątek 4 stycznia 2008 09:54
Prom z Polski w końcu przybił do Szwecji
Przez silny sztorm prom z Gdyni nie może wpłynąć do szwedzkiej Karlskrony
Dobre wiadomości ze szwedzkiej Karlskrony. Prom z Gdyni, który dwie doby czekał na wejście do tego portu, w końcu zacumował - mówi dzienikowi.pl Agnieszka Zembrzycka z firmy Stena Line. Pomógł w tym szwedzki holownik. Pół tysiąca uwięzionych pasażerów zeszło już na ląd.
Jednostka płynąca z Gdyni miała wejść do Karlskrony w czwartek o godzinie 7.30. Niestety, musiała czekać na holownik, bo szalejący na Bałtyku sztorm uniemożliwiał jej samodzielne przycumowanie w porcie.
W tej chwili na Bałtyku fale są tak wysokie, że momentami przelewają się przez pokłady statków, a wschodni wiatr wieje z prędkością prawie 90 kilometrów na godzinę.
Kapitan promu "Stena Baltica" cztery razy próbował przybić do nabrzeża. Jednak za każdym razem rezygnował, bo fale tak mocno huśtały promem, że aż wyrywało mu z rąk koło sterowe. Pozbawiony sterowności prom mógł uderzyć w inny statek albo w nabrzeże. Dlatego kapitan jednostki wezwał na pomoc holowniki.
Pasażerowie czekający dwie doby na morzu, aż będą mogli zejść na ląd zostali otoczeni opieką, choć nerwów oczywiście było sporo. Ale nikomu ani przez chwilę nic nie groziło - zapewnia dziennik.pl Agnieszka Zembrzycka z firmy Stena Line, która jest armatorem tego promu.
"Stena Baltica" jest promem pasażersko-samochodowym, zbudowanym w 1986 roku, zmodernizowanym w 2005 roku. Zabiera na pokład 1,2 tysiąca pasażerów, 455 samochodów osobowych i około stu ciężarówek.
Bartłomiej Bajerski, PAP
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/artic ... romie.html
we WCZEŚNIEJSZEJ wersji tego tekstu (gdy informowano, że prom nadal czeka i nie może wejść do portu) to o "przelewaniu się fal przez pokład" brzmiało tak:
"W tej chwili na Bałtyku fale są tak wysokie, że momentami przelewają się przez pokład" i nie było mowy o żadnych innych statkach / statkach "w ogóle"... a w domyśle (tak z poprzedniej redakcji tekstu wynikało jednoznacznie) chodziło autorowi o Stena Baltica... (nie o jakis statek "w ogóle", np. mały czy średni)...
no i oczywiście przy tekście zdjęcie innego statku, niż tego, o jakim mówi cały tekst...
mowa o jakimś małym kutrze rybackim?...
o jachcie?...
nie, o dużym, nowocześnie wyposażonym promie Stena Baltica...
autorami tych bzdur są (nie wiadomo, kto w większym stopniu)...
gazeta "Dziennik" oraz PAP (nie wiem, czy autor podany z nazwiska jest z "Dziennika" czy z PAP-u)
być może nazwisko autora informacji (Bajerski) wszystko tłumaczy...
chociaż PAP - też, bo PAP znany jest z nagminnych, CIĘŻKICH bzdur w tekstach o tematyce morskiej...
no to mamy chyba na początku roku "rekord" bzdur, który chyba będzie trudny do pobicia przez cały rok...
Czekał dwie doby przez szalejący sztorm
piątek 4 stycznia 2008 09:54
Prom z Polski w końcu przybił do Szwecji
Przez silny sztorm prom z Gdyni nie może wpłynąć do szwedzkiej Karlskrony
Dobre wiadomości ze szwedzkiej Karlskrony. Prom z Gdyni, który dwie doby czekał na wejście do tego portu, w końcu zacumował - mówi dzienikowi.pl Agnieszka Zembrzycka z firmy Stena Line. Pomógł w tym szwedzki holownik. Pół tysiąca uwięzionych pasażerów zeszło już na ląd.
Jednostka płynąca z Gdyni miała wejść do Karlskrony w czwartek o godzinie 7.30. Niestety, musiała czekać na holownik, bo szalejący na Bałtyku sztorm uniemożliwiał jej samodzielne przycumowanie w porcie.
W tej chwili na Bałtyku fale są tak wysokie, że momentami przelewają się przez pokłady statków, a wschodni wiatr wieje z prędkością prawie 90 kilometrów na godzinę.
Kapitan promu "Stena Baltica" cztery razy próbował przybić do nabrzeża. Jednak za każdym razem rezygnował, bo fale tak mocno huśtały promem, że aż wyrywało mu z rąk koło sterowe. Pozbawiony sterowności prom mógł uderzyć w inny statek albo w nabrzeże. Dlatego kapitan jednostki wezwał na pomoc holowniki.
Pasażerowie czekający dwie doby na morzu, aż będą mogli zejść na ląd zostali otoczeni opieką, choć nerwów oczywiście było sporo. Ale nikomu ani przez chwilę nic nie groziło - zapewnia dziennik.pl Agnieszka Zembrzycka z firmy Stena Line, która jest armatorem tego promu.
"Stena Baltica" jest promem pasażersko-samochodowym, zbudowanym w 1986 roku, zmodernizowanym w 2005 roku. Zabiera na pokład 1,2 tysiąca pasażerów, 455 samochodów osobowych i około stu ciężarówek.
Bartłomiej Bajerski, PAP
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/artic ... romie.html
we WCZEŚNIEJSZEJ wersji tego tekstu (gdy informowano, że prom nadal czeka i nie może wejść do portu) to o "przelewaniu się fal przez pokład" brzmiało tak:
"W tej chwili na Bałtyku fale są tak wysokie, że momentami przelewają się przez pokład" i nie było mowy o żadnych innych statkach / statkach "w ogóle"... a w domyśle (tak z poprzedniej redakcji tekstu wynikało jednoznacznie) chodziło autorowi o Stena Baltica... (nie o jakis statek "w ogóle", np. mały czy średni)...
no i oczywiście przy tekście zdjęcie innego statku, niż tego, o jakim mówi cały tekst...
-
- Posty: 4485
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
A tak nawiasem mówiąc, jako ciekawostka "przy okazji". Takie przypadki rzeczywiście się zdarzały w epoce żaglowej, kiedy płetwa steru łączyła się bezpośrednio z wałem koła sterowego za pomocą podobnie wymyślnych mechanizmów jak kawał liny i kilka bloków. Mało tego, opisywano zdarzenia, kiedy koło sterowe porywało nieuważnego (lub zbyt słabego fizycznie) sternika w górę i przerzucało go na drugą stronę, oczywiście łamiąc kości.
Krzysztof Gerlach
Krzysztof Gerlach
-
- Posty: 787
- Rejestracja: 2007-10-27, 00:01
Hmm. A mnie sie tekst podoba. Barwny, nadzwyczaj obrazowy a co do detali, nie badzmy przesadni. Autor ma aspiracje do "wielkiej literatury".
Co do sterowania. Zgadzam sie z Polsteam.
We wspolczesnych rozwiazaniach sterowania uzywa sie uklady hydrauliczno-elektryczne, gdzie praktyczne nie jest mozliwe przeniesienie naporu wody z pletwy sterowej na kolo sterowe na mostku , bo sygnal z kolumienki steru na mostku jest elektryczny.
W starszych ukladach byl mechaniczny, ale takich nie ma na promie.
Na duzych zaglowcach gdzie uklad byl mechaniczny (bloki, kwadrant i lancuchy) kolo sterowe obslugiwalo od 2 do 4 sternikow (przyklad Dar Pomorza).
Jefe
Co do sterowania. Zgadzam sie z Polsteam.
We wspolczesnych rozwiazaniach sterowania uzywa sie uklady hydrauliczno-elektryczne, gdzie praktyczne nie jest mozliwe przeniesienie naporu wody z pletwy sterowej na kolo sterowe na mostku , bo sygnal z kolumienki steru na mostku jest elektryczny.
W starszych ukladach byl mechaniczny, ale takich nie ma na promie.
Na duzych zaglowcach gdzie uklad byl mechaniczny (bloki, kwadrant i lancuchy) kolo sterowe obslugiwalo od 2 do 4 sternikow (przyklad Dar Pomorza).
Jefe
no więc własnie... wiadomo, że to było realne, z technicznego punktu widzenia...Krzysztof Gerlach pisze:A tak nawiasem mówiąc, jako ciekawostka "przy okazji". Takie przypadki rzeczywiście się zdarzały w epoce żaglowej, kiedy płetwa steru łączyła się bezpośrednio z wałem koła sterowego za pomocą podobnie wymyślnych mechanizmów jak kawał liny i kilka bloków. Mało tego, opisywano zdarzenia, kiedy koło sterowe porywało nieuważnego (lub zbyt słabego fizycznie) sternika w górę i przerzucało go na drugą stronę, oczywiście łamiąc kości.
Krzysztof Gerlach
w epoce innej techniki, innego wyposażenia okrętowego...
pojęcie tych dziennikarzy z PAP'u czy "Dziennika" o tym "jak to jest na statku" bierze się z "Piratów z Karaibów", a w najlepszym wypadku z "Titanica" i "Tragedii Posejdona"...
pothkan pisze:Hmmm... Od kiedy kapitan statku stoi przy sterze?
to akurat W PEWNYM SENSIE sie zgadza...
na promach BARDZO CZESTO to wlasnie kapitan (z burtowego - na skrzydle) stanowiska manewrowego (to są "powtarzacze" z glownego stanowiska na mostku, z joystick'ami i manetkami napędu głównego, sterów "zwyklych" i strumieniowych) osobisci manewruje przy terminalach promowych...
no, tak bywa... uczymy się wszyscy "do końca"pothkan pisze:Ha, a to mnie zdziwiłeś... Cóż, człowiek się uczy całe życie
tu jest jeden z przykładów...
http://plfoto.com/612713/zdjecie.html
kapitan Wawela patrzy "ku rufie" i powoli wycofuje prom (juz po odwróceniu o 180 st. po wejściu do Ystad) do stanowiska cumowania...
ale rękę ma wygiętą do tyłu, właśnie do manetki na takiej burtowej "stacji" czy "panelu" manewrowym...
szczerze powiedziawszy - z kilkunastu okazji dotychczas, w których miałem okazję być na promie w czasie manewrów w porcie na mostku - w przytłaczającej większości przypadków za manetki brali się kapitanowie, a nie np. chief...
a te kilkanascie razy to bylo n-1 na polskich promach i 1 raz na duzym zagranicznym - na DFDS'owskim w Kopenhadze (i na tym tez kapitan manewrowal)
na pewno chief'ów się do tego czasami "dopuszcza", bo pod okiem kapitana muszą się "doszkalać", bo sami będą prędzej czy później kapitanami i oni będą na promie w większości przypadków manewrować w porcie...
natomiast generalnie nie praktykuje się przy manewrach promami w porcie - czegoś takiego, że kapitan sobie obserwuje i wydaje komendy, a marynarz "na sterze" je wykonuje...
to juz zbyt skomplikowane (i szybkie - na codzien) manewry, i zbyt duzo "czynnikow" (stery tradycyjne, dwie śruby, stery strumieniowe przeważnie i na rufie i na dziobie) do ogarnięcia, i konieczny jest "zbyt maly" czas reakcji, jak na rozciaganie go na dwoch ludzi i komunikacje miedzy nimi...
Należy też pamiętać, że opisane "wyrwanie koła z ręki" nie musiało być efektem "odbicia koła" - bo nie mogło być, ale wynikało np. ze znaczących i gwałtownych przechyłów statku. Może kapitan trochę koloryzował, ale jak tak dobrze pomyśleć, to nie było aż tak nieprawdopodobne, choć tak i tak brzmi śmiesznie.
Adam pisze:Należy też pamiętać, że opisane "wyrwanie koła z ręki" nie musiało być efektem "odbicia koła" - bo nie mogło być, ale wynikało np. ze znaczących i gwałtownych przechyłów statku. Może kapitan trochę koloryzował, ale jak tak dobrze pomyśleć, to nie było aż tak nieprawdopodobne, choć tak i tak brzmi śmiesznie.
ja sądzę, że nie było żadnego koloryzowania kapitana...
myślę, że autor tych rewelacji (Bajerski, myślę, ze z "Dziennika", sprawdziłem - tych durnot nie ma w depeszy oryginalnej PAP'u, pojawiają się dopiero w nieco rozszerzonej wersji "Dziennika") W OGÓLE NIE ROZMAWIAŁ z kapitanem...
sam sobie wziął z sufitu to przelewanie się fal przez pokład i wyrywanie koła sterowego z ręki...
a poza tym, gdyby rzeczywiście tak mocno kiwało, że na mostku kapitan nie może się utrzymać przy manetkach manewrowych, to na pewno po zejściu z promu, od pasażerów byłyby wielce dramatyczne opowieści, a być może byliby także lekko ranni (od upadków, "rzucenia" o kant stołu czy o ścianę, etc.)